Wpis z mikrobloga

Napiszę teraz trochę banałów i najpewniej się trochę zbłaźnię, ale jest prawie piąta w nocy i musicie mi wybaczyć.
Mam taką myśl o dorastaniu - że dorastanie, stawanie się dojrzałym (nie "dorosłym" - to co innego), to sztuka akceptacji. Proces, który trwa długo, całe lata. Ja na przykład, mając 28 lat na karku, wcale dojrzały się nie czuję. Ale tak sobie myślę, że bardzo dużo bólu i niezrozumienia w #zwiazki czy też w #przegryw czy bycia #stulejacontent ( #stuleja), właśnie z tego się bierze. Z braku akceptacji siebie, świata i rzeczywistości.

Nie, nie mówię, by się godzić na wszystko. Akceptacja w moim pojmowaniu nie wyklucza, a wręcz wzmacnia krytyczne myślenie. Możesz akceptować, że coś ma miejsce, ale dostrzegać w tym bezsens i absurd i mówić o tym. Ale wracając do tematyki związkowej - jeden z moich znajomych miał problem z akceptacją tego, że kobieta, która go kręciła go nie chce. Gdyby to zaakceptował, znalazłby spokój - chociaż dalej mógłby przeżywać swój ból i niezrozumienie. Jego brak akceptacji spowodował złość, którą gdzieś musiał wyładować - wyładował ją na niej. Inna znajoma nie akceptowała siebie, wiedziała, że pociąga mężczyzn, ale dalej jej brak akceptacji co do swojej osoby przełożył się na to, że nie wierzyła, że może mieć większa wymagania co do mężczyzn. Jednocześnie więc kręciła z nieodpowiednimi facetami, ale wiedziała, że tego nie chce, co powodowało dysonans, którego zupełnie nie rozumiała - aż wreszcie sama się w tym pogubiła, czego tak naprawdę chce w kwestii relacji. Jej życie uczuciowe było tragedią - sami nieodpowiedni mężczyźni, którzy sami w sobie siebie nie akceptowali, sami mieli problemy - rodziły się z tego same nieodpowiednie związki.

Idąc dalej, pamiętając siebie z lat wczesnonastoletnich, powiedziałbym, że brak dojrzałości w temacie #seks i ta #!$%@?ąca wielu nastolatków nieporadność w związkach wynikał z... braku akceptacji tego, jak wygląda świat. To akurat było powiązane z brakiem doświadczenia. W miarę zdobywania doświadczenia młody człowiek przyzwyczaja się do tego, że seks jest rzeczą naturalną, że #rozowepaski nie dość, że nie są innym gatunkiem, to jeszcze tak samo lubią seks, jak każdy. Akceptuje to. Narządy rozrodcze nie powodują podniesienia ciśnienia i głupiego śmiechu, a stają się normalną rzeczą. W pewnym sensie dojrzewając, tracimy jednak część tej magii związanej z nieznanym, bo zdobywając więcej doświadczenia, kiedy widzisz nagich ludzi, nie wywołuje to już ekscytacji, a po prostu stwierdzenie: o, są nadzy (no dobra, to też zależy od sytuacji, ale wiecie, o co chodzi). Sam seks przestaje być jednak czymś machinalnym w stylu: widzę ładną pupę i od razu cały mózg przestawia się tylko w tryb "ruchanie", a człowiek jednak chce czegoś więcej. Im jesteś starszy, tym więcej tego czegoś chcesz i tym bardziej zdajesz sobie sprawę, jak mało ma to coś wspólnego z czystą mechaniką i mechaniczną kopulacją.

