Wpis z mikrobloga

#iiwojnaswiatowawkolorze

Wybaczcie późną porę, jednakże miałem awarię fb i nie mogłem niczego dodać. Niezbyt miałem też ochotę na pisanie czegokolwiek z różnych powodów. Ale dzisiaj w nagrodę będzie dłużej. Uwaga - proszę o zachowanie poziomu komentarzy i cywilizowaną dyskusję. To bardzo trudny temat, zapewne wielu się nie spodoba, ale ja mam to do siebie, że kontrowersja jest moją renomą.

''Żołnierz z orkiestry pułku KBW usiłuje zabrać akordeon rzucony na stertę zrabowanych przedmiotów.
-Zostawić, nie ruszać niczego! - bandyta jest wściekły. - Biegiem do wagonu, ty przeklęty psie!
W oczach żołnierza łzy. Stojąc na stopniach wagonu rzuca półgłosem:
- Czekaj, łobuzie, jeszcze się spotkamy. Nie daruję ci tego akordeonu...
- Nie darujesz? Komu, mnie nie darujesz?! - watażka mierzy z pistoletu. - Nie będziesz miał takiej okazji.
Ciszę zimowego wieczoru przerywa huk wystrzałów.
(...)
»Bury« jest widocznie zadowolony.''

''Ryngraf z trupią czaszką'', 1973.

Kapitan Romuald Rajs.

Postać bardzo niejednoznaczna. Dla wielu odznaczony bohater wojenny (zasłużył się szczególnie w 1944 r., kawaler Orderu Virtuti Militari, Krzyża Walecznych i Srebrnego Krzyża Zasługi z Mieczami), dla innych krwawy zbrodniarz.

Kim był? Szaleńczo odważny w boju, zdolny dowódca, świetny żołnierz. Przedwojenny zawodowy podoficer, walczył we wrześniu 1939 r. w szeregach 85. pułku piechoty. Pod koniec września jego grupa została osaczona i rozbrojona przez Białorusinów. On sam przedostał się do Wilna i działał w konspiracji od 1939 r. Latem 1944 r. brał udział w operacji ''Ostra Brama''. Po aresztowaniu swojego dowódcy przez NKWD, wyprowadził oddział z okrążenia i go rozwiązał. Zgłosił się do służby w WP pod fałszywym nazwiskiem, zdezerterował wraz z 29 ludźmi w maju i skontaktował się z ''Łupaszką'', dołączając się do jego V Brygady Wileńskiej. Po rozwiązaniu oddziału postanowił walczyć dalej i przystąpić do NZW, formując III Brygadę Wileńską. Zimą 1945-46 jego oddział zapisał swoją najciemniejszą kartę, pacyfikując pięć wsi i zabijając 79 cywili.

III Brygada została rozbita wiosną 1946 roku. Sam Rajs został aresztowany jesienią 1948 r. Na procesie w Białymstoku nie przyznał się do winy i odpowiedział oskarżającym go prokuratorom: ''Ja jestem Polak i katolik, a wy jesteście pieski stalinowskie''. Został rozstrzelany 30 grudnia 1949 r. Jego grób do dziś nie został odnaleziony.

Dzisiaj przyjrzałbym się kwestiom tych zbrodni, jedna po drugiej. Oczywiście, pokrótce tylko, ale w razie jakby ktoś pytał - podeślę źródła.

1) Zaleszany, 29 stycznia 1946 roku.

Rankiem tego dnia oddział kapitana Rajsa, liczący ok. 120 ludzi i 40 wozaków wkroczył do wsi. Co ważne, oddział był ucharakteryzowany na grupę operacyjną KBW, dowodzoną przez sowieckich oficerów: żołnierze przybrali nowe nazwiska specjalnie na tę okoliczność, a kilku oficerów nosiło sowieckie mundury. Zwracali się do siebie po rosyjsku.

Początkowo nic nie zapowiadało tragedii, bo oddział nie planował żadnej akcji represyjnej. Ludność wsi zachowywała się poprawnie, ale była niechętnie nastawiona do jakiegokolwiek wojska w ogóle (zdarzało się, że jej mieszkańcy odpędzali też oddziały ludowego Wojska Polskiego). Warto tu dodać, że w Zaleszanach silna była komórka Komunistycznej Partii Zachodniej Białorusi, która kolaborowała z Sowietami już w 1939 roku i była entuzjastycznie nastawiona do komunizmu w ogóle. Widząc nowy oddział wojska doszło nawet do tego, że zastępca kpt. Rajsa, por. Chmielowski, został uderzony cegłą.

Rajs zażądał wydania obroków i podstawienia nowych wozów, na co ludność Zaleszan zbuntowała się. Wg niektórych badaczy, uważali oni, że jako lojalna wobec ZSRR i Polski Ludowej, mają prawo odmówić, nawet wojsku ''sowieckiemu''.

