Wpis z mikrobloga

#antynatalizm #filozofia

W odpowiedzi dla paranoików z ich hasełkiem: life is a gift

Najpierw wilgotna, mroczna głębia i samotny embrion w ciepłym wnętrzu. Jeszcze nie wie, że go zdradzono, że wydano wyrok. W nim już wszystkie jego przyszłe złudzenia i klęski. Teraz jeszcze w ogrodzie, poza świadomością, ale wypędzą go i nie pomoże rozdzierający krzyk. Nikt się tu nad nim nie będzie litował, skoro sam nie zaznał litości. Najpierw tylko nieświadome siebie ciało, ale niestety, nie może takim pozostać. Gdyby to ciało mogło dojrzeć, co je czeka! Perfidia polega na tym, że nie może! Nie pozwala się, bo wyrok musi zostać wykonany. Niewypowiedziana groza narodzin, w których już leży, zwinięta w kłębek, groza życia. Będzie się potem rozpełzać na wszystkie strony, by skończyć w rowie, w rynsztoku, w wagonie podmiejskiej kolei, na lodowatej tafli szpitalnego łóżka albo w ciepłej pościeli, wśród najbliższych, co zawsze są zbyt daleko, by im można o sobie powiedzieć. Skoro taki początek, czegóż oczekiwać u kresu? Potem, gdy już wyrwą go z wnętrza, pomimo krzyków i błagań. Gdy już obmyją ręce z krwi, jak po mordzie. Zaczyna się błądzenie, żeby kogoś spotkać, żeby dokądś dojść. Jedno i drugie niemożliwe, ale to widać dopiero po czasie, więc znów parę złudzeń i pociech, co umilają nudę i monotonię drogi. Te wszystkie porywy, uniesienia, rozpacze przebudzonych zmysłów. A to tylko krótka smycz pożądań i wyładowań. A to tylko rzemień nawyków, który skrępuje jeszcze niejednego. Marzenia, iluzje, rojenia przewalające się tabunami, by w końcu paść z wyczerpania byle gdzie, czując na twarzy gnój, piach, lepkie błoto kałuż, a w końcu zmasowany fetor ziemi, wybuchający w nozdrzach.

Autor: Grzegorz Kociuba, Ktoś, 2003
  • 7