Wpis z mikrobloga

Imć dobrodziej mój Pan Ojciec miłośnikiem jest ci ekstraordynaryjnym sztuki ryb chwytania. Połowa bez mała komnat we dworze ekwipażem człeka szlachetnie urodzonego niegodnym usłana niczym chocimskie pole pohańców głowami roku pańskiego zeszłego. Jużci nim miesiąc jeden przejść zdoła, domownik który we hak czy inszą sieć na ziemi leżącą wdepnie i do medyka konie co raz gnać przychodzi, jako to na końcach onych zadziory ostre diabelsko. Za żywota mego, do dwudziestej drugiej wiosny dobiegającego, już ze tuzin razy operacyję takową odbywać mi przyszło. Dni siedem nieledwie temu, gdym konsyliarza nawiedzał dla kondycji rekonesansu, ów li tylko personę mą w sieni ujrzał, jużci onuce zdziewać ściągać przykazał, suponując iż de novo w nodze hak jakowy utkwion.
Insza połowa dworu zasłana „Macieja z Uklejowa ryb i inszych monstrów rzecznych inwentarzem”, „Łowisk rybacznych w Rzeczypospolitej, we Litwie i na Rusi opisaniem”, „Tractatuum o szczupaków supremacji nad stworzeniem wodnem wszelakim” et cetera. Z tygodnia każdego upływem rodziciel objazd czyni po księgarzach i targach wszelakich we województwie całem, ażeby rozprawy nowe o wodnym uniwersum traktujące skompletować. Bodaj na rozum mój biedny onegdaj padło, iżem razu pewnego jegomościowi ojcu wyłożył, jako na sejmiku ziemi naszej rodzinnej godzi mu się kompanionów w predylekcji odszukać. Sądził żem naówczas, iże pewinikiem grosza coś niceoś zaoszczędzić nam przyjdzie tym sposobem na onych woluminach, aliści dzisiaj nie jeno je nabywa, lecz i sejmiki wszystkie skwapliwie nawiedza, scysyje i utarczki nieprzystojne z okolicznymi rybactwa wespółmiłośnikami prowadząc. Toczą się tam pono swary o prym wiodące akcesorya et cetera. Pan Ojciec w zapalczywości swojej zdolny choćby i do wezywania na szable adwersarzy, a zdarzyło się jak powiadają, że i pachołka szlachetce jednemu z sąsiedniego powiatu usiekł w amoku napaści. Gdy to razu pewnego srodze mnie rodziciel rozsierdził, włóczęgów nająwszy kilku z miasta, gardłować nakazałem na sejmiku akcydentalne jakie ambaje kategoryi „karasiom łajno za pożywkę służy”. Pani Matka natenczas nadążyć nie zdoliła z bigosu warzeniem, ażeby zacietrzewionego ojca utemperować. Dalibóg, byłbym przepomniał jako na sejmiku już mu brać szlachecka przydomek zgotowała, krotochwilnie Jeziornym Wielkim Koronnym zowiąc.
Gdy sprzyjająca aura nastaje, w każdy jeden dzień boży ekskursyję rybacką urządza. Pięć to już roków będzie bez mała jak za posiłek codziedzielny w domu naszym monstrum jakoweś wodne służy, a rodziciel peoruje zapamiętale o atutach posilania się tymże. Kiedym do academii krakowskiej, alma mater naszej, przed laty dopuszczon został, dni równe siedem rozwodził się jako to ani chybi tym sposobem, iż mnogość ryb na stole naszym gości, przez co pomyślunek i bystrość u mnie znaczniejsza.
Każdej jednej też soboty zrywać się domownikom przychodzi z objęć Morfeusza o porze nieludzkiej, bo zawżdy ojciec wespół z kompanem swym, Panem Stanisławem herbu Leszcz, podskarbim sanockim, hałasy wierutne odprawują, oporządzenie naszykowując i służbę do posiłków rychtowania popędzając.
