Wpis z mikrobloga

Kroniki Gothic II Noc Kruka – część VI (Stan postaci poziom 11 – NAJEMNIK –ROZDZIAŁ I)

Jeśli chcesz być wołany do następnych kronik, plusuj komentarz na dole!

Dla nieświadomych #gothickroniki to autorski tag, w którym dzielę się wrażeniami z gry Gothic (obecnie Gothic II), którą mnóstwo osób zna na pamięć, a je przechodzę ją pierwszy raz.

Wędrówka bezimiennego bohatera zaczyna powoli nabierać coraz lepszego kolorytu i finezji. Początek swej podróży mógłbym opisać słowami: „This is not your time yet”. Znalazłem się przy latarni morskiej Khorinis. Ogromnej budowli stojącej na szczycie klifu. Mieszkaniec Jack ostrzegł mnie, że w tej latarni czają się groźni bandyci. Postanowiłem się więc z nimi zmierzyć. Moje działania ofensywne niestety zostały szybko zamienione w defensywę, ponieważ owi bandyci stawiali zaciekły opór. Niestety ani mój miecz, ani strzały nie dały rady. Zauważyłem jednak cień szansy jeśli chodzi o strategię. Wyciąganie ich pojedynczy i próba zabójstwa wykorzystując ukształtowanie terenu. Np. Wskakiwanie na skałę i strzelanie do bandziora, potem próba dobijania z czaru kuli ognia – ogólnie mówiąc zabawa w kotka i myszkę. Jednakże taka zabawa wymaga o wiele lepszego pancerze i chociaż odrobinę lepszych obrażeń, by zminimalizować ryzyko porażki poprzez lukę w obronie – wrócę tu jeszcze.

Bandyci tym razem wygrali, toteż ruszyłem a dalszą wędrówkę, w poszukiwaniu skarbów, potworów i okazji do podbicia statystyk postaci – krótko mówiąc, przygody.
Ścieżka prowadziła na górę, szczyt jakiegoś wzgórza. Tam po drodze spotkałem samotnego wędrowca, Niclasa, który ma dosyć życia w mieście i poczucie bycia zaszczutym. Cóż, w pewnym sensie mu się nie dziwię. Czego jak czego, ale człowiek pragnie wolności, a przynajmniej chce żyć w zgodzie z własnym światopoglądem. Widać, że Niclasowi odpowiada takie życie, a z polowania jest w stanie wyżyć bardziej niż z zarabiania w mieście. W tamtym miejscu obok niego znalazłem też zwoje, pierścienie, miecz oraz mieszek ze złotem. Rozwaliłem też ścierowjady. Rozglądając się mniej więcej po okolicy schodziłem w dół po skale w otchłań lasu. Ten jednak skutecznie mnie odstraszył gdy zobaczyłem na dole zombie, szkielety oraz orka w pełnym rynsztunku! To miejsce jest jednak zdecydowanie nie dla mnie.
Znalazłem się więc w miejscu, gdzie o „swobodzie poruszania” poinformował mnie wilk stojący na rozstaju dróg. Było to miejsce mniej więcej za farmą Akila. W sumie ten las wydawał się w tamtym miejscu nawet magiczny. W powietrzu latały zielone światełka, coś na wzór magii, a słońce lekko rozświetlało promieniami podłoże. Uwielbiam takie miejsca. Niestety Gothic to taka gra, gdzie trzeba się stale pilnować, bo z zachwytu wyrwał mnie dobiegający z nieopodal warkot kolejnego wilka. śmierć tego wilka pozwoliła mi dostrzec ukrytą jaskinię w skale. Wszedłem do środka i usłyszałem znajome „DOIGRAŁEŚ SIĘ”. Oho, bandyci. Broń w powietrze i jedziemy. Przybiegł pierwszy i strategia „atak obrona atak” skutecznie pozwoliła mi przechytrzyć skubańca. Kolejnych również. W ich truchłach znalazłem pewną dziwną rybę, w której znalazłem notatkę dla bandytów napisaną przez Halvora.

