Wpis z mikrobloga

Pierwszy raz od roku się popłakałem
Pierwszy raz od 6 lat nie był to płacz spowodowany przez taką jedną osobę której nie ma już na szczęście w moim życiu. Kilka miesięcy pracowania nad samooceną #!$%@?ło się przez dyskusje z moim ojcem. Powiedział, że nic nie umiem, do niczego się nie nadaje, nic nie potrafię, nic sobie sam nie załatwię. Sam jest zerem i od lat jego słowa spływają po mnie, ale przed chwilą było inaczej.

Przypomniała mi się sytuacja jak byłem mały i ojciec robił na obiad kluski. Miałem chyba z 4/5 lat. Na pewno przedszkole. Spytałem się go czy mogę robić dziurki w kluskach i powiedział, że no ok. Wziąłem krzesło, przystawilem do blatu, wszedłem na nie i wbiłem palec w pierwszą z brzegu uformowaną kluskę. Nigdy tego nie robiłem, zawsze tylko obserwowałem jak ojciec to robi. Wbiłem palec za mocno i się na mnie ojciec wydarł, że jak nie umiem to po co się za to zabieram, że mam iść i mu dać spokój.
I tak było ze wszystkim. Często chciałem pomagać w sprawach domowych, ale zawsze słyszałem, że nic nie umiem i przeszkadzam.
Przestałem się kręcić przy nim gdy coś robił, nie chce mi pomagać do dzis. Nie umiem kompletnie nic z takich technicznych rzeczy bo najpierw mi nie pozwalał sobie pomagać, a potem nie chciałem mieć z nim nic wspólnego.

Interesować się mną przestał gdy byłem w pierwszej klasie około i przestał chodzić ze mną na spacery. Dlaczego przestał? Bo zacząłem skarżyć mamie, że znów na spacerze pił piwa. Wiedziałem, że to zle bo mama mu nie pozwalała.
Każdy spacer = pił alkohol. No i w sumie spacery wyglądały tak, że odchodziliśmy jakaś odległość od domu, kupował piwo, siadaliśmy w różnych parkach i on pil, czytał gazetę i słuchał radia, a ja po prostu siedziałem z boku, ewentualnie sam jeździłem na rowerku dookoła.
Super spacery.
Był nauczycielem wf-u, chciałem żeby nauczył mnie grać w piłkę. Dwa razy źle kopnąłem i darcie ryja, że nic nie potrafię i nie będzie mnie uczył. Tak samo z siatkówką, koszykówką. do dzisiaj nic nie umiem.
Koledzy chodzili do jakichś lokalnych drużyn, ja nie bo czułem, że nie dam rady.

Nie tylko ojciec pokazywał mi, że jestem najgorszy.
Mama wiecznie o oceny, pismo, udział w konkursach - inni biorą udział, a ja nie, inni lepsze oceny, a ja słabsze, inni ładnie piszą, a ja błędy ortograficzne i jak kura pazurem. Po latach wyszło, że to dysleksja i pismo mam dalej kijowe, ale robię już mniej błędów ortograficznych.
Jedna babcia zawsze ze mnie i siostry robiła wnuków drugiej kategorii, nasza kuzynka była najlepsza
Choć kumpli miałem to nie byłem niczyim najbliższym przyjacielem. Każdy miał kogoś takiego, a ja po prostu grupę znajomych

Dorastałem w poczuciu, że jestem gównem. Gorszy od wszystkich czułem się już w przedszkolu, byłem wycofany i wstydliwy.
W podstawówce zaczęły się problemy z chęciami do życia i jak twierdzi psycholog do której chodziłem rok temu - moja depresja. Depresja w wieku 7 lat.

Podstawówka zleciała na stresie. Miałem kumpli, ale przez jednego gnojka w tym towarzystwie czułem się najgorszy, byłem wyśmiewany, on wszystkimi rządził, wszystkim groził. Uwolniłem się od niego dopiero rok temu gdy pokłócił się z resztą towarzystwa z którym trzymam się do dziś i dalej czuje się od nich gorszy.

Gimnazjum to samo, ciągły stres, poczucie własnej wartości równe zeru. Dodatkowo zacząłem pic. Wszyscy kumple pili, nie chciałem być raz w życiu gorszym.
#!$%@? po dwóch piwach? No to brałem 5.
Potem wódę.
Raz miałem okazję to wciągnąłem koks.
Byłem inny, wyróżniałem się. Długie włosy, gruby, ciągle na czarno, zespoły metalowe itd.

