Wpis z mikrobloga

Bądź mną, Anon lvl 28. Odkąd pamiętam mój stary był fanatykiem leczo. Odkąd #!$%@? pamiętam tylko to gotował. Zaczęło się niewinnie, jakoś za komuny jak pojechali z matką i starszym bratem na Węgry. Tak mu #!$%@? posmakowało, że #!$%@?ł cały garnek miejscowemu Makłowiczowi i #!$%@?ł razem z matką i bratem do malucha, po czym zaczął #!$%@?ć. Do dziś matka opowiada jak w bananem na ryju #!$%@?ł chochla za chochlą aż sraki dostał. #!$%@?, komuna jak #!$%@?, stacji nie ma i co kawałek zatrzymywał się w krzakach i srał na pomarańczowo. Ale #!$%@?ł bez opamiętania aż się skończyło. #!$%@?ł ten garnek i mówi: „Grażyna, jutro robimy leczo na obiad!” Stara panika w oczach, brat zaczął płakać. Po powrocie do domu polazł na rynek w poszukiwaniu papryki. #!$%@? nakupował ze 30 kilo, przytargał kocioł do weków i wstawił na gazówkę. Jaki był #!$%@?, bo akurat remont instalacji w bloku mieliśmy! Pobiegł do monterów i zaczął ich #!$%@?ć chochlą, aż go milicja na 24 zamknęła. Teraz #!$%@? wszem i wobec opowiada jak on to za komuny nie siedział za wolność kraju. #!$%@? prawda. Siedział za leczo. #!$%@? teraz potrafi stać nad garem cztery godziny i wysyłać mnie dwa razy dziennie po paprykę do sklepu, bo sam za zakaz wstępu. Ekspedientka na mój widok #!$%@? z magazynu bez słowa worek z papryką. Tachaj to #!$%@? na trzecie piętro bez windy. Raz chciałem się wykąpać to #!$%@? „Nie teraz #!$%@?, bo się papryka moczy!”. #!$%@?, żeby we własnym domu nie można się było umyć! #!$%@? potrafi stać nad garem i do siebie gadać „Ale bym sobie leczo zjadł!”. Potrafi #!$%@?ć cały zamrażalnik tym gównem. Za dzieciaka na wielkanoc kazał nam iść szukać prezentów od zajączka pod blokiem i #!$%@? co znalazłem pod krzakiem? Słoik leczo #!$%@?! Super #!$%@? prezent. Pomijam fakt, że słoik był ciepły, a stary mi go #!$%@?ł i #!$%@?ł na śniadanie. Z resztą on nic innego nie #!$%@?. Kiedyś chciałem sobie lody zeżreć. Stary oczywiście maczał w tym palce i zrobił lody z leczo! #!$%@?, wyobraźcie sobie leczo na patyku! Raz #!$%@?ł z solą i pieprzem, bo mu opakowanie do gara wpadło. I tak to #!$%@? zeżarł. 15 litrów w dwa dni, czaicie?! Żarł i srał leczo. Brat mu powiedział, żeby sobie rurę z dupy do mordy zamontował, bo się #!$%@?ł na niego. Ojciec okładał go workiem z papryką, a potem lamentował że 20 kilo do #!$%@? przez niego! Wigilia, święta, stypy tylko #!$%@? leczo na obiad! Goście już do nas nie przychodzą, bo kto to #!$%@? będzie wódkę leczo zagryzał. Raz w Krakowie na wycieczce ze starymi chciałem iść do makdonalda, to on „gdzie te #!$%@? chemje będziesz żarł, tatuś nagotował dobre jedzonko” i zdejmuje termos wojskowy z pleców na środku Rynku. Matka w torbie na szczęście dwa bochenki chleba miała przygotowane na tę okazję. Siara przed kolegami, bo jak mnie w podbazie na wycieczkę do Biskupina wysyłali, to stary przytargał przyczepkę z beczka od kapusty kiszonej pełnej oczywiście #!$%@? leczo! „Zjedz sobie, bo cały dzień będziecie chodzili!” Potrafi całego świniaka #!$%@?ć zamiast kiełbasy do tego #!$%@?. Bo niby taniej. A właśnie, kupił sobie kocioł elektryczny na 500 litrów i wstawił do suszarni w bloku. Administracja już olewa sąsiadów, że ma go stamtąd #!$%@?ć. Poddali się po 70 wezwaniu. Teraz zamawia paprykę z gospodarstwa. Hurtowo. Matka płacze, że przez to jego leczo nie ma na nic innego kasy. Więc wymyślił, że zrobi bar w którym będzie leczo tylko. Na gęsto, na rzadko, na srako i owako!