Udałem się więc do Khorinis celem wyjaśnienia sytuacji ;) Tutaj okazały się dwie rzeczy, po pierwsze, mogę użyć złodziejskiego gestu wobec Halvora, więc sprzeda mi wytrychy, no i, że rzeczywiście to on napisał notatkę. Jednakże uznałem, że raczej nie wydam go Lordowi Andree (bałem się, że wtedy mogę zepsuć coś z gildią złodziei), toteż zgodziliśmy się na układ. Kupiłem u niego dziwne ryby i w ten sposób mam bryłkę rudy, trochę złota, wytrychy i coś jeszcze, a wszystko to schowane w trzewiach ryb xD
Cóż, chciałem jeszcze spróbować trochę poeksplorować teren i porobić zadania, ale muszę poczuć się w tym wszystkim pewniej, toteż wróciłem się na farmę Onara celem dołączenia do najemników.
Lee nie miał nic przeciwko, więc poszedłem do Onara powiedzieć mu o swoich zasługach. Tutaj zrobiłem ciekawą rzecz, bo sprawdziłem wszystkie kwestie dialogowe, łącznie z różnymi dotyczącymi zdań ( aaże ten się stawia, że tu nie mogę wykonać tego zadania) i właściciel ziemi omal mnie tam wzrokiem nie zabił, to że zaproponował psi grosz wypłaty to i tak sukces. No dobra, ale że te dialogi w zasadzie nic mi nie dały, to wczytałem i po prostu zaoferowałem mu swoje usługi. I voila – ja być najemnior!

Dostałem zbroję, której nie mogę wymienić na lepszą, szukałem w obozie ale nic na tę chwilę ;( Widocznie musze zasłużyć, albo fabularnie ją dostanę. Ale to i tak lepsza niż ta poharatana zbroja skórzana.
Wyszedłem więc dumny z budynku, odziany w nową zbroję i z najemnikiem obok swojego tytułu ;D Znów jestem wśród tych ludzi, a przynajmniej wśród Lee, a potem może i Gorna, ponoć żyje. Najemnicy w większości byli zadowoleni, albo neutralni wobec mojego przyjęcia. Prócz dwóch osób.
Rauhl, który stwierdził, że nie ważne co na siebie włożę, to i tak będę frajerem i na dowód swego męstwa mam mu przynieść skórę czarnego trolla ;) Już ja ci przyniosę skórę, łyso ci się zrobi.
A drugi to bulko w karczmie, stwierdził, że mam się więcej w wiosce nie pokazywać, a następnie mnie zaatakował. I się #!$%@? okazał mocarzem, na tyle dobrym, że musiałem z pokorą wczytać grę i przyznać mu obecnie zwycięstwo. Ale jeszcze tam wrócę, niech no tylko podbiję siłę.

W nowej zbroi poczułem się na tyle pewnie, że uznałem, że pora rozszerzyć obecny krąg zwiedzania na jeszcze dalsze tereny, co i tak musiałem zrobić z racji chęci podbicia doświadczenia. W ten sposób znalazłem się na jakimś cmentarzu z grobowcem na lewo od farmy Onara. I chyba trafiłem na jakiś easter egg, bo groby były podpisane dosyć potocznym współczesnym językiem jak „ziomal, krasnolud z kosmosu, chodź tu maleńka” i tak dalej. Ale wśród tego wszystko był w środku grobowiec który mogłem otworzyć. Wszedłem więc niechętnie do środka, choć już wiedziałem co mnie tam czeka, na szczęście od czegoś mam save. W tym miejscu zalała mnie chłodna atmosfera, jakiej tak bardzo pragnąłem. No ale atmosfera atmosferą co my tu mamy. Długi korytarz rozwidlający się na trzy pomieszczenia, każde z grobami i szkieletem po środku. Czyli jeszcze miejsce nie dla mnie. No ale z ciekawości zaatakowałem szkieleta. Tutaj przeciwnik okazał się zbugowany bo nie atakował mnie, dopiero pod sam koniec się „ożywił’ ale już było za późno i padł. Miał przy sobie klucz do skrzyni. Otworzyłem więc skrzynię i nagle: „hahahahaha…..” dopadło mnie z oddali. Włos zjeżył mi się na głowie, odwracam się, a tu na mnie idzie armia szkieletów z szkieletem magiem… #!$%@? zawał porównywalny z tym z Wieży Mgieł z G1. Cóż, wczytałem i uznałem standardowo, że „wrócę tu jeszcze”.
Ostatnio pisaliście mnie bym spróbował chociaż zabić trolle, które stacjonują niedaleko myśliwego Groma, toteż udałem się tam w tej chwili, po drodze jednak zahaczyłem o jezioro niedaleko chatki Bustera, celem zdobycia skarbu Grega, teraz w nowej zbroi byłem w stanie załatwić topielca.

