Wpis z mikrobloga

Oddział Leczenia Nerwic – day 8
Na wstępie pragnę się odnieść do Waszego odzewu na moje raporty. Chciałbym Wam bardzo podziękować za słowa wsparcia, rady, pytania i ogólnie pozytywny odbiór moich wpisów. Cieszę się, że Was ciekawią oraz że może kogoś zachęcą do przyjścia na oddział. Polecam, jak na razie po tygodniu pobytu czuje się o niebo lepiej niż wcześniej.

Co do pytań w ramach Q&A – na wszystkie powinny już być odpowiedzi pod poprzednim raportem, sorry że dzisiaj dopiero ale miałem w nocy znowu atak drgawkowy i nie mogłem lurkować.

Chciałbym się jeszcze odnieść do tego, że według niektórych z tych wpisów wychodzi obraz normika z jakimiś małymi problemami, który jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zmienia się nie do poznania z każdym raportem. Nie jest to w żadnym razie prawda. Wątpliwości, stres i dziwne myśli towarzyszą mi w ciągu dnia zawsze. To nie jest tak, że już hop siup jestem zdrowy, już tutaj poznałem rudą 8/10 i sobie normalnie rozmawiam. Po prostu walczę ze swoim #!$%@? jak tylko mogę, i mimo natłoku negatywnych myśli staram się robić na przekór mojemu drugiemu „ja”, które chce siedzieć w 4 ścianach u mamusi całe życie. Od tego raportu postaram się bardziej obrazować moje samopoczucie przy rozmowach i życiu na oddziale, świadomie to dotąd pomijałem gdyż uznałem, że to wyszłoby za dużo tekstu + nie o wszystkim zapamiętam. Ja do pisania każdego raportu siadam dopiero w godzinach wieczornych – w dzień nie mam czasu, tyle co w okienkach między zajęciami czy posiĺkami pogram na konsoli, a w czasie wolnym wolę spędzać czas na integracji – nawet do neta nie zaglądam aż do 20:00, po śniadaniu tylko tyle co gorące przelecę szybko i pyk mnie nie ma. A pisanie na gorąco byłoby dla mnie niezręczne oraz zbyt chaotyczne.

No i tyle tytułem wyjaśnień, jedziemy z poniedziałkiem.

Dzień zaczął się dla mnie od całkiem smacznej jajówki na śniadanko. Później standard – gimnastyka, jakaś gierka w kosza, pokopanie piłko nogą itd. Ruch na start dnia + prysznic to niedocenianiy zastrzyk energii na cały dzień i znacznie lepsze samopoczucie. A ja głupi zawsze na WF nie przychodziłem rano, żeby dłużej pospać jak jeszcze chodziłem do szkoły.

BTW na oddział wrócił mój zamknięty w sobie kolega z pokoju. Czuje się już lepiej, dali mu leki na zaparcia i na żołądek. Coś mu stanęło na kiszce po prostu. Ale nie to mnie zaskoczyło, gdyż ziomek postanowił... wypisać się z oddziału. Zapytałem go dlaczego, a on powiedział że miesiąc tu siedzi i nic mu się nie polepsza, dalej nie może się otworzyć i nienawidzi ludzi. Postanowiłem mu więc delikatnie uświadomić, że zajęcia i psychoterapia to tylko część całkowitego procesu leczenia. Równie ważna jest własna inicjatywa, czyli próba przełamywania barier, podbijanie do ludzi, zagadywanie i inne aktywności. On tylko non-stop siedział w pokoju lub na stołówce, gapiąc się w telefon lub laptopa. Ogólnie to zabrzmiałem motzno jak jakiś coach lub psychiatra, co nie było moją intencją, po prostu zawsze przy doradzaniu innym brzmię jak mądralujący się specjalista. Kolega odebrał ten wywód negatywnie, kwitując że ma „dość nas wszystkich” i zaczął się pakować. Na spotkaniu społeczności go już nie było. Szkoda chłopaka.

Spotkanie społeczności zawsze odbywa się u nas co tydzień. Uczestniczą w nim personel oddziału, ordynator i pacjenci. Omawiamy na nim bieżące sprawy, głosujemy na atrakcje oraz zgłaszamy ewentualne prośby, rozwiązujemy konflikty oraz po prostu organizujemy nasz oddział. Na tym spotkaniu wybieramy także samorząd oddziałowy. Czym on jest? Co tydzień wybierany jest nowy i wchodzą w jego skład trzy osoby – po jednej z każdej z grup A,B i C. Wybiera się go w kolejności dowolnej przez personel. Każdy pacjent jest wybierany do samorządu chociaż raz. Osoby z samorządu mają za zadanie obserwować pacjentów, dostrzegać ich trudności/zachowanie, oceniać ich starania oraz zaangażowanie w proces terapeutyczny. Pośredniczą także przy ewentualnych konfliktach, pomagają w organizacji atrakcji (dyskotek, wyjść). Po zakończeniu kadencji składają raport ze swoich działań. W sumie fajna funkcja, bo można się poczuć jak prawa ręka ordynatora.