Zniecierpliwiony kapitan Rajs nakazał zgromadzić w jednej z chałup całą ludność wsi po południu. Większość posłusznie się tam stawiła. W toku spotkania wyprowadzono z chałupy dwóch nastolatków - członków partii komunistycznej (posiadali też broń), których zastrzelono.

''Bury'' następnie wygłosił krótkie przemówienie, mówiąc, że wieś zostanie ukarana i zabudowania zostaną spalone. Żołnierze NZW przystąpili następnie do podpalania zabudowań, nie sprawdzając ich jednak. Co ciekawe, kilka domów pominięto, jak te, w których partyzanci uzyskali pomoc.

W toku działań, podpalono też strzałem w strzechę chałupę, w której znajdowali się mieszkańcy wsi. Ci zaczęli uciekać. Piotr Leończuk, mieszkaniec wsi, wspominał: ''Ja uciekałem przez drzwi od kuchni. Otworzyli je sami ludzie […]. Nie strzelano do nas […]. Jestem natomiast pewien, że z tych ludzi co byli w chałupie nikt nie zginął.''

Przy podpalaniu zabudowań doszło jednak do tragedii. Okazało się, że kilkanaście osób nie poszło na spotkanie i ukryło się w domach, były to w większości kobiety i dzieci - 14 osób. Córka Nikity Niczyporuka, sołtysa, którego najbardziej dotknęła ta tragedia, w 1996 roku zeznała, że jej matka obawiała się, że zostaną wywiezieni ''na roboty'' i dlatego wróciła do domu i ukryła się z dziećmi. Mieszkańcy zginęli wskutek zaczadzenia. Taką wersję wydarzeń przedstawili m.in. lokalni funkcjonariusze UB podczas śledztwa. Warto tu dodać, że w jednym domu partyzantom, zamierzającym podpalić dom, drzwi otworzyła starsza kobieta (nie wiedziała o przyjściu partyzantów, leżąc w łóżku), którą z niego wyprowadzono - i nic się jej nie stało.

Nikt nie dobijał cywilów, nie wrzucał rannych w ogień, ani nie polował specjalnie na kobiety i dzieci.

Łączny bilans ofiar: 16.

2) Wólka Wygonowska i Puchały Stare, 30-31 stycznia 1946 r.

Uchodząc z płonących Zaleszan partyzanci ruszyli ku Wólce Wygonowskiej, gdzie wykonali wyrok na dwóch mężczyznach, o których wiadomo było, że są członkami KPZB (informację uzyskano od mieszkańców wsi). Spalono też sześć domów. Należy tu wspomnieć, że we wsi mieszkało 300 osób, większość Białorusinów.
Później oddział, cały czas występujący jako grupa operacyjna, skierował się do Krasnej Wsi, gdzie Rajs zażądał od sołtysa 40 furmanek. Z Krasnej Wsi oddział wyruszył w stronę Puchał Starych. Kilkunastu woźniców ''Bury'' zwolnił do domu jeszcze w Krasnej Wsi.

Po przybyciu na miejsce, zarządzono postój 31 stycznia. Tam na rozkaz kpt. Rajsa rozstrzelano 27-30 woźniców. Są rozbieżne źródła, dlaczego miało się tak stać. Józef Korzeniewski ps. ''Osa'', dowódca drużyny w III. Brygadzie, w rozmowie ze znajomym z ROAK parę tygodni później został zapytany, czemu tak się stało. ''Osa'' odparł, że furmani ''sami wygadali swój los''. Stąd można przypuszczać, że w rozmowie z partyzantami-nadal grającymi rolę KBW (furmani nie byli przy działaniach we wsi), wozacy mogli okazać poparcie dla nowej władzy i skrajną nieprzychylność wobec ''band''. Badania wskazują na to, że furmani do końca byli przeświadczeni, że mają do czynienia z ''ludowym'' wojskiem.

Warto wspomnieć, że:
- kilkunastu furmanów ''Bury'' wypuścił przed zdarzeniem, większość z nich była Białorusinami;
- wśród rozstrzelanych jeden z furmanów nie był prawosławny (adwentysta);
- w trakcie postoju do ''Burego'' zgłosiła się delegacja Krasnej Wsi i poprosiła, by ''pan komendant'' zwolnił jednego z furmanów, gdyż oni poświadczają, że to porządny człowiek. ''Bury'' przystał na to i zwolnił tego człowieka.

Sam kapitan Rajs na swoim procesie twardo podtrzymywał, że furmani zostali zastrzeleni za ''wrogie ustosunkowanie do nielegalnych organizacji''.

Ogólny bilans ofiar: 30-33

3) Zanie, Szpaki i Końcowizna, 1 lutego 1946 r.

