@JakDorobic_com: Mój stary to fanatyk wędkarstwa. Pół mieszkania zajebane wędkami najgorsze. Średnio raz w miesiącu ktoś wdepnie w leżący na ziemi haczyk czy kotwicę i trzeba wyciągać w szpitalu bo mają zadziory na końcu. W swoim 22 letnim życiu już z 10 razy byłem na takim zabiegu. Tydzień temu poszedłem na jakieś losowe badania to baba z recepcji jak mnie tylko zobaczyła to kazała buta ściągać xD bo myślała, że znowu hak w nodze.
Druga połowa mieszkania zajebana Wędkarzem Polskim, Światem Wędkarza, Super Karpiem xD itp. Co tydzień ojciec robi objazd po wszystkich kioskach w mieście, żeby skompletować wszystkie wędkarskie tygodniki. Byłem na tyle głupi, że nauczyłem go into internety bo myślałem, że trochę pieniędzy zaoszczędzimy na tych gazetkach ale teraz nie dosyć, że je kupuje to jeszcze siedzi na jakichś forach dla wędkarzy i kręci gównoburze z innymi wędkarzami o najlepsze zanęty itp. Potrafi drzeć mordę do monitora albo wypierdolić klawiaturę za okno. Kiedyś ojciec mnie wkurwił to założyłem tam konto i go trolowałem pisząc w jego tematach jakieś losowe głupoty typu karasie jedzo guwno. Matka nie nadążała z gotowaniem bigosu na uspokojenie. Aha, ma już na forum rangę SUM, za najebanie 10k postów."
"Jak jest ciepło to co weekend zapierdala na ryby. Od jakichś 5 lat w każdą niedzielę jem rybę na obiad a ojciec pierdoli o zaletach jedzenia tego wodnego gówna. Jak się dostałem na studia to stary przez tydzień pie**olił że to dzięki temu, że jem dużo ryb bo zawierają fosfor i mózg mi lepiej pracuje.
Co sobotę budzi ze swoim znajomym mirkiem całą rodzinę o 4 w nocy bo hałasują pakując wędki, robiąc kanapki itd.
Przy jedzeniu zawsze pierdoli o rybach i za każdym razem temat schodzi w końcu na Polski Związek Wędkarski, ojciec sam się nakręca i dostaje strasznego bólu dupy durr niedostatecznie zarybiajo tylko kradno hurr, robi się przy tym cały czerwony i odchodzi od stołu klnąc i idzie czytać Wielką Encyklopedię Ryb Rzecznych żeby się uspokoić.
W tym roku sam sobie kupił na święta ponton. Oczywiście do wigilii nie wytrzymał tylko już wczoraj go rozpakował i nadmuchał w dużym pokoju. Ubrał się w ten swój cały strój wędkarski i siedział cały dzień w tym pontonie na środku mieszkania. Obiad (karp) też w nim zjadł [cool][cześć]
Gdybym mnie na długość ręki dopuścili do wszystkich ryb w polsce to bym wziął i zapierdolił.
Jak któregoś razu, jeszcze w podbazie czy gimbazie, miałem urodziny to stary jako prezent wziął mnie ze sobą na ryby w drodze wyjątku. Super prezent kurwo.
Pojechaliśmy gdzieś wpizdu za miasto, dochodzimy nad jezioro a ojcu już się oczy świecą i oblizuje wargi podniecony. Rozłożył cały sprzęt i siedzimy nad woda i patrzymy na spławiki. Po pięciu minutach mi się znudziło więc włączyłem discmana to mnie ojciec pierdolnął wędką po głowie, że ryby słyszą muzykę z moich słuchawek i się płoszą. Jak się chciałem podrapać po dupie to zaraz 'krzyczał szeptem', żebym się nie wiercił bo szeleszczę i ryby z wody widzą jak się ruszam i uciekają. 6 godzin musiałem siedzieć w bezruchu i patrzeć na wodę jak w jakimś jebanym Guantanamo. Urodziny mam w listopadzie więc jeszcze do tego było zimno jak sam skurwysyn. W pewnym momencie ojciec odszedł kilkanaście metrów w las i się spierdział. Wytłumaczył mi, że trzeba w lesie pierdzieć bo inaczej ryby słyszą i czują.
Wspomniałem, że ojciec ma kolegę mirka, z którym jeździ na ryby. Kiedyś towarzyszem wypraw rybnych był hehe Zbyszek. Człowiek o kształcie piłki z wąsem i 365 dni w roku w kamizelce BOMBER. Byli z moim ojcem prawie jak bracia, przychodził z żoną Bożeną na wigilie do nas itd. Raz ojciec miał imieniny zbysio przyszedł na hehe kielicha. Najebali się i oczywiście cały czas gadali o wędkowaniu i rybach. Ja siedziałem u siebie w pokoju. W pewnym momencie zaczeli drzeć na siebie mordę, czy generalnie lepsze są szczupaki czy sumy.
WEŹ MNIE NIE WKURWIAJ ZBYCHU, WIDZIAŁEŚ TY KIEDYŚ JAKIE SZCZUPAK MA ZĘBY? CHAPS I RĘKA UJEBANA!
KURWA TADEK SUMY W POLSCE PO 80 KILO WAŻĄ, TWÓJ SZCZUPAK TO IM MOŻE NASKOCZYĆ
CO TY MI O SUMACH PIERDOLISZ JAK LEDWO UKLEJĘ POTRAFISZ Z WODY WYCIĄGNĄĆ. SZCZUPAK TO JEST KRÓL WODY JAK LEW JEST KRÓL DŻUNGLI
No i aż się zaczeli nakurwiać zapasy na dywanie w dużym pokoju a ja z matką musieliśmy ich rodzielać. Od tego czasu zupełnie zerwali kontakt. W zeszłym roku zadzwoniła żona zbysia, że zbysio spadł z rowerka i zaprasza na pogrzeb. Odebrała akurat matka, złożyła kondolencje, odkłada słuchawkę i mówi o tym ojcu, a ojciec
I bardzo kurwa dobrze
Tak go za tego suma znienawidził.
Wspominałem też o arcywrogu mojego starego czyli Polskim Związku Wędkarskim. Stał się on kompletną obsesją ojca i jak np. w telewizji mówią, że gdzieś był trzęsienie ziemi to stary zawsze mamrocze pod nosem, że powinni w końcu coś o tych skurwysynach z PZW powiedzieć. Gazety niewędkarskie też przestał czytać bo miał ból dupy, że o wędkarstwie polskim ani aferach w PZW nic się nie pisze.
Szefem koła PZW w mojej okolicy jest niejaki pan Adam. Jest on dla starego uosobieniem całego zła wyrządzonego polskim akwenom przez Związek i ojciec przez wiele lat toczył z nim wojnę. Raz poszedł na jakieś zebranie wędkarskie gdzie występował Adam i stary wrócił do domu z podartą koszulą bo siłą go usuwali z sali takie tam inby odpierdalał.
Po klęsce w starciu fizycznym ze zbrojnym ramieniem PZW ojciec rozpoczął partyzantkę internetową polegającą na szkalowaniu PZW i Adama na forach lokalnych gazet. Napierdalał na niego jakieś głupoty typu, że Adam był tajnym współpracownikiem UB albo, że go widział na ulicy jak komuś gwoździem samochód rysował itd. Nie nauczyłem ojca into TOR więc skończyło się bagietami za szkalowanie i stary musiał zapłacić Adamowi 2000zł.
Jak płacił to przez tydzień w domu się nie dało żyć, ojciec kurwił na przekupne sądy, PZW, Adama i w ogóle cały świat. Z jego pierdolenia wynikało, że PZW jak jacyś masoni rządzi całym krajem, pociąga za szurki i ma wszędzie układy. Przeliczał też te 2000 na wędki, haczyki czy łódki i dostawał strasznego bólu dupy, ile on by mógł np. zanęty waniliowej za te 2k kupić (kilkaset kilo).
Stary jakoś w zeszłym roku stwierdził, że koniecznie musi mieć łódkę do połowów bo niby wypożyczanie za drogo wychodzi i wszyscy go chcą oszukać
synek na wodzie to się prawdziwe okazy łapie! tam jest żywioł!
ale nie było go stać ani nie miał jej gdzie trzymać a hehe frajerem to on nie jest żeby komuś płacić za przechowywanie więc zgadał się z jakimiś wędkarzami okolicy, że kupią łódkę na spółkę, ona będzie stała u jakiegoś janusza, który ma dom a nie mieszkanie w bloku jak my, na podjeździe na przyczepie, którą ten janusz ma i się będą tą łódką dzielili albo będą jeździć łowić razem.
Na początku ta kooperatywa szła nawet nieźle ale w któryś weekend ojciec się rozchorował i nie mógł z nimi jechać i miał o to olbrzymi ból dupy. Jeszcze ci jego koledzy dzwonili, że ryby biorą jak pojebane więc mój ojciec tylko leżał czerwony ze złości na kanapie i sapał z wkurwienia. Sytuację jeszcze pogarszało to, że nie miał na kogo zwalić winy co zawsze robi. W końcu doszedł do wniosku, że to niesprawiedliwe, że oni łowią bez niego bo przecież po równo się zrzucali na łódkę i w niedzielę wieczorem, jak te janusze już wróciły z wyprawy, wyszedł nagle z domu.
Po godzinie wraca i mówi do mnie, że muszę mu pomóc z czymś przed domem. Wychodzę na zewnątrz a tam nasz samochód z przyczepą i łódką xD Pytam skąd on ją wziął a on mówi, że januszowi zajebał z podjazdu przed domem bo oni go oszukali i żeby łapał z nim łódkę i wnosimy do mieszkania XD Na nic się zdało tłumaczenie, że zajmie cały duży pokój. Na szczęście łódka nie zmieściła się w drzwiach do klatki więc stary stwierdził, że on ją przed domem zostawi.
Za pomocą jakichś łańcuchów co były na łódce i mojej kłódki od roweru przypiął ją do latarni i zadowolony chce iść wracać do mieszkania a tu nagle przyjeżdżają 2 samochody z januszami współwłaścicielami, którzy domyślili się gdzie ich własność może się znajdować xD Zaczęła się nieziemska inba bo janusze drą mordy dlaczego łódkę ukradł i że ma oddawać a ojciec się drze, że oni go oszukali i on 500zł się składał a nie pływał w ten weekend. Ja starałem się załagodzić sytuację żeby ojciec od nich nie dostał wpierdolu bo było blisko.
Po kilkunastu minutach sytuacja wyglądała tak:
-Mój ojciec leży na ziemi, kurczowo trzyma się przyczepy i krzyczy, że nie odda
-Janusze krzyczą, że ma oddawać
-Jeden janusz ma rozjebany nos bo próbował leżącego ojca odciągnąć od łódki za nogę i dostał drugą nogą z kopa
-Dwóch policjantów ciągnie ojca za nogi i mówi, że jedzie z nimi na komisariat bo pobił człowieka
-We wszystkich oknach dookoła stoją sąsiedzi
-Moja stara płacze i błaga ojca żeby zostawił łódkę a policjantów żeby go nie aresztowali
-Ja smutnazaba.psd
W końcu policjanci oderwali starego od łodzi. Ja podałem januszom kod do kłódki rowerowej i zabrali łódkę, rzucając wcześniej staremu 500zł i mówiąc, że nie ma już do łódki żadnego prawa i lepiej dla niego, żeby się nigdy na rybach nie spotkali. Matka ubłagała policjantów, żeby nie aresztowali ojca. Janusz co dostał w mordę butem powiedział, że on się nie będzie pie**olił z łażeniem po komisariatach i ma to w dupie tylko ojca nie chce więcej widzieć.
Stary do tej pory robi z januszami gównoburzę na forach dla wędkarzy bo założyli tam specjalny temat, gdzie przestrzegali przed robieniem jakichkolwiek interesów z moim ojcem. Obserwowałem ten temat i widziałem jak mój ojciec nieudolnie porobił trollkonta
Szczepan54
Liczba postów: 1
Ten temat założyli jacyś idioci! Znam użytkownika stary_anona od dawna i to bardzo porządny człowiek i wspaniały wędkarz! Chcą go oczernić bo zazdroszczą złowionych okazów!