Na dzisiejszym spotkaniu było sporo ciekawych ciekawości. Ustępujący samorząd się nie popisał raczej, bo osoby wchodzące w jego skład (jeden bardzo skryty grubasek, bardzo podobny do mojego byłego już kolegi z pokoju, laska 9/10 i koleżanka rudej 3/10) rzadko wchodził w rozmowy z innymi, a z tego co zauważyłem to tylko ta 3/10 coś starała się ogarniać. No i w sumie to zorganizowana przez nich dyskoteka była słaba, tylko jakieś bezalkoholowe sikacze, muzyka, kilka stolików i krzesła. Meh. Nowy samorząd utworzyła szara myszka, ziomek z aspergerem i ten w długich włosach co w nocy z ciała wychodzi.

Co więcej? Zgodnie z tym co Wam wcześniej pisałem, dzisiaj na spotkaniu społeczności każdy przed grupą i personelem prezentował te swoje wycinanki z warsztatów plastycznych. Ja się przesadnie nie postarałem, ale coś tam naskrobałem. Poniżej opis obrazka, bo jedna z mirabelek mnie o to prosiła dwukrotnie w komentarzach:

„Na białej kartce A3 przedstawiłem dwie sytuacje. Pierwsza, jak siedzę z innym ludkiem i przeprowadzam wywiad. Ma to symbolizować mikrofon w ręce przedstawiającego mnie ludka przystawiony do twarzy mego rozmówcy. Jakoś się specjalnie nie wysiliłem – namalowałem farbą dwa czarne patyczaki z włosami z bibuły. Mikrofon zrobiłem poprzez wycięcie z brązowej kartki małego kółka oraz cienkiego kawałka papieru. Domalowałem jeszcze jednego patyczaka trzymającego kamerę, którą dokleiłem z kawałka kartonu i namalowałem na nim kontury tej kamery. Na drugiej stronie znowu namalowałem siebie, tym razem w towarzystwie różnie ubranych kolegów oraz patyczaka z kiecką symbolizującego dziewczynę.”

Każdy z pacjentów przedstawił i krótko zcharakteryzował swój twór. Na pracach pacjentów z zaburzeniami odżywiania dominowały bardziej normickie marzenia – kasa, jakieś sportowe samochody, podróże, jeden chuderlak zrobił samolot, inna laska przedstawiła siebie siedzącą na tronie z berłem, a ju jej stóp jakieś ludki (co wytłumaczyła tak – „moim największym marzeniem jest zostanie kobietą w pełni niezależną oraz posiadającą wszystko na pstryknięcie palca”) xDDD Pierwsza Ego #!$%@? fest, ale może to po prostu dla beczki zrobiła. Jedynie tylko dwie dziewczyny z żywieniówki przedstawiły coś innego – była to szara mycha w krótkich włosach i ruda. Pierwsza zrobiła naprawdę fajnie wykminiony obrazek, jak spada ze spadochronu (jakiś swiecący ala brokatowy materiał wykorzystała), zaś ruda zrobiła piękną panoramę przyrody ze zwierzętami. Dodała przy tym, że marzy o tym by natura nie była zanieczyszczana przez ludzi i żeby człowiek bardziej dbał o lasy i naturalne habitaty dzikich zwierząt.

Pacjenci z nerwicami i innymi zaburzeniami przedstawiali obrazki na których widnieją w towarzystwie ludzi lub jak wykonują swoją wymarzoną robotę – zupełnie tak jak ja. To trochę pokazuje, jak człowiek samotny pragnie bliskości innych ludzi. Inaczej ludzie z żywieniówki – oni przedstawili najczęściej swoje kaprysy, utopijne gówna (prócz ww. Dwóch wyjątków).

Pod koniec spotkania zrobiliśmy głosowanie na najlepsze prace. Ja oddałem głos – a jakże by inaczej – na lisicę, i to nie dlatego że się dobrze już znamy, ale dlatego że po prostu pokazała postaranie swoją pracą.

Ostatecznie wyróżnienia zdobyła szara mycha, ruda i normik w okularach po przejściach w gimbazie (którego historię Wam przedstawiłem w raporcie 6). W sumie nie wiem dlaczego ten ostatni dostał tyle głosów – zrobił siebie przed mikrofonem jak rapuje i jak skacze na bungee, nic ciekawego IMO.

