Wpis z mikrobloga

Cześć Mireczki! Całkiem niedawno użytkownik @Kasia123456789 wspomniał w swoim wpisie to tym, że to m.in. dzięki moim postom wziął się bardziej w garść i wzniósł swoją pracę nad sobą na jeszcze wyższy poziom. Nietrudno się domyślić, że to dodało mi skrzydeł i zmotywowało do tego, aby wrócić do publikacji tekstów. Dziś rozmawiamy o dalszej części serii o męskości, a konkretnie o walce.

@Kasia123456789: Jeszcze raz wielkie dzięki za Twój wpis. Naprawdę dodał mi otuchy

---------------------------------------------------------

WALKA (AKCEPTACJA BÓLU I STRACHU)
Gdzieś daleko stąd, w Brazylii, żyje plemię Sateré-Mawé. Młodzi chłopcy tego plemienia, aby stać się mężczyznami i wojownikami muszą przejść określony rytuał, którego bohaterami – oprócz nich samych – są również setki owadów. Insekty o których mowa to paraponera clavata potocznie zwane „bullet ants”, czyli „mrówki pociskowe”. Swoją nazwę zawdzięczają jadowi, który wyrządza tak silny ból jak postrzał z broni palnej.

Mrówki są najpierw usypiane przez szamana, a następnie umieszczane w rękawicach zrobionych z liści. Młodzi chłopcy wsadzają w nie ręce i gdy mrówki się budzą, zaczynają bezlitośnie kąsać. Inni wojownicy tańczą i śpiewają wokół chłopca, który musi wytrzymać w tych rękawicach pełne 5 minut! Po tym wydarzeniu ręce pozostają obolałe przez wiele godzin, a ciało może doświadczać konwulsji przez kolejnych kilka dni. Jaki jest sens tego rytuału, który z perspektywy cywilizacji zachodu może wydawać się barbarzyński?

*

RANY
Znamienne dla naszej cywilizacji jest wycofywanie się z konfrontacji z problemami przez (wdawałoby się) inteligentnych mężczyzn i jednoczesne sprowadzanie tej konfrontacji tylko i wyłącznie do brutalnej przemocy (przez tych mniej inteligentnych samców). Zarówno pierwsza jak i druga droga prowadzą donikąd, albowiem o ile unikanie konfrontacji z życiowymi wyzwaniami nie pozwala mężczyźnie rozkwitać, o tyle głupia przemoc też niczego go nie uczy. Rozwiązanie znajduje się gdzieś zupełnie indziej.

Życie mężczyzny to ból.

Możemy chcieć wypierać ten problem (wycofanie) lub zamienić go „jedyny słuszny” aspekt życia mężczyzny (przemoc). Nie uciekniemy jednak od tego, że każdy z nas, w jakimś stopniu, zranił i rani siebie lub „wewnętrznie krwawi” od ran zadanych przez życie. Rany te nie mają tylko charakteru fizycznego, z którego szybko się wyliżemy. Podobnie jak w przypadku samodzielności – mają też charakter emocjonalny i intelektualny. Po prostu życie czasami nas ugodzi tak przykrym doświadczeniem lub słowem, że żyć się odechce. Ale „karawana jedzie dalej”, więc nadal i trzeba umieć sobie z tym bólem radzić.

A rany zadane mężczyźnie są czasami bardzo głębokie. Jedną z pierwszych, które otrzymujemy, to rana od ojca. Czasami jest to toksyczna relacja, innym razem jest to emocjonalny brak wsparcia, a jeszcze w innym przypadku może to być kompletny brak ojca w ogóle lub umyślnie zadany ból przez ojca, który szczerze nas kocha, ale musi nas zranić, abyśmy mogli dalej dorastać. Błędne jest jednak myślenie, że tylko ojciec nas skrzywdzi. Krzywd w życiu mężczyzny będzie dużo więcej.

