Wpis z mikrobloga

Szał - A5B #lacunafabularniestarwars #lacunafabularnieczarnolisto

-----------------------------------------------------------------------

- Nie potrzebujemy przepustki - powiedział Lorisas, wykonując łagodny gest dłonią
- Nie potrzebujecie przepustki - potwierdził strażnik
- Chcemy tylko pożyczyć Lekką Fregatę
- Chcecie tylko... ale dlaczego? Fregatę? To przecież bardzo duży...

Nie dokończył, bowiem Spock błyskawicznym cięciem pozbawił żołnierza głowy. Ciało i głowa zatrzymały się w powietrzu. Spływający pot z czoła Raenze wskazywał na ogromny wysiłek wkładany w utrzymanie Mocą dwóch obiektów. Ciało i głowa ostatecznie upadły z niewielkim hukiem na ziemię, a oddech Raenze stał się bardziej miarowy.

Lorisas pokiwał z niezadowoleniem głową w kierunku Spocka i siedmioosobowa drużyna zaczęła powoli przesuwać się w stronę stojącej Fregaty. Han i Erk podłączyli się do terminali i rozpoczęli swoją pracę. Lorisas i Spock rozdzielili się i używając Perswazji Mocy na masową skalę przejmowali kontrolę nad umysłami kolejnych żołnierzy, pomagającym im przygotowanie jednostki do startu.

- Droidy przeprogramowane - szeptał do komunikatora Han. - Będą obsługiwały statek i nam służyły.

Lorisas uniósł kciuk w górę w kierunku Hana i Erka, następnie cała ósemka pośpiesznie udała się na pokład. Drużyna zamknęła się na mostku, a statek wystartował. Wchodząc na orbitę nie został przez nikogo zatrzymany.

- Skrzydło szpitalne, dziesięć myśliwców - wyliczał K9 - stacja naprawcza jeszcze nie działa, ale przynajmniej kapsuły ratunkowe są sprawne i wystarczą dla każdego z nas.
- Nie będą potrzebne - uśmiechnął się szelmowsko Spock, lecz w tym samym momencie jego twarz skamieniała.
- Spock, wzywałeś mnie - powiedziała Veela. - Nieudolnie, ale wzywałeś.

James obrócił się i zobaczył mistrzynię, stojącą obok zajętego programowaniem stacji naprawczej Erka.

- To się musi skończyć - powiedział. - Ten pościg zniszczy ci życie, a jest skazany na porażkę.
- Moje życie już jest zniszczone - powiedziała chłodno. - Nie chcę, żebyś zniszczył życie również innym.
- To wcale nie musi tak wyglądać - kontynuował Spock. - Nie widzisz, że co innego jest źródłem cierpienia?

Veela nic nie powiedziała. Zrobiła trzy kroki w kierunku Spocka i choć James wiedział, że nie jest tu obecna ciałem, to i tak poczuł się mocno niekomfortowo.

- Źródłem cierpienia jest Republika i jej psychopatyczni przywódcy. Kormak zamordował wczoraj miliony ludzi w imię idei. Naprawdę chcesz firmować swoim imieniem takich ludzi?
- Kormak nie zyje, więc to nie ma znaczenia?
- Jak to nie ma?! - oburzył się Spock. - Kto będzie następny? Achtunkus? Volesus? Psychopata zastąpi psychopatę. Dla Republiki nie ma już ratunku. Dla ciebie jeszcze jest.
- Dlaczego mi to mówisz? - zapytała
- Jest inna droga.

Spock przeszedł szybkim krokiem w tę i z powrotem. Pozostali obecni na mostku kapitańskim już wcześniej zorientowali się, z kim znowu rozmawia Spock.

- Możesz do nas dołączyć. Nie chcemy nieść śmierci w Galaktyce. chcemy sprawić, aby była lepszym miejscem. Nie jesteśmy jak Kormak i Maduk. Nie chcemy niszczyć planet...
- Ja... sama już nie wiem - Veela zwiesiła głowę. - Śmierć Zaarbalda i Kaama była niepotrzebna.
- Tak samo jak utrata moich kończyn - Spock zaprezentował Veeli bioniczne ręce. - Czasu już nie cofnę, ale wciąż mogę zmienić przyszłość.
- Gdzie jesteś? - zapytała
- Wyślę ci koordynaty, porozmawiajmy. Sami.

Veela zniknęła, Spock opowiedział treść rozmowy, a Krwawa Dziewiątka patrzył na Spocka jak na wariata.

