Wpis z mikrobloga

Nic mnie tak nie wkurza jak dzbany, które za punkt honoru obrały sobie podkreślanie jak ostre jedzenie lubią.

Pójdziesz z takim na lunch to się jeszcze na koniec z kelnerem będzie kłócił, że to 4/10 ostrości to chyba w skali cateringowej dla żłobków.

Ta pogarda w oczach jak tylko zamówisz coś, w czym można poczuć smak, bo nie #!$%@? kapsaicyną po oczach jest najlepsza. To chyba #!$%@? jakaś zasada, że zawsze musi sobie znaleźć kogoś do rywalizacji, żeby na koniec porównywać komu ryj się mniej wykręci.

Na początku jak tylko ktoś zaczynał swoje paprykowe exposé, szukając jakiegoś chorego uznania w oczach innych, próbowałem coś tam podtrzymać jakąś ciekawostką z Galileo, że ktoś tam choduje piri piri i robi zawody w swoich knajpach kto więcej tego zje. To nie, z automatu dzban musi podkreślić, że piri piri to ostra papryka w gazetkach świątecznych lidla, a prawdziwi zawodnicy zaczynają się od dorset naga i ładują tego łychą od catepillara do ryżu.

Najgorzej jak globetrotter jeszcze był w jakiś Indiach albo innych azjatyckich krajach, gdzie pikantnością przykrywa się smak gówna i bierze to za biblie swojej #!$%@? religii.

Za każdym razem jak trafiam na taki egzemplarz wokół stołu to czuję jak byśmy sobie publicznie mierzyli #!$%@?.
Mnie to nawet nie interesuje co ty lubisz, a co dopiero ...
Człowieku, czy ja ci opowiadam jak duże cycki lubię? ( ͡° ͜ʖ ͡°) Co to w ogóle za osiągnięcie kto jaki ma gust? Ja #!$%@?.


#kapsaicyna #ostrosc #takaprawda #duzecycki