Ojciec jak tylko mógł kombinował kasę na nowy interes. Po wizycie w kilku bankach, w których z resztą stwierdzili, że jest #!$%@? mózgowo siedział przez tydzień #!$%@? i kminił. Tak #!$%@? kminił, że w sobotę o 4 nad ranem #!$%@?ł z zaanektowanej suszarni krzycząc coś o Węgrach. A właśnie, w suszarni odcięli mu prąd po pół roku, więc tylko teraz przesiadywał tam i przytulał kocioł. Znowu gotował w domu #!$%@?ąc rachunek za gaz. Strasznie bóldupił jak te z administracji nic nie rozumiejo i tylko żerujo na czynszach. W sumie #!$%@? mogły mu ten prąd zostawić, bo znowu cała chałupa #!$%@?. Wrócił do domu z furią w oczach, że #!$%@? nie chciały mu biletu sprzedać na polskiego busa z bagażem w postaci kotła 500 litrów! W końcu u wujka, który w budowlance robi wyżebrał busa, którym to na Węgry pojedzie. #!$%@?ł o swojej wizji interesu cały #!$%@? dzień #!$%@?ąc nożem papryki w łazience naprzemian stojąc w kuchni przy garze. Machał w nim jak #!$%@? na speedzie! Aż mu się oczy świeciły. Następnego dnia podjechał wujas, a ten mu #!$%@? kazał #!$%@?ć ten kocioł na pakę. Strasznie się pożarli, bo chciał jeszcze od niego na paliwo wyżebrać. Cebula mocno. Zaczęli się #!$%@?ć w tej suszarni, aż matka musiała ich rozdzielić. Stary z limem pod okiem zwiesił #!$%@? i lamentował. Wujas zabrał busa i tyle go widzieliśmy. Skłócony jest strasznie z ojcem. W sumie mu się nie dziwie. Stary #!$%@?ł na uspokojenie cały gar, oczywiście nie przemieszanego leczo, które od spodu się zdążyło przypalić. Darł przy tym #!$%@?ę na nas, że nie pilnowaliśmy. #!$%@? mnie to. Tym razem uderzył do jakiegoś kolegi z pracy, ale ten tylko miał osobówkę. #!$%@?ł ojciec, ale #!$%@?, załadował gar 15 litrów do bagażnika i pojechali. Było pięć dni spokoju w domu. Wrócił zajeżdżając pod dom jakąś ciężarówką z jakimś sprzętem i krzyczał „Grażyna, zwalniam się z roboty! Znalazłem #!$%@? inwestora na Węgrzech!”. #!$%@?, tego już było za wiele. Z ciężarówki wysiadł jakiś koleś w wieku ojca i zaczął #!$%@?ć jakieś byszy ryszy kysze leczo eżgdar. Za #!$%@? nie wiedziałem o co mu chodzi. Stary też nie, ale cieszył się jak dziecko. Podobno na wyjeździe molestował jakiegos tłumacza, który mając go dość zgodził się na tłumaczenie rozmowy o interesie. Po tygodniu ponownego gotowania i #!$%@? leczo kupili przy wylotówce z miasta jakąś ruderę do remontu. Stary podniecony na maksa spuszczał się nad wizją zarobienia kokosów na leczo. #!$%@?, niech mu się wiedzie. Ja miałem tego dość i podjąłem decyzję o wyprowadzce. Matka #!$%@? na mnie, stary jeszcze bardziej, bo kto mu #!$%@? będzie pomagał. Kazałem mu #!$%@?ć i zatrudnić kogoś. Po remoncie ruszyli. Na początku #!$%@?ł od rana do nocy przy tym swoim kotle 500 litrów i sprzedawał, ale nie wyrabiał. Jaki #!$%@? był, że musiał zatrudnić osobę do pomocy. Biedny człowiek, nie wiedział na co się pisze. Co rusz #!$%@? zjebe od starego dostawał, że źle gotujo to leczo, że on inaczej, że #!$%@? go jasny strzeli. W międzyczasie zdążyłem się wyprowadzić 50km od domu. Ale to niestety nie koniec przygody.Minęło kilka tygodni odkąd mnie nie ma w domu. Dzwonię co dzień do matki, ta w sumie już nie taka #!