Wpis z mikrobloga

Właśnie wróciłem z przedpremierowego pokazu #bohemianrhapsody. Wbrew recenzjom, film zrobił na mnie spore wrażenie, chociaż oczywiście trochę jest skaz.

Remi Malek starał się jak mógł i grał bardzo dobrze, ale Freddiem to jednak on nie jest - z tym wytrzeszczem oczu wiarygodnie wyglądać nie mógł i nie wyglądał. Nawet po doprawieniu zębów i ubraniu w białą koszulkę. Najbardziej spodobał mi się aktor grający Briana - nie tylko wygląda identycznie jak młody Brian, ale ma nawet tę samą mimikę i gestykulację. Idealnie dobrany aktor, idealna charakteryzacja, idealna gra. Johna za dużo nie było (jak to Johna).

Live Aid to #!$%@? mistrzostwo, 10-minutową sekwencję, odtworzoną w najdrobniejszych szczegółach (włącznie z Rattym podającym mikrofon w dokładnie tym samym momencie czy Freddiem śpiewającym patrząc się do kamery) moim zdaniem ogląda się jeszcze przyjemniej niż oryginalny koncert. Znakomitym zabiegiem jest użycie oryginalnej ścieżki dźwiękowej z głosem Freddiego, wzbogaconej jednak o bardzo żywo reagującą publiczność. Takich bardzo wiarygodnie wyglądających wstawek było więcej, jak chociaż kręcenie teledysku do I Want to Break Free.

Postać Freddiego znacznie ugrzeczniono - po lekturze kilku książek miałem zupełnie inne wyobrażenie (gorsze) o nim. Całą historię jego kariery oczywiście spłaszczono i uproszczono, co w biografiach filmowych jest wybaczalne, niewybaczalne jednak są różnego rodzaju błędy - np. to, że Freddie grał BR jeszcze przed wydaniem pierwszej płyty, że We Will Rock You zaśpiewał po raz pierwszy jako wąsacz albo że grał "Fat Bottom Girls" podczas pierwszej trasy w Ameryce, na kilka lat przed rzeczywistym pojawieniem się tej piosenki albo sposób, w jaki poznał Jima Huttona.

Oczywiście, większość ludzi tego typu nie wychwyci (a być może nawet jest tak, że ten konkretny utwór pojawiający się dokładnie w tym momencie dodaje dramaturgii) jednak fana takie rzeczy bolą.

nie spodobało mi się zakończenie


#film #queen #freddiemercury
  • 3
auważyłem jeszcze że wersja Seven Seas Of Rhye z filmu tak naprawdę pojawiła się dopiero na drugiej płycie


@kawtun: tak, to też oczywiście wychwyciłem, tylko nie chciałem wydłużać litanii błędów i wskazałem tylko kilka przykładów. Można też dorzucić to, że w filmie John i Freddie dołączyli do zespołu dokładnie w tym samym czasie, co również jest nieprawdą (John dużo później).

Mam wrażenie, że Bri & Rog przyklepali tę wersję, bo zostali
@haes82: Ja nie jestem jakimś wielkim fanem Queen, więc na szczęście nie drażniły mnie przekłamania to i tak uważam, że sam film biograficznie jest mocno średni. Dobrze, że nastawiłem się na widowisko i muzykę bo ta została zrealizowana idealnie. Właśnie wróciłem z imax i nie wyobrażam go widzieć w jakikolwiek inny sposób. Szczególnie sama sekwencja live aid, siedziałem wbity w fotel i ledwo pozbierałem się do wyjścia kiedy napisy się skończyły.