Potem jeszcze używał tych trollkont do prześladowania niedawnych kolegów od łódki. Jak któryś z nich zakładał jakiś temat to ojciec się tam wpie**alał na trollkoncie i np. pisał, ze ch*jowe ryby łapie i widać, że nie umie łowić xD
Z tych samych trollkont udzielał się w swoich tematach i jak na przykład wrzucał zdjęcia złapanych przez siebie ryb to sam sobie pisał
Noooo gratuluję okazu! Widać, że doświadczony łowca!
a potem się z tego cieszył i kazał oglądać mi i starej jak go chwalą na forum.
Dzisiaj w moim korpo poruszenie, od rana awaria całego systemu, nic się nie da zrobić a deadline'y cisną mocno. Dział techniczny postawiony na nogi, walczy żeby ogarnąć ten burdel. Ja ( obsługa klienta ) staram się jak mogę, ale klientów przybywa. Przychodzi jakaś szycha z dużym zamówieniem a ja nie mam jak go obsłużyć bo inny dział ma opóźnienia. Patrzę przez ramie manager pokazuje mi żebym grał na czas, no to ja zaproponowałem klientowi kawę. Zgodził się, próbuję zagaić żeby przełamać ciszę, ale gość mnie ignoruje i w ciszy popija naszą zajebistą Arabicę. Ja czekam na te różowe z innego działu, słyszę tylko jak manager wydziera mordę żeby się pośpieszyły. W końcu jest produkt, pakuje cztery BigMaci i dwa McFlurry w torbę, dorzucam 2 puszki coli i podaje klientowi. Bałem się że pójdzie na skargę do szefa ale na szczęście darmowa kawa chyba go uspokoiła i wyszedł bez słowa. Chwilę potem technicy ogarnęli tę awarię dystrybutora do coli i wszystko wróciło do normy. Uff co za dzień, nienawidzę pracy w korpo.
#pasta #heheszki #niemoje
@JakDorobic_com: Mój ojciec załatwił mi pracę w dziale IT. Nie wiem za dużo o IT, poza grami.
To moje opowieści z pracy.
Dzień 1
kobieta prosi mnie o zainstalowanie najnowszego adobe readera
spoko, mam to
ściągam program
"Wow, jesteś w tym ekspertem"
"No cóż..."
komputer prosi o wpisanie hasła admina
zapomniałem hasła admina
próbuje: hasło
nope.jpg
"ehh... emm... cholera, chyba coś jest z serwerem, zaraz wracam"
3 miesiące później, ona wciąż nie ma adobe readera
Dzień 2
wkurwiony koleś do mnie dzwoni, pyta o coś w programie domowym
nie mam pojęcia co mówi
pauza
koleś czeka na odpowiedź
przypominam sobie "IT Crowd"
"Próbował pan wyłączyć go i włączyć na nowo?
Zresetować znaczy się?"
"Moment..."
zadziałało
Dzień 3
laska ze sprzedaży przychodzi z laptopem, jakiś problem
kocica 9/10
flirtuje ze mną
mówi, że potrzebuje ściągnąć jakąś aktualizacje
jedyne co słyszę to jej cycki
jej laptop pachnie truskawkami
ściągam adobre reaera i oddaję jej laptopa
Dzień 4
nauczyłem się wyłączać serwery
ludzie zaczynają prosić o pomoc, idę do serwerowni
wyłączam serwery
wychodzę zdezorientowany, zaczynam instalować adobe readera
w końcu ludzie zaczynają się drzeć
STRONA NIE DZIAŁA! STRONA NIE DZIAŁA!
"biore się za to!"
biegnę do serwerowni
gram w Hotline Miami przez kilka godzin
włączam serwery pod koniec dnia
wychodzę z serwerowni
wycieram pot z czoła
"dałem rade..."
ludzie chwalą mnie, mówią że uratowałem firmę
tak naprawdę to uratowałem swoją dziewczynę w HM
Dzień 5
spotykam kocicę przy ekspresie do kawy
zapytałem się co u niej, proste pytanie
zaczyna opowiadać o problemach z jej komputerem
nie widzi we mnie człowieka
widzi we mnie IT
mówię, żeby podrzuciła do mnie laptopa
robi to
upgrade'uję jej IE
instaluje adobe reareda
resetuje komputer
wszystko śmiga
zanoszę go jej
poprawiam fryzurę
sprawdzam oddech
zachowuje się jak bym ją ocalił
siedzi w swoim biurze, gada przez telefon
ręką pokazuje, żebym położył laptopa na biurko
robię to, i trochę się ociągam
"To wszystko skarbie?"
wychodzę
słyszę jak mówi "oh, to był tylko IT"
tylko IT
teraz jestem tylko tym
Dzień 6
cholernie się nudzę
postanowiłem ściągnąć emulator gameboya i pograć w pokemony
filtry go blokują, więc je wyłączam, nie dodaje emulatora do listy, po prostu wyłączam filtry
uruchomiłem stronę z emulatorem, ale muszę wyłączyć antywirusa
używam konta admina, bo w końcu znam hasło
wyłączyłem globalnie antywirusa na całym serwerze
ściągnąłem emulator i pokemony
gram sobie
koleś przychodzi do mojego biura
"chyba mam wirusa"
ja: "złap je wszystkie"
do czasu aż doszedłem do Misty, 4 osoby złapały wirusy
Dzień 7
ten sam koleś który darł się na mnie drugiego dnia znowu się na mnie drze
nie może się zalogować, a ja właśnie wychodziłem do domu
"wyłącz i uruchom ponownie i oddzwoń"
idę do domu
Dzień 8
koleś z siódmego dnia znowu dzwoni
jest wkurwiony
mówi mi, że przez moją głupotę stracił klienta
"zdarza się stary, ja przed chwilą przegrałem z zespołem r"
"o czym ty kurwa mówisz?"
click
Dzień 9
jedna z drukarek zużyła cały toner
jakiś grubas każe mi go zmienić
"to tylko toner stary, nie umiesz go sam zmienić? pracuję teraz nad jednym sporym problemem z serwerem"
tak serio to ściągam steama
"to zajmie tylko sekunde... boże, mam dużo do zrobienia, od tego ty jesteś"
wzdycham i idę to zrobić
nie potrafię otworzyć pieprzonej drukarki żeby dostać się do tonera
zaczynam w nią walić jak w "zoolanderze"
mówię nieco opóźnionemu kolesiowi w biurze że mam dla niego specjalną misje
musi schować magiczne jajko w skrzyni Hewlett Packarda
wracam do sprawy z serwerem
pół godziny później grubas wchodzi do biura
"ćoś ty kurwa zrobił z drukarką?"
"zmieniłem tusz"
zaczyna kręcić głową i coś mówi pod nosem
idziemy do drukarki
opóźniony koleś wcisnął kardridż w złą stronę i go zaklinował, połowa wystaje
drukarka nawet się nie zamknie
są czarne ślady dłoni na całej drukarce
czuje że grubas mnie osądza, więc coś szybko wymyślam
"chyba jest coś nie tak z siecią"
drukarka nie działa przez miesiąc zanim się skapnąłem, że mamy numer do kolesia z serwisu HP
Dzień 10
muszę zamotntować projektor w biurze do prezentacji
nie mogę znaleźć kable thunderbolt-hdmi, żeby go podpiąć, a nie chce mi się iść do sklepu
nie mam nawet karty firmowej
mówię kolesiowi który potrzebuje projektora, że jest problem kompatybilności z macbookiem
może użyć della kogoś innego
pliki z maca nie działają na dellu
zadzwonili do mnie w trakcie zebrania
wszyscy ci beznesmeni na mnie patrzą, jak losowo klikam i szybko ruszam myszką, wyglądając na profesjonalistę
ściągam adobe readera
otwieram plik
działa
"Dzięki Anon, ocaliłeś mnie"
Dzień 11
nowy pracownik w firmie
nikt mnie nie poinformował
opieprzyli mnie za to, że nie przygotowałem komputera dla nowej osoby
idę do magazynu zobaczyć czy mamy tam coś
jest kilka sztuk
ale jest jakiś naprawdę stary komputer, z początku lat 90tych
odpalam
działa
ustawiam go dla nowego kolesia
wszystko laguje
odpalasz adobe readera? masywny lag
odsyłam komputer
"sorry, ale tylko to udało mi się załatwić bez wcześniejszego powiadomienia"
koleś ciągle prosi mnie o pomoc
jest beznadziejny
po tygodniu odszedł z firmy, twierdząc, że nie może pracować w takich warunkach
Dzień 12
czyiś komputer się spieprzył
kurrrrr
ustawiam
przypominam sobie coś o profilach zapisywanych w wewnętrznej sieci
idę do serwerowni
patrzę się na serwery jak kompletny idiota, próbując się zorientować jak to działa
wracam i mówię kolesiowi, że nie mogę z tym nic zrobić
"a... ale mój projekt, muszę go pokazać zarządowi w piątek..."
"sorry stary, ale nic się nie da z tym zrobić"
gram sobie w sim theme park przez resztę dnia
Dzień 13
przychodzę do pracy godzinę spóźniony
całe biuro w chaosie
upadekrzymu.jpg
"JEST TUTAJ!"
odpalam komputer w swoim biurze, sprawdzam maila
dziesiątki mailu w stylu:
"coś jest nie tak z serwerem, nie mogę się zalogować do..."
"wiesz czemu strona nie działa?"
serwer faktycznie nie działa
adobe reader mnie teraz nie ocali
"po prostu idź tam i zrób to samo, co zrobiłeś ostatnio!"
wszyscy myślą, że to tak łatwo naprawić
roztrzęsiony wchodzę do serwerowni, bo nie wiem co mam robić
ucinam sobie drzemkę przez cały dzień
ludzie są wkurwieni, walą w drzwi do serwerowni
terminy minięte
wychodzę o 18:30
manager widzi mnie na parkingu
był na spotkaniu cały dzień, nie wie przez co przeszedłem
"wciąż tutaj? podoba mi się twoje podejście!"
Dzień 14
serwery dalej nie działają
wszyscy wkurwieni
idę na wczesny lunch
słyszę jak ktoś w jadalni gada o kupnie nowego modemu do biura
dziekibogu.jpg
"Hej, sorry że przeszkadzam, ale czy któryś z was jest IT?"
zanim któryś z nich zareagował i pyta "jak śmię" mówię
"też jestem IT"
pokazuję im dłoń którą poobdzierałem kablami w serwerowni
obaj kiwają głową
"co byście zrobili, gdyby wasze serwery się całkowicie spieprzyły?"
"próbowałeś go zrestartować?"
wracam i restartuje serwer
kurwa, działa!
Dzień 15
kocica chodzi po biurze poddenerwowana
"Wszystko ok?"
"Nie mogę się zalogować na maila. Możesz mi pomóc? Proszę"
"Spoko"
biorę laptopa
reinstaluje office'a
outlook znowu działa
przeglądam maile, żeby upewnić się że działają
wysyłam testowego maila
czytam tytuły jej nowych maili
"Rozwód"
oddaje jej laptopa
"Wygląda na to, że działa"
"Dzięki..."
"Wszystko ok?"
"Cóż..."
tak! wypłacz mi się na ramieniu i się rozkręcimy!
"Mysz się chyba zepsuła, mogę dostać nową?"
