Wpis z mikrobloga

Drogie Mirko,

Poprzedni wpis spotkał się z dużym zainteresowaniem z Waszej strony, więc szybko zabrałem się do pracy i redagowania notatek spisanych z historii rodzinnych oraz przekopywać się przez materiały archiwalne.

Wpisy na temat życia @StefanJedrzejewski będę zamieszczał trochę felietonowo, co czwartek, pod tagiem autorskim #stefanjedrzejewski. Zapraszam do obserwowania, a niezainteresowanych do czarnolistowania.

Tekst będę w miarę możliwości ubogacał o materiały archiwalne z rodzinnych zbiorów, wypatrujcie hiperlinków!

Staram się, aby seria wpisów tworzyła spójną całość, więc postanowiłem trzymać się chronologii wydarzeń. Dlatego też pierwszy wpis jest o początku życia Stefana, który to narodził się na Pawiaku jako syn internowanej politycznie Marty Jędrzejewskiej. Są to pierwsze, mgliste wspomnienia, o których mój dziadek często opowiadał. Nie pamiętał zaś oczywiście zbyt dużo, dlatego też posiłkowałem się w pisaniu przekazanymi z ust do ust opowieściami od innych członków rodziny, którzy również brali udział w tych wydarzeniach.

Tytuł poniższego swoistego prologu - "Sen o Warszawie" pochodzi od tak samo zatytułowanego obrazu autorstwa Stefana.

Zapraszam do lektury!

-----------------------

Sen o Warszawie cz. 1/2

Warszawa 1943r.

Szarość, pomarańcz, szarość, pomarańcz. Przeplatające się szachownice świateł na tak zimnym betonie, stukot wlewający się w tak zimną ciszę. Beton wrze i gaśnie. Rytmiczne stukanie narasta. Korytarze jak ścianki garnka, bębenki uszne jak jego wieczko, echa jak kipiąca woda. Cisza! Biel! I na wieki nic, by tylko zaraz ten spektakl powtórzyć.

Teraz lecz era szarości. Dziwna. Swojska i obca. Kurzowymi mackami oplata cały świat, widzi wszystko, lecz milczy. Chuda figura w kącie rytmicznie zmienia jej walory, to drżąc, to przesuwając się o centymetr. Mama.

Za zimno. Atawistyczny krzyk prze się przez usta rozdzierając ciszę i zapraszając aktorów tego dziwnego teatru na bis. Cienie eratycznie mienią się w kącie, by zastygnąć w pomarańczy. Krzyki, płacz i znów głuchota.

Dziwny świat.

Szorstka jak wszędobylski beton szczecina łamie się pod naciskiem dziecięcych paluszków. Marta Jędrzejewska łamanym niemieckim próbuje odbić rzucane w nią przez filtr krat oschłe pytania. Tuż obok zachodzi zupełnie inna forma kontaktu. Jej niemowlęcy syn, Stefan Jędrzejewski gładzi więziennego wilczura po głowie. Dopiero co wystawione na ten świat zmysły chłoną wszystko. Teksturę sierści, błysk śliny, radosny dźwięk psiego oddechu, taniec ogona odbijający się o kontrastujący błysk wypolerowanej na glanc skóry butów strażnika.

Ostatnie pytanie, ostatnia łamana odpowiedź i znów znajomy deszcz dźwięków. Stalowe podbicia podeszw w akompaniamencie mżawki psich pazurów rozbrzmiewają na membranie surowej posadzki. Znów sami. Marta odchodzi od krat, ostrożnym krokiem zbliżając się do dziecka pod ścianą.

Ręce jak suche gałęzie na wietrze, drżąc, poprawiają zagięcia na biało-niebieskim, niemowlęcym pasiaku wykonanym przez więzienne szwaczki. Pora karmienia.

Dzień po dniu, noc za nocą. Ten sam strażnik, ten sam pies, ta sama latarka, te same inspekcje tej samej celi, te same dźwięki, ta sama pierś, to samo mleko, ten sam pasiak.