I teraz dochodzę do tagu #przegryw , gdzie widzę tak strasznie dużo tłumionej (mniej lub bardziej) agresji i braku akceptacji - najbardziej siebie. Z braku akceptacji siebie - tego, że jestem w stanie być fajnym facetem, wychodzi brak akceptacji kobiet - tego, że one chcą tego samego co każdy: Świetnego związku, fajnego seksu, przystojnych, pewnych siebie facetów, z tego wszystkiego wychodzi pogubienie i niemożliwość określenia sobie celów: kogo tak naprawdę chcę, jakich cech poszukuję u drugiej połówki. Złość rodzi niecierpliwość i przeświadczenie beznadziei. To wszystko nawarstwione sprawia, że przegryw zostaje przegrywem. I zaraz się podniosą głosy, że jestem #normik i nic nie rozumiem, ale tak naprawdę każdy i każda z nas kiedyś był i była przegrywem. Po prostu w pewnym momencie człowiek zaczyna akceptować, że:

- Nie jest i nie będzie najprzystojniejszy,
- Nie jest i nie będzie najbogatszy,
- Nie ma i nie będzie miał najdłuższego,
- Seks nie jest najważniejszy,
- Nie ma księcia z bajki i nie warto na niego czekać,
- Nie jesteś księżniczką,
- Nikt niczego za ciebie nie zrobi,
- Foch to rzecz całkowicie bezsensowna,

Itp itd.

Mam takie wrażenie, że kiedy zarówno jedna i druga płeć sobie to wszystko przemyśli, nagle okazuje się, że akceptując to, jakim się jest i jaki jest świat, że nie zawsze będzie super, że życie nie jest bajką, że czeka nas mnóstwo zawodów, bólu, cierpienia, przeżyjemy odejście znajomych i bliskich, śmierć rodziny, w cholerę zawodów miłosnych, nieodwzajemnionych uczuć - i to wszystko, właśnie tak wygląda życie - dopiero wtedy jesteśmy w stanie się nim cieszyć. No bo jak już to wszystko człowiek zrozumie i powie sobie - OK, pieprzyć to, żyję dalej, to nagle okazuje się, że wśród tego całego główna znajduje się również sporo radości.

Myślę, że niedojrzałość polega na robieniu wielkiej afery z niczego. Madki robią wielką aferę o dzieci, feminazistki o prawa do aborcji na życzenie i parytety, #p0lka szaleje za księciem z dalekiego kraju, część ludzi histeryzuje o tym, że Kościół to pedofile, inni znowu, że kończy się świat. Myślę, że wszystkie te osoby wpadające w histerię, nie umiejące po prostu odetchnąć, są niedojrzałe. W tej samej grupie są przegrywy, które skupiają się tylko na tym, że dzisiaj upłynął im kolejny dzień bez seksu, że życie jest tragiczne, że nikt ich nie kocha... to rani, bardzo. I każdy z nas był dokładnie w tym miejscu i będzie nie raz. Ostatecznie, nawet, jeśli komuś wydarzy się piękna miłość, która nie skończy się rozwodem - ale u większości tak będzie - to i tak druga połówka umrze, zostawiając nas samych i skrzywdzonych. I to będzie cholernie boleć. Każdy z nas będzie przegrywem w różnych stadiach swojego życia.

Jednak akceptacja tego, że życie bywa bolesne, że nie zawsze (najpewniej w większości przypadków) nic nie będzie idealne, daje... cóż, spokój. Spokój z kolei umożliwia analizę: Co mogę z tym zrobić, co chcę tak naprawdę zrobić w życiu, czego wymagam od przyjaciół, czego od siebie, czego od drugiej połówki i - jak mawiał Laska z Polski - można zacząć to robić.

Statystyki mówią, że dopiero w okolicach 35-40 lat pary mają najlepsze życie seksualne i związkowe. Dlatego, że mężczyźni dojrzewają do akceptacji świata, siebie i uspokajają się, a kobiety przestają księżniczkować, fochować i akceptują swoje ciała i seksualność. Innymi słowy - ludzie stają się dojrzali. Niektórzy eksperymentują w łóżku, inni osiągają sukcesy zawodowe. Nie stają się milionerami ani gwiazdami. Po prostu osiągają pułap w życiu, w którym oczekiwania mogą już zostać zaniżone, a jednocześnie... nie jest źle. I umieją się z tego cieszyć i to zaakceptować.