Dzień 16
jeden z monitorów upośledzonego nie działa
wyświetla się całkowicie na zielono
na temat: dałem mu drugi monitor, bo myślałem że jak ktoś zasługuje na dwa, to właśnie ten biedak
jedyne co robi to przegląda tapety na msn
i używa jakiegoś programu fedexa
jest miły, więc faktycznie próbuję mu to naprawić
nic nie działa
to nie sterownik
to nie ustawienia
to chyba coś z samym montorem
cały czas ludzie do mnie przychodzą z prawdziwymi problemami, zbywam ich mówiąc "zaraz będę"
po dwóch godzinach koleś mówi
"może wtyczka jest zepsuta?"
zmieniłem kabel hdmi na nowy
zadziałało
oficjalnie jestem gorszy w swoim zawodzie niż opóźniony umysłowo koleś
Dzień 17
miła staruszka narzeka, że jej się zepsuła klawiatura
jest najstarszą osobą w biurze
stara jak dinozaury
mówię, że coś dla niej mam
wracam do tyłu i odpakowywują nową klawiaturę dla programistów
zanoszę ją jej
"jesteś taki pomocny"
sięgam do tyłu żeby podpiąć nową klawiaturę
podnoszę się i otrzepuję spodnie
staruszka wygląda jakby miała zawał
patrze na ekran
czarny
wstając nacisnąłem przycisk power
straciła 3 godziny pracy
3 godziny których nigdy nie odzyska
Dzień 18
firmowe spotkanie
przekroczyliśmy budżet
było dużo wydatków
straciliśmy dużo pieniędzy przez prawie cały ostatni miesiąc
dzień 18
prawie cały miesiąc
wylecę na zbity pysk
budżet departamentu IT zostaje poruszony
są tylko dwa departamenty które nie przekroczyły budżetu
"Dobra robota Anon, słyszałem o problemach z serwerem. Jesteś dobrym człowiekiem na dobrym miejscu"
pod koniec spotkania kobieta, około 45 lat, podchodzi i pyta czy naprawiam komputery poza firmą
"Niezbyt..."
"Oh, bo mam jedną cholerną rzecz której nie mogę naprawić. Nie mógłbyś wpaść i tego naprawić?"
gówno prawda
dla jaj mówię "dobra, spoko, daj adres i podjadę po pracy"
nie wiem czy będzie seks
kupuje gumki
nie jest taka ładna 6/10 góra
nie będę kłamał
mocno średnia
podjeżdżam do jej domu
dzwonię do drzwi, staram się wyglądać słodko
mąż otwiera drzwi
pokazuje mi konputer
instaluje najnowszego adobe readera
zarabiam 20$
jadę do domu
Dzień 19
jakiś koleś zepsuł program, więc muszę ustawić wszystko na nowo
sprawdzam ustawienia
po dwóch godzinach
"zepsułeś mój komputer... chcę żebyś naprawił mój cholerny komputer, ma być tak jak było, nie wiem co zrobiłeś, ale coś jest nie tak, moje usb bzyczy"
wtf
nie zrobiłem nic z kompem, tylko sprawdziłem program który odpalasz 20 razy dziennie
wkurwiony wracam do serwerowni i gram w Thomas Was Alone
pukanie do drzwi
to ten koleś
"hej, dzięki za naprawienie tego"
"czego?"
"mojego usb"
nic nie zrobiłem
"a, to... spoko"
Dzień 20
spędziłem cąły dzień sprzątająć serwerownię
wygląda całkiem nieźle
odpiąłem kable sieciowe żeby je oznaczać kolorami
ludzie tracą swoje projekty
losowo są wywalani z serwera
mówię, że są problemy z isp
staram się mówić ISP, bo nauczyłem się, że jak używam skrótów to brzmię jak bym wiedział o czy mówię
pod koniec dnia serwerownia wygląda wręcz ślicznie
niestety nie oznaczyłem nic i niektórzy ludzie nie są podpięci
mówię im, że ISP naprawi to ASAP i wracam do domu
Dzień 21
teraz jak serwerownia jest uporządkowana, podpinam testowe jednostki
8 komputerów podpiętych do jednej sieci
próbuję połączyć monitory ze sobą, jak to czasami na forach można zobaczyć
to są stare monitory i nie można tego zrobić
wpadłem na pomysł użycia tych komputerów do kopania bitcoinów
ustawiłem wszystko do południa
po lunchu zaczynam kopanie
okropnie powoli, ale zaczynam
ludzie narzekają na lagi serwera
obwiniam olimpiadę za lagi
mówię, że całe buro musi je streamować
banuję olimpiadę na filtrze systemowym
biuro jest podzielone, widzę ten podział na swoim mailu
ludzie wkurwieni, że nie mogą oglądać igrzysk
i pozostali, którzy twierdzą, że praca to nie zabawa
oficjalnie zyskałem władzę w firmie, ludzie wiedzą kto tu rządzi
"To jest koleś którego ta firma potrzebowała"
Dzień 22
dzień urodzin
całe biuro świętuje urodziny ludzi w danym miesiącu
biorę ciasto
podpinam n64 w jednym z biur
wyzywam ludzi na partyjkę w goldeneye
mówię "hej, mam 5 minut przerwy na ciasto... zagramy partyjkę?"
skopałem im wszystkim dupy
zdałem sobie sprawę, że cały dzień nie robiłem nic poza graniem i jedzeniem ciasta
nikt nie zauważył
Dzień 23
kocica dzwoni z trasy
ma problemy dostać się do jednej z ważniejszych aplikacji dla klienta na jej ipadzie
mówi nazwę tej apki
nie mam pojęcia co to jest
staram się brzmieć jakbym rozumiał wszystko
pytam, czy używa WIFI czy 3G
"jak to sprawdzam?"
"nieważne, czekaj, sprawdzę nasz główny system"
googluję apke, ale nic się nie pojawia
pytam kogoś ze sprzedaży
"oh, to tylko infografika z naszej strony"
mówię kocicy, że musi się wrócić do biura bo muszę jej wgrać zmiany do ipada
jedzie 2 godziny do pracy tylko żebym mógł otworzyć Safari i dodać zakładkę do strony głównej
Dzień 24
45 latka wygadała się, że robię też poza pracą
teraz idioci proszą o naprawę ich komputerów w domu, telefonów komórkowych, wszystkiego co techniczne
mówię, że mogę to zrobić tylko po pracy, 20$ za małe rzeczy, 50$ za duże
większość to proste naprawy
aktualizowanie windowsa albo adobe readera wszystko naprawia
ale wtedy trafił mi się on
laptop z piekła rodem
gruby indianin daje mi swojego laptopa w plastikowej reklamówce, nie torbie na laptopa, reklamówce
"co z nim nie tak?"
"ty mi powiedz, geniuszu"
odpalam komputer, prosi o przywracanie systemu
klikam enter
naprawia to, ale prosi o uruchomienie chkdisk?
wydaje mi się, że to coś z napędem cd
otwieram napęd
jest tam gruba warstwa okruchów
przechylam laptopa na bok
pieprzone okruchy wysypują się z laptopa
resetuję laptopa
wczytuje się bez problemu
okazuje się, że koleś używał cd w swoim laptopie jako podkładki pod kanapki
pieprzone laptopy
bądź mną
wyprowadź się od starych
właściciel mieszkania wstawia ci zmywarkę
kup kostki do zmywarki
umyj naczynia
zostają na nich zacieki
dowiedz się, że musisz kupić też sól do zmywarki, żeby nie było tych śladów
w sklepie tylko opakowania po 9000 kilo za 9000 złotych
nie potrzebujesz aż tyle i nie chcesz wydawać hajsu
pojedź do rodziców na obiad
odsyp sobie od nich trochę soli do torebki, bo oni też mają zmywarkę
wracaj do domu
stój na przystanku
pal szluga (sam skręcam)
podjeżdżają bagiety nieoznakowanym samochodem
CO PAN TAM PALI?
SZLUGE
bagieta wącha
WSZYSTKO OK, ALE JAK JUŻ SIĘ ZATRZYMALIŚMY TO PAN JESZCZE KIESZENIE I PLECAK POKAŻE
wyciągają ci z plecaka torebkę z solą do zmywarki
OOOOOO
UUUUUUUUUU
OOOOOOOOOOOO
UUUUUUUUUUUUUUUU
NO TERAS TO MASZ MŁODY PRZEJEBANE
W11 ODBIÓR PODEŚLIJCIE CHŁOPAKÓW NA JANA PAWŁA DRUGIEGO, MAMY TO ZDARZENIE
tłumaczenie nic nie pomaga
po 5 minutach trzy bagietowozy
wszyscy ludzie na przystanku patrzą
ty w kajdankach
6 bagieciarzy stoi dookoła
MARIUSZ WEŹ RZUĆ OKIEM BO TY NA TYM SZKOLENIU BYŁEŚ, ILE TEGO JEST?
NO BOGDAN ZE 100 GRAMUW BENDZIE, AMFETAMINA ALBO MEFEDRON, ALBO NAWET KOKS
IDZIESZ DO PIERDLA PROSTO, ROZUMIESZ SKURWYSYNU?
PROKURATOR CI OD RAZU DA SANKI ZA COŚ TAKIEGO KUMASZ CHUJU? DO WRZEŚNIA W ARESZCIE POSIEDZISZ
ALE PANIE BAGIETMAJSTRZE TO NA PRAWDĘ SÓL CZANÓW DO ZMYWARKI
MNIE NIE OSZUKASZ, 10 LAT W POLICJI ROBIĘ GNOJU JEBANY
jedziecie na komisariat
całkowite przeszukanie
te słynne przysiady (pozdro dla kumatych)
przykuty do krzesła
na wadze wychodzi 120 gram soli do zmywarki lub jak kto woli mefedronu
ZNASZ ROBSONA?
ZNASZ CYGANA?
ZNASZ SIWEGO?
DLA KOGO LATASZ?
SKĄD TO KURWO MASZ?
plaskuny na mordę
kopanie po kostkach
opowiadanie jak mi pod celą spreparują anus
zebrało się pół komisariatu
wszyscy opowiadają jaki zaraz wpierdol dostanę jak się nie przyznam do posiadania narkotyków i nie powiem skąd mam
wszyscy grożą ile to lat będę siedział w więzieniu
ja już kurwa łzy w oczach
przychodzi jakiś komendant
A CO TU SIĘ DZIEJE?
ZŁAPALIŚMY WIELKIEGO HANDLARZA PANIE KOMENDANCIE
drzyj mordę, że przyrzekasz, że to sól do zmywarki
NO JAK DLA MNIE TO FAKTYCZNIE SÓL, KILKA DNI TEMU SAM DOSYPYWAŁEM, ALE TRZEBA DO BADAŃ DO LABORATORIUM
perspektywa siedzenie w sztumie aż będą wyniki badań z laboratorium
powiedz, że możecie pojechać do domu do starych i porównać
komendant mówi żeby tak zrobić
jedziesz komisyjnie z czterema bagietmajstrami do starych
TY MARIUSZ TYLKO MUSIMY NA ORIENCIE BO MOŻE GNÓJ NAS CHCE W PUŁAPKIE WZIONŚĆ
jak wchodzicie do starych to bagiety ręce mają na kaburach
PANI GAŁECKA? PRZESZUKANIE! PANI POKAŻE SÓL DO ZMYWARKI xDDDDD
starzy oszołomieni jakby się piwa napili
matka pokazuje sól
wygląda tak samo
atmosfera się trochę uspokaja
bagietmajstrzy myślą
ALE SKĄD JA MOGĘ WIEDZIEĆ CZY PANI TEŻ TU KOKAINY NIE TRZYMA CZO?
slodki_jezu.png
jedziesz z matką, ojcem i czterema policjantami do sklepu
komisyjnie kupujecie paczkę over soli 9000 kilo za 9000 złotych
mandoliny ludzi przy kasie jak 7 osób w tym 3 bagiety kupują paczkę soli najlepsze xDDD
bagiety wysypują trochę na maskę radiowozu
takie same jak to z plecaka i to z domu
HEHE SORY MŁODY, SAM ROZUMIESZ, ŻE TO PODEJRZANIE WYGLĄDAŁO NIE XD
oddaj sól starym
wróć do domu
postanów zmywać ręcznie do końca życia
@JakDorobic_com:
Jak wygląda umawianie się z ostrymi laskami przez internet
Sytuacja jest typowa, tfu, przeklęty internet…
Poznajesz jakąś dziewczynę on-line, albo po prostu piszesz z koleżanką ze studiów na fejsie i po jakimś czasie się zaczyna nakręcanie sprężyny damsko-męskiej błazenady w tej pieprzonej grze pozorów. Zaczyna się niewinnie, kiedy ona pisze ci
"Wiesz Piotrek, fajny jesteś."