Ból przyjdzie od strony matki, gdy będzie chciała, abyśmy wreszcie wyprowadzili się z domu i niczym pisklę wyrzucone z gniazda – „nauczyli się latać”. Ból przyjdzie od strony świata, który w naszym wyobrażeniu nie tak powinien wyglądać, a z którym niejednokrotnie przegramy potyczkę o niego samego. Ból przyjdzie od strony kobiet, które złamią nam serce, by w konsekwencji nauczyć nas kochać… a finalnie ból przyjdzie od strony naszych dzieci, które jednym zdaniem „Nienawidzę Cię!!!” zabiorą nam ochotę do dalszej egzystencji i wystawią naszą miłość do nich na próbę.

*

STRACH
Ból to naturalna część życia mężczyzny i wojownicy z plemienia Sateré-Mawé wiedzą o tym najlepiej. Dlaczego? Albowiem, żeby w pełni stać się w tym plemieniu wojownikiem, omawiany wyżej rytuał należy powtórzyć 20-krotnie. Czasami zajmuje to kilka miesięcy, czasami kilka lat.

Ale mrówki pociskowe w rękawicach to nie jedyny sposób na pozwolenie młodemu chłopcu przejść z jego świata do świata mężczyzn. Świat pełen jest pomysłów na to jak sprawić, aby chłopca zamienić w mężczyznę lub podtrzymać etos męskości w plenieniu. Podwieszanie się za skórę ma swoje korzenie w Ameryce Północnej, a plemiona żyjące w Vanuatu, państwie Oceanii, praktykuję „land diving”, które stało się prekursorem skoków na bungee. Rytuały te mają jeden cel – uczyć mężczyzn i przypominać, że strach, który pojawia się przed tym rytuałem, jest naturalny i należy się z nim oswoić (oczywiście poza przebłaganiem o dobre plony, co wydaje się oczywiste ;) ). Tylko wtedy będziemy w stanie „sięgać po więcej”.

Nie unikniemy strachu i bólu z nim związanego. Strach pojawi się za każdym razem, gdy będziemy chcieli sięgnąć dalej niż możemy. Kiedyś strach potencjalnej porażki towarzyszył wyprawie Kolumba, kiedy podróżując po Oceanie Atlantyckim dobił do połowy zapasów żywieniowych, a jeszcze nigdzie nie dopłynął i musiał podjąć decyzję, czy wracać czy płynąć dalej? Dziś strach towarzyszy inżynierom Elona Muska, kiedy ich kolejny projekt ląduje na powierzchni lądowiska, a jutro będzie towarzyszył astronautom, którzy będą frunąć statkiem, aby postawić pierwsze kroki na Marsie.

Strach będzie z nami zawsze. Czy tego chcemy czy nie. Możemy go wypierać lub omijać lub możemy stwarzać pozory, że go nie ma… albo możemy nauczyć się z nim konfrontować, walczyć i wygrywać.

*

AGRESJA
Umiejętność walki to nie sprawne robienie krzywdy drugiemu człowiekowi. Ktoś kto potrafi się dobrze bić jest tylko dobrym „fighterem”. Istotą męskości nie jest bycie „fighterem”, ale
wojownikiem. Każdy z nas w głębi duszy wie, że największy potwór, z którym kiedykolwiek przyjdzie nam się zmierzyć jest w nas samych, a w tej walce pięści nie pomogą.

W naszych czasach agresja jest krytykowana i jednoznacznie uznawana za złą, gdyż kojarzy się tylko i wyłącznie z przemocą. I im bardziej jej zakazujemy, tym bardziej jest ona kumulowana i tym bardziej wybucha, gdy ma okazję, tworząc chaos i siejąc śmierć. Ale agresja może być dobra, jeśli zamiast tłumieniq jest prawidłowo ukierunkowana.

Pamiętam jak byłem w odwiedzinach u mojej siostry i jej synka, a mojego chrześniaka – Bartusia – oraz u mojej mamy, która też ją odwiedzała. Bartek miał wtedy 4 lata i jak na 4-latka przystało, uwielbiał się bawić. Zacząłem z nim grać w piłkę i Bartek za każdym razem starał się ją kopnąć coraz mocniej. Niestety za którymś razem kopnął ją bardzo mocno, ale nie trafił tak jak trzeba i w wyniku tej sytuacji przewrócił się silnie uderzając plecami i głową o podłogę.