$%@?, bo starego w domu całe dnie nie ma, interes nawet idzie. Coś mi gada, ze stary #!$%@?ł, bo te ludzie leczo żro jak #!$%@? i będzie jakąś fabrykę stawiać z tym Węgrem. #!$%@?, dobrze, że w tym się stary odnalazł. Może to i lepiej. Nie, nie było lepiej. Staremu #!$%@?ło do tego stopnia, że postanowił #!$%@?ąc sobie gar największy #!$%@? na świecie. #!$%@?. Nie mam pojęcia jak to będzie wyglądać. Ten co na początku robił nawet dostał jakąś wyżej posadę. Stary mimo, że jest prezes to sam #!$%@? przy tych kotłach, bo co chwilę #!$%@? go łapie jak widzi jak uni jego leczo beszczeszczo. Matka dzwoni i mówi, że stary o jakieś fundusze się stara, dofinansowanie. Jak się okazało #!$%@? w zęby dostał. Ponoć sam marszałek starego chce pozwać, bo taką manianę #!$%@?ł przy wniosku. #!$%@? chciał dotacje na innowacyjność, to go wyśmieli, że leczo to nie innowacyjność i ma #!$%@?ć. Tak w skrócie. #!$%@? go ponoć nieziemska wzięła, że pinionc obok nosa przeszedł. Ale, nie ma tego złego, bo stary dostał kontrakt na leczo do Stonki. Teraz oprócz tego #!$%@? gara będzie miał całą linię chłodniczą. Węgier jak to usłyszał to konia walił przez tydzień na zmianę z sekretarką. Znaczy ona mu waliła, nie on jej. Stwierdziłem, #!$%@? pojadę zobaczyć co tam się dzieje u ojca. Jadę se #!$%@? pekaesem, a tu z 10 kilometrów widać #!$%@?ą jakąś fabrykę. Myślę sobie „o ty #!$%@? stary, żeś #!$%@?ł ładnie”. Wyobraźcie sobie #!$%@? jakiś ciśnieniowy gar wielkości pałacu kultury. I na tym jebitny #!$%@? neon LECZO! O #!$%@?. Stary zamawia paprykę, pomidory już na wagony. Zatrudnia jakieś 500 ludzi, ale oni „nic nie wiedzu o leczo, sam musze pilnować” jak to mówi. Zajeżdżam pod tą starego fabrykę, on do mnie wychodzi i mówi „pacz #!$%@? synek, trzeba było tu zostać i mnie pomagać, byś dyrektoram został”. Wchodzimy do #!$%@? gabinetu, a tu #!$%@? oczom nie wierzę. Basen z leczo! #!$%@?, olimpijski basen pełen leczo! Stary rozbiera się do gołego pindola i #!$%@? się do tego basenu z leczo. #!$%@?, co tu się odjebuje?! Wychodzę, nie zdzierżę. Potykam się o jakiegoś przestraszonego technika, który się drze „panie prezes, zawór ciśnieniowy się zaciął zaraz to wszystko #!$%@? w powietrze!”. Odwracam się i widzę starego z fiutem na wierzchu jak w przerażeniu patrzy na pojawiające się pęknięcie w #!$%@? garze z leczo. „KUUUUUUUUURWAAAAA!”. Nie dokończył, gdy całe leczo zaczęło #!$%@?ć jakby łysy z brejzers trysnął przez tę szczelinę zalewając miasto. Nawet na tefałenie o tym mówili. Miasto zalane przez leczo! Stary taką traumę wyłapał, że mi czasem go było żal. Odgrzewał tylko to leczo co było w zamrażarce i #!$%@?ł, do nikogo się nie odzywał. #!$%@?ł i milczał. Milczał i #!$%@?ł. A nie, jeszcze sraki dostał, ale nawet na kiblu srając przepuszczał przez siebie leczo. Tylko przez sen #!$%@?ł na jakiegoś Zenka co mu sabotaż fabryki z zazdrości zrobił. Aż nadszedł ten dzień. O ja głupi, miałem nadzieję, że nie nadejdzie. Stary obudził się z okrzykiem „WIEM!”.

