Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
12 lat z #nerwica i #depresja
Nigdy nie byłem z tym u innego lekarza niż rodzinnego, nigdy nie byłem w psychiatryku, nigdy nie wziąłem żadnego psychotropa. Gdy widze innych jak tutaj sie faszerują tymi cukierkami to mi was żal. "To pomoga", "bez tego nie da sie funkcjonować", " leczenie jak leczenie". Afiszujecie sie tym, chwalicie że bierzecie te prochy od psychiatry, a prawda jest taka że nic wam one nie dają. 12 lat mam nerwice i depresje. Nerwica lękowa gdzie myślałem że zejde na zawał albo przestane oddychać, nieracjonalny strach przed miejscami i osobami, strach przed życiem. Do tego depresja która dwa razy przybiła mnie do łóżka na pół roku. Wyszedłem z tego sam, nie całkowicie mam nawroty nerwicy i małej deoresji, ale wiem już jak to działa i co robić aby nie dopuścić do "najgorszego". Nigdy nie zapomne jak już przejscie z pokoju do łazienki aby sie załatwić to był dla mnie wyczyn ekstremalny, nigdy nie zapomne jak miałem koszmary, bezsenne dni, jak schudłem 30 kg, jakie miałem napady paniki, jak nic mnie nie interesowało. Raz byłem w takiej depresji że nie myłem sie dwa miesiace. Wiecie co pomogło? Pomyślałem że wstane i ogarne pokój. Wstałem i poczułem że w głowie mi sie kręci, zaraz zwymiotuje, serce wyskoczy bo tak biło, chciało mi sie płakać bez powodu i ta jedna jedyna sekunda zadecydowała o powrocie do normalności. Stałem nad łóżkiem i już chciałem sie kłaść, porzucić pomysł posprzątania pokoju, ale pomyślałem #!$%@?ć to, jedynie padne i skończy sie wegetacja. Wyniosłem wszystkie brudy i odpaliłem pralke, wyniosłem wszystkie talerze i szklanki do kuchni, wziąłem worek do śmieci i zbierałem te wszystkie odpady i wtedy jebs, kolejny przypływ złej energii: nogi jak z waty, szybki i płytki oddech, zawroty głowy i niewyobrażalna pustka i beznadzieja w pokoju, tak jakby wszystko pociemniało, zrobiło sie smutno i mroczno, poczułem sie fizycznie i psychicznie źle. Spojrzałem na moje łóżko, poczułem chęć położenia sie, nic nie jadłem od kilku dni, tak mi sie spać chciało, to co robie nie ma sensu bo tylko strace czas na posprzątanie pokoju, a od jutra znów bedzie syf, nie poczuje sie lepiej, wręcz przeciwnie czuje sie gorzej i tylko trace resztki energii, którą mógłbym wykorzystać do tego aby wstać i iść sie załatwić...w ostatniej chwili sie opamiętałem, krzykłem kurłaaaa jazdaaaa i zacząłem pakować dalej te śmieci, otworzyłem okna aby ten smród i zaduch wyleciał, umyłem podłoge, nastepnie zabrałem sie za talerze. Wchodze do pokoju i taki czysty jak przed depresją, no prawie ale różnica była wielka w ciągu godziny. Co dalej? Nagle poczułem głód. Kto ma depresje ten wie, że albo sie wpiernicza jak opętany, albo nic nie można zjeść. Ja miałem to drugie. Doszło do takiego zmniejszenia żołądka, że tylko jeden mały jogurt naturalny udało mi sie zjeść na cały dzień i to na raty, a wode musiałem pić malymi łyczkami bo była za ciężkostrawna dla żołądka. Nawet nie wiecie jak miło było poczuć znów naturalny głód. Niestety organizm tak wyjałowiony był, że zjadłem pół paczki ryżu i banana, ale za to pierwszy raz od dawna nie miałem wymiotów, czy biegunki co było objawem czestym w mojej depresji. Zjadłem i poczułem energie, że idzie dobrze. Nie położyłem sie do łóżka, zrobiłem coś odwrotnego mimo że mój organizm był mega osłabiony to poszedłem do drugiego pokoju aby nie widzieć łóżka i zadzwoniłem ot tak do konsultanta pleya, nie chciałem kupić żadnego telefonu, podpisać umowy, ale chciałem z kimś pogadać, a nie miałem za bardzo z kim o tej godzinie oraz nie czułem sie do końca na siłach. Pogadaliśmy to włączyłem