Wpis z mikrobloga

Z czasów dzieciństwa pamietam że w podstawówce panowała moda na „hodowanie” ślimaków. Koleżanki miały swoje w domach, czasami przynosiły do szkoły i pokazywały na przerwach, więc i ja chciałam się takim zwierzakiem opiekować. Znalazłam swoją parkę na trawniku przed blokiem. Trzymane w pojemniku po jogurcie dostawały takie rarytasy, jak świeże liście sałaty i kawałki ogórka. Gdy wracałam ze szkoły musiałam wspinać się na meblościankę żeby je ściągać z sufitu. Któregoś dnia mama stwierdziła, ze to głupota trzymać ślimaki w domu i na moich oczach wyrzuciła je przez balkon do ogródka.

Innym razem nasz pies dorwał na działce mysz. Kilka razy szczypnął zębiskami pozbawiając ją życia. Tak to mną wstrząsnęło, że postanowiłam pochować gryzonia z należytymi dla małej istotki honorami. Wykopałam dla niej grób, a z patyków i trawy zrobiłam krzyżyk. Jak ojciec to zobaczył oberwałam strzała w potylicę i usłyszałam, że chyba zdurniałam.
Tak się właśnie, mili państwo, dba o dziecięcą delikatność i empatię.

#dzieci #rodzice #wspomnienia
  • 6
@Jestem_tu_przejazdem no niestety wielu ludzi jest tak ograniczonych. Ksiadz im powiedzial ze tylko czlowiek na dusze a zwierzeta sa niczym wiecej jak jedzeniem. Mam rodzine na wsi i kazdy ma identyczne podejscie. Kot im wejdzie na podworko to trzeba go skopać, Psa przywiazac do plotu na cala zime i ma pinlowac.