Tutaj do trolli poszedłem z ogromną ostrożnością. Zrobiłem tak: zacząłem się skradać do jednego z nich i zaatakowałem. Troll natychmiast się odwrócił i podniósł łapę, to ja desperacki odskok (nie mylić z taktycznym odwrotem xD) i uff, nie dosięgnął mnie. No i musiałem się niczym w Dark Soulsie wyczajać kiedy chce atakować i szybko odskakiwać. Co skończyło się kilkonastoma próbami ale udanymi! Po naprawdę długich walkach i wielu #!$%@? z mojej strony #!$%@?łem trolle xD Byłem z siebie taki dumny, bo miałem dobrą skórę teraz, doświadczenie, zdobyłem poziom i jeszcze na dodatek zajebistą broń RAPIER, która wymaga zręczności by jej używać… fuck … Cóż, może uda mi się jakoś pogodzić jedno z drugim, chociaż na tyle, by móc założyć tą broń.

Moim następnym celem było miasto Khorinis, i próba porobienia tam zadań. Piętrzą się one w moim dzienniku więc wypada je porobić co nie? Niestety niektórych z nich nawet nie wiem jak ruszyć, a kolejne z nich są opisane zbyt ogólnie. No ale, moją uwagę przykuło zadanie „eksperyment”. Moim zadaniem jest wypróbowanie zwoju „niepamięć” na kimś, kogo okradłem, lub pobiłem. Swoją przygodę z tym zadaniem zacząłem w dzielnicy portowej, ale okazało się to zupełnie nieskuteczne. Jako, że dzielnica portowa mało obfituje w oskarżycielską obywatelię, toteż moje próby pobicia przypadkowych mieszkańców czy okradnięcie ich domów nie były wystarczającym materiałem na wykonanie zadania. To może ktoś z górnego miasta? Gdy tak szedłem do Vatrasa by oddać mu tabliczki i powiedzieć o moich ustaleniach związanych z handlarzem bronią i zaginionymi mieszkańcami przypomniał mi się ten gość Valentino. Oo on byłby dobrą ofiarą, typowym materiał by zlać typa i mieć satysfakcję że się tego nie pamięta. No dobra, ale zaatakowanie w mieście nic nie da, bo będą gapie, a w nocy siedzi w karczmie. No to próbowałem go jakoś odciągnąć, ale się nie dało. No to zaczekałem do nocy a potem do rana aż będzie wychodził z karczmy. I proszę państwa, oto pijany Valentino szedł sobie spokojnym krokiem aż do swojego domu, a tam w ciemnym zaułku spotyka mnie, z wyciągniętym mieczem :D Dostał nim w dziąsło parę razy i padł. Tutaj ukradłem mu klucz do jego skrzyni (sic!) oraz złoto. Poczekałem aż wstanie i oczywiście stwierdził, że Lord Andree dowie się o wszystkim. No to ja cyk, czar zapomnienia i zadziałał! Aż się ucieszyłem, bo w pierwszej chwili myślałem, że mam z tym czarem buga. Ale na szczęście nie. Valentino nic nie wie, ja jestem „czysty”, a zadanie wykonane. Wróciłem więc do portowego alchemika by powiedzieć mu o moich wyczynach. Ten w zamian podarował mi jakiś eliksir, ale najważniejsze –exp! A ja przy okazji kupiłem u niego zwoje, przemiany w jaszczura ognistego, smoczego zębacza i tym podobne. Może się kiedyś przydać, a pisaliście, że takie zwoje pozwalają na fajną zabawę ;)

