Wpis z mikrobloga

#strajk #nauczyciele Może wiele osób o tym wspominało, ale chciałbym podkreślić mylenie przyczyn ze skutkami:
1. "Nauczyciele chcą podwyżek, a przecież ci, z którymi mieliśmy styczność, robili robotę po łebkach". Jak to mówią, jaka płaca, taka praca. Szkoła nie jest w stanie zatrudnić dobrego nauczyciela za małe pieniądze. Za te pieniądze mało który rozsądny człowiek wybierze pracę polegającą na tym, że oprócz przekazywania wiedzy w ciekawy sposób, będzie podejmował działania o charakterze wychowawczym - w skrócie: użerał się z dziećmi. Za małe pieniądze nasze dzieci dostaną nauczyciela nieciekawego, który nie był wstanie znaleźć lepiej płatnej pracy. Oczywiście są wyjątki, ludzie z powołaniem i marzeniami, ale nadal - małe pieniądze = niski poziom nauczania, tak po prostu.
2. "Nauczyciele mają zaklepane miejsce w szkole, są nie do ruszenia" - i tak, i nie. Z doświadczenia wiem, że da się dostać pracę jako nauczyciel, bez wcześniejszych znajomości (jak już się uprze, żeby pracować za te pieniądze ;)). Sytuacja z nauczycielami "nie do ruszenia" może być pokłosiem pieniędzy. Dyrektorzy szkół boją się zwolnić kiepskiego nauczyciela, bo na jego miejsce nie znajdą kolejnego. Nie za te pieniądze. A jak za te, to znowu kiepskiego.
3. "Nauczyciele mają mnóstwo wolnego" - pracując na umowie o pracę mam 26 dni urlopu w roku. To jest ponad miesiąc. Czyli pracuję niecałe 11 miesięcy. Robię robotę, wychodzę do domu. Jeśli jestem dyrektorem, to wraz z odpowiedzialnością i ewentualnymi problemami, które zabieram do domu, idą pieniądze. Jeśli jestem robolem - problemy zostają w pracy. Nauczyciel bierze na siebie ciężar wychowawczy. Dzieci mają problemy, wbrew pozorom, dzielą się nimi z nauczycielami. To się zabiera do domu. Poza tym - szczerze - dwa miesiące wolnego to chyba jest OK za użeranie się z dziećmi (plus te ferie czy przerwa świąteczna, no ale powiedzmy, że w sierpniu są jakieś rady pedagogiczne, etc.). Psychika w szkole jest wystawiana na inną próbę, niż w pracy "bez dzieci". Aha, na sformułowanie "no chyba nie widziałem nauczyciela, który by się przejmował dziećmi" mogę tylko powiedzieć: może nie u ciebie, a może po prostu nie za te pieniądze ;)
4. "Niech się zwolnią". OK. Kto przyjdzie na ich miejsce? Za te pieniądze? Lepsi? Z powołaniem? Chcesz, żeby ci, którym zależy, zwolnili się?
5. "Przerzucanie na uczniów nauki, prace domowe, ogromna ilość wiedzy do przyswojenia w krótkim czasie, przeładowanie programowe" - OK. Tak jest. Ale to nie nauczyciele ustalają program. Nauczyciele sami mówią, nawet na zebraniach w szkole: nie chcemy tego, ale taki jest program. Program ustal, w skrócie, ministerstwo. Nauczyciel musi (wszyscy to słyszeliśmy) "lecieć z programem", "wyrobić się". Tak, bo jest tego za dużo. Ale gdy tego nie odklepie, będzie miał problem. To góra odpowiada za sferę programową.

Mało godzin w tygodniu, przerwy, obiadki za pół ceny - można długo deliberować, ale można też sprowadzić to do prostego podsumowania: jeśli jest tak kolorowo, bierz tę pracę. Dużo wolnego, zabawy z dziećmi na boisku, leżenie plackiem na świetlicy i robienie sztucznych nadgodzin. Bo tak niektórzy to widzą. Bierz robotę za te pieniądze, skoro "wychodzi dużo za godzinę pracy". Myślę, że w pewnych sferach życia są zawody, które są społecznie potrzebne. Gdzie powinno się zarabiać tyle, żeby nasze dzieci były dobrze przygotowane do życia w tym świecie.

Nauczyciele to nie są źli ludzie, którzy chcą dużo, nie dając nic w zamian. Uważam, że tam jest po prostu za mało tych dobrych ludzi, bo nikt nie był im w stanie godziwie zapłacić.
  • 3
@bafteg:

1. Podwyżka w żaden sposób nie przyczyni się do tego, że do szkoły przyjdą pracować lepsi bo de facto nie ma żadnego systemu weryfikacji pracy nauczycieli. Poza tym odpowiedzmy sobie na kluczowe pytanie jakie umiejętności powinien posiadać dobry nauczyciel. Bynajmniej nie jest to, jak myśli większość, jakaś fachowa wiedza. Nauczyciel ma do przekazania wiedzę na poziomie szkolnym, a nie uniwersyteckim. Dobry nauczyciel to taki, który lubi i potrafi pracować z
@stdmat Zgadzam się, tu nie trzeba wybitnych specjalistów, najambitniejszych z ambitnych. Tu trzeba ludzi świetnie przygotowanych pedagogicznie, z dobrym podejściem. Oczywiście, że odwyżka może się przyczynić do zatrudnienia lepszych. Są rankingi, zawody międzyszkolne, etc. Są pola to eksponowania wyników. Praca nauczycieli jest kontrolowana. Możnaby zastąpić nauczycieli bez polotu, podejścia i wyników takimi, którzy spróbują to zrobić lepiej. Przy wyższych stawkach, bardziej rynkowych, nauczyciele będą bardziej konkurować żeby być potrzebnym.
Nie straszę, że