Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
To będzie wpis z serii #depresja i #zwiazki

Jakoś półtora roku temu związałem się z pewną dziewczyną. Nie działo się w tym czasie w moim życiu dobrze bo byłem kilka miesięcy po rozstaniu z inną dziewczyną (bardziej bratnia dusza aniżeli prawdziwy związek) i mój przyjaciel z gimbazy popełnił samobójstwo. Byłem na tyle w złym stanie, że strasznie cieszyłem się, że mam kogoś z kim mogę pogadać. Ta dziewczyna była świeżo po rozstaniu. Cały czas #!$%@?ła o byłbym chłopaku na początku naszej znajomości. Później zaczęła się fascynować mną. Często opowiadała mi o jakichś kwasach z nim związanych i szczerze dziwiłem się jak można być z taką osobą, ona natomiast była biała jak anioł. Prawie codziennie się widzieliśmy. Dawała mi bardzo dużo energii, ale to głównie dlatego, że zacząłem z nią robić rzeczy, które lubiłbym robić, ale z drugą osobą albo jakbym miał jakiś cel. Ogólnie uwielbiam chodzić po mieście i oglądać architekturę. Czasami robię notatki albo robie sobie challenge żeby zwiedzić wszystkie kościoły w danym mieście, a przynajmniej te ładniejsze. Ja mogłem sobie podziwiać kościoły i spacerować czillując, a ona mogła się wygadać. Po kilku miesiącach zaczęło się psuć. Ja zacząłem zdrowieć po ostatnich wydarzeniach i czułem się coraz bardziej pewny, a ona za bardzo się nie zmieniła. Zacząłem zauważać, że te wszystkie wydarzenia, o których mi mówiła, że jej chłopak zrobił, w rzeczywistości nie wyglądały tak źle i on nie był w cale taki #!$%@?. Często jak wspominała podczas kłótni jakieś moje potknięcia to były to jakieś wyolbrzymione pierdoły. Miałem wrażenie, że tak samo było z jej byłym chłopakiem. No i tak sobie żyliśmy - ja mieszkam z rodzicami w rodzinnym mieście, a ona wynajmuję pokój w tym samym mieście jakieś 900 km od domu (drugi koniec polski). Nie ma tutaj nikogo oprócz mnie. Przeprowadziła się do miasta z zamiarem dostania się na akademie muzyczną, ale się nie dostała. Zamiast tego poszła na resocjalizację i strasznie tego żałuje. Nie ma tutaj żadnych znajomych. Zawsze wyjdą jakieś kwasy, że ktoś coś #!$%@?ł na jej temat, że ktoś coś #!$%@? powiedział. Ktoś poszedł na jakąś imprezę czy coś tam. Ona się od nich odcina i nazywa ich niedojrzałymi dzieciaczkami albo wsiurami. Na początku myślałem, że rzeczywiście to są jakieś poważne akcje, ale z biegiem czasu zacząłem traktować to z przymrużeniem oka. Nawet ze współlokatorami jest pokłócona i nazywa ich dzieciakami, chociaż są starsi od niej. Jest strasznie emocjonalna. Pierwszą sytuacją gdzie zorientowałem się, że coś jest nie tak, było jak odwoziłem ją chyba 21 grudnia w zeszłym roku na peron autobusowy. Trochę się spóźniliśmy i jako, że nic nie ogarnialiśmy z tego rozkładu biletowego to pytamy po ludziach. Ona cała #!$%@?, że nie pojedzie do domu, drze morde na cały peron, że się spóźniliśmy. Ludzie patrzą na mnie z politowaniem, a ona dzwoni do kumpeli się żalić, że #!$%@? nie wie gdzie jest peron. Autobus w końcu przyjechał 3 minuty po czasie, a ona chyba spaliła w tym czasie jak czekaliśmy z 3 papierosy. Nigdy w życiu nie zareagowałbym na taką sytuacją tak nerwowo żeby drzeć morde na cały peron do telefonu. Sam musiałem pytać ludzi o autobusy bo ona była zbyt #!