Wpis z mikrobloga

Ameryka omyłkowo świętuje poddanie się Niemiec, 7 listopada 1918 roku. Dzisiaj mi się nie chcę i nie warto w ogóle tu wchodzić dzisiaj, więc na dziś wrzucimy świadectwa naoczne o tej wojnie. Większość z nich z książki Petera Harta.

Instagram koloryzującego Pana

"Francuskie pociski zaczęły padać na lewo i prawo od nas, pozostawiając po sobie wijące się w agonii ludzkie kształty. Nasze natarcie ustało, a po kilkuminutowym wahaniu cofnęliśmy się. Ogień artylerii podążał za nami , czyniąc wielkie wyrwy w naszym szyku - wkrótce znaleźliśmy się pod francuskim ogniem huraganowym. Powietrze wypełnił gaz i latające wszędzie odłamki stali. Z nawyku ustawiliśmy karabin maszynowy w pozycji ogniowej, po czym niczym zwierzęta zagrzebaliśmy się w ziemi, starając się znaleźć osłonę głęboko w jej objęciach. Coś uderzyło mnie z tyłu tam gdzie nosiłem maskę przeciwgazową, jednak nie zwracałem na to uwagi. Odłamek pocisku łamał trzonek mojej łopatki, inny zaś wytracił mi jej resztki z dłoni (intensywność proszę Państwa!). Kopałem dalej gołymi rękami, schylając głowę za każdym razem, gdy w pobliżu detonował pocisk. Chłopak koło mnie został trafiony w ramię i krzyczał o pomoc. Podczołgałem się do niego, rozerwałem rękaw jego kurtki i koszuli zacząłem opatrywać krwawiącą ranę. Gaz był gęsty, że ledwie widziałem, co robię. Oczy zaszły mi łzami i czułem, że się duszę. Sięgnąłem po maskę, wyciągnąłem ją z torby i dostrzegłem z przerażeniem, że przebił ją odłamek, pozostawiając wielką dziurę. Widziałem śmierć po tysiąckroć, patrzyłem jej w twarz, jednak nigdy nie bałem się tak jak wtedy. Natychmiast zmieniłem się w dzikusa. Czułem się niczym zwierzę zapędzone w pułapkę przez nagonkę. Nad wszystkim górował instynkt przetrwania. Spojrzałem na chłopaka, którego opatrywałem. Zdołał w jakiś sposób nałożyć maskę swa jedyną sprawną ręką. Skoczyłem do niego i w jednej chwili zerwałem mu maskę. Resztkami sił próbował wyrwać mi ją z rąk, po czym opadł wyczerpany w tył . Ostatnim, co widziałem, zanim nałożyłem maskę, były jego błagające oczy." Kapral Friedrich Meisel

„Podejście do wzgórza było jednym wielkim bagniskiem, nad którym unosiła się atmosfera odstraszająca wszystkich zapuszczających się na nie śmiałków. Było ono dużo bardziej zdradliwe niż znane nam przeszkody, takie jak drut kolczasty; grząskie błoto było wszędzie i stanowiło śmiertelna pułapkę. Brodziliśmy, z wysiłkiem wydobywając nogi z objęć niewidzialnego wroga, pragnącego wessać nas pod ziemię. Co kilka kroków ktoś ślizgał się, padał; obciążony bronią i sprzętem szybko tonął w grzęzawisku. Idący najbliżej łapali takiego pod ramiona i starając się samemu nie ugrzęznąć, wydobywali nieszczęśnika. Gdy tonęli także pomocnicy, było już po nich. Ich nadludzkie wysiłki zdawały się na nic i bagno pochłaniało swe rozpaczliwie krzyczące ofiary. Nam kazano przeć dalej i walczyć z tym niezmordowanym, niewidzialnym wrogiem, równie groźnym jak ci, których było widać. Jednym z dowódców był porucznik Chamberlain, którym widok tonących w błocie żołnierzy i desperacko próbujących im pomóc kolegów tak wstrząsnął, że nagle zaczął histerycznie okładać ramiona jednego z topielców swoją oficerską trzcinką. Z przerażeniem patrzyliśmy, jak jeden z najbardziej ludzkich oficerów zamienia się w brutala; nasze głośne protesty powstrzymały go. Żołnierz został uratowany, ale innym nie można było pomóc – tonęli wśród krzyków i przerażenia. Iść dalej i pozostawić kolegę na pastwę takiego losu, to najcięższe doświadczenie, jakie można przeżyć. Cel jednak musiał zostać osiągnięty, toteż parliśmy dalej, przepełnieni goryczą wobec zgromadzonego przeciw nam zła. Już nigdy nie chciałbym się znaleźć tak blisko piekła”. Szeregowy Norman Cliff"

""Pod jego dowództwem armia francuska doszła do kresu wytrzymałości. Zbyt wielu Francuzów oddało już życie za ojczyznę, a końca wojny wciąż nie było widać. W ciągu ledwie tygodnia po 16 kwietnia zginęło 30 tysięcy żołnierzy, 100 tysięcy odniosło rany, 4 tysiące zaś zaginęło. Jednym z nich był podporucznik Jean-Louis Cros z 201. Pułku Piechoty 16 kwietnia trafiony odłamkiem w chwili, gdy leżał bezradny w leju po pocisku i pisał kartkę do rodziny. Życie Crosa nie było szczęśliwe - dwie z jego córek zmarły na gruźlice. Jego ostatnia kartka jest niezwykle poruszająca:

"Moja droga żono, moi drodzy rodzice i wszyscy, których kocham,

Zostałem ranny. Mam nadzieję, że z tego wyjdę. Wychowuj dobrze dzieci, moja droga Lucie; jeśli nie wyjdę z tego, pomoże Ci Leopold. Mam strzaskane udo i leże sam w leju po pocisku. Mam nadzieję, że wkrótce po mnie przyjdą. Myślę o Was, może po raz ostatni".