Przy wieczerzy stale peoruje o rybiech i w koło Macieju dysputa schodzi razem każdem na ów urząd nadworny, co to go jeszcze Król Jegomość Stefan, świeć panie nad duszą jego miłościwą, do zarządu łowiskiem wszelkiem wodnem w Rzplitej łaskaw był powołać. Rodziciel gniewliwy wówczas się staje niemożebnie psubraty! zarybienie poczynić to już pewnikiem chanowe sługusy lepiej umieyo, skarbowe pensyje przejadayo jeno kpy boćwińskie, całym pąsowiejąc od stołu wstaje kalumnie ciskając na ciurów urzędniczych i w alkowie się zamyka, lektury Encyklopedyji Rzecznych Ryb w Polszcze dla uspokojenia zażywając.
Roku obecnego pańskiego na Święta Pana Jezusa Narodzenia sam sobie sprawił Pan Ojciec komplet cały akcesoriów rybackich wszelakich, co to ich lud nadrzeczny do połowów odbywania używa. Odział się na dodatek w chałat z chłopa chyba pańszczyźnianego zdarty i cały boży dzień przepędził pośród sprzętów owych na środku podwórca. Azali i posiłku (wodne plugastwa jakoweś, a jakże) tamże spożywać zażądał [wybornie] [bywaj]
Jeśliby mnie na łokcia wymiar dopusczono do całej rybiej populacyi w polszcze, pewnikiem bym ukatrupił.
Onegdaj także pewnego razu, jeszcze w przyklasztornej szkole czy w jezuckim kolegium, gdy to dzień urodzin moich rocznicy nastał, Pan Ojciec podarunek mi zgotował takowy, że to na wyprawę swoję rybacką mnie pędraka prawem wyjątku pobrał. Setny podarek Panie Bracie.
Wyruszyliśmy kędyś za folwark, rumaki nad jezioro przygoniwszy za majątkiem trzy stajania, rodziciel juże cały rozochocony, świeczki w oczach mając, wargi zwilżył z ekscytacji niezmiernej. Lokacyje uważnie dla akcesoriów owych wszystkich wyznaczył, przeto siedlim nad wodą, na zwierciadło pozierając. Nim pacierzy pięć upłynąć mogło, znużenie takie mnie naszło, iżem pachołkowi śpiewy dla rozrywki jakowejś począć kazał. Acz mi ociec wędką przez żywot wymierzył, jako to pono ryby pianie owo słyszeć zdolą i przed łowem pierzchają. Gdy zaś mi doszczętnie członki ścierpły i poruszył żem się nieznacznie, larum zaraz szeptem podniósł jako szmery wydaję i wodne stwory pozierają na ruchy moje i uchodzą. Pół ranka przesiadywać mi przyszło bezruchu jednego jak w tatarskim jasyrze jakowymś niemalże. Urodzin moich dzień na noviember przypada, przeto na domiar złego ziąb przeraźliwy nastał. W chwili pewnej rodziciel kroków liczbę pewną w las powziął i gazy wypuścił. Eksplanacyję następnież mi takową wyłożył, iże w lesie czynić to należy, jakoś inszym trafem ryby dosłyszą, a poczują.
Na kartach uprzednich adnotację uczyniłem, iż Pan Ojciec kamrata do wypraw swoich posiada w osobie Pana Stanisława. Pierwotnie współtowarzyszem onych był dla rodziciela panie kochanku Wincenty. Człek na kształt beczułki węgrzyna z wąsem sumiastym i przez rok boży cały w żupan łuskami rybiemi przetykany odzian. Z ojcem moim jegomościem niemal za braci sobie byli, stawiał się Pan Wincenty wraz z małżonką swoją Zofią na wilię we dworze naszem et cetera. Razu pewnego gdy obchodzić ojcu przyszło dzień patrona swego świętego, Pan Wincenty zajechał na panie bracie szklenicę. Świętować takoż poczęli, iże ze łbów podgolonych się kurzyło, rzecz oczywista bez przestanku o łowiectwie rybim ugwarzając. Dał traf, wieczór przepędzałem przy ogniu w czeladnej i naraz ucha mego wrzaski doszły nieludzkie. Zatarg się wszczął ogromny w materii takiej, któż to w wodnem królestwie przewag większych dostępuje, szczupak li czy sum.
