Wpis z mikrobloga

- Jesteś popularny. Masz na to sposób?

- Staram się być sobą.

- Gdy ja staram się być sobą, ludzie mnie nie lubią. Poza tym nie mam wyjścia - muszę być papieżem.


DWÓCH PAPIEŻY (2019, prod. Netflix Films, reż. Fernando Meirelles) - #dziesiatamuza #film #netflix #filmy #kino

Dobra, Wiedźmin wiedźminem, ale dzisiaj na Netflixie pojawiła się inna perełka, śmiem nawet zaryzykować że mocny pretendent o najlepszy film roku.

film o spotkaniu papieża Benedykta XVI z kardynałem Bergoglio, późniejszym papieżem Franciszkiem

Nie zrozumcie mnie źle, to jest film, który z założenia nie ma prawa działać. A jednak działa i robi imponujące wrażenie. Mógł wyjść z tego albo biograficzny patos z typową muzyką na kwartet smyczkowy, albo gorzej — film z gatunku kina chrześcijańskiego klasy B, które pomimo usilnych starań zawsze wychodzi słabo. Z kolei Dwóch papieży nie mogłoby być dalej od tych dwóch szufladek.

Sam koncept jest abstrakcyjny, bo w pierwszej chwili od razu wydaje mi się, że jest adaptacją starej zagadki dla dzieci rodem z Przekroju

- Jak witają się papieże?

- Papieże się nie witają, głuptasie.

Z tym, że ktoś pociągnął to dalej i zbudował z tego szermierczą walkę na cytaty z Biblii.

Trudno zakwalifikować ten film jako biografię, bo choć bazuje na historycznym wydarzeniu, czyli abdykacji papieża i posiadania na stanie w Castel Gandolfo dwóch, to jednak sam obraz jest pozytywną wariacją na temat: „okej, a o czym by gadali?”

Z tym, że byłoby to nudne, więc całość jest osadzona na założeniu, że spotykają się trochę wcześniej, w sytuacji gdy Benedykt bada teren.

Od samego początku filmu obaj bohaterowie są osadzeni jako zaciekli przeciwnicy. Z tego względu rozpoczynamy od śmierci Jana Pawła II i następującego po nim konklawe, które rodem z Młodego papieża sygnalizuje rozłam wewnątrz kolegium kardynalskiego na dwie frakcje — konserwatywną, której zależy na kontynuowaniu dzieła JP2, skupiona wokół kardynała Ratzingera, który niczym wytrawny polityk lawiruje między panami w czerwieniu i skupuje głosy, oraz liberalna: zbudowana wokół kardynała Bergoglio, który w sumie to przyjechał sobie turystycznie na wycieczkę do Włoch i chętnie by już wrócił do Argentyny do swoich owieczek.

**A sama scena konklawe, zmontowana jest do Dancing Queen zespołu ABBA**

Ja w tym momencie już byłem kupiony xD. Zwłaszcza, że ma to w filmie uzasadnienie. Plus, sceny konklawe - rzadko to się w filmach pokazuje; chcę wierzyć że to naprawdę wygląda jak to zostało pokazane.

Siłą rzeczy z racji starego konfliktu #4konserwy vs #neuropa, libki kontra konserwy, Benedykt zarysowany jest jako stary ramol, a przyszły Franciszek jako gwiazdor rocka, niejako mówiąc nam za kogo mamy trzymać kciuki, ale największym sukcesem tego filmu jest to, że pod koniec trudno jest oceniać negatywnie Benedykta. Tłumacząc się ze swoich decyzji w rozmowie z Bergoglio, tłumaczy też przed widzem, dlaczego obie wizje przyszłości KK mają swoje uzasadnienie.

I tak jest ten film zbudowany. Panowie sobie chodzą po Ogrodach Watykańskich, potem po rezydencji papieskiej i sobie rozmawiają. Utarczki słowne, koniecznie z przypisami biblijnymi, przerywają czasami nawiązaniami do popkultury. Ale Dwóch papieży broni się właśnie dialogami. Nie będę was czarował, mówiąc, że są to dyskusje, które cały czas trzymają nas w mistrzowskim napięciu, ale słucha się tego i ogląda te kilkunastominutowe sceny świetnie. Zalatuje to sorkinizmami (West Wina, Social Network, The Newsroom) - pyk, pyk, pyk, perfekcyjnie wyegzekwowany one-liner i jedziemy dalej.

Ale to byłoby w pewnym momencie nużące. Dlatego dostajemy przerywnik, który w każdym innym filmie byłby najgorszy elementem całej konstrukcji czyli — retrospektywa.

Poznajemy backstory papieża Franciszka, które ma szansę trochę zbalansować sympatię widza wśród obu biskupów Rzymu, które niejako tłumaczy dlaczego Bergoglio tak wzbrania się przed objęciem papieskiego tronu. A jest skonstruowane bardzo zręcznie, momentami ogląda się to jak całkiem niezły thriller polityczny - takie trochę zmieszanie powieści Le Carre’a z Narcosowym klimatem.