Moim następnym zadaniem była próba rozwikłania zagadki handlarza bronią, gość stacjonuje w górnym mieście i rozprowadza zapasy paladynów dla bandytów. Wpis w dzienniku sugerował udanie się na most niedaleko farmy Akila. Toteż poszedłem tam, uprzednio uzbrojony w zwoje ognia, gromu, oraz kolejne +5 siły. Swoją bitkę rozpocząłem od próby rzucenia na nich kuli ognia. Tak tez się stało, ognisty pocisk poszybował w ich stronę, aż jeden, ten z łukiem zacząłem do mnie strzelać, błąd…
Dobra to po wczytaniu zrobiłem tak, że pierw rzuciłem czar na tego z łukiem i oddaliłem się na tyle, by przestał strzelać. Jego dwoje pobratymców dopadli mnie i musiałem się bronić. Na szczęście z nową zbroją i większymi umiejętnościami bojowymi miałem większe szanse na ich rozwalenie. Tak też się stało. Poszedłem na most i musiałem przetrzymać atak z łuku w moją stronę, rzuciłem się na tego z łukiem i wpadły mi 3 krytyki pod rząd – padł. No to zostało dwóch, ale miałem mało hp. więc #!$%@?łem xD W końcu gdzieś wskoczyłem na jakąś skałę i szybko wypiłem najlepszą miksturę jaką mam. To pozwoliło zyskać przewagę, kolejnych bandytów pięknie pokonałem. Toteż most został oczyszczony. Cóż, żadnego listu czy dowodu nie znalazłem, jedynie miecze z wygrawerowanymi „F” na klindze. Plus dużo tabliczek dla Erola. Oddałem mu je, dzięki czemu mógł ruszyć do domu, a mnie za darmo nauczył 1 punkt siły ;) świetnie!
Wróciłem się do miasta i pokazałem miecze Martinowi, kwatermistrzowi Paladynów w porcie. Ale niestety owe miecze nie były dla niego żadnym wystarczającym dowodem… ja jebe.

Cóż, w Khorinis zostało mi jeszcze jedno miejsce do odwiedzenia, mianowicie Czerwona Latarnia, tam tez udałem się by porozmawiać z Nadją o zaginionych ludziach. Zapłaciłem burdeltacie i poszedłem z Nadją na górę. Tam dowiedziałem się o dziwce Lucia, która uciekła z Elvrichem na jedną z okolicznych farm (cóż, byłem na farmie Sekoba, Onara, Akila i nigdzie ich nie było, została jeszcze jedna farma, farma Bengara, o której wspominał mi Balthasar z farmy Sekoba, swoją drogą prosił mnie o pomoc z owcami). No to co, to mój następny cel to farma Bengara.
Ale zanim to nastąpiło to przypomniałem sobie o bandytach z latarni Khorinis. Teraz w lepszej zbroi i po pokonaniu bandytów na moście jestem pewny że mogę sobie dać z nimi radę. Toteż poszedłem tam. I jak się okazało, strategia wyciągania bandytów po kolei i ich unicestwianie było naprawdę świetnym pomysłem. Dumny mogłem w końcu obwieścić się Panem latarni (ale Jack i potem ją przejął) i zebrać mieszki i okoliczne złoto. Obszedłem też teren w okół latarni, gdzie znalazłem jaskinię Cieniostwora, do którego zakradłem się (bo stwór spał) i okradłem tam jego jaskinię z mieszków i eliksirów xD