PANIE WINCENTY, DO BIAŁEJ GORĘTWY MJE DOPROWADZISZ, WIDZIAŁEŚ ASAN RAZ CHOĆŻE SZCZUPAKOWE ZĘBY? CHAPS I BEZ RĘKI WAĆPAN SIĘ OSTAJESZ NICZEM W BOJU KRWAWEM!
DALIBÓG, JANIE, SUMY W RZPLITEJ NAD 400 GRZYWIEN WAGĘ POSIADAĆ SPOSOBNE, ACANOWE SZCZUPAKI TOĆ IM PODJEZDKÓW NIEGODNE SZCZAĆ PROWADZAĆ
CÓŻŻE MI TU WAĆPAŃ O SUMACH PRAWISZ, WŻDY LEDWIE UKLEJĘ Z WODNYCH CZUELUŚCI ZDOLISZ WYJMAĆ. SZCZUPAK LI TO JEST PRAWY KRÓL WODY JAK CAR JEST KRÓL RUSI
Takimż to trafunkiem aż do szabel sięgnęli i potyczkę regularną w jadalnej toczyć co prędzej, ażem ze stajennymi ich rozdzielać musiał. Od czasu trafunku onego nieszczęsnego całkowicie relacyje zarzucili. Roku zeszłego wieść nadeszła, jako to Pan Wincenty był z rumaka na polowaniu spadł, żywot swój ziemski tym samym zakończywszy. Pani Matka posłańca z kondolencyjną notą wyprawiła i ojcu relacyją zdaje, a Pan Ojciec na to rzecze kontent wielce
Na pohybel psubratowi!
Takową to urazę za onego suma peany chował.
Zanotować mi przyszło uprzednio o naczelnym adwersarzu rodziciela, to jest onym urzędzie królewskim od łowisk polskich. Pan Ojciec fiksacji jakowej niemal dostał w materii onej instytucyi i jak na rynku się głosi dla egzemplum, iże gdzie czambuł w granice wtargnął, ociec wąsa gniewnie trącając duka pod nosem jako to o onych pieczeniarzach urzędalskich wieści jakowe przekazane być winny. Druki ulotne insze niźli o rybiech sprawach traktujące jednakowoż czytać zaprzestał, jako to o gryzipiórkach wspomninanych w onych wyczytać niemożność.
Delegatem urzędu do zarządu łowiskiem wszelkiem wodnem w Rzplitej w naszem województwie jest niejaki Pan Adam herbu Wzdręga. Jegomość ów pozostaje oćcu personifikacyą nieodstępną niegodziwości wszelakiej rybackiej dziedzinie w Rzplitej zgotowanej, skutkiem czego toczy z onym rodziciel mój zatarg wiekuisty. Ongiś jak Pan Ojciec w dzień targowy do miasta się wybrał, człeka owego regulacyje nowe głoszącego z trybuny tamże obaczywszy, w furię takową wpadł, iże miejscy pachołkowie za kubrak go ucapiwszy za bramę miasta wyrzucić nie omieszkali, takie tam pono brewerie odprawował.
Po klęsce sromotnej w potrzebie z urzędnikiem wspomnianem, ociec do innych się uciekł fortelów, podjazdową niemal wojenkę wszcząwszy, której to przewodnim konceptem urąganie okrutne wobec Pana Adama na targach i sejmikach się stało. Banialuki niestworzone był ci Pan Ojciec prawił pokroju tego, że ów Pan Adam rokoszaninem zebrzydowskim był abo że i podobiznę Jego Królewskiej Mości w ratuszu naszem miejskim wiszącą gwoździem potraktował po nocy. Konspiracyjnych metodyk oćcu nie wyłożyłem, tako też w sądzie grodzkim sprawa się znalazła, który to organ sprawiedliwości broniący w pieniądzu gotowym kompensatę rodzicielowi memu był zasądził za ubytki na Pana Adamowym honorze. Przyszło ojcu w starych leciech 200 złotych czerwonych polskich ze skrzyni wyłożyć.
