Wpis z mikrobloga

Wyobraźcie sobie, że odwiedza Ziemię delegacja badawcza kosmicznego gatunku, którego ścieżka ewolucyjna potoczyła się zupełnie inaczej niż na naszej planecie. Goście przylecieli w celach naukowych, więc rozpoczynają obserwację i opis gatunku gospodarzy. Jak myślicie, co rzuci im się w oczy (czy w cokolwiek, czym patrzą)? Bo moim zdaniem jedną z ciekawszych notatek będzie zauważenie, że nasza cywilizacja jest przypięta do budy biologii krótkim łańcuchem jedzenia.

Pomyślcie. Inteligentne istoty węglowe uzupełniają we względnie regularnych odstępach czasu części swojego ciała i zużytą energię poprzez dostarczanie materiału z zewnątrz w postaci tzw. pokarmu. Jeżeli odpowiednio długo tego nie będą robić, umrą w powolnym cierpieniu. Pokarm czerpią z innych żywych istot, które pozbawiają życia oraz z roślin, których części zrywają; następnie poddają to obróbce i wprowadzają do organizmu przez usta. Żeby było śmieszniej, uczynili z tego rytuał społeczny - jedzenie jest pretekstem do wspólnych godów (kolacja), dyplomacji (bankiety), spotkań towarzyskich (BBQ), podtrzymywania więzi rodzinnych (wigilia), turystyki (kuchnie lokalne) czy sztuki (pierogi mojej babci). Inna sprawa, że już pozbywanie się przetrawionych resztek jedzenia stanowi tabu i odbywa się w samotności, ot taka ciekawa nierówność.

Dzień zaczynamy śniadaniem, wieńczymy kolacją, a jednym z najważniejszych punktów każdej doby jest obiad. W Wielkiej Brytanii (bo stamtąd znalazłem badania) kobiety spędzają dziennie średnio 1h 11m na spożywaniu posiłków, mężczyźni 1h 18m, co daje w uśrednieniu 17,5 dnia rocznie poświęconych szamaniu i ustępuje wśród najbardziej angażujących czynności tylko pracy oraz spaniu. Amerykanie wydają rocznie średnio 7729 dolarów na jedzenie, co stanowi 12,8% ich dochodów netto. Z diety można wyczytać status społeczny, pochodzenie, płeć, tryb życia, do pewnego stopnia wygląd. Przez żołądek do serca; gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść; apetyt rośnie w miarę jedzenia - ludowe mądrości odwołują się do jedzenia, bo jest ono uniwersalnym elementem życia każdego człowieka, przez co stanowi zrozumiałe odniesienie i wspólny język mimo różnic kulturowych.

Gdy ktoś pyta “Co robisz w życiu?”, zasadniczo moglibyśmy odpowiadać “Głównie jem”, bo nasze życie kręci się wokół jedzenia. Może to nie jest dziwne, wszak tak po prostu działa nasza forma życia, że czerpie energię z kotletów, a nie powietrza czy magii, ale przez oczywistość tego zagadnienia łatwo tracimy perspektywę i zapominamy, jak niebywale codziennym aspektem naszego istnienia jest spożywanie. Dziś piątek, więc wieczorem przekonają się o tym właściciele kebabów, licząc zarobione na głodnych imprezowiczach pieniądze. Smacznego.

[Konrad Podest Amaro]

___________________________
Nasz tag: #odmienbyc
[Nasz fp na fb](https://www.facebook.com/Odmień-Być-738481763205508/)
#przemyslenia #jedzenie

OdmienByc - Wyobraźcie sobie, że odwiedza Ziemię delegacja badawcza kosmicznego gatun...

źródło: comment_JRfAF0kKJFdCVRQ9zLPetQeDSQ0dDqAe.jpg

Pobierz
  • 3
@Odmien_Byc: Czemu "głównie jem" a nie "głównie śpię"? Wszak to średnio 8h dziennie.

Młusnąłeś ledwie czubek góry lodowej, bo takich potencjalnych komplikacji jest mnóstwo. Samo "jedzenie" może być dziwnym konceptem dla istot które np potrafią dokonywać fotosyntezy lub czegoś podobnego i wystarczy im, że chodzą w słońcu i raz na jakiś czas wypiją trochę wody ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Sam sposób komunikacji to karkołomne zadanie. Np. na
pozbywanie się przetrawionych resztek jedzenia stanowi tabu i odbywa się w samotności, ot taka ciekawa nierówność.


@Odmien_Byc: Ale tylko w niektórych kulturach. Pracowałem z Nepalczykami i ci szli razem na sranie i gadali do siebie przez kabiny, śmiali się itp.