Wpis z mikrobloga

Odkąd pamiętam, w domu zawsze był jakiś sprzęt elektroniczny. Ojciec bawił się tym od dawna, opowiadał mi o swoich eksperymentach, budował odbiorniki radiowe, niektóre nawet działały. To jednak za mało powiedziane, bo jego pasja jest wszędzie.

Rodzina czasami ma tego tak serdecznie dość, że nawet sobie nie wyobrażacie. Cały czas włączony jakiś odbiornik, gdzie w szumach i jakiś piskach, gwizdach słychać kaczy głos nawiedzonych gości, którzy cały czas coś o siku siku. O rzesz co, nie mogą iść do tego kibla czy jak? Mama też ma przerąbane, powiedziała mi kiedyś, że wśród hałasu dzieciaków w szkole wyłapywała „si ku kontest”.
Nas atakuje nie tylko ten kaczy głos. Stary równie często łapie za klucz i całymi dniami pika z jakimiś innymi podobnymi. Kiedyś mnie chciał nauczyć tego gów..., ale stwierdziłem, że na nic mi się to nie przyda. Ale jakoś samo wsiąkło przez osmozę. No, raz się przydało, gdy pojechaliśmy na narty i stary zjechał ze szlaku i się zgubił. Ja zjechałem, bo mi się zachciało siku. Usłyszałem jego gwizdek, odgwizdałem mu i tak żeśmy się dogadali. W sumie, gdybym nie znał morsa, też bym odgwizdał i też by mnie znalazł – jeden czort. Dumny był ze mnie, cały czas podkreślał, że tego to trzeba się uczyć, bo się w życiu przyda. Na co to, skoro i tak nikt tego nie umie poza takimi wariatami, jak on. I czasami ich rodzinami, które i tak mają przerąbane.

Cały dach mamy obwieszony różnymi wynalazkami, jakieś druty, anteny i takie tam. Pół osiedla nas znienawidziło, bo najpierw się okazało, że nadajnik starego zakłóca kanał playboy TV w naszej kablówce. Gdy wszyscy oglądają różowe scenki przed telewizorem, to stary woła jakiegoś patafiana z drugiego końca ziemi, by usłyszeć od niego sugar papa five coś tam five and nine i tyle. Wielka mi przyjemność. To ja wolę pornole, nawet w telewizji. Ale jak to oglądać, gdy coś zakłóca? Nic dziwnego, że ludzie zaczęli się burzyć. Coś przerobił w radiostacji i jakoś zakłócenia się zmniejszyły, ale ludzie nadal narzekają na te anteny. Trochę ich zdjął, ale potem znowu powiesił z kilometr drutu, bo w starej gazecie znalazł jakąś konstrukcję i chciał ją koniecznie wypróbować. Nic z tego nie wychodziło, właził na dach z jakimś balonem czy balunem, diabli wiedzą co, w końcu podłączył i zaczął nadawać. Chwilę potem walnął pięścią w stół, pobiegł na dach i przyniósł z płaczem zepsutą skrzyneczkę, która wyglądała, jakby ktoś do środka wrzucił petardę. Powiedział mi, że jakiś rdzeń był badziewny i się rozsypał. Czy to jest powód, by płakać? Powiedział, że zaraz są zawody, a bez tej anteny nie ma szans.

Gdy zbliżają się zawody, staremu oczy zaczynają błyszczeć i zaczyna się ślinić. Zakłada żółtą koszulkę, każe sobie zrobić kawy w wielkim kubku, szykuje sobie kanapki i o określonej godzinie siada do radiostacji. Z tym to też przerąbane, bo wszystkie zegary w domu działają w GMT. Na co mi informacja, która godzina jest teraz w Londynie?
Gdy zaczynają się zawody, zaczyna wołać „siku kontest” albo pospolite „wywołanie ogólne, zawody”, jeśli to dotyczy Polski. Potem jak jakiś zakręcony podaje cały czas to samo pięć dziewięć coś tam. Poleciłem mu podłączenie radiostacji do komputera, by samoczynnie mu odtwarzało razem z numeracją, sam mu program do tego napiszę, ale tylko mnie zbluzgał. Gdy już nie może wytrzymać, to na chwilę idzie do kibla a potem strasznie klnie, że mu ktoś zajął częstotliwość.
Rodzina ma gorzej, bo nie da się oglądać telewizji z racji na zakłócenia od monstrualnego dopalacza, a do tego każdy hałas mu przeszkadza. Zacząłem sobie z tym radzić tak, że w czasie zawodów idę do dziewczyny i nocuję u niej, ale nie zawsze się da. On w tym czasie cały czas nasuwa na pasmach, a ja miło spędzam czas, bo wiem, że wtedy nigdy nie zadzwoni i nie będzie się dopytywał.
Gdy wracam do domu na miękkich nogach po bardzo ostrej jeździe, zazwyczaj zastaję starego w wyrku, śpiącego nadal w tej żółtej koszulce. Na biurku stoją trzy kubki z resztkami kawy, talerz po kanapkach oraz otwarty notes, w którym zapisane są jego osiągnięcia. Dobra, niech se śpi. Przyciszam radio, by nie hałasowało.
Kiedyś poprosił mnie o podsumowanie i przeliczenie tego, co zdobył. Wytłumaczył mi zasady punktowania, policzyłem ponownie, gdy zobaczył wyniki, powiedział, że musiałem się pomylić, bo to niemożliwe, by było tych punktów tak mało. Pomyliłem się, ale w drugą stronę, bo w oficjalnych wynikach miał tych punktów jeszcze mniej. Od tego czasu nigdy mnie nie prosi o pomoc przy liczeniu punktów.

  • 14
@DS18B20: o_O stary, to niezłą masz jazdę w domu.Ja też nie mam lekko, ale nie w ten deseń. W każdym razie dzięki że się podzieliłeś historią swoją. PS. lata temu robiłem eksperymenty z termometrem cyfrowym i zatruwałem życie wszystkim dookoła.
@DS18B20: @prawdabezfalszu:
pierwszy:
http://sp7pki.iq24.pl/default.asp?grupa=3538&temat=346125
ostatni z 14.08.2019 22:12:22
http://sp7pki.iq24.pl/default.asp?grupa=3538&temat=346125&nr_str=29

Bułgarki na Szrenicy
FT100 już dawno zapakowane do walizki, zasilacz także, jest nawet solidny powerpack i zwijana antena. Dopijamy herbatę i rozmawiamy z kolegami na temat akcji naprawczych. Ojciec oczywiście wspomina o wyprawie po jabola czyli ekspedycji na Jabal Al Tair, gdzie zwój komputerowego kabla posłużył do budowy anteny. To wszystko jednak blednie wobec akcji, którą nasi znajomi mieli w czerwcu