Wpis z mikrobloga

69/100 #100perfum #perfumy

Valentino V Pour Homme (2006, EdT)

Stworzenie dzisiejszego wpisu trochę mi zajęło. Przez dobrych dni kilka zastanawiałem się, za jakich zapach dostałem najwięcej komplementów od kobiet. W sumie, to nie musiałem się długo zastanawiać, dłużej zajęło mi szukanie jego ostatnich kropel, bo obecnie są niemalże na wagę złota. To największy "piczomagnes" jaki kiedykolwiek posiadałem w swojej kolekcji. Nawet 1Million i inne słynne "majtkozdejmowacze" kalibru La Nuit de l'Homme nie mają do niego podejścia pod tym względem. Najlepsze jest w nim to, że nigdy nie był przesadnie popularny.

Zanim stworzyłem wpis, musiałem go jeszcze raz dokładnie sobie przypomnieć. Zastanawiałem sie, czy po wielu latach od ostatniej aplikacji zmieni mi się jego odbiór, czy dalej będzie mi się podobać. Nic sie nie zmieniło. Jest w nim coś, co nie pozwala mi oderwać nosa od nadgarstka. Z jednej strony jego skład wydaje się zwyczajny, po pierwszym niuchu otwarcia też nie ma w nim nic specjalnego.. Po chwili jednak przeradza się w hipnotyzującą woń od której można się łatwo uzależnić.

Otwiera się on słodkim tamaryndowcem z czerwonym pieprzem w otoczeniu cytrusów. Jest dość słodki, ale przez sporą ilość pieprzu, nie sprawia wrażenia przesłodzonego. W kolejnej fazie dzieje się magia. Wanilia łączy się z drzewem sandałowym i bursztynem w bardzo charakterystyczny dla niego sposób. Chwilę później dochodzi kakao, które w tym wypadku było brakującym ogniwem kompozycji. Valentino w ogóle trzyma wysoki poziom w mainstreamowych produkcjach. Daje ogromną przyjemność z noszenia. Ogólnie rzecz biorąc - jest kojący, daje uczucie czystości, nie narzuca się otoczeniu. Jest w bardzo podobnym stylu, co Prada L'Homme, tyle, że kieruje się bardziej w stronę orientalną i posiada w sobie o niebo więcej seksapilu.

Teraz to, co większość kolegów na tagu interesuje najbardziej. Niespotykana chyba nigdzie indziej seksualność tego tworu jest ciężka do opisania. Używałem go głównie na randki i wyjścia z koleżankami, bo niemalże gwarantował potężne zainteresowanie ze strony płci przeciwnej.

Teraz kilka rzeczy na minus. Dziwnie chemicznie cytrusy w otwarciu w mainstreamie nie sa niczym dziwnym, ale jednak nieco mnie drażniły. Na szczęscie ta faza szybko mija.
Valentino to taka marka, która woli wycofać z produkcji zapach, niż robić jego reformulacje. Uomo, Uomo Intense i cała reszta męskiej gamy ma dokładnie te same parametry i zapach, jak w momencie wychodzenia na rynek. Wiem, bo testowałem zarówno stare, jak i nowe wypusty. Nestety nikt nie podjął się sensownej próby reaktywowania tego wspaniałego pachnidła. YSL ma swoją serię La collection, Chanel dalej produkuje bardziej udane zapachy z lat 70' ubiegłego wieku, a Valentino... cóż. W okolicach 2010 roku z niewyjaśnionych powodów został wycofany ze sprzedaży, a jego ceny poszybowały w górę. Na szczęście kupiłem wtedy jeden z ostatnich flakonów 100ml, który mieli na stanie w Douglasie. Przepłaciłem solidnie, ale.. warto było.

Chodzą słuchy, że jego "współczesnym klonem" jest Rasasi Dareej. Są dość podobne, to prawda, jednak to dla mnie max 80% podobieństwa, bez problemu byłem w stanie powiedzieć, który to Rasasi, a który to Valentino. Na moment obecny Rasasi ucięło swojemu produktowi jaja, testowałem go jakiś tydzień temu i zarówno projekcja jak i trwałość są co najwyżej przeciętne. Poza tym... Dareej nie ma "tego czegoś". V pobudza zmysły i hipnotyzuje, a Dareej po prostu przyjemnie pachnie.

Typ: Oriental Woody
Zapach:10/10
Trwałość:8/10
Projekcja:7/10
Oryginalność:6/10
Popularność:5/10
Komplementy:10/10
Podobne zapachy: Rasasi Dareej
Cena: 500 zł za 30ml

tl;dr

KaraczenMasta - 69/100 #100perfum #perfumy

Valentino V Pour Homme (2006, EdT)

S...

źródło: comment_DHr861m0ySe23dKPKkICbkZfVaOmflUr.jpg

Pobierz
  • 20
@KaraczenMasta: Kurde, zabawna dla mnie historia. Kiedyś będąc na domówce, wypsikany wspomnianym Dareejem, podbiła do mnie dziewczyna i powiedziała, że zajebiście pachnę i zapytała czy jest to Valentino i puściła oczko. Ja wówczas młody pelikan, dopiero co wdrażałem się w klimat perfum, sądząc, że chodzi tu o Uomo Intense, powiedziałem, że nie, że to Rasasi Dareej. A teraz mnie uświadomiłeś, o którego Valentino mogło jej chodzić ().
@Inguz: W Polsce ostatni raz widziałem go w 2012 roku, więc z rozbiórką może być problem. Dzisiaj rzuciłem okiem na Ebay'a, a tam wątpliwej autentyczności flakony 30ml po 500zł ( ͡° ͜ʖ ͡°) Może za kolejne 10 lat go sprzedam za niewielką fortunę ( ͡° ͜ʖ ͡°)
@KaraczenMasta: V Valentino pamiętam tylko z nazwy i zachwytów moich sióstr nad nimi, kiedy szwagier ich używał, milion lat temu. Dzisiaj rano wleciał Daarej, jeszcze sprzed reformulacji, po 4h w biurze, treningu i prysznicu ciągle go czuje, jakbym przed chwilą go założył. Co ciekawe po zamówieniu ok. rok temu, był dla mnie słaby (parametry i sam zapach). Miesiąc później kolejne podejście, prezentował się znacznie lepiej i często gościł w zimie, ale