- Chcesz tutaj sprowadzić pieprzoną mistrzynię Jedi?!
- Tą samą, którą upitoliła ci ręce i nogę? - Han potrząsał głową z niedowierzaniem.
- Spokojnie, jest Lorisas, Tesilius... no i oczywiście wy - dodał szybko Spock.
- Mam bardzo złe przeczucia - odparł Erk

* * *

Myśliwiec Veeli osiadł na lądowisku numer 1 w świeżo przejętej przez Sithów Lekkiej Fregacie. Mijała kolejne korytarze i dotarła do wielkiej sali, na środku której stał James Spock. Za jego plecami rozciągała się bezkresna Galaktyka, z kolei za mistrzynią drzwi zamknęły się z łoskotem zamka elektromagnetycznego.

- Dziękuję, że przybyłaś - zaczął James. - Zawsze uważałem cię za osobę rozsądną. Sama widziałaś...
- Nie obchodzi mnie to - powiedziała Veela.

Spock stracił wątek i zaskoczony obserwował, jak mistrzyni wolnym krokiem zmierza w jego stronę.

- Veela, mieliśmy porozmawiać.
- Narozmawialiśmy się w ostatnim czasie - odparła chłodno.
- Wiesz, że jesteśmy na moim terytorium. Nie uciekniesz stąd.
- Nie planuję...

Spock zrobił krok do tyłu.

- Po co była ta cała farsa? Okłamałaś mnie?
- Ty mnie okłamywałeś CAŁE ŻYCIE - zielony miecz Veeli zapłonął
- Pomyliłaś mnie z Lorisasem. A skoro jesteśmy w temacie...
- Najpierw ty...

Spock zaczął się cofać, nerwowo obserwując drzwi po lewej i prawej stronie sali.

- Veela, moje intencje były szczere - jego głos zaczął drzeć. - Nie chciałem cię skrzywdzić i teraz też nie chcesz.
- ZAMILCZ! - krzyknęła

W tym samym momencie z dwóch stron sali szczęknęły drzwi i do pomieszczenia weszło sześć zakapturzonych postaci. Veela spojrzała w lewą stronę.

- Od kiedy narshaddańskie szczury przyjęły wizerunek Sithów? - zapytała z przekąsem, patrząc na trójkę postaci.
- Mówiłem ci że to będzie durny pomysł - oburzył się Han na K9, podczas gdy Galaki nerwowo zrzucały z siebie powłóczyste szaty.
- Z kolei ty Tesiliusie... - spojrzała w prawą stronę - dziwnie wyglądasz z dwoma rękami. Nowy pan dobrze cię traktuje?
- Nauczyłem się od niego więcej przez ten krótki czas niż w Akademii przez całe swoje życie - odpowiedział butnie.
- Twoją sylwetkę również poznaję Lorisasie - Veela uśmiechnęła się. - Nie wiem natomiast kim jest twój kolejny chuderlawy przydupas.

Raenze chwyciła swój kaptur i powoli zrzuciła go z głowy, odsłaniając twarz Veeli. Uśmiech mistrzyni momentalnie zniknął z twarzy.

- K... kanclerz Pryde... - wyszeptała.
- Kanclerz Pryde już dawno umarła - powiedział Lorisas. - Przedstawiam ci Raenze, moją uczennicę. Poznaj również moich pozostałych uczniów, Maraazma i Darth Redava.

Tesilius i Spock wykonali przesadnie kurtuazyjne skinienie głową na powitanie. Veela kręciła głową z niedowierzaniem.

- Mnie natomiast nazywaj od teraz Ordo-Karr. Obiecuję, że będziesz musiała mnie tak nazywać tylko do końca swoich dni i gwarantuję, że nie będzie to trwało długo. Raenze będzie dzisiaj świadkiem upadku kolejnego Jedi. Bardzo ci dziękuję za przybycie i możliwość zaprezentowania jej tej niezwykle ważnej lekcji.
- Jaką lekcję można wynieść w atakowaniu w siódemkę jednej osoby? - zapytała z pogardą Veela.
- Och nie, zapewniam cię, że nie będziemy interweniować w twoim pojedynku z Darthem Redavem.
- Ż... że jak?! - wykrztusił z siebie James.
- Redavie, masz przecież niewyrównane rachunki ze Skarpetonu z Veelą. Poza tym... - uśmiechnął się Ordo-Karr - masz przecież jeszcze wiele do udowodnienia.