Warszawa, kwiecień 1944

Ludzki mózg jest mistrzem łączenia i interpretowania odczytywanych impulsów, robi to nieustannie, za plecami świadomości. To to uczucie w żołądku, które nie daje spokoju, non-stop wołając o naszą uwagę - hej, hej, zaraz coś się stanie!

Ulica Pawia od samego rana spowita była gęstą atmosferą tej niesprecyzowanej niepewności. W oknach kamienic zbutwiałe drewno zamiast szyb. Buszujące przez wyrwy w deskach wiosenne słońce wyciąga odbitym blaskiem swych promieni bliki w oczach ukrytych obserwatorów. Jak ławica ryb w mętnej wodzie, to błyskają, to znikają w ciemności. Przeważnie kierują się na Pawiak, nazistowskie więzienie polityczne w środku Warszawy, tak jakby to ono wypluwało z siebie kłęby duszącego niepokoju.

Podczas okupacji taka sytuacja nie była zaś niczym nowym. Ot pewnie kolejny konwój więźniów, przemarsz wojsk - zwyczajna sprawa. Zwyczajnie, codziennie przerażająca.

Na ulicy w takich dniach nie ma przechodniów, są zaś przemykacze. Ktokolwiek wyszedł z domu na pewno miał bardzo ważny powód, by to zrobić i starał się jak najszybciej do niego dotrzeć z nerwowym wzrokiem wbitym w ziemię. Oprócz nich tu i tam przebiega okazjonalna banda dzieci. Młoda ciekawość jest nie do złamania, zwłaszcza bez czujnego oka rodziców.

Jadą, jadą! - dziecięcy krzyk rozległ się gdzieś za rogiem ulicy Pawiej

Pod pilną obserwacją kamienic, na bruku rozniosło się szybkie tupanie i zza winkla wybiegło kilka dzieciaków, by za chwilę schować się w najbliższym im zaułku. Rozbrzmiał ryk zmęczonych silników i ulica zapełniła się ciężarówkami spowitymi tumanami kurzu.

To na Pawiak? Niemcy? Nie, nie Niemcy? Kto to? Co to?- niosły się w pyle szepty kamienic

Ciężarówki zatrzymały się przed Pawiakiem i opadła wzbita przez nie szara mgła i pełzający w niej niepokój. Ciężarówki znaczyły czerwone krzyże.

Plandeki uchyliły się i po chwili wszystko znów spowiły brudne obłoki. Z paszcz wehikułów zaczęły wyskakiwać różne figury, część z nich w białych, medycznych ubraniach. Parę sekund i wszyscy zniknęli za drzwiami Pawiaka.

Co oni robią? Były egzekucje? Ranni? - znów odezwały się kamienice

Oczekiwanie na odpowiedź nie trwało długo. Więzienne drzwi otworzyły się ponownie, a medycy pobiegli w stronę ciężarówek. Każda z nich z biało-niebieskim zawiniątkiem w rękach. Postaci wskoczyły na paki, podniósł się ryk silników, podniosły się kurzowe obłoki i wszystko zniknęło w oddali.

Cdn.

-----------

Linki do zdjęć:

- Mama Stefana - Marta Jędrzejewska
- Pasiak wykonany przez więzienne szwaczki dla nowonarodzonego Stefana Jędrzejewskiego
- Odpis potwierdzenia narodzin i pobytu Stefana na Pawiaku
- Obraz "Sen o Warszawie"
- Mirkolista

Tagi:

  • 12
@debowypien Luz. Jeśli nie masz obiekcji, a trochę czasu, to myślę, że zawołanie osób, które z zaciekawieniem komentowały wpisy Stefana nie powinno być nadużyciem. Osoby te mogły nie widzieć ostatnich wpisów o Stefanie, a mogłoby ich to zainteresować.