W całym mieszkaniu rozległ się płacz.

Bartuś pobiegł w ramiona mojej siostry, a moja mama jednoznacznym spojrzeniem dała mi do zrozumienia, że mam natychmiast przestać bawić się z nim w ten sposób. W tym czasie ja nie mówiłem mu, żeby przestał płakać, ale jednocześnie nie „niańczyłem go”. Zamiast tego podszedłem do niego, gdy trochę ochłonął i powiedziałem z troską w głosie:
- Słuchaj, Bartuś, ja wiem, że Cię teraz boli, dlatego płacz. Płacz ile masz tylko na to ochoty. Wypłacz się ile chcesz, ale potem – gdy będziesz gotowy – wróć do zabawy i graj z wujem dalej.
Bartek wypłakał, co miał wypłakać, uspokoił się i wrócił do gry, by kopać piłkę jeszcze mocniej i jeszcze lepiej niż wcześniej.

Kobiety są nadopiekuńcze. Chcą chronić dziecko przed krzywdą, ale tak naprawdę często chowają dzieci pod kloszem, a chłopców (i dzieci w ogóle) się tak nie wychowuje, bo chłopiec nie ma uciekać przed problemami, ale ma się umieć z nimi konfrontować i wygrywać. W momencie, kiedy Bartuś nie miałby obok siebie mnie, najprawdopodobniej nie wróciłby już do gry. To nauczyłoby go, że za każdym razem, gdy dozna w życiu porażki, ma się wycofać. I później obserwujemy efekty takiego wychowania. Najlepiej to widać na przykładzie dziewczynek, które, gdy tylko dochodzi do konfrontacji z partnerem „strzelają focha” i pędzą w ramiona mamy żalić im się przez telefon. Ludzie uciekają od problemów, bo tego zostali nauczeni.

*

RYZYKO I PORAŻKA
„Żeby wygrać, trzeba grać” – mówi przysłowie, a gdy bokser zadaje cios, jednocześnie odsłania się przeciwnikowi – mówi doświadczenie. Bokser może cały czas walczyć w gardzie i bronić się, ale żeby wygrać mecz, musi zaatakować. A co jeśli akurat podczas tego ataku rywal trafi w odsłonięte miejsce? Bokser musi podejmować ryzyko nawet tak wielkie jak Muhammad Ali w 1974 podczas "The Rumble in the Jungle". Mężczyzna musi podejmować ryzyko. I mężczyzna musi się tego w życiu nauczyć. Ale jak to zrobić?

Żeby nabrać pewności siebie w tym procesie, musi się nauczyć przegrywać. Tylko gdy pozna gorycz porażki, będzie w stanie oswoić się z uczuciem „dostania od życia #!$%@?”… i tylko wtedy będzie musiał „włączyć światło” i nauczyć sobie z tym radzić. Dzięki temu strach zacznie odgrywać w jego życiu coraz mniejszą rolę, bo będzie coraz bardziej ujarzmiony.

Ważne jest jednak, żeby gorycz porażki płynęła z konkretnych czynów, które mężczyźni podejmują w trakcie wyzwania, a nie tylko ze słów i przemyśleń. Często na wykopie obserwuje się chłopaków, którzy negatywnie wypowiadają się o kobietach nie mając z nimi żadnego doświadczenia. Swoje opinie kreują tylko w oparciu o teorie i zasłyszane historie, a umówmy się – jest ogromna różnica między przeczytaniem wpisu na blogu o tym jak ktoś skoczył na bungee, a wykonaniem tego skoku samodzielnie.

Później tacy chłopcy idą z takim nastawieniem w świat i nie podejmują walki o miłość, bo po co? Przecież wszystkie kobiety to #!$%@?. Robić karierę? Po co, skoro wszyscy przedsiębiorcy to Janusze biznesu i małpy nosacze! Uprawiać sport? Po co, skoro kobiety nie rzucą się na takiego jak oszołomione samice! Najlepiej się położyć i umrzeć. Wszystko jest bez sensu, nie warto walczyć o nic.