$%@?. Druga sytuacja to jak pisałem pracę inżynierską i miałem z nią kilka perturbacji bo badania nie wychodziły i nie miałem czasu się z nią widzieć w weekendy. Zaczęła płakać, że nie wie czy ten związek ma sens, że cały czas tylko ta inżynierka. W czerwcu kumpel zaoferował wyjazd do szwecji na 3 dni. Miałem hajsy ze stypendium więc wszystko spoko. Ogólnie wyjazd zbiegał się z naszymi urodzinami (kumpla i moimi - nasze matki poznały się w szpitalu). Bałem się jej o tym powiedzieć bo wiedziałem, że będzie awantura. W dniu moich urodzin miałem wyjazd i się akurat widzieliśmy. Dostałem prezent wszystko spoko po czym powiedziałem o wyjeździe i momentalnie wyszła z pokoju. Zaczęła myć naczynia i rzucać nimi do suszarki. Po powrocie było spoko, ale też mi się żaliła, że szkoda, że nie pojechała. W wakacje nie pozwoliła mi jechać (pod groźbą zerwania) do Grecji na dwa tygodnie z kumplem jego własnym camperem - wszystko było zarezerwowane i 5 dni przed wyjazdem musiałem zrezygnować bo ona płakała mi przez telefon, że jak pojade to koniec. Miałem mocnego moralniaka - co ja #!$%@?łem i nie wychodziłem z łóżka chyba przez miesiąc. Zaoferowałem, że oddam kumplowi hajs za paliwo bo mieliśmy się składać. Jak nie pojechałem to zaczęła mnie nastawiać przeciwko niemu, że on i tak ma na mnie #!$%@?, że chodziło tylko o bene itd. Od zeszłego semestru akadamickiego pracuję w projekcie badawczym. Studiuję dziennie, a w między czasie projekt w ramach magisterki. Wieczorami chodzę na siłkę więc schemat dnia zamyka się w cyklu studia -> praca -> siłownia -> dom. Widzimy się weekendowo bo nie mam czasu w tygodniu. Jakoś w grudniu była sytuacja, że skończył jej się hajs i nie miała na papierosy. Przed przyjazdem zrobiłem zakupy bez niej. Przyszedłem do niej i była #!$%@? przez cały seans. Zapytałem o co chodzi to zaczęła mi wyrzucać, że to nie ma sensu, że ona cały czas płaci za zakupy (kiedyś była sytuacja, że zapłaciła za zakupy 40 zł i miałem jej oddać 20 zł, chociaż ostatnio kupowałem bilety na koncert decapitated za 150 zł ( ͡° ͜ʖ ͡°) - mój zespół nie jej), że tylko mi zależy na siłowni i pracy u profesora. Myślę sobie no #!$%@? #!$%@?ć. Ona mówi, że mogę jej ostatni raz kupić papierosy. Podjechaliśmy na stację i jej je kupiłem. Jak już wysiadała to trochę ochłonęła i przeprosiła. Na drugi dzień dostaję smsa, że przeprasza, że bardzo mnie docenia, moją pracowitość i inteligencję, że mam dużo potencjału i żebym go nie zmarnował. Nadal jesteśmy razem, ale ostatnio o tym rozmawialiśmy, że raczej nie założymy rodziny, a ona i tak już zmarnowała swoją szanse na rozwój. Ona teraz jest podczas sesji, ostatni rok licencjatu z resocjalizacji i ma ważne egzaminy. Jest tak zestresowana i zrozpaczona, że popadła w depresję. Mówiła, że gdyby nie rodzice to dawno byłby samobój. Ogólnie dzieje się z nią teraz źle. Nie ma w mieście nikogo i siedzi zupełnie sama w pokoju uczy się i ogląda seriale albo filmy. Ja sam nie wiem co mam zrobić bo z jednej strony już chyba przez te wszystkie akcję nic do niej nie czuję. Bardziej jest to przywiązanie do bliskiej osoby, że po powrocie do domu mogę do kogoś się odezwać jak minął dzień. Bardzo dużo razem przeszliśmy i robiliśmy razem. Mieliśmy dużo wspólnych wieczorów na parapecie, nocnych tripach po mieście czy wyjazdach. Mam wrażenie, że sam nie dojrzałem do takiego związku czy życia jakiego ona by mi oferowała i chciała. Sam też popełniłem wiele błędów i nawet teraz mogę przyznać, że nie jestem gotów na to czego ona chce teraz. Prawdopodobnie stąd ta frustracja, która w ostateczności przelewa się na mnie. Rzućcie proszę jakąś opinią bo sam nie wiem co o tym wszystkim myśleć. Wybaczcie za #!$%@?ą składnie, nie mam teraz głowy żeby składnie pisać. Wiem, że jestem największym cuckiem i ostatnim omegą, ale to mój pierwszy poważny związek i nie umiem tego #!$%@?ąć.

