Wpis z mikrobloga

via Wykop Mobilny (Android)
  • 8
#wielkawojnafabularnie

Lennard Jauchmaan

Wojna była dla Lennarda łaskawa,
na jego froncie od kilku tur sytuacja była patowa. Dość wygodnie urządził się w swojej kwaterze, a wieczory spędzał przy piciu lokalnych trunków i grze w karty z innymi oficerami.

Tak było do dnia dzisiejszego.
Widząc pudełko, które Zamani przyniósł ze sobą do baraku, Lennard początkowo pewny był że jest do Tryktrak [Backgammon] popularna wsród miejscowych gra. Pudeło okazało się jednak szachownicą.

- co tym razem? - Lennard bardzo starał się ukryć zdenerwowanie w głosie
- kart przynoszą mi pecha, a po naszej ostatniej grze wylądowałem w szpitalu. Jak radzisz sobie z szachmi? - Zamani brzmiał jakby szykował się właśnie na udzielenie komuś lekcji życia.
- Nieźle, choć daaaawno nie grałem
- zagrajmy więc!

Lennard był beznadziejny w szachy, te zresztą były mało popularne na froncie. W stosunku do kart miały kilka istotnych wad, zajmowały wiele więcej miejsca w przeładowanym plecaku żołnierza, angażowały na raz tylko dwie osoby, ich rozgrywki nie były tak "hazardowe" i przede wszystkim, wymagały stabilnego gruntu - warunek trudny do spełnienia z powodu nieustającego ostrzału artylerii.

Z tego powodu Jauchmaan miał okazję grywać w szachy praktycznie tylko ze swoim przyjacielem Abi Dalzim, i bezwzględnie przegrywał - ale nie od dziś wiadomo, że każdy admirał jest mistrzem szachowym...

- Zacznij - poinstruował Zamani który po swojej stronie ustawił piony w kolorze czarnym.
Lennard westchnął, starając się pogodzić z nadchodzącą porażką.
Przypominając sobie lekcje Dalzim'a przesunął pionek w formacji nazywanej gambitem.