Darth Redav odzyskał zmysły i wyciągnął swój miecz, który zapłonął czerwonym blaskiem. Veela nie czekając na zaproszenie skoczyła na Spocka i zasypała go gradem cięć ze wszystkich stron. Sith został od razu zepchnięty do obrony i starał się utrzymać na nogach, jednocześnie pilnując obrony. Wykorzystując przerwę między kolejnymi ciosami kopnął Veelę, odsuwając ją od siebie na kilka metrów. Wyciągnął drugi miecz z zielonym ostrzem i rzucił go w kierunku mistrzyni. Jednocześnie przystąpił do ataku. Veela przecięła rękojeść miecza na pół w powietrzu i Pchnięciem Mocy posłała Redava na przeszkloną ścianę Fregaty.

- Jak śmiesz używać miecza Reiny! - krzyknęła rozeźlona. Skoczyła na podnoszącego się Redava, który nie zdążył ustawić pełnego bloku. Zasłonił się lewą ręką i odskoczył w bok. Ostrze miecza świsnęło, a bioniczne przedramię upadło z hukiem na podłogę. Ordo-Karr pokręcił z dezaprobatą głową, ale Redav nie zamierzał się poddawać. Stał z jedną ręką, oczekując na cios Veeli, ale mistrzyni znów była za szybka. Dotknięcie czoła Spocka ponownie pozbawiło go wzroku, a bezradna próba zablokowania kolejnego ataku skończyła się utratą nadgarstka. Redav klęknął pokonany i ciężko dysząc uniósł głowę, jedynie słysząc wibrujące ostrze miecza świetlnego Veeli przy swojej szyi. Maraazm parksnął śmiechem, a Ordo-Karr zaczął bić brawo.

- Świetna robota Veela. Możesz teraz bezpiecznie zabić Dartha Redava i zakończyć swoją wędrówkę na Ciemną Stronę Mocy.
- Niedoczekanie - prychnęła niezmęczona Veela. - Pokonałam go dzięki Jasnej Stronie. Zabiję dzięki Jasne. Was wszystkich również zabiję.

Veela zrobiła zamach znad głowy, ale w tym momencie poczuła szarpnięcie, które przesunęło ją metr na bok. Ostrze miecza wylądowało na biurku, rozcinając je niedaleko obok głowy Spocka. Veela odwróciła głowę i zobaczyła Hana z wyciągniętą przed siebie ręką. Han następnie chwycił Mocą część rozciętego biurka i próbował nim uderzyć Veelę, ale ta odbiła mieczem resztkę mebla. Do swoistej zabawy dołączył Erk i Raenze. Również K9 chciał się przyłączyć, jednak wychodziło mu to bardzo nieudolnie. Mistrzyni nie miała żadnego problemu w dalszym rozcinaniu lecących w nią przedmiotów. W pewnym momencie zamknęła oczy i przyłożyła wyprostowany pionowo miecz do swojej twarzy. Ku zaskoczeniu wszystkich jej sylwetka zaczęła się dzielić na kolejne części. Po chwili na środku sali stanęło siedem mistrzyń, a każda z nich rzuciła się na jednego z obecnych z płonącym wściekłą zielenią mieczem świetlnym. Galaki wpadły w panikę i zaczęli uciekać przed szarżującymi mistrzyniami. Maraazm i Redav podjęli walkę na uniki, a Ordo-Karr rzucił się na swoją kopię przeciwniczki. Wyciągnął rękę przed siebie i użył gęstej wiązki Błyskawic Mocy, ale przeniknęły one przez mistrzynię, sprawiając że rozpłynęła się w powietrzu.

- To iluzja! - krzyknął i w tym samym momencie doskoczył do Raenze. Zrobił to jednak za późno. Veela bez problemu zbiła blok Raenze i szybkim ruchem odcięła jej głowę. Czas u Ordo-Karra nagle się zatrzymał. Wszechświat zdawał się oczekiwać na jego reakcję. Oślepiony Redav poczuł nagle, jak całą salę zaczyna wypełniać ogromna ilość Ciemnej Strony Mocy.

Ordo-Karr wydał z siebie nieludzki, basowy krzyk, czerwone ostrze zapłonęło i Sith rzucił się na Veelę. Zasypał ją gradem ciosów, które ta sprawnie odbijała. Maraazm rzucił się na pomoc mistrzowi, ale został przez niego od razu odepchnięty na ścianę. Veela mimo unikania i blokowania kolejnych ciosów zaczynała słabnąć, szał Ordo-Karra natomiast wydawał się nie mieć końca. W pewnym momencie zbił blok mistrzyni i ciosem znad głowy odciął jej ramię, trzymające miecz świetlny. Veela nie zdążyła nawet krzyknąć, bowiem kolejny szybki cios rozpłatał jej głowę na pół. Kolejne ciosy Ordo-Karr zasypywały martwą Veelę, a jej ciało krojone było mieczem świetlnym na coraz drobniejsze kawałki. Twarz Sitha ociekała krwią i dopiero gdy zwłoki mistrzyni uniemożliwiały jej identyfikację, zaprzestał rzeźni.

