Wpis z mikrobloga

TL;DR Kidawa jest głupia i liberalni populiści (tak, liberałowie też mogę być populistami, a nie tylko zue pravactvo i levactvo) też są głupi.

Trochę tl;dr, ale i tak Wam się nudzi w robocie, więc możecie poczytać. Pewnie znacie, ale nie mogłem na szybko zareagować, bo się leniłem. Małgorzata Kidawa-Błońska podczas spotkania w Piasecznie powiedziała kilka rzeczy którym warto się przyjrzeć. No więc:

1. "Ludzie, którzy pracują czują się w jakiś sposób upokorzeni, że ktoś jest wspierany, a nie pracuje."

Rzeczywiście, 500+ przyczynił się do dezaktywizacji 100-200 tysięcy kobiet. Przy czym to nie jest tak, że program dezaktywizował kobiety równo. Nie, dezaktywizował dość szczególną grupę kobiet: te gorzej wykształcone, z mniejszych miejscowości, zarabiające najmniej. Te dla których dzieci nie były dostępne usługi opiekuńcze (i nie było ich stać na zapewnienie takich usługi na rynku z uwagi na niskie pensje lub po prostu ze względu na brak dostępności takich usług). Te kobiety, które były odcięte od dobrego transportu publicznego, co powodowało, że dojazd do pracy był utrudniony i drogi. To wszystko powodowało, że praca przy niskich stawkach i często w atmosferze hardego mobbingu była nieopłacalna. To nie samo 500+ dezaktywizowało. Program dezaktywizował W POŁĄCZENIU z kiepskimi usługami publicznymi, kiepskimi płacami i #!$%@?ą atmosferą w pracy.

Choć rozumiem emocję wkurzenia ludzi pracujących, to warto też, żeby te osoby zdawały sobie sprawę z powyższych niuansów.

Ale ludzie pracujący czują się upokorzeni z wielu innych powodów, o których Kidawa Błońska nie powiedziała. Czują się upokorzeni, ponieważ mimo swojej pracy zarabiają tak mało, że ciężko jest im zaspokoić potrzeby, które wielkomiejska klasa średnia uważa za podstawowe. Czują się upokorzeni, bo muszą pracować na swoje mieszkanie przez 30 lat rezygnując z wielu dóbr i rozrywek, które przynależą ich znajomym na tzw zachodzie pracującym na minimalnej.

Nie chcę być źle zrozumiany. Nie twierdzę, że jest coraz gorzej, co to to nie. Jest coraz lepiej i widać to w bardzo wielu wskaźnikach. Ale ludzie rzadko robią porównania dekada do dekady. Raczej obserwują społeczeństwo dzięki dostępnym sobie środkom i zastanawiają się jak to jest możliwe, że oni ciężko pracując mogą jedynie pomarzyć o dobrach, które dla części są osiągalne w sposób dla większości niezrozumiały. Jak to w ogóle możliwe, że 16-latek kręci film, gdzie jego ziomo z innym ziomem mają na sobie ciuszki za 25-30 koła? No wiadomo, że tata kupił. Ale dlaczego ten tata ma tyle hajsu, żeby dzieciak miał na sobie w jednym uotficie równowartość całego wyposażenia mojego domu? A do tego ja muszę czekać w kolejce do endokrynologa przez pół roku. To jest upokorzenie będące pochodną rozwarstwienia ekonomicznego, za którym idzie nieprzejrzystość kanałów awansu i wrażenie nieprzystawalności nagród do wkładu. A to waśnie na fundamencie jakiejś adekwatności dochodów do starań jest ufundowany ład kapitalistyczno-demokratyczny.

2. "W każdym społeczeństwie są osoby, którym musimy pomagać, bo sobie same nie dadzą rady. I jako solidarne społeczeństwo musimy takim osobom pomagać. Ale pomagać w taki sposób, żeby te osoby miały szanse normalnie się rozwijać."

To jest piękne streszczenie neoliberalnego podejścia do pomocy: no może i trzeba pomagać, ale my już tutaj odsiejemy ziarna od plew dzięki niezawodnemu moralnemu osądowi beneficjentów ewentualnej pomocy. Wszak wiadomo, że dezaktywizacja zawodowa jest kwestią kręgosłupa moralnego lub jego braku. Żartowałem, problem dezaktywizacji to problem pragmatyczny. Problem nie jest (albo jest rzadko) zwykła niechęć do pracy. Problemem są lokalne uwarunkowania: niskie pensje, kiepskie polityki publiczne, słabość lokalnych rynków pracy.