Trudno, żeby chcieli walczyć – przecież nigdy w życiu walczyć nie musieli.

*

PRAWDZIWY WOJOWNIK
Pod koniec czerwca ubiegłego roku wraz z dużą grupą moich znajomych imprezowaliśmy na działce u jednego z nich. Gdy przyszedł zmierzch i rozpoczął się wieczór my już bawiliśmy się przy ognisku. W jego trakcie rozpoczęła się dyskusja na temat samodzielnej edukacji dzieci i organizator powiedział, że słyszał kiedyś o grupce osób, która była uczona w domach przez rodziców i okazało się, że po latach byli dużo lepiej wyedukowani niż dzieciaki, które uczyły się w tradycyjnych szkołach. Był tylko jeden mankament – nie były obyte z ludźmi i kompletnie nie potrafiły się odnaleźć w relacjach międzyludzkich. Mój inny kolega podsumował to zdaniem, że: „To prawda, bo niestety, ale w szkole trzeba dostać #!$%@?, ale i też spuścić #!$%@?”.

Walka towarzyszy życiu mężczyzny. Bardzo często mówi się o tej walce, która jest widoczna, czyli np. bójkach, ale znacznie mniej mówi się o walce wewnętrznej związanej z rozterkami życiowymi, zapewnieniem rodzinie godnego życia czy walce o związek i miłość ukochanej. Tych ostatnich często nie widać, ale to nie znaczy, że mają miejsca w męskiej duszy. I dokładnie to różni „fightera” od „wojownika”. „Fighter” to osoba, która potrafi wygrywać tylko konfrontacje fizyczne. „Wojownik” to mężczyzna, który potrafi przede wszystkim wygrywać siebie oraz bliskich czy serca i umysły innych ludzi.

Agresywny i pełen przemocy „fighter” przepełniony jest rządzą krwi. Ma zazwyczaj tak niskie poczucie swojej własnej wartości, że musi zrobić krzywdę innym osobom, aby poczuć się lepiej. Niestety z nienawiścią, która nim kieruje, jest tak, że nigdy nie znajdzie się wystarczająca ilość zła, która dałaby mu spełnienie. Mimo to szuka.

Wojownik nie lubi przemocy, ale nie oznacza to, że nie potrafi jej stosować. Robi to, owszem, ale tylko w chwilach, gdy nie ma innego wyjścia. Każdy normalny facet wie bowiem, że przemoc absolutna (np. mordowanie ludzi) jest zła, bo jest bez sensu. Gdyby w czasach prehistorycznych mężczyźni wciąż się między sobą mordowali, obniżaliby zdolności obronne i łowieckie swojego stada, a to się po prostu nie kalkulowało. Mężczyźni musieli się trzymać razem, ale jednocześnie musieli stale i w miarę bezpiecznie testować siebie i swoją agresję. I m.in. dlatego powstał sport.

Wojownik nie lubi przemocy, ale nie oznacza to, że nie potrafi jej stosować. W swojej książce „Książę” Niccolo Machiavelli pisze o tym, że lud zawsze obali tyrana, czyli osobę, która stale używa przemocy. Pisze również o tym, że lud osoby łagodnej i roztropnej będzie się słuchał… ale pod jednym warunkiem – będzie wiedział, że ta osoba potrafi być okrutna. Z tego względu Machiavelli radził, aby tuż po objęciu rządów np. w sposób bardzo krwawy rozprawić się wyjątkowo nielubianą postacią lub grupą wichrzycieli. W ten sposób nowy władca pokazywał, że jeśli ludzie nie będą się słuchać, poniosą tego konsekwencje (bardzo podobna akcja ma miejsce w książce „Gra Endera”, którą serdecznie polecam). W ten sposób wyznaczał granice. Jeśli w swojej dalszej karierze posługiwał się charakterem i umysłem, a nie tylko i wyłącznie przemocą, miał zapewniony spokój panowania. Dlaczego? Bo jest ogromna różnica między tym, że jest się okrutnym, a tym, że umie się nim być i decyduje się nim nie być.

