Wpis z mikrobloga

Część I; Amerykański Sen

Rozdział I: Stacja Roscoe Street

Przyszedłem z zimnego mroku... Na zewnątrz miasto przypominało okrutnego potwora. Powoli wspinałem się po szczeblach mafijnej kariery, starałem się dotrzeć do źródła narkotyku. Alex i B.B byli moim jedynym kontaktem z agencją. Tylko oni w tym zawszonym mieście wiedzieli, co naprawdę tu robiłem.

- Mówi B.B. Coś ważnego stało się z Jackiem Lupino. Musisz się natychmiast spotkać z Alexem na stacji Roscoe Street.

Nie rozmawiałem osobiście z Alexem odkąd zacząłem działać jako tajniak.

Na zewnątrz robiło się coraz zimniej, zimniej niż w sercu diabła. Na ziemię sypał się lód, jakby niebo miało się zawalić. Wszyscy szukali schronienia, oczekując rychłego końca świata. W metrze wcale nie było lepiej. To przeczucie uderzyło mnie, niczym kula wystrzelona z bliska w twarz. Coś tu było nie tak!

Bereta niespokojnie drżała pod płaszczem, lecz drzwi wagonu się za mną zamknęły i nie było odwrotu, następny przystanek, stacja Roscoe Street i Alex.

Stacja wydawała się martwa, a gdy wagon odjechał, nastała głucha cisza. Na ziemi walały się kartki ze starych gazet, śmieci i czuć było nieprzyjemny słodkawy zapach. Na odrapanej ścianie zobaczyłem bilboard Aesir Corporation. ,,Odrobinę bliżej nieba“. Brama na górę była zamknięta, a na stacji nie było żywego ducha.

Coś tu było nie w porządku, zacząłem się rozglądać. Wszedłem do pokoju dla personelu ochrony i od razu to zobaczyłem. Krew na ścianie, a dalej w szatni martwego ochroniarza. Śmierć wisiała nad Roscoe Street. Musiałem natychmiast znaleźć Alexa! Usłyszałem dźwięk otwieranej bramki.

Na stację weszło dwóch mężczyzn, zatrzymali się przed torem i czekali na kogoś. Coś mi mówiło, że był to poczet powitalny oczekujący na moje przybycie. W rękach mieli broń. Wydawało mi się to dosyć dziwne, nie mogli trzymać jej pod ubraniem? Zamiast tego była na widoku tak, żeby każdy kto był w wagonie widział, że ją mają. Bezsens i głupota. Totalna amatorszczyzna.

- Pamiętaj, zabij każdego kto opuści metro! Nie wahaj się! Nie chcę powtórki z ostatniej akcji.

Pertraktacja ze zbirami raczej nie miała sensu, lecz spróbowałem wyjść im naprzeciw. Gdyby ktoś zerknął na to z matematycznego punktu widzenia, zobaczyłby, że dwa jest większe od jednego, jednak dwóch pseudo gangsterów stojących z bronią w ręku na stacji nie wydawało się aż tak dużym zagrożeniem, a na pewno nie takim by liczyć ich jako dwóch, co najwyżej razem dobijali do jednej czwartej, a gdy tak patrzyło się na całą tę sytuację to przewaga była niemal czterokrotna po mojej stronie.

Tak w ogóle to zawsze byłem kiepski z matematyki.

- Rzućcie broń! Policja! - Jeden ze zbirów zawahał się, a drugi już wyciągał broń w moją stronę, jednak przerwał w połowie i upadł na ziemię gdy kula z mojej berety przeszła mu przez mózg i zrobiła krwawą dziurę w ścianie za nim. Drugi w panice schował się za filarem i zaczął mnie z niego ostrzeliwać. Ja także skorzystałem z tej osłony.
- Poddaj się, a nie stanie ci się krzywda! - Krzyknąłem, kule z jego broni przelatywały obok mnie, a nieprzyjemny gwizd powietrza, dźwięczał mi w uszach.
- Tak jak jemu? - Krzyknął. - Nie ma takiej opcji glino! Tam dalej jest nas więcej i zaraz zrobimy z tobą porządek. Będziesz żałował, że go zabiłeś! - Gdy przestał strzelać, powoli szedłem w jego stronę, jeśli było ich tam więcej, nie mogłem sobie pozwolić na zwłokę i granie na czas. Przeciągająca się strzelanina na pewno nie działała na moją korzyść.

Zbir wychylił się zza kolumny i strzelił. Chybił. Jednak dał mi idealną okazję bym mógł przedziurawić mu serce. Po chwili padł na ziemię, a krew powoli sączyła się z jego ciała. Tak właśnie, oto ja, zimny zabójca, Max Payne, stosunek wystrzelonych pocisków do zabitych ofiar dzisiejszej nocy wynosił jeden do jednego.