Najwyższa aktywność zawodowa w Europie dotyczy krajów skandynawskich, które uważane są powszechnie za rozpuszczające swoich obywateli wysokim socjalem i zniechęcające do pracy wysokimi podatkami.

3. "Bo skoro one zamykają się w tych domach, nie pracują, taki przykład dają swoim dzieciom. To jest kolejne pokolenie, które będzie wychowywane dokładnie w taki sam sposób."

Tak i takim osobom potrzebne są dedykowane (i drogie) polityki aktywizacyjne. Ponieważ być może poza brakiem dostępu do usług publicznych część rodzin doświadcza jakichś nakładających się na siebie problemów: niepełnosprawności jakiegoś członka rodziny, czy choroby alkoholowej. I tu pewnie przydałyby się jakieś sprawne służby socjalne ale na tym się nie znam, więc nie będę drążył. Pragmatyka, a nie kiwanie palcem.

4. "I ja uważam, że państwo powinno wspierać ludzi pracujących [brawa]. Żeby te rodziny, które pracują były premiowane."

Też uważam, że państwo powinno wspierać pracujących. Na przykład przez silną Państwową Inspekcję Pracy, która będzie pilnowała przestrzegania ich praw. Przez płacę minimalną, przez regulacje dotyczące równości wynagrodzeń za tę samą pracę. Ale państwo powinno również zająć się aktywizacją zawodową. Powinno więc wspierać również tych niepracujących, po to aby podjęli pracę. Nie tylko dla ich własnego poczucia godności i niezależności finansowej. Ale również po to, żeby nie marnotrawić potencjałów i miliardów złotych kosztów kosztów zaniechania.

5 "Przez te lata zgubiliśmy szacunek do pracy (…). Wmówiono ludziom, że skoro bierzesz pieniądze, to już wystarczy, nie musisz się rozwijać."

Nigdy czegoś takiego nie słyszałem. Mam natomiast silne wrażenie, że przez lata wmówiono ludziom, że należy się rozwijać i dzięki temu rozwojowi dostępne będą dla nich owoce wzrostu. No cóż, okazało się, że to nie takie proste. To znaczy dobrze jest się rozwijać i z pewnością większe szanse na ekonomiczny awans mają osoby, które intensyfikują swoją pracę rozwojową, niż takie, które tego nie robią. Problemem jest to, że rozwój często jest rodzajem kultu cargo; nie do końca wiadomo czy kolejna podyplomówka naprawdę da nam awans, czy kolejny kurs podniesie nasze wynagrodzenie.

Przy czym zapominamy o sieci instytucji publicznych, które odciążają ludzi - zwłaszcza tych z niskim i średnim dochodem - z konieczności wyskrobywania się na wizytę u lekarza, korki dla dzieci, dentystę, czy benzynę na dojazd do roboty.

To znaczy nie my wszyscy zapominamy. Zapominają o tym wolnorynkowi populiści. ¯_(ツ)_/¯


#gospodarka #ekonomia #bekazprawakow #bekazkorwina #bekazliberalow #bekazlibertarian #polityka #4konserwy #neuropa #antykapitalizm #socdem #gruparatowaniapoziomu
źródło: comment_1582727766OMy5V0ZlLxlzuwcP09QbNL.jpg
  • 6
@ramzes8811: Eh shit, here we go again.

Czują się upokorzeni, ponieważ mimo swojej pracy zarabiają tak mało, że ciężko jest im zaspokoić potrzeby, które wielkomiejska klasa średnia uważa za podstawowe


@ramzes8811: Też czułbym się upokorzony, gdybym nie potrafił swojemu dziecku zapewnić podstawowych potrzeb. Ale już totalnie zapadłbym się pod ziemię, gdybym postulował o ""solidarnościowe"" opodatkowanie tej "wielkomiejskiej klasy średniej" na rzecz takich jak ja.

Czują się upokorzeni, bo muszą pracować
konto usunięte via Wykop Mobilny (Android)
  • 2
@ramzes8811:

Też uważam, że państwo powinno wspierać pracujących. Na przykład przez silną Państwową Inspekcję Pracy, która będzie pilnowała przestrzegania ich praw. Przez płacę minimalną, przez regulacje dotyczące równości wynagrodzeń za tę samą pracę.


Ustawą wprowadźmy, że każdy ma zarabiać po równo. No spoko.