"Masz świetne podejście do życia Piotrek."
albo jeszcze to moje ulubione
"Hi hi hi, zawsze potrafisz mnie rozbawić, naprawdę nie wiem jak Ty to robisz, nikt inny tak na mnie nie działa."
Drugi stopnień to zawody w potwierdzaniu. Śmieszny trik. Kiedyś raz powiedziałeś na przykład, że podobają ci się gwanako andyjskie, albo że pojechałbyś do Urugwaju i po jakimś czasie ni stąd ni zowąd ona wyskakuje do ciebie z tekstem
"Wiesz Piotrek, ostatnio byłam w IKEI i widziałam taką śliczną makatkę w gwanako, ale bym ją chciała mieć."
A ze dwa tygodnie później:
"Tak sobie myślałam, że strasznie bym chciała pojechać do Urugwaju, pogłaskać sobie takiego gwanako. Uwielbiam Urugwaj, a gwanako są takie słodkie."
I to nieuchronnie nadciągające
"Może pojedziemy tam kiedyś razem?"
Jeśli jesteś już w tym miejscu znajomości, a jeszcze nie zamoczyłeś, to wiedz, że masz już przeje*ane. Zaczyna się oczywiście niewinnie:
"Lubisz pieseł? O! Ja też! hi hi, je*ać koty, zapchlone szony bez uczuć, hi hi."
"Wolisz klucze nasadowe od oczkowych? Ja też je uwielbiam Piotrek, hi hi, tyle rzeczy nas łączy."
Nie wierz w ani jedno słowo - wystarczy, że przejrzysz jej zdjęcia na Instagramie i zobaczysz, że na co drugim zdjęciu jest z kotem z dopiskiem Mój Bulbuleciek kochany, na co trzecim ma w ręku klucz oczkowy, a na co piątym widać, że ma na ścianie makatkę z pieprzonymi lamami, a nie z gwanako! Żeby to chociaż alpaka była, z alpaki można robić fajne koce, ale nie, tfu, pieprzone lamy. It’s a trap! To pułapka! Jeśli tu jesteś to uciekaj póki Mojżesz, Piotrek!
Trzeci stopień to już bardzo skomplikowany atak na twój mentalny penis, ale nie, nie powie tego normalnie. To wygląda tak, że zacznie w końcu poruszać jakieś tematy, które będą powoli nakierowywać rozmowy na tematy łóżkowe. Będzie robić wszystko, żebyś sobie wyobrażał różne rzeczy. Przy okazji zacznie się reklamować tekstami typu:
"Wiesz, do tego trzeba mieć, mmm... wyczucie."
"To trzeba dobrze, rozumisz Piotrek, się rozgrzać i wtedy wszystko można mmm... zrobić."
"Seks jest bardzo ważny i potrzebny, żeby związek był dobry. Bez dobrego seksu nie ma związku."
"Oj Piotrek, ale to przecież oczywiste, że trzeba połykać, tak jest zdrowiej, praktyczniej i czyściej."
WTF!? Co tu się właśnie? Tak! Powiedziała ci, że po skończonym lodziku trzeba połykać. Niby nie powiedziała, że sama by chętnie i że łykałaby twojego zaganiacza gwanako jak arab naftę, ale powiedziała, że trzeba połykać. Twój mózg wchodzi w mindfuck mode. Tysiące pytań bez odpowiedzi! A może to tylko halucynacje z nieporuchania? Co to znaczy?
Tak, to znaczy, że właśnie ci powiedziała, że połyka. No gratuluję, teraz sobie wyobrażaj pod kocykiem z alpaki to i tamto.
Czwarty stopień to kolejne potwierdzenie tego co sobie wyobrażasz. Zaczyna się niewinnie. Ona wstawia na swoją tablicę na fejsie rzeczy, które w zasadzie kierowane są TYLKO DO CIEBIE. Zaczęła postować piosenki twoich ulubionych zespołów, twoje ulubione memy "hari pota zwal mi kutas", a do tego najważniejsze - te złote myśli z jakichś fanpejdży typu Suki bez serca, czy W dzień jestem dobrą kobietą, ale nocą rucham się jak szalona w rytmach Behemota.
To jest coś takiego np. jak
"Tam, gdzie warto dotrzeć nie ma dróg na skróty"
No i co Ty sobie masz myśleć o tym? Oczywiście, że myślisz o ruchaniu. Jasne, dobra, nie można tak pochopnie osądzać. Bardzo możliwe, że zdjęcie jest przypadkowe, a tekst to cytat z Karola Wojtyły, jeden z tych słynnych cytatów o chodzeniu po górach.
Zresztą... w tej chwili nawet autentyk z Wojtyły by Cię nakręcił tak, że penisem przebiłbyś biurko.
"Droga do celu to nie połowa przyjemności, to cała przyjemność" - K.W.
Twój mózg dostaje totalnego kociokwiku i, cytując kolejnego klasyka polskiej sceny gangsta-rapu, krzyczy do penisa "Co?", a ten mu odpowiada "Co? Je*ać mi się chce!".
Stopień piąty tu zaczyna się robić ostro - zaczęliście rozmawiać już o seksie. Ona potwierdza tylko to, czego wcześniej się domyśliłeś - jest naprawdę ostrą laseczką lubiącą porządnie się chędożyć, ale to tak, że nie trzeba pod łóżkiem zamiatać, bo co wieczór różnice ciśnień spowodowane przez ruch materaca powodują wypchnięcie cząsteczek kurzu spod tego szalonego łoża hardkoru. Co ja mówię, co wieczór, co północ i dwa razy na śniadanie. W sypialni, w jadalni, pod prysznicem i w kuchni - jak się do ciebie przeprowadzi to w ogóle nie trzeba będzie odkurzać, co najwyżej wygłuszyć trochę ściany makatkami z IKEI. W tej chwili to już je*ać, mogą być nawet w lamy.
Umawialiście się w międzyczasie już kilka razy, ale jeszcze bez seksów, więc nawet będąc w towarzystwie ona dawała ci sygnały, puszczała oczko, uchylała usta, przygryzała wargi, układała rękę tak, niby zupełnym przypadkiem akurat w ten sposób, że twój wewnętrzny Szekspirowski Hamlet widział już tam okiem wyobraźni swojego nabrzmiałego pytonga w jej dłoni. Czizys jasny, a w dodatku przecież lubi na ostro i łyka jak Moby Dick (dick, he he, teraz to już wszystko kojarzy ci się z seksem).
Przy tym natłoku połączonych faktów teraz to mózg krzyczy do penisa "JE, JE, JE, JE*AĆ MI SIĘ CHCE" i już absolutnie wszystko w wykonaniu tej dziewczyny jest seksowne.
Miałem jedną taką koleżankę w pracy kiedyś. Ja pie*dole, mówię wam, uhhh... jak ona kserowała...
Na ale oddychaj głęboko - na uspokojenie chciałeś wieczorem usiąść do jakiejś spokojnej lektury, padło akurat na Harrego Pottera, czas dzieciństwa. Niestety, przypomniałeś sobie w ułamku sekundy taką głupią internetową zabawę, żeby za każdym razem zamiast "różdżka" czytać "penis". Otwierasz na chybił-trafił Zakon Feniksa.
"Różdżka nadal w dżinsach? Oba pośladki jeszcze całe? W porządku, idziemy. Locomotor kufer."
Ch*j, to może Książę Półkrwi:
"- Przepraszam, panie profesorze - powiedział Harry, wymawiając z naciskiem dwa ostatnie słowa, po czym schował różdżkę za pazuchę."
Dobra. Książka to nie był dobry pomysł
[plimp]
Dostałeś powiadomienie z mesendżera na telefonie. Twoja łania właśnie ci napisała, że nigdy nie próbowała analu, ale bardzo by chciała.
Dobra, wróć, książka to jednak nie był taki zły pomysł.
Lem, Stanisław Lem, tam nie może być nic strasznego, sięgasz po Bajki Robotów:
"Nauka nie zajmuje się takimi własnościami bytu..."
Jasne, że przeczytałeś "odbytu". Odkładasz Bajki Robotów i sięgasz po Głos Pana.
"Najłatwiej jest, dla zachowania czystych rąk, metodą strusi..."
KUR*A! No nie uwolnisz się już od tego. W Twojej głowie tylko seks, seks, seks, a laseczka jest naprawdę ostra!
Stopień szósty czyli jesteś już z nią umówiony na wieczór u siebie w domu, więc skaczesz szybko do sklepu po jakieś składniki na kolację. Wracasz do domu, na blat w kuchni kładziesz swoją parcianą torbę na zakupy z nadrukowanym wizerunkiem gwanako i wyciągasz ze środka... szampana i prezerwatywy. No tak, coś ci się popieprzyło z zakupami, ale po chwili stwierdzasz, że to w sumie wystarczy. Dlaczego szampana a nie wino? Bo bąbelki szybciej rozbierają laseczki, dobrze o tym wiesz.
[dryń] - dzwonek do drzwi
Pawłow byłby z ciebie w tej chwili dumny, bo na ten dźwięk ci stanął. Przypominasz sobie kawał z przyklejaniem penisa do uda za pomocą taśmy klejącej, więc kiedy ona wchodzi masz na twarzy głupkowatą minę ekstazy, a w spodniach twój Renegat burczy i skacze tam jakby właśnie odpalał z kopa swojego Harleya. On już wie, że za chwilę będzie na tym Harleyu odjeżdżał w stronę zachodzącego słońca wychylającego się szparką zza chmur...
" Na litość boską, myśl o czymś innym Piotrek!" - mówisz sam do siebie w myślach i patrzysz wzrokiem pożądającym ratunku na swoją półkę z książkami, bingo - Władca Pierścieni - tam nie ma nic, co by się...
...no i brawo, teraz Twój mały Renegat odjeżdża w kierunku Oka Saurona. Świetnie.
Udaje Ci się uspokoić, laseczka wchodzi, zdejmujesz jej płaszcz i odwieszasz na wieszak, z tego wszystkiego chciałeś być tak dżentelmeński, że z rozpędu klęknąłeś, żeby rozwiązać i zdjąć jej też buty. Tak, to było głupie, ale ona się śmieje, więc jest dobrze.
Siadacie do stołu, po chwili przyjeżdża dostawca z sushi. Nalewasz szampana. Jest trochę niezręcznie, bo w głowie masz te wszystkie hardkorowe rozmowy, które prowadziliście nocami, a teraz jest zupełnie spokojnie, normalnie, zachowawczo i grzecznie, żadnych ostrych podtekstów, żadnego gadania o podróży na Harleyu do Oka Saurona metodą strusi, ale wiecie, że seks ciągle wisi w powietrzu.
Boże będzie bosko - to przecież najostrzejsza laska z jaką się spotykałeś. Pieprzysz więc tam jakieś farmazony, że koty w sumie też lubisz i nawet klucze oczkowe ostatnio tolerujesz, a lamy jednak też są spoko, a w ogóle, to masz taki kocyk z alpaki w sypialni...
Bingo! Przeniesienie akcji do sypialni w iście mistrzowskim stylu. W końcu obsypujecie się pocałunkami, rozbieracie się nawzajem, gwanako na makatce jakby odwrócił wzrok, żeby wam nie przeszkadzać. Wskakujecie pod alpakę i nie wiesz nawet od czego zacząć, przez głowę przelatuje Ci wszystko to o czym mówiła ostatnio, że lubi jak ją ktoś mocno trzyma za włosy, że anal, ze do kaloryfera , że biczem, że pejczem, że z zawiązanymi oczami, że odgrywanie ról, że z klemami od akumulatora na sutkach, że z brokatem w cipce, że bez gumki, że w butach. Od czego zacząć!? PANIKUJ STARY!
Oczywiście, że najlepiej byłoby zacząć od wszystkiego, ale najpierw przystawiasz do jej twarzy swojego małego zaganiacza urugwajskiego bydła i czekasz, aż zacznie go chapać jakby to była jej ostatnia w życiu chwila i jedyna szansa na przyjęcie do ust świętej relikwii i niniejszym odkupienie za wszystkie grzechy poczynione w życiu. Zamykasz więc oczy i odchylasz się do tyłu czekając na to błogie uczucie ust zamykających się na twoim... no dobra, to nie jest kobiece porno, czekasz po prostu aż zacznie ciągnąć.
