Wpis z mikrobloga

Pora na kontynuację poprzedniego wpisu i kilka słów spostrzeżeń.

Pierwszy tydzień

Pierwsze dwa-trzy dni nie różnią się zasadniczo niczym, do tego czułem straszną potrzebę włączenia porno. Brak ochoty na mniej lub bardziej wymagające obowiązki lub zaplanowane zadania, ponieważ nasz mózg dryfuje sobie zalany nadmierną ilością dopaminy, która zgromadziła się w przypadku wielokrotnej masturbacji i przewijania nagich dziewczyn. Tutaj chcę zwrócić na mega ważną rolę dopy w całym procesie walenia konia, prób no-fapu i ewentualnej naprawy sytuacji. Bez jakiegoś czysto naukowego #!$%@?, po chłopsku.

Wspomniana dopamina jest nagrodą, jaką dostaje twój mózg w przypadku wykonania czegoś, do czego albo sam cie pcha (zaspokajanie głodu, znalezienie partnerki, jakiekolwiek sukcesy), albo co postanowiłeś sobie tam - tak, nagroda jest uwalniana nawet w przypadkach kiedy chcesz się zmierzyć z nadjeżdżającym autobusem, kiedy jesteś spóźniony wychodząc do pracy, czy poprawiając swój najlepszy wynik w grze komputerowej. W momencie kiedy masturbujesz się widząc dziesiątki pięknych dupeczek twój układ nagrody jest wręcz bombardowany ilościami dopaminy, które go przerastają. W rezultacie, oszukany mózg (dostałeś w cholerę dopy, więc musiałeś zrobić coś wymagającego i ważnego, co?) nie pcha cię w stronę zdobywania i robienia sensownych rzeczy, ponieważ dostarczasz mu wystarczająco jedzonka swoim rytuałem. Przyzwyczajasz się do tego, że satysfakcja i nagroda przychodzi na skinienie palca, kilka ruchów myszką. Właśnie tu leży przyczyna wypalenia o którym pisałem w pierwszym wpisie - pierwsza lepsza przegrana w grze, nudna scena irytowały mnie i nie chciałem kontynuować, próbować dalej, ponieważ doskonale znałem już sto razy łatwiejszy sposób na dostarczenie sobie rozrywki.

Co się zmieniło? Jak już wspomniałem, praktycznie nic oprócz tego, że czułem się jak najgorszy, wypruty z energii śmieć mimo braku powodów do faktycznego zmęczenia. Zero przyjemności ze wstawania, uśmiechu w komunikacji miejskiej. Spuszczony wzrok i rozleniwione oczy. Około czwartego dnia "brainfog" zaczyna ustępować i myślę trzeźwiej, normalniej. Nadal jednak (szczególnie po obudzeniu się) mózg chce mnie zrobić w #!$%@? i wysyła sygnały przypominające osobę siedzącą mi na ramieniu i mówiącą do ucha TO CHOCIAŻ NA INSTAGRAMIE SPRAWDŹ CZY ULUBIONA AKTORKA COŚ WRZUCIŁA, NA SEKUNDĘ, TYLKO NA CHWILĘ I ZAMKNIESZ. Nie wiem jak pozostali, ale u mnie najgorsze przełamania i streaki walenia konia zdarzały się właśnie kiedy chciałem trochę pofolgować sobie po zaliczonym tygodniu, po udanym dniu i tak dalej. Najpierw zerknę tylko na chwilę, klik, drugi, trzeci, #!$%@? tam już, i tak długiej przerwy nie miałem_ i dni zaczynają się liczyć od nowa.

Piję w cholerę wody (czasem mam wrażenie, że za dużo i na siłę) i staram się utrzymywać dwie porcje świeżych owoców dziennie. Cera zdecydowanie poprawiła się i oczekuję 7-10 dnia, gdzie jak wspominałem w pierwszym poście - nasz mózg powoli otrzepuje sie z całej fali dopaminy, a poziom wyrzutu testosteronu wzrasta nawet dwukrotnie. Powoduje to nadmierne wytwarzanie sebum (zatkana skóra > syfy na twarzy) i wahania nastroju.

Życzę powodzenia wszystkim próbującym zerwać z nałogiem ( ͡° ͜ʖ ͡°)
#nofapchallenge #nofap #masturbacja #wychodzimyzprzegrywu
  • 1