Ogólnie z tamtego miejsca widziałem brzeg Khorinis i dosyć dużą zatokę plażową zaraz za skałą po prawej stronie! Kurde w takim razie muszę tam iść.
Wróciłem do portu, poinformowałem Jacka o tym, że bandyci nie będą już zagrażać jego latarni, i udałem się w morze. Płynąłem wpław i dotarłem do owej zatoki po prawej stronie. Na wszelki wypadek zapisałem. Tutaj spotkałem pirata Skipa, który opowiedział mi o nieznanej części kontynentu, do którego prawdopodobnie trafiają zaginieni mieszkańcy miasta, o handlarzu bronią nic się nie dowiedziałem, ale o bandytach i ich przywódcy DEXTERZE (co ten #!$%@? do mnie ma że na mnie poluje?) już więcej. Ba, pirat namalował mi miejsce na mapie, gdzie bandyci są i mają swój obóz! W dodatku otrzymałem też zadanie by coś dostarczyć kupcowi na targowisku.
Czyli pirat nie okazał się być zły, albo niemiły, toteż poczułem swobodę w eksploracji tego miejsca, pozabierałem ryby, muszle, skrzynie pootwierałem. Popłynąłem tez jeszcze dalej, sprawdzić, czy nie ma jakiegoś innego ukrytego brzegu. I był! Co prawda mały, ale znalazłem tabliczkę, skrzynię i trochę expa, bo pozabijałem jaszczury ;D
Cóż, gdy tylko upewniłem się, że moja dalsza wędrówka brzegiem nie ma dalej sensu (natrafiłem na ścianę graficzną) to ruszyłem z powrotem do Khorinis i z miasta na farmę Bengara, z mapy wiedziałem gdzie iść, a wyczyszczony most z bandytów pozwolił mi na szybsze dotarcie do miejsca przeznaczenia. Ścierwojady oraz polne bestie pozwoliły zorientować się mniej więcej w terenie, a to oznaczało, że miejsce może zostać przeze mnie odwiedzone. Ta okolica mi się szczególnie podobała. Od dwie ładne rzeczki, dwa wodospady, mała farma na uboczu (Bengara) oraz Paladyni pilnujący wejścia do Górniczej doliny, jak się dowiedziałem. Tutaj okoliczny myśliwy zlecił mi zadanie zapolowania na jakąś prychającą bestię (smoczy zębacz .. #!$%@? mać..), od samego Bengara dowiedziałem się o bandytach przetrzymujących Elvricha na dole pod farmą. Natomiast sam płaskowyż, na którym znajdowała się farma, mieściła kolejne miejsca gdzie mogłem wydobyć skarb dla Grega. Tak też zrobiłem, był jakiś puchar i chyba złoto.

Skoro więc bandyci przetrzymujący Elvricha są blisko, toteż postanowiłem złożyć im śmiercionośną wizytę. Strzał z kuszy (akurat celny, yay) i akurat przybiegło dwóch. Szybka wymiana mieczy i powaliłem ich. Tego z kuszą wziąłem z kulą ognia i schowałem się za drzewem, a potem podszedłem bliżej, aż wyciągnął miecz i do mnie podbiegł. Tutaj musiałem wykazać się większą cierpliwością, bo atakował w miarę spójnie. Ale również został pokonany! A to oznacza..
Elvrich, związany w namiocie i przestraszony. Gdy został uwolniony to najchętniej nosiłby mnie na rękach.. no dobra dobra, puść mnie #!$%@?!.. Tutaj mieszkaniec Khorinis opowiedział mi o Lucii, że została porwana i że cholera wie gdzie to wszystko jest. W każdym razie owi bandyci nieśli ze sobą potężny ładunek broni (handlarze !!). przeszukałem więc ekwipunek w poszukiwaniu jakichś dowodów, a tam pierścień z jakąś gildią Anxrios (?), czy coś takiego. No, może tym razem mi Martin zaliczy zadanie, w końcu mam jakieś dwa dowody.
Wróciłem się na rozstaj dróg, gdzie Greg odebrał ode mnie swoją paczkę, a tym samym zaliczyłem u niego zadanie. Powiedziałem mu też o przywódcy bandytów, Dexterze. Ten się ucieszył i stwierdził, że trzeba będzie złożyć mu wizytę! Chyba też tam pójdę, mam mapę, to jak nabiorę doświadczenia to spoko.
Uradowany zdobytymi dowodami zbrodni handlarza bronią, wróciłem do Martina, który stwierdził, że TO I TAK ZA MAŁO. No #!$%@?! … Czyli znowu muszę szukać jakichś bandytów, by znajdywać dowody?

