Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
tl;dr Jakie kroki powinien podjąć wysokofunkcjonujący (high-functioning) przegryw, żeby skończyć ze społecznym przegraństwem?

Rady udzielane przegrywom zwykle zakładają, że przegryw zaczyna od zera: zadbaj o higienę osobistą, idź na siłownię, ulepsz garderobę, nie traktuj kobiet jak księżniczek, rozwijaj się zawodowo, znajdź sobie hobby, idź do terapeuty, itp. Byłem na takim etapie, jednak na własną rękę udało mi się odbić od tego dna (nie znałem jeszcze ani manosfery, ani środowisk ściśle przegrywowych).

Długo wegetowałem w matczynej piwnicy, miałem późny start w życie. Finansowo i zawodowo jakoś sobie teraz radzę (bez wchodzenia w szczegóły, ale bez mała programista15k), kolosalnie poprawiłem swoją formę (od 40+ BMI i kompletnego braku aktywności do 250% masy ciała w przysiadzie) i zrobiłem co byłem w stanie z wyglądem fizycznym i garderobą (170cm i mało łaskawa genetyka ograniczają możliwości). Do spermiarstwa i białorycerstwa nigdy nie miałem skłonności.

Jednak przez długą izolację nie mam przyjaciół, relacje społeczne ograniczone w zasadzie do zawodowych i na dodatek wbiłem ostatnio czarodzieja. Dlatego obiektywnie spory progres uczyniony w w pozostałych aspektach życia w ogóle mnie nie cieszy. Konsultowałem się z kilkoma terapeutami, a do jednego chodziłem przez blisko 3 miesiące, ale zrezygnowałem bo w żaden sposób mi to nie pomagało.

Jasne, oczywistą radą jest wychodzenie ze sfery komfortu i eksponowanie się na kontakty społeczne, dołączenie do grupy skupionej wokół jakiejś aktywności itp. Rzeczywiście staram się tak robić. Dużo mnie kosztowało, żeby przełamać się i wymieniać choć kilka uwag w trakcie kawy w pracy, iść na lekcje tańca, czy na siłowni nie przemykać jak przegryw do szatni, a zachowując luz uśmiechnąć się do recepcjonistki i utrzymać naturalny kontakt wzrokowy. Po prostu przez długą izolację takie sobotnie wyjście do klubu to już nie kwestia opuszczenia strefy komfortu, ale coś w rodzaju przeniesienia się w czasie o 1000 lat i radź sobie wtedy przegrywie. Zresztą nawet nie będąc przegrywem byłbym raczej zupełnie inną osobą niż większość klubowych imprezowiczów.

Gdybym odczuwał głęboką więź z kobietą sądzę, że byłbym w stanie nawiązać relację romantyczną, a doświadczenie akceptacji i uczucia ze strony drugiej osoby pomogłoby mi bardziej, niż kolejna kasa na koncie. Jednak tzw. randkowanie, czyli w oparciu o atrakcyjność fizyczną czy nawet pociąg seksualny poszukiwanie głębszej relacji to dla mnie absurd. Szczególnie w dzisiejszych czasach, gdzie w takim "randkowaniu" to od faceta oczekuje się ponoszenia większości wysiłku. Oceniłem swoje możliwości, na ile mogłem wybadałem rynek i stwierdziłem, że Tindery i inne to dla mnie gra nie warta świeczki.

W tym momencie dochodzę do wniosku, że zbliża się granica moich możliwości i coraz mniej zależy ode mnie. Nawet jeśli będę kontynuował samorozwój, to nic to nie zmieni póki ktoś nie wyciągnie do mnie ręki, nie uzna mnie za interesującą, dobrą osobę, nie polubi za takiego, jakim jestem. Obecnie nikogo nie obchodzę, chyba, ze jestem im do czegoś użyteczny. Póki co opieram się blackpillowi.

Wydaje mi się, że w podobnej sytuacji może być więcej przegrywów. Jaka jest Wasza perspektywa?

#przegryw #depresja #psychoterapia #blackpill #przemyslenia

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: sokytsinolop
  • 7
W tym momencie dochodzę do wniosku, że zbliża się granica moich możliwości i coraz mniej zależy ode mnie. Nawet jeśli będę kontynuował samorozwój, to nic to nie zmieni póki ktoś nie wyciągnie do mnie ręki, nie uzna mnie za interesującą, dobrą osobę, nie polubi za takiego, jakim jestem. Obecnie nikogo nie obchodzę, chyba, ze jestem im do czegoś użyteczny. Póki co opieram się blackpillowi.


@AnonimoweMirkoWyznania:

Życie tak nie działa, nikt nie
@AnonimoweMirkoWyznania: powiem ci, że szukanie na siłę drugiej połówki jest bez sensu. I też mówienie sobie, że jak ktoś cię zaakceptuje i pokocha, to życie się zmieni nagle o 180°. Szczerze to nie wiem, co można zrobić w twojej sytuacji, bo sama tkwię w podobnej.

Nie chcę cię zniechęcać do Tindera, ale szukanie tam jest właśnie takie sztuczne i wymuszone, i mnie osobiście męczy. No chyba, że chcesz poćwiczyć