Mężczyzna musi umieć uderzyć, ale to nie oznacza, że ma wciąż szukać zaczepki. Mężczyzna zna siebie, wie kim jest i w głębi siebie woli, aby osoby z jego otoczenia rozkwitały. Te osoby muszą jednak znać granice. I u każdego mężczyzny to widać po oczach – nie pełnych agresji, ale łagodnych i zdeterminowanych. Dzięki świadomości, że mężczyzna uderzy, jeśli będzie trzeba, ale nie bije na co dzień, ludzie czują się bezpiecznie. Z jednej strony wiedzą, że mogą rozwijać się pod jego skrzydłami, a z drugiej czują, że jeśli pojawi się zagrożenie wewnętrzne lub zewnętrzne – wojownik zareaguje i obroni podopiecznych.

Nasze czasy są niestety zdominowane przez „fighterów”. Ludzi, którzy myślą, że przemoc jest „męska”. I jest ich mnóstwo zarówno wśród osób z lewej jak i prawej części ideologicznej sceny politycznej. Dla nas, mężczyzn, zbliża się czas próby. Prędzej niż później będziemy musieli na nich podnieść rękę, bo ilość stworzonego przez nich zagrożenia na jakie im pozwoliliśmy powoli osiąga granice ostateczne.

*

CZEGO NAS TO UCZY?
Męskie wnętrze to pole bitwy. Walczymy ze sobą o siebie, ale ta walka musi się odbywać, abyśmy stawali się silniejsi. Silniejsi fizycznie, aby móc się lepiej bić i bronić. Silniejsi charakterologicznie, abyśmy mogli z większą pewnością podejmować inicjatywy i współdziałać z ludźmi. Silniejszy intelektualnie, abyśmy lepiej realizowali swoje cele.

Jak to robić? Nauczyć się podejmować ryzyko. Pomimo strachu stawiać na swoim, zabierać głos w rozmowach, rzucać światu i ludziom wyzwanie swoją postawą, nie zgadzać się i kłócić jeśli trzeba, nie odpuszczać – walczyć do zwycięstwa. Możliwe, że na początku nikt nie będą nas poważać i nie będą nas słuchać, ale siła tkwi w konsekwencji.

„Nie jesteś swoim kontem bankowym. Nie jesteś ciuchami, które nosisz. Nie jesteś zawartością swojego portfela. Nie jesteś swoim rakiem jelita. Nie jesteś swoją kawą espresso. Nie jesteś samochodem który prowadzisz. Nie jesteś swoimi pieprzonymi spodniami khaki.”

Wstań i walcz.

Walka to nauka konfrontacji. Efektem tej walki zawsze jest ból i strach. Nie ominiemy ich, więc należy się ich uczyć i ujarzmiać. Celem walki w życiu mężczyzny jest nauczenie się radzić sobie ze swoimi słabościami, a więc pokonywać siebie. Wielokrotnie doznamy przy tym porażki i nie należy się tym aż nadto przejmować, ale wyciągnąć z tego lekcję i iść dalej. Dlaczego? Albowiem prawdziwego mężczyznę nie poznajemy tylko i wyłącznie po tym jak walczy, ale przede wszystkim po tym jak szybko podnosi się po porażce.

Życie mężczyzny to ból.

---------------------------------------------------------

TL;DR, CZYLI O CZYM JEST TA SERIA WPISÓW?
„Męskość” to temat serii wpisów, w którym chciałem się z Wami podzielić moimi przemyśleniami na temat męskości. Będziemy mówić o tym, co tworzy mężczyznę, a więc poruszymy m.in. takie tematy jak:
- Podróż w głąb siebie
- Samotność i samodzielność
- Przygoda
- Walka
- Ból
- Strach
- Miłość
- Istota Męskości
- Męski świat
- Patologia męskości

Wpisy będą miały charakter felietonów, więc puentować będę na końcu i liczę na to, że sami będziecie mieli na tyle dużo rozsądku, aby wyciągnąć dla siebie odpowiednie wnioski ;).