Oddział podzielił się na plutony. Do Zań poszedł pluton por. Jana Boguszewskiego ''Bitnego'', do Szpaków miał iść pluton ppor. Włodzimierza Jurasowa ''Wiarusa'', zaś do Końcowizny - pluton NN ''Leszka''

W Szpakach doszło do strzelaniny. Jak potwierdzali na procesie kpt. Rajsa, mieszkańcy mieli broń, ukrytą w ziemiankach i w domach. Widząc zbliżający się wieczorem bliżej niezidentyfikowany oddział, mieszkańcy otworzyli ogień. Partyzanci, lepiej uzbrojeni, przełamali opór i podpalili zabudowania. Zginęło sześć osób. Jednym z nich był Paweł Filipczuk, były partyzant sowiecki. Jego córka, będąc na wówczas na miejscu, w 1996 r. zeznała, że odmawiano jej pomocy, mówiąc że jej ojciec i inni ''czerwoni'' partyzanci sami ściągnęli na wieś nieszczęście (sugerowała też, że zabici stawiali opór i dlatego zginęli). Zabitych, jako współpracowników nowej władzy, wskazali partyzantom sami mieszkańcy wsi - Białorusini.

Istnieją doniesienia o popełnieniu gwałtu przez partyzantów we wsi, ale złożyła je jedna osoba i nie potwierdził ich nikt inny.

Warto tu wspomnieć, że ppor. Jurasow był prawosławnym Białorusinem, część jego plutonu także. Jeden z żołnierzy Wiarusa pochodził ze Szpaków i wskazywał domy ''czerwonych'' mieszkańców.

W Zaniach również doszło do strzelaniny, bliźniaczo podobnej ze Szpaków. Podchodzący w ciemnościach (był już późny wieczór) do wsi partyzanci zostali ostrzelani przez mieszkańców, na co wskazują zeznania świadków. Partyzanci ppor. ''Bitnego'' szybko przełamali opór i wpadli do wsi, próbując złapać sprawców, którzy ukryli się pośród cywilów. Rozpoczęła się bezładna strzelanina, zapłonęły zabudowania. Część partyzantów otworzyła ogień do cywilów. W pewnym momencie jeden z domów eksplodował w wyniku zapłonu ukrytej w nim amunicji. W Zaniach zginęło - w zależności od źródeł - od 20 do 30 osób, spłonęło 13 domów.

Jest kilka hipotez, dlaczego tak się stało. Jedna zakłada że ''Bitny'' utracił panowanie nad żołnierzami, którzy po prostu ''stracili głowę'' w ogólnym chaosie, inna, że jego żołnierze, pochodząc z tego rejonu, po prostu chcieli się zemścić, pamiętając działania ludności białoruskiej w latach 1939-41 i później.

Tu trzeba wspomnieć, że kapitana Rajsa nie było ani w Szpakach, ani w Zaniach, nie brał udziału w tych pacyfikacjach, udał się z plutonem ''Leszka'' do Końcowizny, gdzie nie zginęła ani jedna osoba.

Łączny bilans ofiar: 30 osób.

Podsumowanie.

Łącznie zginęło około 79 osób. Jest to oczywiście straszne, że ginęli cywile i nie powinno to mieć miejsca, zaś kapitan Rajs ponosi odpowiedzialność moralną za przynajmniej część tych zbrodni.

Jednakże, jak starałem się wyżej udowodnić, żadna z ofiar nie zginęła dlatego, że była wyznania prawosławnego, albo pochodzenia białoruskiego.

Warto tutaj wspomnieć, że na procesie kapitana Rajsa obciążające go zeznania składali m.in. mieszkańcy wsi, w większości krewni i znajomi ofiar, lub osobiście poszkodowani, którzy w swoich zeznaniach w latach 40. zatajali fakty niewygodne dla nich (jak ostrzelanie partyzantów). Powstał wtedy też mit, jakoby ludzie ci zginęli ze względu na swoje pochodzenie, a nawet takie kurioza, że ''Bury'' kazał im się przeżegnać po katolicku. Zeznania obciążające w rodzaju tych wyżej składali też byli podkomendni kapitana - ''Szczygieł'' i ''Gołąb'', którzy otrzymali bardzo lekkie potraktowanie - żadnego nie skazano na śmierć, mimo osobistego uczestnictwa w ww wydarzeniach. Jeden z nich nie został w ogóle aresztowany!

Kogoś może dziwić, że partyzanci udawali grupę operacyjną i podpalali zabudowania, a mieszkańcy w to wierzyli, ale należy pamiętać, że pacyfikacji wsi dopuszczały się też oddziały KBW i UB na Białostocczyźnie, jak w Brzezinach, czy Mieszukach.