No nic, zrezygnowany szedłem tak przy placu wejściowym i z ciekawości zajrzałem do górnego miasta, mam w końcu ten klucz od Valentina to może #!$%@? mu skrzynię, może będę miał kolejny krwawy puchar do zadania dla gildii złodziei. Poczekałem do nocy i zakradłem się do chat, ale nigdzie nie mogłem znaleźć skrzyni Valentina. Uznałem więc, że pewnie jest jakoś ukryta toteż zacząłem się rozglądać za jakimiś ukrytymi mechanizmami, ale zamiast tego narobiłem sobie kłopotów. przyleciał Lothar, ja zamiast uciec kliknąłem na łóżko by się położyć, i jeszcze kliknąłem „Śpij do rana” xD
Lothar grzecznie czekał, ale w ostatniej chwili zdążyłem uciec. No i na tym samym placu gdzie zazwyczaj rycerz stoi przechadzali się inni wysoko postawieni mieszkańcy, między innymi Cornelius, Gerbrand, Fernando.
Zaraz, FERNANDO? - „F na mieczu” „handlarz bronią prawdopodobnie pochodzi z górnego miasta”
O #!$%@?, no to podchodzę, a tu opcja dialogowa „Sprzedajesz broń bandytom” ;D No i jak się okazało, sprzedaje! #!$%@?, przypadkiem odkryłem osobę odpowiedzialną za to wszystko. No to cyk z dowodem do Martina, ten był mocno zdziwiony, że taki Fernando handluje bronią z bandytami, ale zadanie zaliczone! No w końcu.
Poszedłem więc do Vatrasa, który mi zlecił to zadanie i powiedziałem wszystko co wiem. O Handlarzu bronią oraz zaginionych ludziach, Lucii, Elvrichu, Dexterze. Vatras stwierdził, że jestem na ostatniej prostej by się dowiedzieć co z zaginionymi, a ma to wiele wspólnego z bandytami, zwłaszcza, że szukają oni mnie. Chyba jak nabiorę doświadczenia to złożę im wizytę. Skoro tego chcą…

Skoro moja eksploracja jest już na tym bardziej zaawansowanym etapie, to chciałem jeszcze spróbować zwiedzić inne miejsca, które widziałem na mapie, a w których nie byłem. Robiłem tak w Gothicu I to czemu nie tutaj? Owszem, jest trudniej, ale zdobyłem już na tyle siły, doświadczenia oraz umiejętności, że jestem w stanie sobie radzić. Skoro byłem już u najemników, to teraz klasztor magów. Co prawda dołączenie do najemników zamknęło mi do nich drogę, ale przynajmniej chcę zobaczyć gdzie to jest i przy okazji powybijać jakieś potworki. Udałem się więc do gospody Orlana, gdzie odpowiedni znak skierował mnie w stronę klasztoru. I jak się spodziewałem po drodze zacząłem wybijać szczury, ścierwojady, krwiopijcę i tym inne podobne stworzenia. Aż dotarłem do klasztoru, gdzie jak się okazało, wejść nie mogę (swoją drogą zajebisty klasztor!). Ale w tym wszystkim zdobyłem poziom, znalazłem kolejne tabliczki no i miałem już na tyle PN, że mogłem w końcu podwyższyć swoją siłę do progu 60! A to oznaczało, że mogę w końcu założyć piracki kordelas! A z tym orężem mogłem w końcu zawalczyć z Bulko i Sentenzą.

Wróciłem na farmę Onara, gdzie poszedłem do Bulka. Ten od razu swoja śpiewka, że mnie nie lubi itp. Moja riposta odpowiednio go striggerowała i dzięki temu mogłem rozpocząć z nim bitkę. Tym razem nasze szanse były bardziej wyrównane i nauczyłem się w tej walce jednej rzeczy. Otóż za każdym razem podczas walk z ludźmi robiłem błąd. Otóż nie powinienem atakować od razu po bloku. Blok powinien pójść ułamek sekundy później po ataku, a jeszcze muszę trzymać przycisk do tyłu, żeby utrzymać blok. Dzięki temu kombo wyprowadzane przez doświadczonych szermierzy zostaje całkowicie zblokowane, a ja mogę skontrować atak. W ten sposób mój pojedynek z Bulkiem został przeprowadzony tak, że on został położony na kolana, a ja wyszedłem z walki bez szwanku. #!$%@?! wygrałem. Dzięki czemu jego żona Thekla dała mi gulasz, który podwyższy mi PT i siłę, a jak spotkam Sagittę, zielarkę to mogę znowu dostać gulaszu!
Ten sam sposób zastosowałem do walki z Sentenzą (sprowokowałem go wiadomo jakim tekstem). Czyli cios, blok (trzymam), cios, blok (trzymam), cios. Co prawda nie jest to strategia idealna i czasem przez nieuwagę, bądź nieumiejętn
Dziuzeppe - Kroniki Gothic II Noc Kruka – część VI (Stan postaci poziom 11 – NAJEMNIK...

źródło: comment_ef0o0YLNBGPbmHXyda363NHq98BplkX4.jpg

Pobierz
  • 67