Nie na długo. Obrócił się gwałtownie w kierunku pozostałych i wyciągnął rękę w stronę Hana. Najemnik złapał się za szyję i próbował walczyć z brakiem tchu. Erk zaczął biec w stronę Ordo-Karra, ale został boleśnie odepchnięty Mocą. W powietrzu rozległ się dźwięk pękających kości. Erk upadł i wypluł ogromną ilość krwi.

- To twoja wina! - krzyczał Ordo-Karr w stronę Hana. - TO PRZEZ CIEBIE ZGINĘŁA!

Trzask pękającego karku przetoczył się przez salę, Han przewrócił oczami do góry i upadł bezwładnie na podłogę. Maraazm przyciągnął do siebie miecz Raenze i rzucił go w stronę przeszklonej szyby. Próżnia na zewnątrz statku zaczęła wsysać wszystkich w niej obecnych. Ciała Veeli, Raenze i Hana momentalnie poleciały w przestrzeń kosmiczną. Maraazm doskoczył do drzwi po lewej stronie i Mocą chwycił uciekającego w stronę dziury w statku rannego Erka. K9 trzymał się kurczowo jednej nogi przymocowanego na stałe stołu, ale jego uchwyt słabł z sekundy na sekundę. Maraazm chwycił jeszcze pozbawionego obu dłoni Redava i Najemnika i wciągnął obu do pomieszczenia obok. Ordo-Karr wskoczył do sali naprzeciwko. Maraazm wystukał komendę w terminalu, a przeszklona ściana w wielkiej sali została zasłonięta metalową kurtyną, zasłaniając dziurę.

* * *

- Czuję twój gniew aż tutaj - powiedział głos w głowie Ordo-Karra
- Mistrzu?
- Twoja Moc rośnie z dnia na dzień. Jest tak wielka, że tracisz nad nią kontrolę.
- Mistrzu, nie byłem w stanie ochronić Raenze...
- Jesteś Sithem, w miejsce dawnego ucznia zwerbujesz nowego. Skocentruj się na tym, co ważne. Na naszym wielkim planie.
- Tak, mistrzu.

Z głośników dobiegł ciężki głos K9

- Słuchaj no Ordo-Karr. Nie otworzymy ci drzwi póki się nie uspokoisz. Jedzenie znajdziesz...
- Nic wam nie zrobię - odpowiedział spokojnie Sith
- Jakoś ci nie wierzymy... zwłaszcza Erk.

Najemnik kaszlał ciężko, plując bez przerwy krwią. Redav uklęknął przy nim i przyłożył do jego piersi swój kikut bez dłoni. Zamknął oczy, pomilczał chwilę i westchnął ciężko.

- To jest rana zadana Ciemną Stroną Mocy. Nie jestem mu w stanie pomóc.

K9 patrzył głęboko w oczy Erka, których blask gasł z każdą chwilą, aż w końcu zgasł całkowicie. Dziewiątka położył palce na jego powiekach i przykrył je w milczeniu.

-----------------------------------------------------------------------

@Lisaros Moc +2

@profesjonalna_skarpeta - śmierć
@Gregua - śmierć
@Knyazev - śmierć

@gasior22 - po wydarzeniach odzyskałeś kończyny w skrzydle szpitalnym Lekkiej Fregaty
źródło: comment_1584337820Fae2CDplZOND9vkxqvtYkj.jpg
  • 6
Zakapturzona postać stała na obfitym w zielone pnącza balkonem i wpatrywała się w zachód słońca. Dzień kończył się a jego miejsce zajęła owita w mrok noc.
Wyczuła je natychmiast. Ciemność i mrok powróciły niemal w jednej chwili. Rozpoznała każdy skrawek mroku wokół, bowiem nie był jej obcy. Wszak to ona walczyła ze złem i ciemnością, niszcząc i miażdżąc wszystko.
Oczy Noxalii przebiegły po horyzoncie i zatrzymały się na jednej z setek tysięcy
źródło: comment_1584356426FU5LcUXai7Hp6iwVsxceJu.jpg