Ale nic się nie dzieje.
Otwierasz oczy i patrzysz na nią, a ona patrzy Ci w oczy, pokazuje palcem na twój nabrzmiały przyrząd i się zaczyna:
- Hi hi, Piotrek, mam dotknąć twój penis?
- O taaak, bierz go do buzi.
- Hi, ale... ja trochę się wstydzę... może zaczniemy od czegoś innego.
- Dobra.
Jasne, że przystajesz na propozycję, bo w tej chwili jesteś nabuzowany jak 26. kwietnia 1986 o godzinie 1:23 reaktor numer 4. Tak się rozpędziłeś, że wiesz, że jak w końcu pie*dolniesz swoje grande finale to w ościennych krajach będą o tym w dziennikach pisać, a wpis w encyklopedii na ten temat zajmie ze 3 strony.
No ale koniec końców każda rzecz jaką próbujesz z nią zrobić, nawet najmniej zboczona i tak soft, że nawet w 5-10-15 by to puścili, kończy się tym "o joj" i zawstydzoną/zdziwioną miną.
Kurza stopa no! Wczoraj w nocy chciała FLUGENGEKHEIMEN w swoich czekoladowych wrotach, a dziś przy cmoknięciu w cycek oblewa się rumieńcem zawstydzenia.
No katastrofa, cały nastrój siada.
Stopień ostatni - najlepsze, że przez internet ona dalej chce wszystkiego tu i teraz, a w rzeczywistości nawet po pół roku się wstydzi porządnie dziabnąć prącie i chwycić za jaja, że wpuszczeniu palca grzebalca nie wspomnę.
"Ostre" laski z internetów takie są, mówię Wam, zero zaufania, strata czasu, nie polecam 2/10.
A trzeba było słuchać babci jak mówiła:
"Krowa, która dużo ryczy, mało mleka daje"
@JakDorobic_com
Spierdon 29lvl here tutaj, właściciel małego studia muzycznego na obrzeżach Warszawy. Biznes rodzinny, fucha po ojcu, jednakże nie mogę narzekać, gdyż lubię tę robotę. Niestety od lat kilku w biznesie jest coraz ciężej i nie mam pojęcia dlaczego. Wiem jednak jedno - ja i mój portfel nie zapomnimy przebiegu wydarzeń pewnego wiosennego dnia z 2009 roku.
Siedziałem w studiu tak jak zwykle, testując sprawność swojego sprzętu i ton wątpliwej jakości kabli Made In China. Kurwa, mówię wam, te jebane grube czarne skurwysyny kiedyś mnie wykończą. Niby kilka centymetrów średnicy, a i tak się zaplączą czy połamią w środku. Ale do rzeczy - dostałem telefon od jakiegoś młodego gnojka, na ucho tak z 17 lat, mówi, że chce z kumplami nagrać kilka kawałków w ramach mixtape'a dla koleżanki na urodziny. Mówię no im jacha wbijajcie, studio dzisiaj wolne calutki dzień. Na to on że hehehe no oki to wpadniemy za trzy godzinki. Cieszyłem się jak pojebany, bo od dwóch dni nie miałem żadnego klienta. Odłożyłem słuchawkę od stacjonarnego. Wtedy właśnie zdarzyło się coś kompletnie niespodziewanego. Idealnie w momencie położenia jej usłyszałem pukanie do drzwi. Pewien dziwnie znajomy niski głos zapytał zza drzwi:
Otwarte? Jest tam kto?
Podbiegłem więc aby przywitać niespodziewanego gościa i dowiedzieć się, skąd do cholery wydaje się on tak dziwnie bliski. Otworzyłem drzwi. Z promieni oślepiającego światła wyłoniła mi się wysoka, potężnie zbudowana sylwetka w okularach przeciwsłonecznych, cierpiąca na absolutny brak włosów. TO BYŁ ON!…
Tak! To był on! Przez moje skromne, niemalże amatorskie progi przeszedł artysta wielu pokoleń, ikona polskiej popkulury - STACHURSKY!
Pytam go więc, czemu zawdzięczam wizytę tak znanej osobowości w moim studiu. A on do mnie, że spierdolił reszcie grupy bo chce nagrać kilka tanecznych kawałków solo a oni mieli o to srogi ból dupy, bo w końcu inny podział pieniążkami - sprawa typowa dla komercyjnych zespołów. Cała jego historia delikatnie mnie zdziwiła, ale klient nasz pan. Zaprowadziłem go do wyizolowanej sali nagraniowej. Gwiazdor zasiadł przy mikrofonie i dał znak, że mogę już nagrywać. Upewniając się, że poziomy głośności są w normie, kliknąłem duży, stereotypowy wręcz przycisk RECORD. Oczekiwałem, że zacznie śpiewać swoje miłosne ballady od razu, on jednak wyciągnął jakieś małe płaskie pudełeczko i kartkę. „Taki poważny muzyk a z kartki śpiewa?” - pomyślałem, jednak srogo się myliłem. W pudełeczku znajdował się jakiś biały proszek. Kartka zaś została zwinięta w rulonik i posłużyła jako narzędzie do wciągania owego proszku. Moje zdziwienie sięgnęło apogeum, a przynajmniej tak w tamtym momencie uważałem. Jestem jednak świadomy tego, że artyści wiele rzeczy robią pod wpływem, więc przymknąłem na to oko i kontynuowałem oczekiwanie na partię wokalną. Widziałem, jak mój dawny idol otworzył usta i zaczął śpiewać:
KURWAAAA!
Momentalnie podskoczyłem z krzesła przy moim mikserze. Zamurowało mnie. Czas zatrzymał się, a ja patrzyłem jak na idiotę. Jaki był powód tak srogiego i tłusto brzmiącego zamiennika przecinka w naszym ojczystym języku? Myślałem, że coś go zirytowało, jednak chwilę potem stało się dla mnie jasne, że to jednak tekst piosenki…
JAZDAAA!
AMOOK!
CHŁOSTA!
Nie wiedziałem kompletnie co się dzieje. Czy on zwariował? Pojebało go do reszty? Co on tam kurwa wciągnął, lek na paradontozę? Nagle skurwysyn zaczął się telepać, upadł na ziemię i dostał ataku przypominającego padaczkę. Rzuciłem swoje studyjne słuchawki w kąt i pobiegłem do sali. Trzymam go za ramiona widząc pianę pojawiającą się na jego ustach. „Jaceeek! Wszystko w porządku!?? Jaaaceeek!” On jednak otworzył oczy, ostatkami sił złapał mikrofon i zaczął śpiewać dalej:
I DOSKO SIĘ CZUJĘ
I WSZYSTKO KAPUJĘ
I NA LEKKIEJ FAZIE
WCIĄŻ TRYBIĘ I JARZĘ!
Chciałem podać mu wody, którą przygotowuję w szklankach dla wokalistów w celu oczyszczenia gardła przed wykonywaniem partii wokalnych, jednak nie było takowej nigdzie w pobliżu, gdyż jak już wspomniałem klientów jak na lekarstwo. Miałem przy sobie jednak trochę Coli Original z biedro. „Jacek? Chcesz kolę?”
O JA CIĘ PINDOLĘ
Spanikowałem, zalany zimnym potem. Puściły mi nerwy i krzyknąłem - „Kurwa Jacek pij tę kolę!” On jednak odpierdał bonanzę dalej:
A JA CHCE NERWOSOOOL!
Były to jego ostatnie słowa przed zapadnięciem w krótki, aczkolwiek głęboki sen. Nie wiem co działo się ze mną przez kolejne piętnaście minut. Wiem natomiast, że zdążył w tym czasie obudzić się i wstać. Rzucił mi z portfela pięć tysięcy i mówi, żebym mu ten wokal wypalił na płytkę.
”Kurwa Jacek, prawie umarłeś, jakie ty wokale chcesz?”
”Nagrywaj nie pierdol”
Wypaliłem mu więc płytkę z jękami niczym z otchłani piekieł. Uśmiechnął się, podziękował i wyszedł, mówiąc „Jam jest Czterysta Czterdzieści… i Cztery.”. A ja przez dwie kolejne godziny próbowałem zrozumieć, co właściwie się stało. Tych młodych od mixtape’a nie wpuściłem. Bałem się otwierać drzwi do studia przez kolejny tydzień. Tak było
@JakDorobic_com: ja, 17 lat
w domu u kumpla, gramy w gry i gadamy
nagle łapie mnie potrzeba żeby walnąć klocka
to jeden z tych post-meksykańskich klocków, do których zużywasz 4 metry papieru toaletowego, a i tak nadal zostają smugi z kału
mówię, że zaraz wracam i idę do łazienki
zaczynam wypuszczać jelitowego Cthulu w chwili gdy moje spocone pośladki dotykają deski klozetowej
słodziutka ulga
sięgam po papier, widzę, że cała rolka jest zużyta
rozglądam się, nigdzie nie ma papietu
uwięziony na 1 piętrze bez czegokolwiek do podtarcia dupy
zbyt dziwnie żeby wołać teraz o pomoc
rozglądam się za amunicją alternatywną
2 rzeczy
nowe czasopismo samochodowe jego ojca
i biblia jego mamy
mam przed sobą ultimatum
tatuś jest wielki, uwielbia auta i jest skłonny do agresji
mama to typowa miła kobieta, malutka i flegmatyczna, czułaby się bardzo źle gdybym jej to zrobił
tato mógłby skopać mi dupę
no i jestem ateistą
odrywam kilka stron ze środka starego testamentu
Chrześcijanie i tak nie czytają tego gówna
papier jest cienki, robią mi się ranki na odbycie
10 stron później, jestem czyściutki
podciągam spodnie, gdy uderza 2 fala
nie mam nawet czasu spłukać wody, siadam i robię swoje
po 3ciej rundzie, siedzę przez 20 minut żeby upewnić się, że wszystko już wyszło
w tym momencie kumpel stoi pod drzwiami i pyta czy wszystko ok
mówię, że za chwilę wyjdę bo złapała mnie sraka
wycieram dupsko po raz czwarty i ostatni
zużyłem jakieś 1/4 starego testamentu
w toalecie jest więcej papieru niż instalacja wodociągowa może zmieścić
musze działać szybko, bo kumpel stoi pod drzwiami
próbowałem to przepchać babką klozetową, bez rezultatu
upewniam się, że ma jakieś antybakteryjne mydło przy zlewie
ręce mogą zostać umyte
podwijam rekawy i sięgam do toalety przepychając ręką zbitą papkę
gdy jestem na kolanach zauważam całą rolkę papieru która leżała na zbiorniku z wodą
cojakurwazrobiłem
spłukuję toaletę łokciem, zaczyna się wylewać
kartki pisma świętego pokryte gównem rozprzestrzeniają się po podłodze
zdzieram wieko zbiornika desperacko próbując odłączyć tanią instalację
zbiornik się opróżnia i zaczyna wydawać głośne odgłosy piły mechanicznej
kumpel dobija się do drzwi i pyta co ja kurwa robię
w przeciągu 40 sekund, odgłosy stają się coraz głośniejsze i głębsze
nagle ustaje
cały czas jestem w szoku, ręce pokryte gównem opieram z przyzwyczajenia na czole
kumpel otwiera drzwi od zewnątrz (fikuśny zamek który można przekręcić monetą) i wparowuje do środka
patrzy na mnie i zamiera
moje oczy są wytrzeszczone, gówno rozmazane na moich rękach i twarzy
biblia mamy leży zapomniana na ziemi pokryta mazią z toalety
słyszę, że jego rodzice idą na górę
kumpel stoi i nie ma pojęcia co robić
jego mama wchodzi i zszokowana zaczyna łkać
"Moja prababcia dała mi tą biblię miesiąc przed tym jak zmarła na raka"
jego tato wchodzi po kilku sekundach
zszokowany, zauważa biblię i zaczyna się śmiać
odwraca się, idzie w kierunku schodów i śmiejąc się mówi "masz przejebane"
jego mama zaczyna płakac coraz mocniej
"Dlaczego to zrobiłeś?"
