Wpis z mikrobloga

@aglegola: Zawsze mnie śmieszy, jak z pasienia owiec ludzie robią jakiś romantyczny obrazek-sielankę, jak to można wypocząć i oderwać się od ciężkiego życia w klimatyzowanym biurze.
Tak się składa, że pasłem owce (przed erą smartfonów, więc nie mam selfie z nimi ;)) oraz inne zwierzątka. Robiłem też z nich wełenkę, futerko i mięsko. I powiem Wam, że to jest #!$%@? udręka a nie praca.
Przede wszystkim owce wcale nie są takie
@DulGukat: tak ja też pasłam, doiłam krowy, trzymałam miskę babci na krew, gdy ta podrzynała gardło świni itd. i świetnie sobie zdaję sprawę z tego, że to nic fajnego.

Mimo tego, że całe życie mieszkam w Warszawie (Mokotów dolny, w latach 90 sporo osób miało tam jeszcze krowy, konie, świnie itd.) a ww. pasienie owiec jest niczym więcej jak zwykłą metaforą luzzu, spokoju i ciszy - której tak nam brakuje. Niczym