Wpis z mikrobloga

25 listopada 2019 roku
– Dzień dobry! – słyszę w słuchawce.
– Dzień dobry, w czym mogę pomóc?
– Wczoraj wieczorem przechodząc koło pana biura zrobiłem kupę – rzecze mężczyzna.
– Co? – pytam nie będąc pewien, czy dobrze zrozumiałem.
– Na trawniku, po lewej stronie od wejścia. Postawiłem takiego średniej wielkości balasa – wyjaśnia mój rozmówca spokojnym cierpliwym głosem.

Z telefonem przy uchu wychodzę z biura i patrzę na trawnik. Rzeczywiście dwa metry od wejścia do mojego biura leży brązowy balas. Obok niego kawałek brudnej serwetki. Rozglądam się wokół w obawie czy to nie jakaś prowokacja. Ludzie przechodzą jednak obojętnie i nikt nie patrzy w moim kierunku.
– Bardzo brzydko się pan zachował – oceniam mojego rozmówcę. – Dzwoni pan, żeby przeprosić, czy może zapytać kiedy może pan posprzątać? – dopytuję.
– Nie w tym rzecz – odpowiada mężczyzna. – Dziś weszły nowe przepisy dotyczące danych osobowych. RODO. Słyszał pan o tym?
– Tak. Byłem nawet na szkoleniu – przyznaję nie bardzo wiedząc do czego mój rozmówca zmierza.

– To świetnie – głos w słuchawce stał się bardziej ożywiony i trochę weselszy. – Nie muszę więc panu tłumaczyć czym są dane osobowe?
– Są to wszelkie informacje, dzięki którym bezpośrednio lub pośrednio można zidentyfikować osobę – odpowiadam coraz bardziej zaintrygowany tą dziwaczną rozmową.
– Czy po stolcu można zidentyfikować osobę? – pyta niespodziewanie mój rozmówca. – Gdyby ktoś popełnił przestępstwo i zostawił na miejscu zbrodni swoją kupę to czy policja robiąc badania DNA mogłaby ustalić kim jest ta osoba? – uzupełnił pytaniem pomocniczym, o które wcale nie prosiłem.

Patrzę na leżącego w trawie balasa i z trudem przełykam ślinę.
– Sądzę, że tak…
– W rozumieniu Rodo mój stolec jest daną osobową – ucieszył się mężczyzna w słuchawce. – Dopóki leży na pańskim trawniku jest pan administratorem moich danych osobowych.
Podrapałem się po głowie nie wiedząc co powiedzieć.
– Tak czy nie? – usłyszałem w słuchawce.
– No chyba tak… – przyznałem niechętnie.
– Mam prawo do przenoszenia danych – głos mężczyzny stał się jeszcze bardziej pogodny.
– Wykonując prawo do przenoszenia danych osoba, której dane dotyczą, ma prawo żądania, by dane osobowe zostały przeniesione przez administratora bezpośrednio innemu administratorowi – wyszeptałem zdanie zapamiętane ze szkolenia. – O ile jest to technicznie możliwe – dodałem z nadzieją w głosie.

– Weźmie pan łyżkę i słoik, zgarnie mój stolec z trawnika i zaniesie do laboratorium, które jest po drugiej stronie ulicy – usłyszałem w słuchawce. – Potrzebuję zrobić badanie kału, a nie bardzo mam czas by dziś podjechać do przychodni.
– Czy pan sobie jaja ze mnie robi!? – wykrzyknąłem do słuchawki.
– Jeśli pan jako administrator moich danych osobowych będzie stwarzał przeszkody złożę skargę do Prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych – zagroził mężczyzna. – Wie pan jak wysokie są kary?

Rozejrzałem się nerwowo po ulicy, otarłem pot z czoła.
– Za chwilę wyślę panu smsem swoje imię i nazwisko wraz ze zgodą na administrowanie moimi danymi dla potrzeb przeniesienia moich danych osobowych z trawnika do przychodzi – usłyszałem w słuchawce. – Miłego dnia.

Mój rozmówca rozłączył się, a telefon zawibrował w mojej ręce. Otrzymałem sms. Wszedłem z powrotem do biura.
– Coś się stało? – zapytała zaniepokojona sekretarka.
– Wszystko w porządku – odpowiedziałem spokojnym głosem. – Mamy łyżkę i słoik?

#heheszki #rodo #prawo #pasta
  • 3