Aktywne Wpisy
OdcienZieleni +166
prosze przestancie mowic ze sie puszczalam! prosze nie mowic ze gralam w porno!! nie zasluguje na to,to nie ja!! tzn chce spokojnie zyc za te kilka mln zarobionych w branzy,chce monetyzowac te popularke, ale od dzis jestem swieta! #pieklokobiet #logikarozowychpaskow
mirko_anonim +9
✨️ Obserwuj #mirkoanonim
Czy uważacie, że jeżeli narzeczestwo się rozstaje, to niedoszła panna młoda powinna oddać pierścionek?
Bo właśnie mnie coś takiego spotkało, że narzeczona powiedziała, "jednak nie pasujemy do siebie" i że pierścionek sobie zachowa i nie odda.
Tak więc dziś smutny dzień bo jestem biedniejszy o jedną Sylwię* i 50 Władysławów Jagiełło :(.
#slub #zwiazki #milosc
*) imię zmienione
───────────
Czy uważacie, że jeżeli narzeczestwo się rozstaje, to niedoszła panna młoda powinna oddać pierścionek?
Bo właśnie mnie coś takiego spotkało, że narzeczona powiedziała, "jednak nie pasujemy do siebie" i że pierścionek sobie zachowa i nie odda.
Tak więc dziś smutny dzień bo jestem biedniejszy o jedną Sylwię* i 50 Władysławów Jagiełło :(.
#slub #zwiazki #milosc
*) imię zmienione
───────────
#dekadawmuzyce - podsumowanie ostatnich 10 lat w muzyce.
Albumy
#21
Deerhunter - Halcyon Digest (2010)
Gatunki: indie rock, dream pop, psychedelic rock
RIYL: Of Montreal, Lilys, Elephant 6, Younger Than Yesterday, oglądanie zdjęć z dzieciństwa
patrzę na datę wydania "Halycona..." i nasuwa się tylko jedna, dla niektórych być może ciężka do przełknięcia myśl - klasyczne rozumiany indie rock umarł. doczłapał do poczciwej starości i w naturalnym rozkładzie zdewaluowały się jego walory, opadł z sił i mocy sprawczych do walki o "większe znaczenie" w świecie muzyki.
i myślę sobie, że z powyższą deklaracją mogę brzmieć jak jakiś "nienadążający boomer".
podobny osąd, wśród bardziej doświadczonych odbiorców, mógł już padać dużo wcześniej, bo bardziej hardcorowi i ortodoksyjnie oddani ideałom słuchacze amerykańskiego indie, zwiastowali jego upadek w momencie gdy Modest Mouse, na wysokości Moon & Antarctica wyemigrowało z blaszanego garażu do większej wytwórni. ale nie dajmy się zwariować, terminologia się upłynniła, etos się spłaszczył, ale banał o "muzyce, która się sama obroni" zawsze będzie aktualny, bez względu na ideały.
w tej schyłkowej narracji Halycon Digest odgrywa znaczącą, ale niemal całkowicie wyjałowioną z patetycznych tonów rolę. wydane przez Deerhunter 3 lata wcześniej Microcastle padło ofiarą środowiskowego hajpu, zostało namaszczone p4kowym BestNewMusic kiedy ten tytuł miał jeszcze jakiekolwiek znaczenie i z miejsca wpisało się w kanon /mu/core. a jak to zwykle bywa z hajpem, tak szybko jak balonik napełnił się od zachwytów i zanieczyścił okazjonalnymi hejtami, tak samo szybko stracił na objętości, i po czasie nikt już nie mówi o zbawcach gitarowej alternatywy.
na wspomnianym wyżej Microcastle, Bradford Cox z ekipą mieli fantazję i chęci żeby sięgać po drugie, trzecie, czwarte... dno drążenia sensu istnienia utopionego w dreampopowej wszechrzeczy, tak na wydanej w 2010 roku płycie, postawili na dojrzale kłaniający się w pas rockowej historii zestaw kompozycji.
właśnie to uderzyło mnie najdosadniej gdy po latach wróciłem do Halycon Digest.
jego treściwa przyzwoitość, grzecznie ułożona na kompozycjach i oślepiająca powidokiem uczciwie przetwarzanych zapożyczeń i inspiracji. od wychodzącego na główny plan, country-rockowego żucia tytoniu spod znaku The Byrds, po ospale spadające pod powierzchnie Floydowskie ballady, aż po psych-popowe wycieczki przywodzące momentami na myśl brzmienie Manzarkowego klawisza, czy też dokonania Velevet Underground.
do tego dorodny mix, barokowo-lustrzana produkcja (z kumulacją na bajkowym Helicopter), głębokie, pełne brzmienie okrywające się w bardziej dramatycznych i depresyjnych momentach "musique-concretowymi" efektami, szczególnie słyszalnymi na otwierającej album, enigmatycznej kontemplacji o stworzeniu świata pod postacią Earthquake. dorzućmy trackliste ułożoną w taki sposób, że serwuje słuchaczowi przemyślaną, meta-przejażdżkę o podświadomym usypianiu i pobudzaniu zainteresowania jej treścią. i nie możemy zapomnieć o tym, że w gruncie rzeczy to płyta, która traktuje właśnie o uczuciu dziewiczej, nieco naiwnej i szczeniackiej pogoni za nowo poznawaną muzyką, która dojrzewa, rozwija się i przeżywa rozczarowania razem z nami...