Po wypłacie restytucji w kształcie zasądzonym we gnieździe naszem rodowym ani dnia żywota spokojnego człek nie zaznał. Kalumnie siarczyste na trybunały i urzędy przekupne, na równi z Pana Adamowym dobrym imieniem i światem bożym całym ciskał ojciec bez ustanku. Wyrozumieć szło z onej gadaniny jeno, iż te urzędasy od rybactwa niczem jacyś jezuici nad królestwem całem rząd dusz mają, owymi słynnemi szarymi eminencyjami na królewskim dworze będąc. Kalkulacyje też czynił tęgie, owe 200 czerwońców na akcesoria wszelakie do ryb chwytania służące przerachowując, a złość straszna go podówczas nachodziła, ile to woluminów cennych sumptem owym nabyć by zdołał (małowiele).
Pan Ojciec, będzie to już z miesiąców parę, skonstatował był raptem pewnej niedzieli, iżli bez łodzi połowom służącej obejść się nie lza, bo to i z użyczaniem takowej wydatek niemały, a i okpić człeka mogą.
Synu mój pierworodny, to ci ojciec powiada, jako na jeziornej tafli same li godne okazy pojmać możność. Tamoj żywiołu uświadczysz!
Fortuna sprzyjającą jednak nie okazała się, gdyż to oćcowy mieszek ekspensów takowych ponieść był niezdolny, a nadto i przechować gdzie w gospodarstwie naszem łodzi by nie było, li płacił za stróżowanie kędyś indziej ojciec nie gotów. Skutkiem tego z podobnemi sobie zamiłowaniami szlachcicami z okolicy umowę rodziciel powziął o treści takowej, iże łodź ową wspólnym sumptem zakupią, a przechowana będzie w pustej stajni jednego, któremu to konie zaraza lata ubiegłego przetrzebiła. Postanowienie kompani w rybactwie podjęli jako dzielić im się równo przyjdzie oną karocą rzeczną abo li kompanią całą na połowy ruszać.
Z początku kooperacyja owa pomyślnie nader przebiegała, wszelako niedzieli pewnej majowej Pan Ojciec zachorzał nielekko, na łowy udać się nie mogąc, o co go złość wielka brała. Na złego domiar kamraci posłańca pchnęli z relacyją, iże łowy fortunne nadzwyczaj, toteż Pan Ojciec jeno spąsowion cały na łożu zaległ i niby w delirium sapał wzburzon wielce. Kondycyję jeszcze pogorszał był brak możności obwiny kogo bogu ducha winnego, co też czynić zwykł nierzadkiemi czasy. Po czasie jakiem skonkludował jednakoż, iże niesprawiedliwość wielka zgotowana mu została, jako że na łupinę sumptem wspólnym jak i każdy łożył, a w połowie nie partycypuje. Na ostatek, skoro już do zmierzchu przyszło a i szlachice owi z ekskursyi powrócili, wyprawił był się rodziciel naprętce z domu.
Miesiąc jeszcze dobrze na nieboskłonie nie zagościł jak na powrót ociec doma stanął i po mnie posyła, że to asystować mu mi przyjdzie na podworcu. Wychodzę ci ja z domu, a tam na środku dziedzińca wóz nasz jeden folwarczny stoi z łodzią ową przez kompanię ojcowską nabytą. Figiel nie lada. Zapytuję dobrodzieja jakimż to sposobem tutaj się znalazła, on mi na to, iże szlachetce jednemu ze stajni ową podebrał, jako to wykpili go kompanioni, a nadto przykazuje co bym woza ucapił i do stodół prowadzim. Na nic ostały wykładnie moje, jako we folwarku całem stodół pustych nie uświadczysz. Trafem szczęśliwem karoca owa nawodna w bramie folwarcznej pomieścić się nie chciała, przeto orzekł rodziciel, na podworcu się ostanie.