Przeszukałem ciała, lecz nic nie znalazłem poza bronią i kluczem od bramki. Kolejne na mojej drodze były nadal zamknięte i nie mogłem opuścić stacji. Szedłem powoli korytarzami starając się uważać na kolejnych zbirów, szukając wyjścia, lub telefonu. Po drodze znalazłem jeszcze jedno ciało ochroniarza. Musiałem wezwać pomoc. Jednak nie mogłem stąd ani wyjść, ani zadzwonić.

Po drodze minąłem pokój kontrolny, jednak nie znałem hasła i nie mogłem wejść do środka, więc coraz bardziej schodziłem w dół w ziejącą ciemność dawno nieużywanej stacji metra. Kilka świateł paliło się tak, żeby można było swobodnie się tu poruszać, lecz większość pomieszczenia spowijał mrok. Stał tutaj jedynie jeden nieaktywny wagon, który i tak by nigdzie nie ruszył, bo przed nim tor był zablokowany drewnianą kładką. Ruszyłem do pokoju personelu. Kolejny trup. Jak narazie zbiry trzy, Max Payne dwa. Dzisiejsza nocna zmiana nie była dla nikogo z nas udana.

Ruszyłem dalej, aż dotarłem do metalowych drzwi. Za drzwiami stał kolejny facet widocznie znudzony, przyglądał się dziurom w ścianie i tylko od czasu do czasu kopał nogą w ziemi. Drzwi były zamknięte! Postanowiłem po cichu się wycofać i znaleźć inną drogę, lecz pech chciał, że nadepnąłem na jakąś starą piszczącą zabawkę. Skąd się ona tam wzięła do cholery?! Zbir się odwrócił, a nasze spojrzenia się spotkały.

*

To była szybka akcja, nim Todd zdążył zrozumieć co się dzieje, było już po wszystkim. Dziś znowu miał nocną zmianę i akurat pójście za potrzebą, ocaliło mu życie. Nie widział co się stało, ani nie rozumiał źródła strzałów, jednak jego martwy kolega, którego zobaczył za drzwiami uświadomił mu, że wyjście stąd jest niekoniecznie dobrym pomysłem. Nie miał najmniejszych szans w starciu z oprawcami. Siedział cicho i starał się nie wydawać z siebie żadnego dźwięku.

Siedź cicho i się nie ruszaj. Siedź cicho i milcz, a może przeżyjesz. Powtarzał sobie w myślach. Po chwili strzały ucichły i wsłuchiwał się w odgłos kroków ludzi na zewnątrz.

- To wszyscy?
- Tak, chyba tak.
- Chyba? Według naszego informatora powinno ich być tutaj ośmiu, przeliczyliście ciała?
- Tak, znaleźliśmy ich siedmiu.
- Gdzie ósmy?
- Nie wiem.
- No to #!$%@? sprawdź to do jasnej cholery! Żadnych świadków! A wy dwaj idźcie na stację Roscoe Street, macie zabić każdego kto wyjdzie z wagonu! Reszta za mną! Gdy wszystko się zacznie będziemy mieć niewiele czasu. Jak się nie dowiesz co z ósmą osobą to sam będziesz tym brakującym trupem, tak żeby dopełnić formalności! Jasne?

Słyszał już tylko potem oddalające się kroki. Cholera! Jeśli tutaj zostanie, umrze. Jeśli wyjdzie, też. Nie miał broni, mógł jedynie liczyć na to, że jakimś cudem mężczyźni stracą zainteresowanie ostatnim z nocnej zmiany.

Minęło kilkanaście minut. Todd słyszał powoli zbliżające się kroki w jego stronę. Cholera - pomyślał. Ktoś sprawdzał i wchodził do pomieszczeń po drodze, widocznie zbir wziął sobie do serca słowa tamtego i sprawdzał dokładnie każdy kąt. Powoli kroki zbliżały się do niego, a drzwi otworzyły się. Mężczyzna się uśmiechnął.

- Mam cię - Wycelował. Padł strzał, Todd upadł na ziemię, a z dziury po kuli zaczęła wypływać krew, a płuca powoli zaczęły wypełniać się tym metalicznym płynem. Jeszcze żył. - #!$%@?! Zawsze mi się myli gdzie człowiek ma serce, przepraszam cię bardzo, nie lubię patrzeć jak ktoś się męczy - a wtedy padł kolejny strzał.

*

W ostatniej chwili zabiłem gangstera, który strzelił do pracownika ochrony z nocnej zmiany, jednak nie ocaliłem go, kupiłem mu jedynie odrobinę piasku w klepsydrze jego życia.

- Dziękuję - Powiedział mężczyzna z dziurą w klatce piersiowej. Nie wyglądało to dobrze, umierał.
- Co się tu dzieje?
- Napadli nas! - Powiedział wolno i z trudem - Wszyscy... nie żyją! Argh! Pomóż mi - gość był w ciężkim stanie, nie mogłem od niego żądać żadnych konkretów.
- Znasz kod do pokoju kontrolnego?
- Tak. Znam. Wezwij pomoc... Proszę. Pięć, sześć, trzy... - Mówił plując krwią i z wielkim wysiłkiem. Nie mogłem mu już pomóc. Zasnął.