powtarza to w kółko i to bardzo histerycznie
zaczynam płakać, ale gdy płaczę to wyglądam jak wkurwiony pawian
jego mama myśli, że ją przedrzeźniam i wychodzi płacząc jeszcze bardziej
odwracam się do kumpla i mówię "słuchaj, mogę to wszystko--"
uderza mnie w twarz, łapie za kaptur i wypierdala z jego domu
zostaję na ulicy przed domem, 1,5km od domu, bez podwózki i umazany fekaliami
zaczynam iść w stronę domu
chwilę później jakaś pani podjeżdza i pyta czy chcę podwózkę
wsiadam, kobieta zaczyna jechać
uświadamiam sobie że moje ekstrementy właśnie zasychają mi na twarzy
ona próbuje nawiązać rozmowę
minutę później wyczuwa odór i patrzy na mnie
zatrzymuje się na poboczu, każe mi wypiealać
dochodzę do domu, przekradam się obok rodziców i biorę prychę
próbuję dodzwonić się do kumpla żeby się wytłumaczyć, nie odbiera
4ta próba, odebrał i krzyknął żebym przestał dzwonić, rozłączył się
przez kolejny tydzień zauważyłem, że sąsiedzi i koledzy z klasy dużo na mnie patrzą
zaczynam słyszeć jakieś głupie przezwiska, "dziecko szatana", "odbytowy testament" itd
ksywki rozprzestrzeniają się po szkole jak pożar w lesie
młodsze dzieciaki z którymi nigdy nie gadałem podchodzą do mnie i mówią mi te przezwiska w twarz
jedna z moich bliższych przyjaciółek która jest chrześcijanką nabrała do mnie dystansu i w końcu przestała się do mnie odzywać
historia sięgnęła nauczycieli, parę dni później dostałem wezwanie na dywanik
dyrektor mówi, że wyrzucają mnie za "obrzydliwą zniewagę religijnych wierzeń"
mama i tata się dowiadują
mama dziwnie się przy mnie zachowuje, patrzy na mnie z niesmakiem
czuję jakby myślała, że mnie w ogóle nie zna
mój tato mówi, że jestem jakimś pojebem i potrzebuję resocjalizacji
2 godziny później, rozmawia z rekrutującym do wojska i zapisuje mnie na obóz dla rekrutów
przewinę historię do obozu
na początku jest spoko
pierwsze dni były trochę ciężkie ale się przyzwyczajam
pewnego dnia dostaję paczkę od ziomka z dawnej szkoły
były to wydrukowane zdjęcia na których jestem, przerobione tak, że wyglądam na nich jakbym wycierał dupsko biblią
na tyle każdego zdjęcia jest jedno z tych chjowych przezwisk
nazbyt ciekawski kolega podchodzi i mi je zabiera
parę minut później całe baraczki wymieniają się fotami i się śmieją a ja bezradny siedzę na łóżku i udaję, że czytam książkę
jeden z nich obczaja moich znajomych na facebooku i pyta jednego z nich o całą historię
jakiś czas później, zauważam że jeden z rekrutów patrzy na mnie bardzo dużo
dowiaduję się, że pochodzi on z ultra-konserwatywnej rodziny i nienawidzi mnie za to co zrobiłem
wpada na mnie jakiś czas później i próbuję nawiązać rozmowę
gdy nikt nas nie słyszał, powiedział mi, że gdybyśmy byli na froncie to dostałbym od niego kulkę, a on powiedziałby ,że to ciapaki mnie kropnęły
2 dni później rozpoczynamy treningi z ostrą amunicją
wstaję rano, idę do łazienki
zauważam, że wszyscy się na mnie gapią
idę się wysrać, dostrzegam, że nie ma w ogóle papieru, a w kabinie jest jedynie biblia
zaczynam się drzeć, w odpowiedzi dostaję śmiech
wszyscy idą na trening, zostawiają mnie tam
wkurwiam się, zaczynam drzeć kartki z tego skurwysyna i podcieram się nimi jakby nie było jutra
mój odbyt krwawi
krew kapie wszędzie, nie mogę założyć nawet munduru żeby go nie poplamić
odrywam kupkę kartek, zwijam je i wsadzam sobie w szczelinę jak paróweczkę w hotdoga
dopełniam dzieło jeszcze paroma kartkami robiąc sobie w gaciach prowizoryczną pieluszkę
zakładam mundur
jak chodzę to słychać gniecione kartki
czuję się upokorzony i wiem, że spóźnię się na trening
wychodząc mam nadzieję, że zaczniemy od strzelania
okazuje się, że najpierw będziemy maszerować w formacji zanim będziemy strzelać
maszerujemy 10 minut, sierżant słyszy szelest kartek
każe nam się zatrzymać i pyta kto ma przy sobie gazetę
rekruci na mnie patrzą
sierżant każe mi truchtać w miejscu
głośne szelesty
pyta co to za dźwięk
krtań mi się zamyka, nie moge odpowiedzieć
sierzant rozkazuje mi ściągnąć spodnie
moja pielucha widzi światło dzienne
sierżant klnie pod nosem i każe mi przebiegnąć 200 okrążeń wokół obozu
nie mam wyjście, zaczynam
pół godziny później biegnę przez mniej widoczną część obozu
nikt inny jak pan Jezusowy Mściciel, który mówił, że zabiłby mnie na polu bitwy wyskakuje zza krzaka
w jednej ręce dzierży butelkę Jacka Danielsa, w drugiej pistolet
uderza mnie w twarz butelką i strzela mi w stopę
wylewa zawartość butelki na moją twarz gdy ja krzyczę z bólu
ucieka
sierżant znajduje mnie leżącego i wykrwawiającego się jakiś czas później
incydent zostaje odnotowany i jest wszczęte dochodzenie
okazuje się że Jezusowy chłopiec sprzedał im jakąś historię wyssaną z palca
mówi, że szkalowałem go na tle religijnym i poniżyłem go podcierając się jego biblią
zostaję wypierdolony z obozu za religijną nietolerancję, picie i lekkomyślność
wracam do domu
tato jest mną zawiedziony a mama się nie odzywa
zaczynam wysyłać CV
moje nazwisko i historia się rozprzestrzeniła po mieście i żaden pracodawca nie chce mnie przyjąć
miesiąc później tato myśli, że jestem żulem i nie szukałem pracy
wywala mnie z domu
zostaję bezdomny
to był prawdopodobnie najgorszy moment w moim życiu, ale od teraz się polepsza
zostałem włóczęgą na 2 lata
dostawałem jedzenie z programów pomocy dla bezdomnych za dnia
gdy byłem głodny w nocy, szukałem resztek w śmietnikach
pierwsza zima, spotkałem i zaprzyjaźniłem się z 2 innymi włóczęgami
jeden z nich przedstawił się jako Drżący, drugi jako Adam
Drżący ma taką ksywkę, bo pił tyle, że spoliły się jego funkcje motoryczne
dziewczyna Adama przedawkowała heroinę 3 miesiące wcześniej
spotkałem ich pod mostem na obrzeżach miasta
włóczyliśmy się razem i dotrzymywaliśmy sobie towarzystwa
jednej nocy budzi mnie dziwny odgłos
zobaczyłem, że ssają oni sobie wzajemnie kuasy
niemitooceniać
idę dalej spać
miesiąc później, próbowali mnie zabić
Adam, Drżący i ja szliśmy przez miasto
zobaczyłem na ulicy banknot 50zł
podnoszę go
kumple żule zgodnie myślą o alkoholu
żądam, żeby kupić jakieś żarcie bo dawno nic nie jadłem ale Drżący to alkoholik
chce kupić jak najwięcej tanich winiaczy na ile pozwoli mu to 5 dych
"pierdol się, ja to znalazłem"
Adam rzuca się na mnie z nożyczkami
nie spodziewałem się
dźga mnie w nogę dwa razy, bierze hajs
pierdolone pedały uciekają
nigdy więcej ich nie widzę
3 dni później dostaje gorączki od infekcji
zalegam na czyimś podjeździe
posoka z ran przemokła już dawno przez moje dżinsy
policjant zatrzymuje się, każe mi wstać i sobie iść
próbuję wstać, noga boli za bardzo
policjant wysiada, podnosi mnie na nogi
krzyczy "ruszaj się"
popycha mnie do przodu, łapię się za nogę bo tak kurewsko boli
rano się otwierają i znów zaczynają krwawić
policjant w końcu dostrzega mój stan
zabiera mnie do schroniska dla bezdomnych w mieście 20km dalej
nic nie mówi przez całą drogę
w schronisku ładniusia czerwonowłosa podchodzi z apteczką i pudełkiem z gumowymi rękawiczkami
wygląda jakby mi współczuła
po raz pierwszy jestem traktowany jak człowiek przez kobietę od dłuższego czasu
dostaję erekcji, przebija mi przez bokserki
ona to dostrzega, wyraz obrzydzenia przyozdabia jej twarz
czuję się źle i przepraszam
ona nerwowo się śmieje i opatrza moje rany
daje mi pudełko z antybiotykami
mówi, że nie można się tym sćpać i jest warte pare złotych
tymi słowami skończyło się traktowanie mnie jak człowieka
po paru dniach rany się goją
schronisko daje mi kopa i wracam do szwędania się
parę miesięcy później
kolejna zima
krążę po jakimś nowym mieście, jest 1 nad ranem
drogi są puste
znajduję zimową kurtkę mojego rozmiaru w pojemniku PCK
idę dalej i widzę panią przy rogu
wiem, że jest kurwą ale ona praktycznie nic na sobie nie ma
jest zimno, ona się trzęsie
podbijam i mówię "cześć"
pyta czy mam pieniądze, mówię, że nie
każe mi spierdalać, brzmi zmęczona
oferuję jej kurtkę, patrzy na mnie dziwnie przez kilka sekund
mówi, że nie może się zakrywać w pracy
dziękuje mi i się uśmiecha
nie wygląda tak kurewsko jak inne kurwy
jest trochę zużyta ale widać iskierkę godności
zostałem i trochę z nią pogadałem
opędzam jej myśli od zimna
około 3 nad ranem brudny kombiak podjeżdża
wielki koleś woła do auta Izę
jej imię to Iza
gościu patrzy na mnie i pyta czy jestem klientem
mówię, że nie, on każe mi spieralać
gdy odchodzę, on zaczyna ją bić i pytać kim jestem
wrzuca ją do auta
myślę o niej cały kolejny dzień
następnej nocy, przychodzę w to samo miejsce i ona tam była
miałą podbite oko i liczyła na szybko banknoty
podchodzę a ona mówi, że jej alfons nas pokroi jesli znów nas razem zobaczy
mówię, że tylko przechodzę
siadam za pudełkiem w alejce tak, że mnie nie widać
gadamy całą noc pomiędzy klientami
jest już prawie 3cia i każe mi się zmywać
robię to, co każe i sytuacja powtarza się przez miesiąc
formujemy swego rodzaju więź, jesteśmy przyjaciółmi
włóczęga i prostytutka
ona sobie żartuje, że powinni zrobić taki program w telewizji
pewnego dnia jej alfons podjeżdża kombiakiem parę godzin wcześniej
przyciska mnie do ściany i mierzy we mnie spluwą
spokojnie pyta kim jestem
odpowiadam, że tylko włóczęgą i że jestem przyjacielem Izy
dwóch jego kumpli wysiada z auta i przetrzepują mnie szukając pieniędzy
nie ma żadych
rzuca mnie na ziemie, kopie mnie i każe mi spierdalać
mówi, że psuję mu produkt, cokolwiek to znaczy
oznajmia, że jeśli jeszcze raz mnie tu zobaczy to mnie zastrzeli
następnej nocy wpadłem do Izy tylko na 20 sekund
pożegnałem się i odszedłem
już nigdy jej nie zobaczyłem
tydzień później jestem na skraju miasta jedząc puszkę tuńczyka
widzę kombiaka podjeżdżającego do mnie
wbiegam w alejkę a on zatrzymuje auto