Taborowe łańcuchy, co to jeszcze z którejś tureckiej wojny się ostały przytargawszy za ochronę posłużyły i ojciec kontent doma chce powracać, gdy tu naraz raptem zajeżdżają przed majątek dwa powozy ze szlachcicami wespółwłaścicielami, co to pewnikiem już odgadli, kędy mienie ich znajdować się może. Scysja nie lada się wszczęła, bo szlachetki gardłują niebożebnie, czemuż to łódź ojciec zawłaszczył, a że zwrócić oną ma bez zwłoki żadnej, a rodziciel znowuż grzmi, iże oszukan został, 50 czerwońców łożywszy, połowów niedzieli obecnej nie odbył. Takim spraw obrotem, nastroje wzburzone ostudzić postanowiwszy, od szablami rodziciela mego rozniesienia zamiaru odwieść szaraczków usiłowałem, co wcale nieodległą perspektywą się stało.
Po pacierzach kilkunastu obrót takowy sprawy przybrały:
-Ojciec mój na klepisku pokładzion, desperacko się łodzi uczepił i gardło zdziera, iże onej nie odda
-Szlachetkowie pokrzykują, iże oddawać ma czym prędzej
-Jeden szlachciura za nochal potrzaskany się obłapia, jako to Pana Ojca od łupiny odseparować próby czyniwszy, razy srogie w facjatę nogą ojcowską otrzymał
-Dwóch starościńskich za nogi ojca ucapi i huczą, że z nimi do lochu jedzie za corpusu szlacheckiego uszkodzenie.
-Za bramą somsiady ciekawością i wrzaskiem przygonione łby jeno wystawiają.
-Pani Matka lamenty podnosi, oćca zaklinając, ażeby łodzi odstąpił, a starościńskich, żeby go do ciemnicy nie pobrali.
-Ja ropuchazasępiona.glejt
Na ostatek starościńscy ojca z łodzią rozdzielili. Ja asysty żem szlachetkom udzielił w łańcuchów odejmowaniu, po czym oną pochwycili, cisnąwszy uprzednio rodzicielowi 50 złociszy, warcząc iże tytułu żadnego do niej już nie posiada i dla zdrowia jego korzystniej by się gdzie na połowach już nie obaczyli. Pani Matka starościńskich uprosiła, co by głowy rodziny nam nie odbierali. Szlachetka ów, co to buciorem ojcowym po obliczu potraktowan był przebąknął, iże on procesowaniem się nie będzie trudnił i w rzyci incydenta owe ma, jeno na oczy ojca mego oglądać więcej nie skory.
Pan Ojciec po dziś dzień zwady wszczyna wszelakie ze szlachetkami na sejmikach abo targach, jako że na druki ulotne się tamci wydatkowali, w których to przed interesami wszelkiemi z ojcem moim wraz przestrogi udzielają. Razu pewnego miasto wizytując przekonać mi się przyszło, jak nieporadnie respons dać owym ojciec próby czynił, krzykaczy pośród gołoty najmując.
Pan Jegomość Jan z Rybitwów
co to włości jego liczebność: 6
Niedorzeczności owe pomyleńcy jakowi wypisywać jeno zdolni! Z panem bratem Janem znajomość moja leciech wielu sięga i zaręczyć mogę, iż przyzwoity to człek bardzo i rybak bezprzykładny! Oplwać go jeno chcą, jako zawiść owa grzeszna psubratów bierze za monstra niepoślednie z wód dobyte!
Z kolei pachołków wynajętych pożytkował do molestunku nie tak dawnych kompanów od połowów. Skoro który tylko druki nowe ze szkalunkami rozprowadzać poczynał, posyłał tamże ojciec najętych, wrzaski im wznosić nakazując, jako to charłackie ryby tamten jeno chwyta i że oczywista jako żaden z niego profesjonał.
Tych samych krzykaczy dla swoich triumfów pochwały używał i jak dla egzemplum okazy własnoręcznie pochwycone w dzień targowy demonstrował to tym z tłumu kazał pochwały chełpliwe pokrzykiwać.
Óóóów ci jest sztuki rybackiej znawca znamienity! Od raz człeku obaczysz, iże eksperiencja nie byle jaka!
Tudzież z tego rad był niezmiernie, mnie i Pani Matce przykazując uszu nadstawiać, jako to go brać szlachecka opiewa.

#pasta #heheszki #gownowpis #fanatyk
  • 2