Wpis z mikrobloga

Taka sytuacja.
Jadę sobie z rana pociągiem i zmęczony przysypiam. W przedziale siedzi ze mną jeszcze dwa typa. Pierwszy to dziadek, który w momencie w którym spałem, rozmawiał przez telefon, a na przeciwko mnie siedział jakiś Mati.
Śpię pochylony, z głową opartą o rękę, i nagle budzę się. Budzę się ale całkowicie sparaliżowany, nie mogę się ruszyć, oczy mam otwarte i wywrócone do góry, a po chwili załączają się lęki...
W pierwszej chwili samemu chciałem się z tego wyrwać, ale paraliż tak łatwo nie odpuszcza, na dodatek, ten był wyjątkowo dłuugi.
Stwierdziłem że zacznę prosić o pomoc tego matiego co siedział na przeciwko mnie. No i siedzę w całkowicie nienaturalnej pozycji, oczy otwarte, ale nie wiadomo gdzie patrzą, i wołam, a w zasadzie dukam, coś w stylu: "pomóż mi" itp.
Musiało to wyglądać tak absurdalnie, że nie wiem co ci ludzie sobie o mnie myśleli. xD
W każdym razie widzę że Mati wstał i wydawało mi się że chce mi pomóc. Byłem pewny że nachyla się w moim kierunku i pyta się co się dzieje. Poprosiłem go aby mnie podniósł, podał mi rękę. Czułem jak podnosi moje ramie, jak chwyta mnie za rękę, ale w tym uchwycie nie ciągnął mnie do siebie, jakby liczył że samemu się podciągnę.
Po chwili paraliż ustał. Okazało się że pomoc Matiego to była tylko jawa i halucynacja. Mati się #!$%@?ł przez mój bełkot i wyszedł na korytarz, zamiast mi pomóc. Jeszcze jak doszedłem do siebie, patrzył się na mnie jak na idiotę.

Natomiast, dziadek gdy skończył gadać przez telefon, a ja się całkowicie ogarnąłem, to spytałem go, czy coś widział, słyszał. Wytłumaczyłem też że mnie sparaliżowało. Dziadek stwierdził że coś tam bełkotałem ale nic nie zrozumiał.

#!$%@? ludzie, znieczulica. Jeden gadał se przez telefon, a drugi nie chciał siedzieć z jakimś idiotą to wyszedł.
#sen #sny #oswiadczenie
  • 3