„WIEM #!$%@?, WIEM!”. W tym momencie optymizm prysnął jak dobrze wyrośnięty pryszcz. Po #!$%@? znów się do domu przeprowadzałem? Stary ubrał się i o dziwo nie zeżarł leczo na śniadanie, tylko #!$%@?ł z domu jeszcze szybciej niż wtedy jak na Węgry jechał. Myślę sobie, po kiego grzyba, co on znowu #!$%@? wymyślił? Toć kasę za odszkodowanie ma, to niech siedzi na piździe w domu i się nie rusza. No ale nie mój stary. Wrócił po południu. Czerwony jak sam #!$%@? na ryju i dyszący jakby ataku astmy dostał. Spodziewałem się kolejnych worków z papryką, ale tym razem się na nieszczęście myliłem. Przytargał jakąś torbę ważącą z 50 kilo, jakieś siaty z ubraniami. Nie zgadniecie co ten stary #!$%@? wymyślił. Za #!$%@? nie zgadniecie. Też bym nie zgadł. Aż mnie na moje nieszczęście oświecił. „Anon, pamiętasz to sąsiadke, co ona tam po tych szamanach jeździła? Spod trójki, nie?”. O #!$%@? mu chodzi pomyślałem. „No pamiętam tate, a co z nią?”. Jak ja żałuję, że #!$%@? zapytałem… „Bo oni tam LECZO raka! I jo wyleczyli!”. #!$%@?, no nie. W tym momencie rzuca otwartą torbę i siatę na szklany stół, z której wysypują się instrumenta lekarskie. Torba ciężka jak sam #!$%@?, blat pęka, matka drze mordę na ojca, on na nią, że nic się nie stało i kupi nowy, jakiś pies w korytarzu (od kiedy mamy psa?!) chce iść się wysrać, bo go stary leczo karmi i wali taką srakę jak ociec po tym żarciu. Cyrk #!$%@? na gąsienicach. Tak, zgadliście. Stary chce leczyć raka przy pomocy LECZO! Ręce opadli. Twice. Dzwoni do wujasa, tego od budowlanki, ale jak się tylko połączył, to usłyszałem ze słuchawki stek urywanych przekleństw najwyższych lotów pod adresem starego. „#!$%@? mu w dupę”. Stary nie był dłużny. Poleciał na pocztę dać ogłoszenie do gazety. Później w kilka dni ogarnął nową miejscówkę z równiej jebitnym neonem (tak, to ten co z fabryki został) – Tutaj LECZO raka. Nawet nagrał komórką reklamę, co ją wysłał do naszej kablówki : kobita idzie ulicą i pyta przechodnia „Gdzie tu LECZO raka?”, w tym momencie wyskakuje mój stary w kitlu i drze japę „TU LECZO!” i adres. Żenua lvl 9999 albo i lepiej. Siara się na mieście pokazać. Pacjenty walą drzwiami i oknami. Jak się łatwo domyśleć wcale #!$%@? nie leczo. Po pół roku do starego #!$%@?ła się izba lekarska, że nie ma prawa wykonywania zawodu. I #!$%@? bombki strzelił. Staremu dowalili wyrok w zawiasach, na szczęście odszkodowania z kasy po fabryce popłacił. Teraz #!$%@? i #!$%@? w domu, że nie pozwalajo na nic w tym kraju. Miałeś stary capie zajebisty pomysł. Taki był #!$%@?, że znów żarł i srał leczem. Aż pewnego dnia przyniósł z kiosku po egzemplarzu Wędkarza Polskiego, Świata Wędkarza i Super Karpia. No i się zaczęło…

#heheszki #pasta #leczo #byloaledobre #zawszesmieszy
  • 1