Poszedłem do technikum na informatykę. Nie interesowała mnie, poszedłem tylko po to by iść gdzie indziej niż całe moje towarzystwo.
Fobią społeczna mocno, długo nie umiałem nawiązać kontaktu z klasą. Jak się później okazało była to zajebista klasa, najlepsza jaką miałem.
Wkręciłem się wtedy w wykop, zacząłem siedzieć na mirko - wykop znałem już od kilku lat, ale nie mirkowalem.
Zacząłem olewać szkołę siedząc na nocnych zmianach. Tam nie byłem gorszy od innych, dostawałem plusy, zbierałem atencję - zajebiście.
Wagary non stop
Nie byłem w stanie wstać rano do szkoły bo non stop mirkowalem w nocy.
Poznałem na nocnej pewną panne. Starszą kilka lat. Dogadywałem się z nią super, była ładna
#!$%@?, że nigdy jej na żywo nie widziałem, zakochałem się.
Była z drugiego końca Polski.
Byłem raz w jej okolicy spotkaliśmy się i było bardzo milo. Wróciłem do siebie, gadaliśmy codziennie, pierwszy raz w życiu czułem, że komuś na mnie zależy.
Bum
Okazało się, że ma chłopaka od 4 lat.
Ale ona go zostawi i wybierze mnie, tak mówiła.
No i tle:dr trwało to miesiące, ale urwała kontakt ze mną. Wybrała kolesia przez którego płakała, którego nienawidzila niż mnie. Kolejny raz czułem się jak zero, pierwszy raz nie miałem myśli samobójczych tylko konkretne plany.
Zdarzało mi się iść na dworzec kolejowy który służył patusom jako melina i walczyć z samym sobą by #!$%@? się pod pociąg.
Nie umiałem
Samoocena jeszcze bardziej spadła. Nawet się #!$%@? zabić nie umiem.

Po kilku miesiącach i za sprawą jednej koleżanki mirabelki poczułem siłę by coś z sobą zrobić.
Ścialem włosy, poszedłem na dietę (ważyłem 104kg przy zwroscie 180cm).
Okazało się, że ta koleżanka dosyć sporo starsza zaczęła się we mnie bujać.
Próbowałem się w nią jakoś wkręcić, ale nie umiałem, w głowie ciągle była ta z drugiego końca polski. Powiedziałem o tym szczerze.
Przeczytałem, że zabije się przeze mnie będzie to moja wina.
Nie zabiła się, ale kontakt się urwał. Btw żyje dalej.
Ja sobie dosyć trochę schudłem do 89kg, chodzilem na imprezy osiemnastkowe prawie co tydzień. Chlalem prawie codziennie.
Żeby nie było, że miałem tyłu kumpli
Nie
Miałem kilku kumpli którzy mieli wielu kumpli, a skoro już ich zapraszali to mnie też.
Mało się bawiłem tam, właściwie to byłem skupiony na piciu.
Jakoś tak wyszło, że przerwałem dietę. Poznałem na jednak jakiejś tam imprezie, ale nie osiemnastkowej pewną dziewczynę, znowu starsza
Zaprzyjaźniliśmy sie, ale mieszkała daleko więc tylko Messenger choć widziałem się z nią kilka razy.
Wyszło tak, że się związaliśmy
Moja pierwsza w życiu dziewczyna wow, ruchanie, ładna, zdecydowanie nie moja liga, wygryw.
Okazało się, że jestem chorobliwie zazdrosny
Jedna laskę straciłem, kumpli z przedszkola straciłem na rzecz tego gnoja co pisałem na początku.
Jej nie mogłem stracic. Zazdrosny byłem o totalnie wszystkich.
Związek na odległość, więc widywałem ja co dwa tygodnie około, ale pislaismy cały czas.
Okazało się, że związek był toksyczny
Dla obojga.
Moja zazdrość, jej problemy sprawiły, że była bardzo nerwowa, jeździła po mnie, kilka razy dostałem liścia.
Czułem, że to nie jest dobry zwiazek, ale byłem uzależniony. Pierwszy raz dawał mi ktoś atencje, wyrywałem się z domu w którym ojciec był coraz większym śmieciem.
Nalegała bym poszedł do psychologa
Poszedłem.
Diagnoza: depresja, fobią społeczna, niemozliwe niska samoocena.
Ogółem to przez lata brzydzilem się spojrzeć w lustro.
Nie chodziło o sam wygląd, a osobę która w tym lustrze się odbija.
Nienawidziłem siebie od kilkunastu lat - miałem 19.
Jedna psycholog nie dała sobie ze mną rady i oddała innej.

