Wpis z mikrobloga

Przypomniała mi się historia jak z ojcem remonotwałem pokój gościnny. Wszystko fajnie ładnie już kończymy remont, ale nagle zaczęło coś walić kocimi szczynami. Ojciec #!$%@?, zerwał panele i wącha pod panelami, bo myślał że ,na gąbke moje koty narobiły - nic. Sprawdza meble, łóżko - #!$%@? dalej nic. Podszedł do ściany, zapaliła mu się żarówka - bingo. Ściana wali kocimi szczynami. Logiczne wyjaśnienie - wełna xD, koty musiały narobić na wełnę, kij że wełna była zamknięta w garażu gdzie koty nie wchodzą. Już chciał zrywać kartongips xD ale moja mama zasugerowała, że może farba. Coś tam ojciec się popultał, że nie farba, że to koty i wełna xD. Co się okazało? To była wina jakiejś lewej farby, którą gdzieś mój ojciec dorwał a która wraz ze wzrostem temperatury na polu coraz intensywniej śmierdziała i przypominała zapachem kocie szczyny ()

#zalesie #remontujzwykopem
  • 6
@Belzedup: Tak, śnieżka, też rodzice parę lat temu mieli z tym problem, kilka miesięcy wietrzenia pomogło. Akurat mieliśmy koty i też było podejrzenie że zaszczały, dopiero po jakimś czasie stało się jasne, że to nie ich wina tylko farba lewa, ale nie było już ani paragonów, ani wiader.