słyszę, że goni mnie parę osób
doganiają mnie i mnie przewracają
alfonsik na mnie patrzy i oddycha ciężko
wyciaga gnata i siada na skrzynce
zapala szluga i uspokaja oddech
kontakt wzrokowy nieprzerwany
w końcu przemawia
"Iza to jedyny powód dla którego Cię dziś nie zabiję"
okazuje się, że nazmyślała sporo rzeczy tylko po to, żeby jej alfons mnie nie zabił
w tych rzeczach była informacja, że jestem zaawansowanym przemytnikiem szukającym pracy
mówię, że przez cały ten miesiąc przychodziłem z nią gadać i jestem taki sprytny
zamieram, gdy on proponuje mi zarobienie 5 koła
oczywiście że tak
daje mi teczkę zawiniętą w folię bąbelkową i każe mi ją zanieść na drugą stronę miasta
mówi, że zabije mnie na miejscu jeśli odmówię
oczywiście zgadzam się
on mówi, że zabije Izę jeśli tego nie zrobię
przytakuję i mówię, że to zrobię
daje mi złożoną serwetkę z adresem i napisem "Żółty garbus"
idę
docieram do adresu i 2 skośnych siedzi w garbusie
podbijam do okna
jeden mnie zauważa, wyciąga spluwę
wyciągam powoli teczkę
okno się opuszcza
daję mu paczkę i odchodzę
parę ulic dalej słyszę pisk opon i krzyki
garbus jedzie prosto na mnie
pasażer celuje we mnie pistoletem
rzucam się na ziemie i czołgam do rowu
po chwili ich gubię
przechodzę przez most nad rzeką, będę się chować aż znikną całkowicie
w połowie mostu garbus nadjeżdża
próbuję uciekać, dostaję kulkę w nogę
auto się zatrzymuje, azjata wysiada
nikogo nie ma w pobliżu
łapie mnie za kołnierz
wrzuca mnie do wody
pamiętam jak płynąłem w dół z prądem wody prosto w dzicz otaczającą zurbanizowane miasto
desperacko próbuję zostać na powierzchni
zmęczyłem się i zasłabłem, straciłem czucie w rękach i nogach obijając się o kamienie
ostatnia rzecz jaką widziałem to kropka światła przy brzegu
budzę się
jestem przykryty czarnym kocem i leżę obok ogniska
wstaję, moje znoszone ciuchy wiszą na patyku i schną
rozglądam się, dostrzegam tipi pod kasztanowcem
pierdolony indianin stoi i pali trawę
wstaję, a on mówi, żebym lezał i się ogrzał lub umrę
kładę się i zasypiam z wycieńczenia
parę sekund później on mną potrząsa i mnie budzi
mówi, że to niebezpieczne spać gdy jest tak zimno
okazuje się, że indianin, łysiejący w okolicach 40ki ma na imię Hektor
mówi, że on jest właśnie w spirytualnej drodze do Częstochowy
jest jakimś przodkiem Nawaho i chce spotkać dusze swoich krewnych w każdym świętym miejscu na świecie, a miał tu rodzinę czy coś
pyta czy chcę dołączyć
mówię, że spoko, darmowa trawa
spędzamy kolejne miesiące idąc z buta do Częstochowy prosto z północy
dogadujemy się, nauczył mnie łowić i polować i dbać o siebie w dziczy
nauczył mnie wytwarzać swoje własne ciuchy i zasoby z darów natury
podrózując jakąś puszczą, pyta czy chciałbym spirytualego przebudzenia od jego ludzi
myślę, że nic mi nie szkodzi
obydwoje jesteśmy najarani jakimś dziwnym gównem, nazywał to "pejotl" czy cos takiego i mógłbym przysiąc, że widziałem dźwięki
czas i przestrzeń przewlekają się przez siebie
widzę świątynię zbudowaną z gałek ocznych
lis trąca mój bark i wbiega do środka
idę za nim
mijam figurę człowieka stworzoną z wody
na podeście, na samym środku świątyni jest rolka papieu toaletowego
mój umysł wpadł w tą dziwną, percepcyjną pętlę
dziwny moment olśnienia w tej całej irracjonalności wokół mnie
w tej chwili uświadamiam sobie dziwaczną naturę życia
spirale ciągów wydarzeń, zapoczątkowane brakującą rolką papieru
to jest niedorzecze
jaram jakiś pejotl z uzależnionym od narkotyków indianinem przez rolkę papieru
co się kurwa stało
reszta fazy to jakieś oceany i rozmazane obrazy
zapomniałem o swoim olśnieniu gdy faza minęła
następnego dnia docieramy do Częstochowy
wcześniej był tam indiański rezerwat ale Hektor spodziewał się czegoś innego
chciał natury i mistycyzmu ale wszystko teraz poszło do przodu
w rezerwacie były obrazy Nawaho, jedzenie, historie, ale były tam też kablówka, internet i kanalizacja
był zawiedziony ale i tak szczęśliwy
mówi mi "jeśli chcesz gonić marzenia, musisz być przygotowany na rozczarowanie"
ludzie w rezerwacie są spoko
pozwalają nam zostać
dostaję pracę, call center
zaczynam studiować informatykę przez internet
zdaję liczne certyfikaty
dostaję robotę w firmie komputerowej, 40 tysi rocznie na start
podczas pobytu w rezerwacie przykułem uwagę pewnej dziewczyny w moim wieku
ma na imię Marisa
odłożyłem trochę kasy, czas wyjechać
ofiarowałem parę tysi dla rezerwatu w ramach podziękowania
zabookowałem bilet do domu, gdzie ja i Marisa mieliśmy razem mieszkać
cieszę się na spotkanie z rodzicami
planuję wizytę niespodziankę
patrzę przez okno, widząc cały mój kraj pod sobą
czyste niebo
pamiętam jak przemierzałem na piechotę przez te wszystkie drogi
szczęśliwy i zdumiony, jak wszystko wyszło na prostą
wprowadzamy się do mieszkania
fryzjer, ciuchy, odpierdalam się jak nigdy
idę do starego domu rodzinnego
mama otwiera drzwi, patrzy na mnie przez kilka sekund
mdleje
gdy do siebie dochodzi, płacze i mnie przytula
mój tato nie mógł uwierzyć, że jestem spowrotem
po raz pierwszy w życiu widziałem, jak uronił łzy
milion przeprosin i wymówek
powiedział, że parę dni po tym jak mnie wywalił, zmienił zdanie
nie mógł mnie znaleźć
2 lata później, myślał, że nie żyję
jeden z najszczęśliwszych momentów życia
kolejny z takich szczęśliwszych miałem 3 tygodnie później w pracy
naprawiałem właśnie komputery
zauważyłem, że jeden z nich ma karteczkę "zepsuta pamięć RAM" a właścicielem jest mój stary kumpel u którego cała akcja się zaczęła
wymieniam RAM, włączam peceta
przypominam sobie że przez tego skurwiela dostałem z 2 kulki i byłem dźgany nożyczkami
ściągam na jego komputer w pzdu dziecięcej pornografii, bestialstwa i innego zdeprawowania
chowam folder, wyłączam kompa i pakuję
szperam trochę w necie i okazuje się, że kumpel jest ministrem w lokalnym kościele
dzwonię do właścicieli kościoła informując o tym, co znalazłem na jego komputerze
następnego dnia widzę jego zdjęcia w gazecie
idzie do więzienia, wyjebali go z kościoła a jego żona i dzieci go zostawiają
dzieci idą do psychologa żeby zobaczyć czy je dotykał
jego życie się psuje
on nigdy nie dowiaduje się, kto go właściwie wrobił, program ochrony świadków
natura zycia zatacza pełen okrąg, dziwko
@JakDorobic_com Zima idzie a ja w starych adidasach już miałem dziurę taką, że można było 2 palce wsadzić więc po miesiącu wyrzeczeń dzięki którym zaoszczędziłem pieniądze, poszedłem wczoraj do galerii handlowej kupić sobie porządne buty na zimę.
W sklepie CCC znalazłem, solidne wykonanie, przystępna cena, modny wygląd- nie zastanawiałem się długo. Wróciłem z butami do domu, pochodziłem w nich po pokoju, poprzeglądałem się w lustrze i czułem dobrze. Jeszcze je solidnie zaimpregnowałem, żeby nie przepuszczały wody i się nie niszczyły.
Dzisiaj poszedłem w swoich nowych butach na uniwersytet. Czułem się dzięki nim bardziej pewny siebie, jak siedziałem na korytarzu to nogi wyciągałem daleko, żeby ludzie lepiej widzieli jakie mam eleganckie buty.
Po zajęciach czekam na przystanku na Krakowskim Przedmieściu na autobus a tu z kawiarni wychodzi znany podróżnik katolicki Wojciech Cejrowski. Elegancko ubrany a nie w jakąś tam koszulę hawajską, z egzotycznych motywów to miał tylko w ręce taki kubeczek na yerba mate.
Popatrzył się na mnie, na moje buty i podchodzi i zagaduje, czy te buty to są te z CCC za 139,00zł.
Ja mu zadowolony mówię, że tak panie Wojtku, te same dokładnie, i że miło, że pan zauważył.
Cejrowski na to powiedział tylko
Śmieć
Mi szczęka opadła i nie wiem o co chodzi. Cejrowski pyta, którego wyrazu nie rozumiem "śmieć" czy "śmieć". No to ja mówię, że obydwa rozumiem tylko nie wiem dlaczego tak mówi. Cejrowski mówi, że dlatego, że tylko śmieć może nosić takie chujowe, biedackie buty. Że on do dzikich krajów jeździł i tam ONZ i Czerwony Krzyż takie buty przysyłał dla biednych ludzi za darmo i nawet oni nie chcieli w nich chodzić tylko wyrzucali. I że nawet było specjalne posiedzenie komisji UNICEF, że nie wolno głodnym dzieciom takich gównianych butów dawać, więc tam przestali wysyłać tylko do sklepów do Polski.
Ludzie na przystanku śmiechają pod nosami i się patrzą na moje buty, ja już gula w gardle i staram się jakoś jeden za drugim schować ale to nic nie daje. Ale jednak pomyślałem, że nie dam sobą pomiatać nawet znanemu człowiekowi i krzyczę na Wojciecha, że on sam przecież boso przez świat chodzi więc nie ma prawa się do moich butów przypierdalać.
Cejrowski w śmiech i mówi, że boso to on chodzi w eleganckich krajach zagranicznych a nie w Polsce gdzie co 5 metrów można w psie gówno wejść albo jakąś strzykawkę z HIV, i że po Polsce to on chodzi w porządnych butach i pokazuje mi swoje buty z jakimiś frendzlami, paskami, dolce&gabana i że nawet taki guzik mają, że jak go lawina przysypie w tych butach to on ten guzik naciska i go wtedy można znaleźć pod śniegiem.
Ja nie daję za wygraną i krzyczę, że przecież on jest człowiekiem wierzącym gorliwie i że Pan Jezus chodził boso albo w jakichś rozpadających się sandałach więc dlaczego on mnie obraża. Cejrowski na to, że z tymi sandałami Jezusa to lewacka propaganda II Soboru Watykańskiego i Jezus obuwie dobierał bardzo starannie, i jakby teraz zszedł na ziemię znowu i mnie w takich butach zobaczył to by mi w mordę przypierdolił.
Ja cały czerwony, nie wiem co powiedzieć, ludzie ryczą ze śmiechu a Wojtek Cejrowski mówi, żebym się zachował jak biały człowiek honoru i te buty zdejmował i wypierdolił. No to ściągam te buty, cały już zaryczany bo tak mi było ich szkoda i odkładam do kosza na śmieci na przystanku delikatnie, bo je chciałem wyjąć jak Cejrowski pójdzie.
