Wpis z mikrobloga

Elo kozy i papugi.
Sprawa ma się tak, że trochę podróżuję i bardzo chciałem napisać tekst z ostatniej wizyty w Indiach, w czasie której udało się przejechać 4500 km pociągiem. No i tekst jest zdecydowanie za długi jak na reportaż, muszę go przerobić, a trochę mi go szkoda. Więc podzielę się nim z Wami, w kilku odcinkach. Może akurat, komuś przypadnie do gustu, a może ktoś się skusi na wycieczkę. Albo zrezygnuje. Dorzucam trochę własnych zdjęć z wyjazdu, więcej w komentarzach.

Dworzec w Old Delhi w Delhi – Przełamanie

Biegniemy. Plecak boleśnie wbija mi się w ramiona. Czuję, że pot cieknie mi po plecach i zalewa oczy które zaczynają szczypać. Patrzę na zegarek. Do odjazdu zostało trzydzieści minut. Z daleka dostrzegam stojącą przy filarze policjantkę. Przywołując na twarz resztki spokoju, najprościej jak potrafię pytam o kasę biletową dla biletów bez rezerwacji. Policjantka jest zdziwiona.
-Kasa bez rezerwacji jest w tamtą stronę.-Palcem wskazuje kierunek z którego właśnie przybyliśmy.
-O której mają państwo pociąg?
-O dziewiątej czterdzieści.
-No to mogą państwo nie zdążyć.- Biegniemy.
Dworzec w Old Delhi składa się z kilkunastu ogromnych hal, połączonych w ciąg jednego olbrzymiego budynku. W każdej z hal znajdują się okienka kasowe, reklamacyjne, odwoławcze, bagażowe i rejestracyjne. Osobne kasy dla osób z zagranicy, osobne dla kobiet i osobne jeśli kupuje się bilet do dwudziestu czterech godzin przed odjazdem. Pomiędzy pomieszczeniami biletowymi, a peronami i poczekalniami znajdują się bariery kontroli bezpieczeństwa, więc za każdym razem, gdy przechodzimy z jednej do drugiej strefy w poszukiwaniu swojego miejsca w kolejowym kosmosie, musimy zdjąć plecak, zrzucić go na taśmę i poczekać, aż ziewający ochroniarz przewinie ją na drugą stronę. Kolorytu dopełniają dziesiątki tysięcy ludzi, na kocach, derkach i kołdrach, okrytych w zwoje sari, okutanych w jaskrawe zwoje materiałów, lub prawie nadzy, którzy jak wielokolorowy żywy dywan zakrywają każdy metr gładkiej podłogi dworca. Niestety nie możemy rozsiąść się i poczekać. Musimy kupić bilety na pociąg.

Ku naszemu zdziwieniu kasa którą wskazała nam policjantka, to ta sama w której byliśmy poprzednio. W okienku stoi nadal ta sama starsza pani, która chwilę temu krzycząc na nas łamanym angielskim, dała nam jasno do zrozumienia, że nie jest to kasa dla turystów. Na szczęście kasa ma dwa okienka. Tym razem wybieramy drugie z nich, gdzie za szybą stoi dumna i elegancka kobieta około trzydziestki. Ma bardzo ciasno spięte czarne włosy, białą koszulę z granatowymi akcentami i niesamowicie przeszywające spojrzenie. -Poprosimy dwa bilety do Jaipuru, na już.
-Czy mają państwo rezerwację?
-Nie, poprosimy dwa bilety bez rezerwacji. -Pani kasjerka unosi brwi.
-Czyli pojadą państwo w General Class. - Uśmiecham się szeroko.
-Właśnie tego szukamy od półtorej godziny. Nawet byliśmy tu wcześniej, ale pani koleżanka powiedziała nam, że nie możemy tu kupić biletów. - Kasjerka uśmiecha się szeroko i pobłażliwie.
-Turyści zwykle nie podróżują tymi wagonami. Koleżanka po prostu chciała państwu pomóc, bardzo przepraszamy za nieporozumienie. Trzysta rupii. Peron czwarty. Następny.