Nie chcę tutaj nikogo zanudzać kwestiami wojny partyzanckiej, bo to temat rzeka, a wpis i tak jest bardzo długi, ale myślę, że mam na tyle inteligentnych Czytelników, że rozumieją, że wojna partyzancka - niestety - jest po prostu brudna. Nie zajmuję się nią m.in. z tego powodu, bo każda siła partyzancka dopuszczała się strasznych zbrodni. Zbrodnie Tity, czy czetników, szły w tysiące ofiar. Nie inaczej było w przypadku UPA, czy sowieckich partyzantów. Zbrodnie popełniali też żydowscy partyzanci na Kresach (m.in. pacyfikacja wsi Naliboki i Koniuchy - 160 ofiar), francuscy w Dolinie Rodanu (masakry na wziętych do niewoli Niemcach po sierpniu 1944 r.), czy włoscy w Alpach w końcowym okresie wojny (25 kwietnia 1945 r. zamordowali co najmniej tysiąc osób, ogółem zgładzili ok. 18 tysięcy bezbronnych ludzi, w większości po wojnie). W działaniach pacyfikacyjnych zawsze obie strony dopuszczały się okrucieństw - a cierpieli często zwykli cywile, wykorzystywani jako tarcze. Jak w przypadkach opisanych wyżej.

Wiem, że nie uszczknąłem tematu, że zrobiłem go po łebkach, ale wpis jest dość długi i mam nadzieję, że chociaż kilku osobom naświetliłem temat ''bandyty »Burego«''.

Koloryzacja: Mikołaj Kaczmarek - Kolor Historii

Autor postu: II wojna światowa w kolorze

#iiwojnaswiatowa #gruparatowaniapoziomu #qualitycontent #historiajednejfotografii #zdjeciazwojny
Mleko_O - #iiwojnaswiatowawkolorze

Wybaczcie późną porę, jednakże miałem awarię fb...

źródło: comment_XUNVpyug3If7kqaZ951dgVKHKaof0Wxn.jpg

Pobierz
  • 20
Okazało się, że kilkanaście osób nie poszło na spotkanie i ukryło się w domach, były to w większości kobiety i dzieci - 14 osób. Córka Nikity Niczyporuka, sołtysa, którego najbardziej dotknęła ta tragedia, w 1996 roku zeznała, że jej matka obawiała się, że zostaną wywiezieni ''na roboty'' i dlatego wróciła do domu i ukryła się z dziećmi. Mieszkańcy zginęli wskutek zaczadzenia.


@Mleko_O: No, sami sobie winni. Oni tylko chcieli ludziom domki
wrogie ustosunkowanie do nielegalnych organizacji


@Mleko_O: Bojcy UPA w swoich wspomnieniach (Stebelski, Kordan, Duda etc.) też zwalczali tylko wrogi komunistyczny/faszystowski element. Kozak we wspomnieniach pisał o wykonywaniu kary śmierci na polakach za zabójstwa i rozboje na ludności ukraińskiej, a tu proszę „wrogie ustosunkowanie do nielegalnych organizacji”.
Mam wrażenie, że wpis napisany pod tezę.
@Mleko_O przyjaciel z Podlasia opowiadał mi kilka historii, które słyszał od dziadków o tym co wyrabiał Bury. W jednej, którą pamiętam oddział Burego wkroczył do wsi gdzie ponad połowa mieszkańców była prawosławnymi, reszta katolikami i muzułmanami. Babcia i dziadek mojego przyjaciela, razem ze swoimi rodzinami byli ustawieni już pod stodołą gotowi do rozstrzelania. Powodem miała być rzekoma pomoc NKWD i Białorusinom. Dopiero ksiądz lokalnej parafii wytłumaczył mu, że rodzina mojego przyjaciela to
@sosn: to jest już Twoja nadinterpretacja i sprowadzanie tematu ad absurdum. Jedynym celem tego tekstu było wskazanie, że kapitan Rajs nikogo nie zabił ze względu na pochodzenie, a przy części zbrodni w ogóle go nie było. Oczywiście, ponosi, jako dowódca, przynajmniej odpowiedzialność moralną za te czyny. Podobnych pacyfikacji dopuszczało się LWP i KBW. Tyle, nic poza tym. :)
@sosn:

I to z tego, że KBW robiło to samo. Nazywasz ich bandytami?

Nie, nie działali właśnie tam tylko z tego powodu. Ewidentnie nie zrozumiałeś, lub, co gorsza, nie przeczytałeś tekstu. Zwyczajnie nie chcesz rozmawiać, masz swoją wersję wydarzeń, więc cię nie przekonam.

Przeraża mnie to, że mimo podania faktów w sposób naukowy, są ludzie, którzy będą bronić swojego widzimisizmu, bo tak.

Cóż, odpowiedziałbym książkami, ale po co.