telewizje, ale nie mogłem sie skupić, czułem że to wraca po raz trzeci, że łapie muła i robie sie smutny. Wstałem i wyniosłem śmieci do kosza na podwórku. Wrócułem i poczułem że już jest lepiej. Po dłuuugim czasie wszedłem pod prysznic. Dużo mnie to kosztowało, nie wiem czemu ale długo sie nie myłem i bałem sie kontaktu z wodą po takim czasie. Zrozumią ci z nerwicą lękową. Bał sie że zemdleje pod prysznicem, że dostane jakiegoś szoku termicznego, troche beka z perspektywy czasu i tego że teraz minimum raz dziennie biore prysznic. Tak wiec przemogłem sie i poczułem sie jak nowo narodzony...przez chwile. Depresja robiła wszystko aby wrócić. Jeszcze coś podjadlem, ale nie chciałem katować żołądka i poszedłem spać. Piereszy raz od wielu dni, tygodni nic mi sie nie śniło. Jezuuu noc bez koszmaru, wstalem taki szczęśliwy i pierwszy raz od bardzo dawna wyspany. Pierwszy raz poczułem że dałem depresji w ryj i kwestią czasu jest kiedy padnie. Byłem przekonany, że wygram. Wstałem pierwszy raz bez zawrotów głowy i bez kołotania serca. Nie było super apetytu, ale zjadłem śniadanie normalnie. Pierwszy dzien od kilku miesiecy bez smutku i beznadzieji. Owszem kilka razy chciała mnie chwycić lecz jej ataki były coraz słabsze. Każdego dnia było coraz lepiej, każdego dnia walczyłem o lepsze jutro. Do pełnej sprawnosci psychicznej wróciłem po 3 tyg, do fizycznej z racji dużego schudniecia po 5-6 miesiacach.
Tak to prawda z tym " idz pobiegaj", "wyjdz do ludzi", " idz poćwicz". Ta jedna sekunda zadecydowała o tym ze z tego wyszłem.
Prawda, po 3 latach miałem kolejny epizod ale byłem w innym położeniu i w innym miejscu życiowym. Zaskoczyła mnie i przybrała inną forme. Miała tez krótszy i mniej burzliwy przebieg...bo wiem co robić ;)
Nigdy nie skorzystam z farmakologii, nie bede sie truł tym aby do końca zycia być ich klientem.
Przemyślcie to, powodzenia!

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Eugeniusz_Zua
Dodatek wspierany przez: Wyjazdy dla maturzystów
  • 9
@AnonimoweMirkoWyznania: przestałem czytać po paru pierwszych zdaniach. "Idź pobiegaj", "wyjdź do ludzi" to może działać jak ktoś ma doła po zerwaniu albo po prostu gorszy humor. Nerwica czy depresja to choroba jak każde inne i trzeba je leczyć. Jakbyś miał raka to też byś powiedział "nie będę brać leków, nie będę się truć"?
@AnonimoweMirkoWyznania "Faszerowanie" się psychotropami u jednych ma miejsce na początku leczenia wspartego psychoterapią, u drugich leczenie farmakologiczne może trwać dłużej gdy tej gotowości do podjęcia terapii w danym czasie nie ma. W obu przypadkach takie leczenie ma za zadanie wesprzeć chorego i jeżeli je spełnia, choć nie rozwiązuje istoty problemu, to co w tym złego? Gratulacje i szczery podziw, że sam wyszedłeś z tego bagna, ale Twój wpis ma też pejoratywny wydźwięk,
@kiszczak: Bo to prawda. Jak człowiek coś robi to nie ma czasu tak się wsłuchiwać w siebie. Jak nic nie robisz to przestajesz funkcjonować i fizycznie i po jakimś czasie psychicznie. Nie ma nic lepszego na nerwice i depresje to się zacząć ogarniać życiowo. Nawet proste rzeczy typu prysznic, fryzjer, nowe ubrania, praca. Jak nie robisz nic utwierdzasz swój mózg w przekonaniu, że faktycznie jest źle.
8 lat depresji. Epizody podobne do twoich. Podpisuje się pod tym postem rękami i nogami. Ponad dwa lata na psychotropach które ... Uzależniły. Wyobraź sobie że całe twoje życie zależy od jakiejś chemicznej tabletki.
Ludzie piszą że zbyt piękna wizja, ze nie wiesz o czym mówisz.. ja uważaam że bardzo pomaga chęć do walki i dobry terapeuta który nie ma możliwości wypisania recepty :) w ciągu roku zmienilam swoje życie o 180