Wpis z mikrobloga

Oddział Leczenia Nerwic – Day 7

Dzisiaj niedziela jest więc siedzę do góry dupą i gram na konsoli, słuchając muzyki. Wczoraj wieczorem skończyłem czytać 1983 Orwella, wyśmienita książka, polecam.

Przed południem zabrałem się za napisanie planu prowadzenia prezentacji na zajęcia o zawodzie. Zamierzam poruszyć najważniejsze role w pracy dziennikarza, charakteryzujące go cechy, rodzaje artykułów i dziedziny w jakich może się specjalizować. Raczej nic skomplikowanego, w końcu to nie ma być wykład jak na uniwerku tylko luźna pogadanka i ćwiczenie, które przełamie u mnie stres, nerwy i tremę przed wystąpieniami i interakcją z innymi ludźmi.

Na obiedzie dosiadł się do mnie i do rudej ten grubol z długimi włosami, któremu wiszę piwero po przegranej w piłkarzyki. Tak luźno pogadaliśmy, opowiadał że ostatniej nocy udało mu się na chwile wyjść z ciała i polatał po najbliższej okolicy. Później się z rudą z niego śmialiśmy, no ale każdy na coś tutaj choruje więc z szyderą nie było co iść za daleko. Poniekąd rozumiem tego ziomka i nawet jestem w stanie mu uwierzyć, bo chyba każdy człowiek ma duszę, right?

Lisica dzisiaj wbiła do mnie, bo mój śmierdzący współlokator był hospitalizowany na innym oddziale w związku z jakimś zatruciem – przynajmniej tyle mi powiedzieli w sekretariacie. Przeczytała ten mój scenariusz (o ile cokolwiek zrozumiała, bo piszę jak kura pazurem) i powiedziała że bardzo profesjonalnie to sobie rozpisałem. Ona już miała swoją prezentację, gdyż w szpitalu siedzi już miesiąc. Trochę mnie to smuci, gdyż wychodzi na to że ostatni miesiąc pobytu spędzę na oddziale bez niej, gdyż pobyt na oddziale wynosi 12 tygodni (ostatnie 2 tygodnie to zajęcia od 8 do 16 i można już iść do domu ale mi się to nie opłaca iż mieszkam 100km od od Wawy).

Gadaliśmy sobie, było zajebiście cicho. Oboje poleżeliśmy na łóżku i w pewnym momencie poczułem, że to może być dobry moment na pierwsze w życiu pójście w ślinę. Chyba dawała mi sygnały gdyż uśmiechała się gdy patrzyliśmy w sobie w oczy, ale ostatecznie do niczego nie doszło. Wydygałem, głównie dlatego że nie chciałem być napastliwy oraz wyszedłem z założenia że jeszcze za krótko się znamy. No ale wszystko ogólnie spoko, później poszliśmy sobie pograć w planszówkę do pokoju rozrywkowego. Po dwóch partiach się rozdzieliliśmy, gdyż ona miała jeszcze zadzwonić do ciotki, zjeść i coś tam jeszcze zrobić.

Apropo jeszcze rozmowy, to rudziałke powiedziała mi więcej o swojej przeszłości (nie pytałem, sama się z tym wysunęła). Nie miała nigdy chłopaka i w sumie nie chciała mieć, każdego traktowała jako kolegę/przyjaciela, choć oni sami nie starali się w jej mniemaniu o coś więcej. Wielu znajomych nie ma, ale dwie/trzy koleżanki regularnie z nią utrzymują kontakt. Sami rodzice mocno ją naciskali żeby sobie kogoś znalazła, co jeszcze mocniej ją nastawiło negatywnie do rodziców, którzy non-stop coś od niej oczekują. Ja postanowiłem być trochę nieszczery i powiedziałem, że „żadnej dziewczyny na dłużej nie miałem”, ale też nie przyznałem się dosłownie do prawictwa. Podobno dziewczyny nie lubią prawiczków, więc wolę się nie przyznawać.

W pokoju spotkałem ziomka okularnika z aspergerem z 5 raportu (musze im wszystkim jakieś ksywy nadać żeby każdy wiedział o kogo chodzi, ale to jak wszystkich poznam). Siedział z szarą myszką z raportu 4 i pokazywał jej karty do Magic: The Gathering. Chyba uczył ją grać. Ja też niegdyś zbierałem wszelkiego rodzaju karty i grywałem nawet w Magica za dzieciaka, ale to stare dzieje. Chwilę sobie pogadaliśmy i powiedział że jak zdobędę lapka/oddadzą mi stary-lepszy telefon to zagramy jakieś bo3 w Hearthstone. Coś tam przebąkiwał o turnieju oddziałowym, ale to nierealne IMO.

Później przyszedł normik z zawstydzającym basem i zaczął rzępolić na gitarze. Postanowiłem do niego zagadać. Ten to ma chyba najnormalniejszy życiorys ze wszystkich pacjentów. Ma dziewczynę we Wrocku (gdzie też mieszka), maturę zdał śpiewająco, chce rozwijać się w muzyce, ale odkąd jego zespół się rozpadł kilka lat temu to nie może sobie znaleźć nowych kompanów do gry, głównie ze względu na wybuchowy charakter, który okazał się być powodem jego przyjścia na oddział. Całkiem poważny gość.

No i cóż, więcej nic godnego odnotowania się nie wydarzyło, teraz sobie siedzę na mirko i będę czekał na Wasze pytania. Odpowiem na wszystkie w miarę możliwości. Czas macie do 22:00. Aha i jak ktoś chce to mogę robić podsumowanie tygodni na oddziale w skrócie dla tych którym się nie chce czytać moich wypocin w całości.

#naoddzialenerwic #depresja #przegryw #zdrowie #psychika #fobiaspoleczna #nerwicalekowa #wychodzimyzprzegrywu
  • 29
@Lucider5: No właśnie często zmiana środowiska w #!$%@? pomaga, bo wszystko jest relatywne. W jednym środowisku możesz być kiepski w porównaniu do innych a w innym to Ty jesteś Chadem. Ja np. pochodzę ze wsi i zawsze miałem całkiem spore branie w swojej rodzinnej wiosce, czy w niedalekim powiatowym a jak wyjechałem do dużego miasta to się okazało że jestem jednym z wielu i żadna nie zwraca na mnie uwagi. Na