I chyba tyle, wypisałem się. W komentarzach na pewno będzie dużo heheszków... akceptuję to ( ͡° ͜ʖ ͡°) Musiałem się po prostu gdzieś wypisać. A Wam, którym się chciało czytać i nie heheszkujecie (na pewno i tacy będą, że #tldr ) pozdrawiam i życzę - właśnie - spokoju. I umiejętności akceptowania. Co - powtórzę - nie wiąże się bynajmniej z brakiem krytyki.
  • 34
- Nie jest i nie będzie najprzystojniejszy,

- Nie jest i nie będzie najbogatszy,

- Nie ma i nie będzie miał najdłuższego,

- Seks nie jest najważniejszy,

- Nie ma księcia z bajki i nie warto na niego czekać,

- Nie jesteś księżniczką,

- Nikt niczego za ciebie nie zrobi,

- Foch to rzecz całkowicie bezsensowna,


@Cedrik:

"Nie jesteś księżniczką"

w sensie kto zaczyna akceptować? rozowe? xDDD
@volver021: Czy ja wiem, czy wartościowe, to tylko potok myśli pisany około 5 rano w #pracbaza ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Jak ktoś będzie chciał zrobić z tego znalezisko, to proszę, ale ja chyba aż tak śmiały z takim niedopracowanym tekstem nie jestem ( ͡° ͜ʖ ͡°)
@Cedrik: nie wiem jak to działa z tym wykopem, ale powstają tu wpisy idealnie wpasowujące się czasowo w to o co aktualnie robię :P

Co do wpisu - zauważyłeś coś czego się aktualnie uczę, akceptacja jest krokiem do podjęcia zmiany, a sama w sobie jest tylko przyjęciem rzeczywistości za fakt i jak sam napisałeś fakty można analizować.

Leci ogromny plusik, dałbym dwa, ale nie chcę bana za multikonto ( ͡°
@Cedrik: Dobrze napisane. Bez akceptacji siebie, swojego otoczenia, postaw innych ludzi i w końcu praw i sił rządzących światem nie jest możliwe aby prowadzić udane życie. Do tego trzeba dorosnąć, pogodzić się ze swoimi demonami. Nikt nic nie da wam za darmo moi drodzy, nawet jeśli na początku wydaje się,że coś jest darmowe to prędzej czy później będzie trzeba za to zapłacić. Akceptując ten fakt oszczędzimy sobie sporo pochopnych decyzji. Rysiek
@Cedrik: Bardzo wartościowy wpis. Co ciekawe, moim zdaniem akceptacja jest często pierwszym krokiem do zmiany na lepsze. Przestajemy się szarpać z tym jacy jesteśmy np słabi w danej dziedzinie i daje nam to pole do popisu w innych strefach a czasem nawet w tej rzekomo już spisanej na straty.
Prosty przykład: ktoś jest samotny, nie może znaleźć drugiej połówki. Jeśli tego nie akceptuje to albo się użala nad sobą i popada
@Cedrik: Bardzo subiektywne, zamykające, ograniczone i nieżyciowe podejście.

- Nie jest i nie będzie najprzystojniejszy, - to kwestia subiektywna, więc po co z tym dyskutować.
- Nie jest i nie będzie najbogatszy, - a po co sobie na dzień dobry zakładać kajdanki i się w ogóle tym przejmować? Chodzi o to żeby być najbogatszym, czy o to żeby nie musieć się przejmować brakiem pieniędzy i nie mieć większych problemów? Jaki jest
@Cedrik: ziomeczku ale pomyśl jak druga połówka ma Cię zaakceptować i pokochać skoro brak jest podstawowej cechy jaką jest samoakceptacja i miłość do samego siebie? Tzw zdrowy egoizm, to jest bardzo istotne.

Bądź przyjacielem swym, A zaczniesz na nowo żyć