---------------------------------------------------------

MATERIAŁY
Polecam książkę „Dzikie Serce. Tęsknoty męskiej duszy”, której autorem jest John Eldredge. Książka ta jest aż do przesady chrześcijańska, ale jeśli tylko skupimy się na jej głównym przekazie, naprawdę bardzo wiele z niej wyniesiemy.

Oprócz tego zachęcam do zapoznania się z takimi pozycjami jak:
- "Męskość", której autorem jest Steve Biddulph)
- "Zdradzony przez ojca", której autorem jest Wojciech Eichelberger

---------------------------------------------------------

PODSUMOWANIE DZIAŁALNOŚCI
Do tej pory napisałem takie wpisy jak:
1. Ebook o relacjach damsko-męskich
2. Moje wprowadzenie do wychodzenia z przegrywu
3. Motywacja pozytywna i negatywna
4. Motywacja OD i DO
5. Motywacja zewnętrzna i wewnętrzna
6. Polecam książkę - "Dzikie serce"
7. Skup się na sobie
8. Dlaczego wasze życie może wydawać wam się do bani
9. Patologia rozwoju osobistego
10. Podstawy szczęścia
11. Polecam książkę - "Zdradzony przez ojca"
12. Praktyka wychodzenia z przegrywu
13. Reklama mojego forum - "ZyjWiecej.pl"
14. Męskość - Wstęp
15. Męskość - Podróż wgłąb siebie
16. p0lka

---------------------------------------------------------

WOŁAM
@Twinkle @orange92 @DonZ @MlodyWilczek @g4rin @CortesHernan @okmanek @derick @Laaanaaaaa @Dawidinho8 @tux3284 @outkay @aroaro1993 [$~ed5a4f
Pobierz thus - Cześć Mireczki! Całkiem niedawno użytkownik @Kasia123456789 wspomniał w swoim ...
źródło: comment_whzjpSQexbI35wVESzYdvn5bPoWUUE9P.jpg
  • 40
@thus: Wyjść z przegrywu można znacznie prościej. Z szacunkiem odnieść się do Jezusa, przeprosić za grzechy, przyjmować Jego Ciało. Nie promuj jakichś szamanów, którzy swoje moce posiadają od sił Demonicznych. Pan Bóg tego nie lubi, jest to bałwochwalstwo.
Sprawdzone w praniu, chocbys byl na dnie Rowu Mariańskiego, Pan Cię wyciągnie z tego jak się postarasz. Z Bogiem
@thus: szkoda, ze kobiety w tym czasie mogą sobie siedzieć w ciepełku zamiast w nieskonczoność wypruwać sobie flaki "podnoszac umiejetności" "zwalczajac przeciwnosci" "opierając sie strachowi". Nigdy nie będzie zgody na system, w ktorym jedna z dwoch dostepnych klas postaci jest uprzywilejowana. A to tylko wierzcholek gory lodowej, bo osobnicy tych samych klas tez sa nie są zbalansowani.
@LajfIsBjutiful: Dzięki ślicznie. Teraz jest przed nami jeszcze trochę wpisów z tematu "męskości", a potem mam plan na jeszcze coś innego z zakresu wychodzenia z przegrywu, ale to jest póki co niespodzianka ;)

@pacc9: O ile pierwszy wpis zostawiam, żeby ludzie wiedzieli o czym piszesz, o tyle resztę usuwam, bo jest niezwiązana z tematem (to samo odpowiedzi @Bover). Ajemsory chłopaki, ale ta nitka to nie miejsce na takie dyskusje
@thus:

Później tacy chłopcy idą z takim nastawieniem w świat i nie podejmują walki o miłość, bo po co? Przecież wszystkie kobiety to #!$%@?. Robić karierę? Po co, skoro wszyscy przedsiębiorcy to Janusze biznesu i małpy nosacze! Uprawiać sport? Po co, skoro kobiety nie rzucą się na takiego jak oszołomione samice! Najlepiej się położyć i umrzeć. Wszystko jest bez sensu, nie warto walczyć o nic.

Trudno, żeby chcieli walczyć – przecież