Po spotkaniu podeszła do mnie ruda i mi szepnęła że #!$%@? obrazek zrobiłem. Z automatu uciekła i zacząłem ją gonić. Cwaniara wyszła z oddziału i zeszła schodami aż na korytarz prowadzący do głównej rejestracji. Dobiegła do ciemnego rozwidlenia gdzie nikogo nie było, śmiejąc się. Powiedziałem jej, żeby powtórzyła to co powiedziała, tylko tym razem prosto w moje oczy. Chwila ciszy. Serce mi łomocze jak dzwon kościelny. To ten moment, ale zaczął mi łeb pulsować i myślałem że odlecę. Stałem wpatrzony w nią jak wryty. „Nie, nie zrobię tego” – pomyślałem. Po najdłuższych 15 sekundach ciszy w moim życiu, lisica powiedziała „przepraszam cię złośniku” i pocałowała w lewy policzek, po czym pobiegła na oddział... #!$%@? nawet nie wiecie jakie to zajebiste uczucie. Po minucie ja też wróciłem na oddział, jeszcze wąsaty janusz sprzątający mi dał reprymendę, że nie mogę opuszczać oddziału ani na moment. Minąłem go tylko z bananem na mordzie i poszedłem ochłonąć do swojego pokoju.

Z tego wszystkiego zapomniałem, że na oddział przyjęto nowego pacjenta. Chudy jak szkapa z tatuażem na prawym ramieniu, chyba zaburzenia odżywiania, ale z nim jeszcze nie gadałem więc tylko strzelam. O dziwo nie dali go do mnie do pokoju, także pewnie posiedzę w nim sam jeszcze kilka dni.

Dzisiaj miałem jeszcze psychoterapię z nową lekarką. Jakaś młódka na oko przed 30. Pomyślałem, że znowu dali mi jakąś głupią babę, tylko tym razem młokoskę która gówno mi pomoże. I moje przeczucie nieco się zaczęło spełniać, gdy głupio się podś#!$%@?ąc się zaczęła mnie co chwila dopytywać o absurdalne dane, które miała jak wół napisane w dokumentacji np. Jak się nazywam, jaką mam diagnozę itd. A idź pan w #!$%@? z taką terapią. Przez godzinę rozmowy tak naprawdę do niczego nie doszliśmy. Na szczęście dała mi zgodę na zażycie uspokajacza, gdyby znowu mnie drgawki męczyły – wszystkie leki zostały w dyżurce, więc jak coś to poproszę i mi wydadzą.

O, widzicie, znowu zapomniałem o czymś Wam napisać odnośnie spotkania społeczności. We wtorek idziemy do kina na Psy 3, w czwartek na wycieczkę do Zamku Królewskiego, zaś w sobotę tym razem nie będzie niczego szczególnego w związku ze zmianą rozkładówki – od next tygodnia dni z atrakcjami zmienią się na poniedziałek, środę i piątek.

Co więcej mireczki? Szara myszka do mnie zagadała, taki mini-wywiad ze mną zrobiła na temat życia na oddziale (gdyż została wybrana do samorządu na ten tydzień). Powiedziałem, że jest zajebiście. Udało mi się z nią dłużej porozmawiać. Laska jest po technikum i po wyleczeniu stanów bulimicznych ma zamiar iść na studia ekonomiczne. Lubi rozwiązywać sudoku w wolnych chwilach. Ogólnie spoko dziewczyna i choć wygląda na szarą mychę to kręci ją adrenalina – stąd marzenie o skoku ze spadochronem.

Po południu wbiła do mnie lisica. Powiedziała, że zbiera ekipę do gry w Eurobiznes (bieda odmiana Monopoly). Bez wahania się zgodziłem, choć nie ukrywam że się przemagałem, gdyż zaczęły mnie już atakować depresyjne myśli. Dołączył do nas ziomek z aspergerem i szara mycha – chyba jakaś chemia między nimi jest. Grało się fajnie, trochę się pośmiałem, oczywiście pierwszy zostałem bankrutem bo nigdy nie ogarniałem kiedy się opłaca domki kupować. Wygrał Asperger po dość wyrównanej walce z dziewczynami. Zgadaliśmy się wszyscy na wyjście na latte do kawiarni, ale dopiero za tydzień gdy już będę mógł wychodzić swobodnie z oddziału.

Więcej nic się godnego odnotowania nie działo. Naleśniczki z cukrem na kolacji pyszne. Zaraz sobie odpalam playliste z nowym albumem Eminema i ide w kimę, przedtem sprawdzając internety. Z fartem.

#naoddzialenerwic #depresja #przegryw #zdrowie #psychika #fobiaspoleczna #nerwicalekowa #wychodzimyzprzegrywu
  • 25
@mirekzwirek8: Dobrze się czyta i dobrze Tobie idzie :)
Patrząc, że to dopiero 2 tydzień się zaczął, to jestem ciekaw efektu końcowego.
Szkoda Twojego współlokatora, bo jeśli stwierdził, że tutaj mu nie pomogą, to albo skończy w piwnicy albo w zakładzie zamkniętym. Z takim nastawieniem jak jego, nie wróżę mu sukcesów.
A dla Ciebie powodzenia i czekam na kolejne relacje :)