W pokoju było aż gęsto od pocisków i trupów. Telefony zostały zniszczone, to samo większość panelu sterującego. Nie można było wezwać pomocy, ani otworzyć bramek! Znalazłem jednak zasilanie od starego nieużywanego wagonu. Panel dawał możliwość podłączenia zasilania. Z braku innych możliwości, postanowiłem wprowadzić w życie pewien szalony plan.

***

- Co tu #!$%@? się stało? - Dwóch bandziorów stało nad ciałem swojego niedawnego kolegi, którego zostawili na czatach. Ktokolwiek go zabił nie przedarł się jednak do środka. Drzwi były dalej zamknięte mimo tego, że ktoś próbował przestrzelić zamek. Stare drzwi jednak, były dobrze zabezpieczone i taki numer nie przeszedł.

- Kto to zrobił?!
- Nie wiem. To raczej nie gliny, inaczej już byłaby tutaj mini armia i próbowali by wyważyć drzwi. Myślisz, że to sprawa ruskich?
- Jakim cudem mieliby tutaj wpaść? Może to ten ostatni pracownik? Ten brakujący trup?
- Cholera! Jeśli to on, to zaraz zawiadomi policję. Musimy się spieszyć!
- W każdym razie wychodzimy inną drogą. Po drodze nikogo nie minęliśmy. Zabarykadujemy drzwi i idziemy. I tak wychodzimy inną drogą.
- Miało nie być żadnych świadków!
- Na to już za późno, nie wszystko idzie zgodnie z planem - zamilkł - Słyszysz to?

Dziwny hałas dobiegał zza bramki na stację, jakby ruszający pociąg, ale tutaj? W tym dawno zamkniętym kawałku metra? Ruszyli do drewnianej kładki gdzie hałas wydawał się coraz głośniejszy.

- Co jest #!$%@??!

Po chwili przez bramkę przejechał stary nieużywany od lat wagon, rozwalając ją w drobny mak, mężczyźni pewnie byli w wielkim szoku, kiedy przejechał po nich pociąg widmo, lecz za bardzo nie mieli czasu zastanawiać się nad fenomenem tego zjawiska, bo oboje leżeli już gdzieś pod nim zabici siłą uderzenia, a następnie rozerwani na strzępy. Niezbyt istotne fakty dla kogoś kto i tak był już martwy.

Z pociągu wyskoczył facet. Wyglądał jak ktoś z przyklejoną wiecznie #!$%@?ą miną, rozejrzał się wokół i ruszył do przodu, przyglądając się trupom pod pociągiem, a następnie temu przy drzwiach.

-Jest sześć do ośmiu - powiedział, po czym ruszył za kolejne drzwi, jeszcze głębiej wchodząc w to opuszczone i puste miejsce.

#maxpayne #codziennymaxpayne #tworczoscwlasna
Pobierz Garztam - Część I; Amerykański Sen

Rozdział I: Stacja Roscoe Street

 Przyszedłe...
źródło: comment_RcE6Ugzcc4DQRL3rGbrHQkxSgDRHev3S.jpg
  • 21
Nie jestem wybitnym pisarzem ( ͡° ʖ̯ ͡°) nie jestem nawet średnim pisarzem, ani nawet kiepskim. Jednak jak już się powiedziało A to trzeba powiedzieć B, a że obiecałem wam dwa dni temu, że do środy dostaniecie tekst to macie tekst. U mnie słowo cenniejsze od złota. Poprawiałem, zmieniałem itd za każdym razem jak to czytałem to zmieniałem jakiś fragment, a potem modyfikowałem drugi i ciągle mi coś
Gdyby ktoś zerknął na to z matematycznego punktu widzenia, zobaczyłby, że dwa jest większe od jednego, jednak dwóch pseudo gangsterów stojących z bronią w ręku na stacji nie wydawało się aż tak dużym zagrożeniem, a na pewno nie takim by liczyć ich jako dwóch, co najwyżej razem dobijali do jednej czwartej, a gdy tak patrzyło się na całą tę sytuację to przewaga była niemal czterokrotna po mojej stronie.


@Garztam: ogólnie jest
@Garztam: Co do tekstu, to później z przyjemnością przeczytam i wyrażę swoje spostrzeżenia. Ale już plusuje w ciemno (bo chce więcej), nawet jak będzie średnie, to fajnie jest się "potaplać" w świecie Max Payna widzianego innymi oczami i odrobinę inną interpretacją. Kocham po prostu klimat tej gry.
@wizard3

Bereta niespokojnie drżała pod płaszczem, lecz drzwi wagonu się za mną zamknęły i nie było odwrotu, następny przystanek, stacja Roscoe Street i Alex.


Dotąd jest z gry, reszta jest moja
@kiciek o jakim teaserze mówisz? ( ͡º ͜ʖ͡º)

Tak w ogóle to zapomniałem stworzyć dodatkowy tag dla tych publikacji, ale zawsze będę starał się ciebie zawołać do następnych części