Wpis z mikrobloga

Przekleję tutaj komentarz z pewnej dyskusji pod kanałem Sumlińskiego, bo jeszcze usunie ;). Trochę wyrwany z kontekstu ale niech będzie tak...

I tak i nie. Trudno jest zabronić pisarzom pisać co im się podoba, nawet jeśli uprawiają political-fiction. Sumliński stosuje taki marketing swoich książek, sprzedając lanie wody jako fakty. Dlaczego to są fakty? Bo Sumliński tak powiedział. Ja sądzę, że problem jest dużo poważniejszy, bo mamy coraz więcej osób, które w to wierzą. Nie tylko w to, bo w czasach internetu wypłynęła na powierzchnie cała masa anty-racjonalnych nurtów, które zdobywają popularność. Tylko czekać, aż do naszego parlamentu zaczną kandydować twierdzący że Ziemia jest płaska.

Cytowany tekst... Nie miałbym do Sumlińskiego pretensji, gdyby oprócz tych plagiatów w książce dostarczył jakieś dowody na to co pisał. A nawet jeśli nie dostarczył (no bo mówił, że mu ABW wszystko zabrało podczas przesłuchania), to skoro jest takim sprawnym dziennikarzem śledczym, to mógł te 3 lata po premierze swojej najsłynniejszej książki zebrać nowe dowody tak by tę książkę uwiarygodnić i swoją zerową wiarygodność odbudować. Ale jego późniejsza praktyka na nic takiego nie wskazuje. Sumliński po prostu zajął się pisaniem kolejnych książeczek o tym samym profilu, natomiast wyjaśnianiem swoich grzechów nie jest zainteresowany. To jest klasyczna ucieczka do przodu.

No i tutaj mamy to co mamy - pisze kolejne paszkwile, na które jest zapotrzebowanie. Zbiera różne informacje, miesza je z plotkami, dodaje wymyślone przez siebie wątki (w tym te najbardziej nieznośne - autopromocyjne - bo nic nie wnoszące do tematu, a są jedynie chełpieniem się własną osobą i pokazową moralnością) i robi coś co znane jest literaturze jako political-fiction.

Pod tym względem przypomina Dana Browna z jego "Kodem Leonarda Da Vinci", oczywiście zachowując tutaj odpowiednią miarę, bo gdzie Sumlińskiemu do Browna... Brown może nie jest wybitnym pisarzem, ale przynajmniej nie plagiatował. Niemniej jego książka też wywołała żywe dyskusje. Tak, że dla mnie niebezpieczne i przykre jest jak wiele jest naiwnych osób, którym wystarczy tylko słowo redaktora, którego uważają za piewcę prawdy, jednocześnie nie mając ku temu żadnych argumentów. Ten brak argumentów jest bardzo rażący, bo próby dyskusji z tymi osobami kończą się zawsze tak samo - serią wyzwisk i powtarzaniem 2-3 utartych sloganów w stylu "skoro pisał nieprawdę to dlaczego nikt go nie pozwał". O treści książek Sumlińskiego nikt nie chce dyskutować. Widocznie doskonale czują, że nie ma o czym. Jak tak dalej pójdzie to sam książkę napiszę. O "Niebezpiecznych Związkach Wojciecha Sumlińskiego" :)


#sumlinski