Wpis z mikrobloga

Euro RTV AGD to #!$%@? firma.
Zamawiam stuff przez neta z odbiorem i płatnością w sklepie - biorę raty. Najpierw muszę znaleźć ufoludka w żółtej koszuli żeby mi wklepal zamówienie. Potem do rat. Paniusia wpisuje, wpisuje, wpisuje. Raty zero procent, za 30 rat dopłata, za 20 większa dopłata. Okej, biorę 10. Kwota raty, powiedzmy 123zl... ale przecież towar kosztuje 1000, to coś nie tak. "No tak, bo jest ubezpieczenie od utraty pracy obowiązkowe". Nosz #!$%@?. Na stronie ani słowa o tym. #!$%@?, wezmę za gotówkę. Znowu szukam żółtego elfa. Elf idzie szukać stuffu na zapleczu. Wraca z tym, wystawia papiery. Idę do kasy, kolejka w #!$%@?. Dostaję kolejny papier i szukam elfa. Ale to musi być #!$%@? ten jeden konkretny elf, który mi wystawił pierwszy papier! Więc chodzę i szukam, szukam, jest! Bierze papier i idzie po stuff... W końcu! Idę w #!$%@? i więcej nie wrócę.
Druga sprawa, towar w necie 150zl, na miejscu 210, bo promki już nie ma. Czyli mogę zamówić z telefonu, ustawić odbiór w sklepie i odebrać już za 150 ale dopiero jak ktoś go odklika że gotowy do odbioru. Na szczęście jeden elf był kumaty i ogarnął mi temat na miejscu.

Dno, koszmar!

#eurortvagd #zakupy #blackfriday #zalesie
  • 5