Zdałem prawo jazdy. Przed egzaminem słuchałem śmieszkow ojca i dziadka, że jak zdam za pierwszym razem to mi kupią auto. Żartowali sobie bo mało kto zdaje za pierwszym. Ja zdałem.
Od ojca nie usłyszałem gratulacji. Siedział #!$%@? bo wiedział co mi obiecał.
Auta oczywiście do dziś się nie doczekałem, ale byłem z siebie zadowolony, że mu nosa utarlem.

Z czasem moja dziewczyna stała się coraz bardziej toksyczna. Nie będę się zagłębiał, obiecałem jej, że nie opowiem nikomu szczegółów związku i słowa dotrzymam.

Byłem na skraju wyczerpania psychicznego. Ciężki związek, brak bliskich przyjaciół - tylko @MagicznyKarol - Mirko ziomek od kilku lat był na posterunku. - coraz bardziej nerwowo w domu, nie radziłem sobie w szkole.

Psycholog kazała mi iść do psychiatry po leki.
Mówiła, że sama terapia nie ma sensu i mogę stanowić dla siebie zagrożenie.

Moja dziewczyna mi nie pozwoliła.

TO JEST JAK NARKOTYKI.


psycholog doradzała rozstanie.
No to się rozstałem. Z psychologiem oczywiście, nie zostawię jedynej osoby która coś dla mnie znaczy.
Bywało, że słuchałem, że jestem zerem i nic nie osiągnę.

Mijały miesiące, zbliżała się matura.
Egzaminów zawodowych nie zaliczałem.
Nie poszedłem na nie.
Nic nie umiałem, rzadko kiedy chodziłem do szkoły, a jak chodziłem to siedziałem na telefonie lub myślałem o samobójstwie.
W domu słuchałem, że jestem zerem i nic nie umiem, od jedynej osoby na której mi zależało słuchałem to samo.
Zacząłem z różowym planować wspólne zanieszkanie po maturze.
Dla mnie ratunek
Wyprowadzka
Coś o czym marzę od dzieciństwa.

Kilka dni przed maturą się rozstaliśmy.
Dzień przed pierwszą matura przymierzałem garnitur. Ojciec się pytał po co się stroje.
Nie wiedział, że na następny dzień mam mature.
Na wszystkie matury szedłem na wyjebce. Czułem, że nie zdam, prawie nic nie umiałem.

Zdałem wszystkie matury, wyniki miałem dobre lub bardzo dobre.
No
Oprócz maty, ja zdałem ledwo, ale zdałem.

Co dalej robić?
Jedynym moim planem na po maturze było się wyprowadzić.
Nie byłem przygotowany na skończenie szkoły.
Całe moje życie byłem zajęty myśleniem o samobójstwie, a nie myśleniem o przyszłości.
Na duchu mnie otrzymywała tylko jedna mirabela która znałem już kilka lat, ale dopiero od kilku miesięcy z nią gadałem.
Jako jedna z 3 osób mnie wspierała.
Przeleciały wakacje, w sierpniu mnie #!$%@? deprecha na łopatki.
Bałem się wszystkiego, wszystkich, nic nie umiem.
Dni spędzałem leżąc w łóżku.
W październiku namówiłem mamę by pozwoliła mi iść po leki
Zmarł mój pies - 15 lat z nami był
Leki dostałem mega #!$%@?.
Nie miałem siły podnosić się z łóżka
Wstawałem tylko siku raz/dwa razy dziennie
Listopad - poszedłem po inne leki
Dostałem kopa
Czułem się świetnie, uczucia wobec koleżanki mirabelki coraz mocniejsze.
Pierwszy raz chciało mi się zyc.
Zleciał listopad, grudzień, styczeń
Czułem się wspaniale
Żadnego dola
Na 3 miesiące, może 3 dni smutku
Śpiewam w domu, tańczę w domu, odcinam się od osób które chce by zniknęły z mojego życia.
Mam spore plany na przyszłość.
Prawie się związałem z tą panną.
Aż do dziś
Dziś mnie ojciec znowu nazwał zerem, nic nie umiem, nie pracuje, (CV wysyłam, ale nigdzie mnie nie chcą).
Dziadek po mnie jeździ, że jestem bezrobotny.

Wnuki/dzieci mojej koleżanki to i tamto

A ja nie.

