Wpis z mikrobloga

Zauważyłem kiedyś w swoim życiu dziwną rzecz. Niektóre osoby, które poznawałem, bardzo fizycznie mi przypominały inne, które poznałem wcześniej, w innym mieście i na innym etapie życia. Na dodatek one się do siebie bardzo podobnie zachowywały, wysławiały, miały podobny tryb życia czy zainteresowania. Nieraz myliły mi się ze swoimi "pierwowzorami", po czym okazywało się, że nie ma pomyłki - są kimś innym, ale pod danym względem są do siebie podobne lub wręcz identyczne.

Zastanawiam się, czy nie jest tak, że to kim jesteśmy, w jaki sposób myślimy, o czym, itd., w jakiś sposób kształtuje nasz wygląd. Nie tylko w tym sensie, że ludzie którzy się często irytują, mają więcej zmarszczek, itd., ale w bardziej totalny sposób. Wyobrażam to sobie tak, że niemal każde wydarzenie w naszym życiu jakoś "rzeźbi" nasza fizjonomię, przez co realnie podobne do siebie osoby mają podobny pakiet przeżyć i najprawdopodobniej te właśnie przeżycia doprowadziły je do bardzo podobnej konstrukcji psychicznej.

Jak sądzicie? Miałoby to jakiś sens?
#okultyzm
  • 46
@Bellie: Okultyzm jednak chyba bardziej. Przecież pewne cechy wyglądu dziedziczymy. To by oznaczało, że dziedziczymy również charakter, co z kolei by oznaczało, że bardziej odgrywamy rolę w teatrzyku, niż samodzielnie się kształtujemy. A tematem zależności fizjonomii czy budowy ciała od charakteru i intelektu zajmowali się m.in. naziści, więc nie jest to chyba najbardziej popularna dziedzina nauki obecnie :)
@longfinger1: Na pewno nie w 100%. Czytałem kiedyś jakieś eseje Sapolsky'ego (fajny gość, genetyk, ale pisze o naukowych sprawach jak mega luzak), który twierdził, że w genach nie dziedziczymy jakiejś zdolności/słabości/atutu, tylko raczej pewną skłonność, coś w rodzaju bonusu. Np. dziecko alkoholika nie dziedziczy bezpośrednio alkoholizmu, ale coś w rodzaju tendencji do sięgania po używki w sytuacjach stresowych. Podobnie może być z ryłem - powiedzmy, że określona kombinacja kształtów, wielkości i
@Gorejacy_krzak_agrestu: Mózg tak działa, że upraszcza sobie wygląd spotykanych osób, bo szkoda mu pamięci na szczegółowe zapamiętanie, dlatego widzimy podobieństwo między wyglądem tam gdzie go nie ma. Potem dochodzi efekt potwierdzenia i efektem jest to, że jak zauważysz podobieństwo między ludźmi to zwracasz uwagę na podobieństwo pod innymi względami, a ignorujesz różnice.
@Gorejacy_krzak_agrestu jak się tak głębiej zastabowisz to nie masz żadnego wpływu na swoje życie. Dokonywane przez Ciebie decyzję są już dawno podjęte. Każdy wybór jest determinowany przez nasze doświadczenie na które nie mamy wpływu np. Dzieciństwo, szkoła czy rodzice. To jakie decyzję podejmujesz w dorosłym życiu jest właśnie wypadkową tych doświadczeń.
@ulath: Tak kiedyś myślałem, ale jednak jak weźmiesz 2 podobne osoby (wiek, pozycja społeczna, itd.) i postawisz je przed taką samą sytuacją, to jedna zachowa się A, a druga B. Chociaż to może kwestia sumy drobnych różnic w życiu (bo nikt nie ma identycznego jak kolega/koleżanka), co w sumie by się sprowadzało znowu do wniosku, że jednak jakiś wpływ mamy.
@czekoladaisport: To też jest ciekawe. Okultyzm idzie w sumie w parze z konstruktywizmem. Ten najbardziej radykalny odłam stwierdza, że nie ma obiektywnie potwierdzalnej rzeczywistości. Ty masz jakąś, ja odbieram swoją nieco inaczej. Więc jeśli Ty sobie wymyślisz cykle, to Twój mózg, za pośrednictwem języka (to też niezły fenomen) będzie Ci podsuwał takie fakty i wrażenia, które będą jakby przefiltrowane pod kątem tych cykli. Ja mogę przeżyć całe życie i w ogóle
@Pieczyw: Nie napisałem nigdzie, że dany wygląd może być kojarzony z jakąś stałą cechą. Teoretycznie możliwe by było, że np. dany typ wyglądu byłby typowy dla lasek, które najpierw się puszczają na prawo i lewo, a później łapią ostrą fazę na oazy, itd. Albo załóżmy wygląd dla lasek-śmieszków, fajnych kumpelek, które po ciąży/skończeniu studiów łapią mega spinę na panią domu i ą,ę, odpowiedzialne damowanie. Wówczas Ty obserwujesz zmianę postawy, ale możliwe
@Gorejacy_krzak_agrestu: to jest typowe myślenie magiczne, mimo to zdaję sobię sprawę z tego o czym piszesz, jednak ja zamiast oceniać/emocjonować się staram przybierać pozycję obserwatora. Pozwala to mi odsiać naukę od pseudonauki itp. Jest cała masa ludzi, którzy w myślenie magiczne bardzo weszli, a później mają pretensje do wszechświata, że ich "nie słucha" xD Pozycja obserwatora jest o tyle fajna, że pozwala sobie eksperymentować, bez zbytniego zaangażowania się w dany proces.