Wciąż, z tym wszystkim trochę mało aby mówić o jednym z najlepszych filmów roku. Zgoda — ale w grę wchodzi także mistrzowska gra aktorska. I tu bądźmy szczerzy, Jonathan Pryce jako Franciszek i Anthony Hopkins jako Benedykt XVI to chyba najleniwszy casting tej dekady. Już lata temu, zwłaszcza przy okazji Gry o Tron, pojawiały się memy wskazujące podobieństwo Pryce’a do Franciszka, a zaraz potem Hopkinsa do Benedykta. I znowu, ktoś to pociągnął dalej — panowie dostali trochę charakteryzacji, wczuli się w role i w połowie filmu trudno dostrzec Pryce’a. Natomiast oglądając potem przemowy prawdziwego Franciszka można się zastanawiać czy to na pewno nie ten koleś chciał globalnej wojny w Jutro nie umiera nigdy.

Spoiwem w tym wszystkim jest reżyseria. Fernando Meirelles do najbardziej płodnych reżyserów nie należy, ale jak już coś robi to z pompą. Cidade de Deus, (którego nie lubię zbytnio, ale nie odmówię mu wizji i rozmachu), The Constant Gardener (który pozostaje jednym z najlepszych dramatów szpiegowskich), czy później bardzo polaryzujące widzów i krytyków Blindness oraz 360, łączy to, że są zrobione w stylu bardzo nieoczywistym. Podobnie tutaj: mamy wiele ujęć z ręki, trochę na kształt paradokumentu, nieoczywiste dobory muzyczne (jak wspomniana wcześniej ABBA czy mistrzowska Mercedes Sosa oraz montaż - krewki, ostry, dynamiczny, kompletnie rujnujący decorum. Podobnie jak wizja dwóch papieży jedzących pizzę w świętym miejscu, więc zgaduję, że w tym szaleństwie jest metoda.

To film łatwy i niezobowiązujący, który jednak nie wstydzi się trudnych tematów, ale podchodzi do nich z potrzebnym wyczuciem. Trudno znaleźć mi jakikolwiek zarzut do tego filmu, tak jak trudno mi było po premierowym seansie na AFF we Wrocławiu znaleźć kogokolwiek, komu się ten film nie podobał.

Zatem w momencie jak przesyci was Wiedźmin, to polecam to. Albo inaczej - zbliżają się święta i jak już wszyscy przeruchamy Kevina i zaskoczymy się faktem że Jerzy Kosiba to profesor Rafał Wilczur w Znachorze i wpadnie nam do głowy myśl aby obejrzeć coś w dość wybrednym gronie rodzinnym (a Wiedźmin to może być za dużo dla niektórych babć i dziadków) to serdecznie polecam odpalić Dwóch papieży. Zwłaszcza po kolacji wigilijnej, będzie można udawać że to transmisja pasterki z Watykanu.
Joz - > - Jesteś popularny. Masz na to sposób?
 - Staram się być sobą. 
 - Gdy ja sta...

źródło: comment_O1rRlNZQUynFYeAl2F5hYRYboEXdkzzT.jpg

Pobierz
  • 4
@Joz: zapisuje do przeczytania

Pan Joz, czy możemy spodziewać się w tym roku jeszcze jakichś recenzji? mocny rok: Historia Małżeńska, Irlandczyk, Parasite i wiele innych, jest o czym pisać

no i czy polski skarb narodowy, Wiedźmin, bedzie oglądany?
via Wykop Mobilny (Android)
  • 7
@NieBojeSieMinusow: Melduję - jeszcze w tym roku pojawi się bardzo obszerne podsumowanie dekady - zarówno w subiektywnym ujęciu filmowym i telewizyjnym, a przed Oscarami (a po ogłoszeniu nominacji) będzie jako takie zestawienie filmowe, co i jak i dlaczego.

Na prędce - ze wszystkich trzech kinowych produkcji Netflixa ustawiłbym Dwóch papieży przed Irlandczykiem, który z kolei jest niewiele, ale wciąż nad Historią małżeńską. Ale to wciąż są dobre filmy.

Parasite #musisz,
@Joz: widziałem Parasite, mój film roku. Irlandczyka też kocham trochę bardziej niż Historię Małżeńską, bo Scorsese, wiadomo. Dwóch Papieży obejrzę w weekend i wrócę do twojego tekstu :D

Na koniec prywata - ostatnio sprawdzam się w innych formach opowiadania o filmach i może za jakiś czas zbiorę się na odwagę aby się tym chwalić na wypoku. Stay tuned ( ͡° ͜ʖ ͡°)


wreszcie <3 rynek opowiadaczy o