Od listopada nie czułem stresu, schudłem 11 kg bez żadnej diety bo nie zajadalem stresu, tylko jadłem normalnie.
Ostatnio poszedłem na siłownię, zacząłem ćwiczyć by się wyrobić.

Leżę w łóżku od ponad godziny.
Tak jak już pisałem - płakałem.
Ręce mi się trzęsą, w głowie mi się kręci, chce mi się wymiotować, znowu czuje napięcie w karku które mi towarzyszyło przez kilkanaście lat życia do momentu aż zacząłem brać leki. Mam ochotę znowu zagryźć stres, nie jestem głodny, a chyba zaraz czymś się zapcham.

W trakcie pisania tekstu musiałem wyjść do łazienki ojciec poraz kolejny powiedział, że jestem do niczego.

Jestem do niczego, nic nie umiem, boje się wszystkiego, nienawidzę siebie, nie myślę nawet o samobójstwie bo i tak tego nie zrobię - nie umiem.
Mam rocznikowo 21 lat, 14 z depresją, myślami, że nie chce żyć.
Jeszcze więcej z niską samooceną.
Ja już nie mam siły się starać.
Jutro mam wizytę u psychiatry i chyba zrezygnuje.
Kilka miesięcy budowania pewności siebie zrujownane w kilka minut przez rozmowę z ojcem.

W ogóle się nie zmieniłem od tej sytuacji z kluskami z początku wpisu. Nic nie umiem, do niczego się nie nadaje i jeszcze się rozpłakałem jak dziecko.

Pisze to bo chciałem z siebie wyrzucić.
Pewnie nikt nie zrozumie tego wpisu bo jest chyba napisany bez ładu i składu
Trudno
A u was co tam mirki?
#gorzkiezale #depresja #gownowpis
  • 43
@VonHautkopf:

A u was co tam mirki?

No siemano, właśnie sobie jem vifonka ( ͡° ͜ʖ ͡°)

A tak poważnie: Musisz przede wszystkim wyrwać się z tego środowiska. Celuj z CV w miejsca daleko od domu, wynajmij na drugim końcu Polski pokój. Nie miałem aż tak dużych problemów jak Ty, ale mimo wszystko u mnie to podziałało. Miałem taki psychiczny komfort, że cały ciężar "siebie" pozostawiłem w
@VonHautkopf: Nic nie umienie ma też swoje plusy. Może zabrzmi montypajtonowsko, ale każda nabyta umiejętność będzie stawiać cegiełkę w poprawie poczucia własnej wartości, taka umiejętność będzie miała dziewiczo słodki smak, którego inni nie poczują, a dla Ciebie będzie motorem napędowym.
Tylko nieliczni przekują trudne dzieciństwo w pasmo sukcesów, ale w przypadku fobii społecznej i niskiego poczucia własnej wartości to prawie niewykonalne.

Mam nadzieję, że za kilka lat do ojca będziesz miał
@VonHautkopf: tl;dr u mnie wystarczyło, że ojcu źle latarke trzymałem albo miałem problem z odkręceniem śrubki jakoś umieszczonej w nieprzystępnym miejscu. Efekty, jestem troche alkus troche narkus z depresją. A teraz wielce mi współczuje i myśli, że pieniędzmi cokolwiek zmieni, oczywiście odbrze w domu zaczęło sie dopiero jak wyjechał za granice i go widzielismy raz na miesiac
@VonHautkopf: Trzymaj się gościu. Rodzina potrafi być #!$%@? warta. Pół biedy jeżeli traktują dziecko jako swoją (wcale nie taką pewną) inwestycję na przyszłość ale w Twoim przypadku mogę tylko domniemywać, że jest... źle. Według mnie, najlepiej zacząć od zerwania z nimi całkowicie kontaktu, bo to oni są źródłem Twoich problemów. Totalne #!$%@? na nich powinno przynieść Ci ulgę. Postaraj się usamodzielnić, jakaś gówno-robota, własne cztery kąty. Niech to nawet będzie jakiś
@VonHautkopf: cumplu. Przeczytałem caly i rozumiem bardzo dobrze. Zarówno Twoj stan jak skale problemu. Wiesz ze to tylko kolejny moment słabości? Wiesz, ze bedzie lepiej? Znowu znajdziesz te energię i #!$%@? Cie na orbitę. Znowu bedziesz mial plan i perspektywę! Aktualny stan jest przejściowy i wszyscy ludzie go doświadczamy, różni nas tylko to jak sobie z nimi radzimy. Jestes mega wrażliwym człowiekiem w dodatku doświadczonym przez #!$%@? rodziców ale dalej to