#zwiazki #depresja #rozowepaski #niebieskiepaski

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Eugeniusz_Zua
Dodatek wspierany przez: Wyjazdy dla maturzystów
  • 15
@AnonimoweMirkoWyznania: piszesz ze po jakims czasie inaczej spojrzales na to co ci opowiadala? Moze inaczej za kilka miesiecy spojrzysz na to co piszesz teraz.
Mam dosyc bliska kolezanke, spokojna, mila, pracowita, kiedys zareczona. Przez kilka lat (chyba 4 ) po rozstaniu z narzeczonym byla sama i nie chciala nikogo, w sumie nikomu niw mowila o rozstaniu, zawsze bylo "innym razem, kiedys". Moj kumpel zaczal sie z nia umawiac i mowil ze
@AnonimoweMirkoWyznania: Myślę, że wizyta u psychiatry nie byłaby najgorsza. Takie zachowania nie są normalne, a dziewczyna widać, że się straszliwie męczy i ma nerwy w strzępkach. Z pewnością pomoc specjalisty, psychologa. Jak wyżej, terapia dla obojga, niezależnie czy macie być dalej razem, czy nie.

Przechodziłam przez coś takiego, tyle, że to ja byłam tą nieracjonalną. Okazało się, że byłam chora, a do tego wtedy byłam z naprawdę kiepskim kolesiem. Cała frustracja
@Piotero1 on tak nie ogarniał, że jest ze mną źle, że trafiłam do szpitala psychiatrycznego w głębokiej depresji. Wtedy postanowiłam skończyć z historią, a on raczej nie miał nic przeciwko. Po długim czasie, kiedy już się poukładałam, jestem stabilna, w szczęśliwym związku, teraz mój były nagle potrzebuje kontaktu i chce rozmawiać. Huh. Kiedy całą ciężką robotę odwaliłam bez niego xD

Na terapię poszłam przed szpitalem. Rozmawiałam z przyjaciółką i to ona mnie
@AnonimoweMirkoWyznania: A tak poważniej to przecież widzisz, że jest niezrównoważona, nie potrafi się kontrolować, wyolbrzymia problemy i dopowiada sobie drugie dno do wszystkiego. Szantażowanie samobójstwem to kolejna czerwona lampka. No, ale napisała kiedyś sms, że DOCENIA, czyli wszystko jest w porządku.
Nie kumam czemu ludzie brną w takie związki. Wyobraź sobie, że tak będzie wyglądało cale Twoje życie, że taki przykład będą miały wasze dzieci, tak samo będzie ściemniała i nakręcała
@ffrreeaakk: to jest poziom wykopu: #!$%@? wszystko i uciekaj. A moze zamiasy #!$%@? jak tchorz niech jej chociaz pomoze i wysle do tetapeuty? Czytales wpis wyzej dziewczyny ktora tez miala taki problem? Siedzicie na tym wykopie i liczycie na to ze znajdzie sie ktos kto was, zrozumie, zaakceptuje ale jesli juz druga strona na to liczy to #!$%@? bo po co soe przejmowac. W kazdym zwiazku beda problemy, z inna beda
@Piotero1 dlatego tu potrzeba pomocy. Poukładani ludzie tak nie robią. Ona może sobie nawet nie zdawać sprawy z tego, że da się żyć bez tego ciągłego stresu, który ją zabija. Tu konieczna jest terapia, ale wszystko jest do przejścia. Grunt to pamiętać, że te wszystkie stresy i problemy nie definiują jej osoby ()