Wpis z mikrobloga

Pierwsza zasada - do niczego się nie przyznawać, niczego nie podpisywać, nikogo nie wsypać. Wpaść w czyste łapki stróżów prawa i porządku to żaden wstyd - choć powód do dumy też żaden. Nie dać się złamać na przesłuchaniu - o, to już przynosi uznanie. To coś, co ułatwi utrzymanie się na wolności, a przy ewentualnej odsiadce zapewni respekt współwięźniów.

Dlatego milczałem jak grób. Żarówką po oczach? Spoko. Upadek ze schodów albo przypadkowe, kilkukrotne zderzenie z leżącą na podłodze pałką? Morda nie szklanka. Zabawa w dobrego i złego policjanta? Klasyka. Serio, kto się jeszcze na to nabiera? Sztuczka z podkręcaniem temperatury w pokoju przesłuchań, gadka "przyznaj się do wszystkiego, twoi kumple już wszystko wyśpiewali", inne tanie psychologiczne triki? Luzik. Nikt nie mógł mnie złamać.

Niestety, tym razem policji musiało naprawdę mocno zależeć na wydobyciu ze mnie prawdy. Podobno wezwali prawdziwego specjalistę od przesłuchań, człowieka, który zdobędzie odpowiedź na każde interesujące go pytanie. Tak w każdym razie podsłuchałem z rozmowy dwóch bagiet, gdy siedziałem w areszcie. Nie powiem, by mnie to jakoś wzruszyło. Olałem sprawę i przekręciłem się na drugi bok.

Następnego dnia zabrali mnie do pokoju przesłuchań. Pierwsza niespodzianka - nie było krzesła. Kazali mi stanąć przy czymś na kształt mównicy i siedzieć cicho. Podłączyli jakieś kabelki. Wykrywacz kłamstw? Heh, amatorzy. Obojętnie dałem się okablować dwóm technikom. Gdy skończyli robotę, wyszli, a w pokoju zgasły wszystkie światła. Ktoś wszedł do środka. W ciemności widziałem tylko sylwetkę speca od przesłuchań. Jego ruchy miały w sobie coś niezwykle szlachetnego, dystyngowanego. Nadto: coś znajomego - nie wiedziałem jednak co dokładniej. Kiedy reflektory się wreszcie zapaliły, zatkało mnie z zaskoczenia.

Przede mną stał nie kto inny jak sam Tadeusz Sznuk, prowadzący teleturnieju "1 z 10". Zanim mnie odetkało, pan Tadeusz powiedział:
- Proszę Państwa, zaczynamy wielki finał. Przypomnę zasady: w puli znajduje się czterdzieści pytań, a nasz uczestnik ma trzy szanse. Przy dobrej odpowiedzi usłyszymy dźwięk [BIII], a uczestnik dostanie dziesięć punktów. Gdy zaś odpowie źle, usłyszymy sygnał [DRUUUMP].

W momencie gdy z głośników poleciało to [DRUUUMP], elektryczny impuls boleśnie wstrząsnął moim ciałem. A więc to po to były te kable! Ledwo doszedłem do siebie, Tadeusz Sznuk rozpoczął teleturniej:

- Panie Adamie, geoografia. Jak nazywa się najwyższy polski szczyt?
- Eee... Rysy!
[BIIII]
- Dobrze. Rysy znajdują się dwa tysiące czterysta dziewięćdziesiąt dziewięć metrów nad poziom morza, co czyni je najwyższym górskim szczytem w naszym kraju. Następne pytanie. Biologia: jak nazywa się organellum komórkowe odpowiedzialne za syntezę białek?

Szlag. Niedobrze. Spałem na biologii.
- Eee... Jądro komórkowe?
[DRUUUUMP]
Moim ciałem szarpnął kolejny impuls. Upadłem na podłogę wijąc się z bólu. Zaraz jednak wstałem, nie mogłem odwalać wiochy przy tak kulturalnej osobie jak pan Tadeusz.
- Niestety, to zła odpowiedź. Rybosomy, panie Adamie. Ewentualnie szorstka siateczka śródplazmatyczna, która też rybosomy zawiera.
Sięgnął po następną kartkę i ruszył z kolejnymi pytaniami.
- Kategoria: astronomia. Czy parsek jest odległością większą niż rok świetlny czy mniejszą?
- Kategoria: historia Polski. Który król zasłynął jako organizator Obiadów Czwartkowych?
- Fizyka. Czy długość fali elektromagnetycznej jest wprost proporcjonalna do jej energii czy odwrotnie?
- Powiedzenia. Na kim, według powiedzenia, gore czapka?
- Muzyka. Proszę posłuchać.
Zamarłem z przerażenia. Słuchałem jakiegoś utworu z muzyki klasycznej, który każdy kojarzy, ale którego tytułu nie zna nikt poza jakimiś fanatykami. Gdy muzyka ucichła, pokręciłem bezradnie głową, a prąd znów mnie poraził, jeszcze mocniej niż ostatnio.
Wiedziałem, że została mi już tylko jedna szansa, że następnego wstrząsu już mogę nie przeżyć. Pan Tadeusz, z właściwą sobie kurtuazją, poczekał aż dojdę do siebie i sięgnął po następną karteczkę.
- Została panu tylko jedna szansa. Panie Adamie, geografia. Gdzie w województwie mazowieckim znajduje się laboratorium produkujące amfetaminę i metaamfetaminę dla Mafii Rudego?
Została mi tylko jedna szansa, powtórzyłem w głowie. Wiedziałem, że nie mogę się dłużej opierać. I nie chodziło tu nawet o strach przed porażeniem, a coś znacznie silniejszego; udzielenie właściwej odpowiedzi na pytanie zadane przez samego Tadeusza Sznuka było imperatywem kategorycznym. Podałem odpowiedni adres, musiałem podać, a z głośników poleciało nagradzające [BIIII].
- To była dobra odpowiedź. Kategoria: kultura i sztuka. Gdzie znajduje się diler posługujący się pseudonimem "Szopen"?
Kolejne kartki zawierały pytania o kolejne kontakty, adresy, nazwiska, fakty, a ja śpiewałem jak skowronek na wiosnę. Gdy pula pytań się wyczerpała, Tadeusz Sznuk osobiście uścisnął mi dłoń i pogratulował wyniku (380 punktów!), a pani Sylwia wręczyła mi kuferek słodkich upominków.

Zajadałem się potem nimi w celi, myśląc o wszystkich moich kumplach, których właśnie wsypałem. O tym, jakie powitanie będzie mnie czekało w Sztumie i jak wytłumaczę się współwięźniom z mojej kooperacji. Myślę, że zrozumieją. Niczego nie żałuję. Spotkanie z panem Tadeuszem (oraz panią Sylwią) uważam za najważniejsze wydarzenie w moim życiu.

A batoniki, które dostałem, były naprawdę przepyszne.

#pasta #sznuk
  • 1