Stoję na śniegu w samych skarpetkach, nogi aż pieką od zimna, autobus powoli nadjeżdża, chciałem szybko buty złapać i wskoczyć do środka ale jak się rzuciłem do śmietnika to Wojciech mi zagrodził drogę i powiedział, żebym miał trochę godności. Wsiadłem bosy do autobusu, przejechałem jeden przystanek, wysiadłem i biegiem lecę z powrotem buty zabrać. Grzebię w śmietniku, wszystko wyrzucam z niego ale butów nie ma. Pytam ludzi co stali na przystanku, czy butów ktoś ze śmietnika nie zabrał a oni mówią, że tak, że znany podróżnik Wojciech Cejrowski tutaj był i wziął buty i powiedział, że jedzie na ryzykowną wyprawę do Nepalu i w sam raz będzie miał buty eleganckie i niezawodne.
A ja będę całą zimę zapierdalał w starych adidasach. ( ͡° ͜ʖ ͡°)
@JakDorobic_com: #pasta #coolstory
W czasach podbazy miałem sasiąda, który nazywał się Pszemek i był kilka lat młodszy ode mnie. Ogólnie całkiem spoko ziomek, pomimo, że z rodziny trochę patologicznej. Często harataliśmy sobie w gałencję, sami albo z koleżkami z osiedla. Któregoś jesiennego dnia matula Pszemka, a Grażyna było jej na imię, zaprosiła mnie na obiad, bo w końcu ja taki przyjaciel domowego ogniska i hehe autorytet dla Pszemysława. Jej wygląd nie zachęcał do przyjścia, posiadała bardzo bujny jak na kobietę zarost i głos Tomasza Knapika, więc wszyscy na osiedlu bali się Grażyny, chodziły nawet ploty, że odsiedziała kilka lat za pobicie policjanta xD Zgodziłem się, bo Pszemek zachwalał, że jego stara robi uber dobre kotlety mielone.
Rodzina Pszemka (ojciec-Janusz, matka-Grażyna i syn) mieszkała w dwupiętrowym domu, który miał około 15 lat, ale z powodu biedy, patologii i zaniedbania wyglądał na przedwojenny. Wchodzę do środka i już w progu wita mnie jakaś zasłona na drzwi zrobiona z oczojebnych tasiemek i koralików, a w korytarzu rozbrzmiewa "JOMAHAAA, JOMASOOOŁ" zespołu modern talking. Podsumowując, skansen lat 80. W salonie (dywany na ścianie itp.) siedzi samiec alfa rodziny - ojciec Janusz, pod wąsem tli się szlug, a noga potupuje w rytm muzyki. Razem z żoną ogląda familiadę, ale Grażyna widząc mnie od razu zabiera się do robienia kotletów. Witam się z głową rodziny, a on uśmiecha się dumnie i mówi:
Ehehe, Pszemek pokaż gościowi moją kolekcje hehe
Kolekcją okazał się być zbiór butelek po piwie, poustawianych na kuchennych szafkach obok doniczek z paprotkami. Wyglądało to trochę żenująco, ale Pszemek od razu zadeklarował, że kiedy dorośnie będzie miał taką samą kolekcje. Ojciec-Janusz trochę się wzruszył, chlipnął nosem, poklepał syna po głowie i powiedział:
Noo Przemysław bedo z ciebie ludzie noo moja krew
Czekając na obiad zaczęliśmy grać z Pszemkiem w pokemony. Słyszałem jak matka-Grażyna smażąc kotlety śpiewała tym swoim barytonem pod nosem:
Ale bendo smaczne kotleciiiikiiii
W pokemony wygrywałem miażdząco, aż zrobiło mi się troche szkoda kolegi, dałem mu ze dwa razy wygrać po czym Grażyna zawołała nas na obiad. Kiedy zobaczyłem te kotlety, strachłem srogo, wyglądały jak bezkształtne bulwy w kolorze gówna, a pachniały jeszcze gorzej. Jakimś cudem zmęczyłem pół mielonego i ziemniaki, w tym czasie rodzina Pszemka zdążyła ich zjeść ze 12, wpierdalali jak jakaś rodzina dzików xD Janusz widząc, że nie zjadłem kotleta skwitował to mówiąc, że co to za amerykańskie zwyczaje żeby mięso zostawiać, a kartofle zjadać. Podziękowałem za posiłek, a na odchodne Grażyna wepchnęła mi jakiegoś starego batona za 89 groszy w formie deseru. Nie wiem z czego Grażyna robiła swe przysmaki ale kotlety podziałały na Pszemka niczym narkotyk. Źrenice powiększone, oddech przyspieszony a wargi drgają.
Pierwszy raz widziałem, żeby ktoś najebał się kotletem xD.
Po obiedzie mieliśmy pograć w nogę, szybko zebraliśmy skład złożony z różnej maści tubylczych Sebiksów, Mateuszy i Mirków. Rozpoczęliśmy mecz, Pszemek grał jak w transie, dryblował, strzelał i podawał. Rozochocony zaczął wrzeszczeć:
MAAATIIII DAWAJ NA WOLEEEEJAAAA!!!
Mati, lokalny Ronaldinio, zagrał bardzo celnie, a Pszemek uderzył potężnie z czuba. Nie trafił, piłka leciała bardzo szybko
i wleciała do kuchnii przez okno, niestety było zamknięte. Wtedy zaczęła się inba xD Matka-Grażyna drze się z domu:
ŁOOOLA BOOGAA!! PSZEMEK TY SKURWESYNU!! ŁOOJCIEC LEŻY!!
Po czym wybiegła z domu ze szpadlem i zaczęła gonić Pszemka. Wszystkie Sebiksy, łącznie ze mną, wystraszyły się nie na
żarty, każdy nogi za pas i taktyczny odwrót. Grażyna była w formie, złapała naprutego Pszemka i zaprowadziła do domu
trzymając go za ucho. Poźniej okazało się, że wolej Pszemka był celny i zniszczył całą kolekcję butelek ojca-Janusza xD
Ojciec-Janusz dostał z tego powodu palpitacji serca i musiał przeleżeć w szpitalu ze dwa tygodnie. Niestety Pszemek dostał bana na kolegów i nie widzieliśmy go przez całą zimę.
@JakDorobic_com
Kiedyś obudziłem się w nocy, była zima... mieszkam na osiedlu w bloku na 4 piętrze. Leżałem bez ruchu, światło latarni odbijało się od pokrytej śniegiem ulicy, wszędzie było tak biało, ale uświadomiłem sobie, jaki to dźwięk mnie obudził, dobiegał jakby ze śmietnika, taki skrzek ptaka i drapanie, ten dźwięk był tak głośny, że pomyślałem, że zaraz jakiś starszy frustrat wyjdzie na balkon i coś ryknie.. albo zadzwoni na policję, ale nic takiego się nie stało. Ten dźwięk kraczenia połączonego ze skowytem i drapaniem był jednostajny i miarowy, doprowadzał mnie do takiej skrajności, że mówiłem sobie tylko: przecież to się nie może dziać naprawdę, to nie jest horror tylko prawdziwe życie, serio miałem już łzy w oczach , nie wiem ile leżałem bez ruchu, ale gdy kraczenie trochę ucichło, zebrałem się w sobie i delikatnie podszedłem do okna.
Na śmietniku nic się nie działo, postanowiłem więc, że uchylę trochę firankę i zobaczę dokładniej. Chwyciłem lekko za krawędź... JEEEBBBBB! KRAAAAAA! Jak coś nie pierdolnie w szybę, chwyci mnie za rękę, patrzę a tu Człowiek Małpa, największy zbrodniarz wojenny! "Skurwysynie zostaw mnie!!!" darłem się jak pojebany, a on tylko: KRAAAAAA! KRAAAAAA! UUUUUU...! Wjebałem się do pokoju, a on stanął przede mną na parapecie w całej okazałości, szybko wybiegłem z mieszkania, otworzyłem szafkę na bezpieczniki na korytarzu, chcąc urwać drzwiczki, aby mieć czym się bronię, ale Cowiek już był za mną... KRAAAAAAAAAAA! Odskoczyłem... a on jak nie pierdolnie w te bezpieczniki, w całym bloku zamigotało światło, a ja korzystając z okazji, zamknąłem drzwiczki i zakleiłem je gumą do żucia... A on tylko wył i prychał, po czym się uspokoił, a ja wróciłem do swojego łóżka... Cowiek Maupa siedzi już w budce na bezpieczniki drugi rok... A ja tylko modlę się, żeby nie było jakiejś awarii w bloku...
idziesz ulicą
jakaś laska 9/10 ci macha
nie wiesz skąd ją znasz, ale jest ładna
więc odmachujesz
za kilka sekund ogarniasz, że macha typowi, który stoi za tobą
aby jakoś wyjść z niezręcznej sytuacji nadal machasz
możesz udawać, że łapiesz taksówkę
taksówka podjeżdża, więc wsiadasz
kierowca pyta gdzie jedziemy
pierwsze co ci przychodzi do głowy
lotnisko
taksówkarz wiezie cię na lotnisko
wysiada razem z tobą, bo chce zapalić
musisz udawać, że na kogoś czekasz
stoicie obok siebie, czujesz jego wzrok
bez walizeczki na lotnisko? na kogoś pan czeka?
nie odzywasz się
na kogo? no kurwa na nikogo, zapłaciłeś właśnie trzy dychy, żeby nie wyjść na debila
ale teraz wyszedłeś na niego podwójnie
aby temu zaradzić wpadasz na pomysł
więc odpowiadasz
a no bo ja tak podróżuje po świecie, spontaniczne wyjazdy, przygody, szukam wrażeń, wróciłem tydzień temu z belize
głupi taksówkarz nawet nie wie co to
ooooo uuuuu panie
gasi papierosa i odpala kolejnego, skurwysyn
a tera gdzie?
dostajesz już kurwicy, ale ze stoickim spokojem odpowiadasz
tam gdzie wiatr poniesie
taksówkarz kiwa ze zrozumieniem głową udając, że rozumie i wyrzuca świeżo odpalonego peta
podaje mi rękę
jestem sławuś. Panie, pan mi z nieba spadł
co tym kurwa razem
niech mnie pan zabierze ze sobą w świat, ja chce coś zmienić w życiu, żona i tak mnie nie kocha, bachory na studiach i mają mnie w dupie
w innej sytuacji zrobiłoby ci się przykro, ale teraz jesteś do granic możliwości wkurwiony
bo najdalej od domu to byłeś w Łebie na zielonej szkole
ale nie możesz się już wycofać
wzdychasz ciężko i sprawdzasz najbliższe loty
Paryż
no dobra, w sumie nie jest tak źle
razem ze sławusiem kupujecie bilety na samolot i lecicie, mając przy sobie tylko najważniejsze rzeczy
i kilkanaście paczek najtańszych petów sławusia, jest nałogowym palaczem i nawet tobie wcisnął kilka na przechowanie
w Paryżu jest zajebiście
nie wierzysz, że taka życiowa przygoda trafiła ci się tylko dlatego, że chciałeś nie wyjść na debila przed jakąś laską
i nigdy byś nie pomyślał, że pięćdziesięcioletni taksówkarz może być takim świetnym towarzyszem
tylko to jego nałogowe palenie i fakt, że często zasypia w trakcie tej czynności
trochę się obawiasz, że sławuś kiedyś wznieci pożar
mniejsza o to
jutro idziecie zobaczyć katedrę notre dame, to będzie dopiero coś!
Nie wiem jak pasta może cie rozbawić ale ta jest najlepsza w mojej opinii. Dej te książkę człowieku bo nie czytam książek ale ta będzie czytana ( ͡° ͜ʖ ͡°)
@JakDorobic_com: Losuj dalej, wkleiłem tą pastę bo bylem pewien że wygra (jak widać słusznie ( ͡° ͜ʖ ͡°)) a chciałem utrudnić ( ͡°( ͡° ͜ʖ( ͡° ͜ʖ ͡°)ʖ ͡°) ͡°).
W TVN Ocieplenie wizerunku Filipa Chajzera #polska #bekazpodludzi #chajzer #tvn
Gupie lewaki malują kredkami po chodniku i myślą, że to działa XDD
Prawaki:
#bekazkatoli #neuropa #bekazprawakow #krakow #polska