Cros wkrótce potem zmarł, zapewne w wyniku wykrwawienia. Gdy znaleziono jego ciało, w palcach wciąż ściskał kartkę: posłano ją jego rodzinie. Wojna okryła żałobą ponad milion francuskich rodzin; miliony innych musiały po wojnie zmierzyć się z inwalidztwem męża lub syna".

"Odłamki i szrapnele zasypywały 500 jardów rowu dobiegowego prowadzącego na front. Ściana pocisków wydawała się wszechobecna. Nieprzyjacielskie umocnienia i cały teren na dalej niż 800 jardów pokryty był żółtym dymem, przez który widać było wybłyski. Te opary dosłownie zaćmiewały słońce. Wszędzie wokół padały gałęzie i całe drzewa. Raz po raz ciężki pocisk trafiał w ruiny jakiegoś domu, wznosząc chmurę ceglanego pyłu prawdziwie równą londyńskiej mgle.Co jakiś czas ciężki pocisk padał w nasz okop, zabijając i raniąc żołnierzy. Campbella, ordynansa Merrilee, nie dało się rozpoznać - urwało mu obie ręce, głowę i nogę. Carsona z mojego plutonu spotkał gorszy los - jego resztki można było zebrać do papierośnicy. Nad nami nieustannie latały niemieckie kule, toteż nie wychylałem głowy nad przedpiersie. W końcu ruszyliśmy. Pędziliśmy rowem biegowym, w którym wili się liczni ranni i leżały ciała zabitych. W końcu dotarliśmy na linię frontu".

Podporucznik Lionel Sotheby, 2/Black Watch

"Nad moją głową rozerwał się pocisk. Odłamek wyrwał mi kawałek łopatki i obojczyka i obalił mnie na ziemię. Był to potężny cios, jednak nie straciłem przytomności. Sądzę, że to wybuch pocisku i podmuch powietrza przewrócił mnie na ziemię, a nie samo trafienie. Nie minęło pięć sekund, gdy opatrywał mnie sanitariusz Korpusu Medycznego. Wyciął mi otwór w płaszczu i owinął mi ramię tak, że zanadto nie krwawiłem. Gdy podniósł mnie z ziemi, spojrzałem ku moim czterem gońcom i dostrzegłem, że dwaj środkowi zamienili się w okropną stertę wnętrzności, krwi i mięsa, a dwaj zewnętrzni, choć mniej poranieni, też są martwi. Widok ten był zupełnie inny od wszystkiego, co widziałem dotychczas, poza szlachtowaniem świń na Boże Narodzenie w Teksasie"

Porucznik Maury Maverick, 28 Pułk Piechoty USA

„The worst school of war for the sons of gentlemen was, in those early days, and for long afterward, Hooge. That was the devil's playground and his chamber of horrors, wherein he devised merry tortures for young Christian men. It was not far out of Ypres, to the left of the Menin road, and to the north of Zouave Wood and Sanctuary Wood.[…] Our men lived there and died there within a few yards of the enemy, crouched below the sand-bags and burrowed in the sides of the crater. Lice crawled over them in legions. Human flesh, rotting and stinking, mere pulp, was pasted into the mud-banks. If they dug to get deeper cover their shovels went into the softness of dead bodies who had been their comrades. Scraps of flesh, booted legs, blackened hands, eyeless heads, came falling over them when the enemy trench-mortared their position or blew up a new mine-shaft”. Philip Gibbs “Now it can be told”

Philip Gibbs “Now it can be told”

#starszezwoje - blog ze starymi grafikami, miedziorytami, rysunkami z muzeów oraz fotografiami

#historia #ciekawostki #ciekawostkihistoryczne #gruparatowaniapoziomu #fotohistoria #historiajednejfotografii #iwojnaswiatowa #wojna #usa #myrmekochoria
myrmekochoria - Ameryka omyłkowo świętuje poddanie się Niemiec, 7 listopada 1918 roku...

źródło: comment_Qe02NvrQI4XUirzder0dbjp40DlH44NF.jpg

Pobierz
  • 4
konto usunięte via Wykop Mobilny (Android)
  • 0
@myrmekochoria: Dziękuję, ale nie wiem czy dam radę się za coś takiego zabrać. Nie sądziłem że jestem jakiś wrażliwy, ale odkąd zainteresowałem się historią świata coraz mniej wierzę w ludzkość i odkrywam coraz więcej wymiarów zadania "wojna to piekło". Szkoda, lubiłem wierzyć w ludzi