Wchodząc na jedną z kilkunastu kładek kierujemy się na stację. Przed wejściem upewniamy się, czy na pewno prowadzi akurat na nasz peron. Niektóre kładki mają dostęp tylko do połowy z nich. Magda z niedowierzaniem kiwa głową. Z wykształcenia jest urbanistką. Uśmiecha się do mnie szeroko.
-Gdybym się bardzo postarała, to ciężej byłoby zaprojektować ten dworzec gorzej. -W końcu trafiamy na peron. Z dwóch i pół godzin zapasu zostało nam osiem minut. Przebijając się przez tłum i zgiełk idziemy na sam jego koniec. To tu zgodnie z rozkładem przyjadą wagony naszej General Class. Magda ledwo zdąża zrzucić plecak na ziemię gdy rozlega się gwizd. Pociąg wjeżdża na stację.
Pierwszym co rzuca się w oczy, są pojedyncze sylwetki wystające z drzwi i wyskakujące z pociągu jeszcze w biegu. Lokomotywa nas mija i zaczyna wyraźnie zwalniać. Ludzie wstają z miejsc.
Jak najszybciej upychają koce do reklamówek, podchodzą do krawędzi peronu i zaczynają się ściskać, rwetes rośnie, słychać przeraźliwy pisk hamującej lokomotywy. Nagle stop. Potężna fala ludzi porywa nas w kierunku drzwi. Część wychodzi, cześć wchodzi, ktoś mnie popycha. Już widzę, że nie uda się wejść do wagonu z plecakiem na plecach. Zdejmuję go i podnoszę nad głowę, Magda robi to samo. Krok po kroczku zbliżamy się do drzwi. Ludzie upychają się ciaśniej i ciaśniej w ciemnej przestrzeni wagonu, tłum faluje wlewając się i wylewając na zewnątrz. Nagle następuje przełamanie. Robi się trochę luźniej i rozentuzjazmowana para nastoletnich chłopaków w fioletowych koszulkach razem z nami wtłacza się do środka. Czyjaś ręka pomaga wejść na schodki. Ktoś zabiera mi plecak i coś krzyczy, widzę jak plecak wędruje z rąk do rąk, a w końcu, gdzieś po drugiej stronie przedziału ktoś wrzuca go na półkę. Ktoś się szeroko uśmiecha i wskazuje mnie palcem. Przy ławkach ludzie przepychają się i kłócą o miejsca. Ktoś zauważa Magdę i krzyczy na jednego z nastolatków by natychmiast wstał. Magda usiłuje powiedzieć że może stać, ale nikt nie rozumie, więc pośród próśb i ukłonów siada. Ja stoję oparty o jedną ze ścianek działowych. Plecaki bezpieczne, pociąg rusza. Głośno wypuszczam powietrze, rozglądam się po przedziale i nad morzem głów uśmiecham się do Magdy. Zaczynamy.

mały tag na podsumowanie historii: #pociagdoindii
#tworczoscwlasna #reportaz #podroze
źródło: comment_JOJUYpgamJrIbkBUT6FzBzTry3DpyztV.jpg
  • 8
@FantaZy: W Indiach nie da się kupić biletów online bez zarejestrowania konta. Potwierdzenie konta po rejestracji zajmuje od tygodnia do dwóch, co w przypadku miesięcznej wycieczki wydawało się nam bez sensu. W dodatku większość biletów jest rezerwowana z miesięcznym wyprzedzeniem, pozostają pule z systemu Tatkal i właśnie general class, która nie wymaga rezerwacji.
@FantaZy: Konsultowaliśmy kwestię rejestracji w hostelu, gdzie mieszkaliśmy i na stacji. W obu miejscach powiedziano nam, że to mozolny i trudny proces. Za to zapamiętam stronę na zaś, jeśli działa, znacznie ułatwiłoby sprawę. Oczywiście, że byliśmy! Bardzo piękny, choć śmieszyły nas strasznie znaki ,,zakaz tiktoka na terenie meczetu" i fakt że bilety, które były dość tanie, zostały zastąpione obowiązkową opłatą za robienie zdjęć, nawet jak zupełnie nie masz czym ich zrobić.
@mitoman_mitolog: beka, ja tam wbilem i normalnie foty robilem bo i tak nikt tego tam nie sprawdza i wszyscy pstrykaja. Jak jeszcze tam jestescie to idzcie sobie do Lodhi Garden - najlepsza miejscowa ( ͡° ͜ʖ ͡°)