Wpis z mikrobloga

konto usunięte via Wykop Mobilny (Android)
  • 1069
Ostatnie zdjęcie małego Henia zrobione w piątek.
W sobotę zrobiło mu się trochę gorzej, znowu biegunka i wymioty jak miesiąc temu. Pojechaliśmy do weterynarza, dostał kroplówkę i 5 zastrzyków na wzmocnienie, jakieś przeciwzapalne i na zatrzymanie odruchu wymiotnego. Myśleliśmy, że tak jak ostatnim razem troszkę się pomęczy i znowu wyzdrowieje () po powrocie zaczął się moczyć, nawet nie wiedział, że sika. Biedaczek. Na niedzielę Henio miał mieć wizytę na 10:30 pewnie kroplówka itp.

Wczoraj w niedzielę o 7 rano żona mnie budzi, żebym zobaczył co tam u niego. Idę do niego a on leży w transporterze na boku. Myślałem, że może w końcu sobie pospał w końcu. W końcu, bo cały poprzedni dzień bardzo go bolał brzuch i nie potrafił położyć się na boku tylko leżał na wprost skulony. Popatrzył na mnie takim ospałym wzrokiem jakby dopiero się obudził. Wziąłem go na dwór, żeby dać mu wody. A on leżał na boku, bo nie miał sił już inaczej () szybko oddychał i miał zawieszony w jeden punkt wzrok. Ale oddychał.
Szybko telefon gdzie tutaj jest weterynaria możliwa czynna w niedzielę. Jest. 30 minut drogi stąd. Zapakowaliśmy się do samochodu. Moja obok z Heniutkiem na kolanach i płacze z bezsilności. Potem mówiła, że tylko dwa razy spojrzał na nią jak jechaliśmy, tak głęboko w oczy na kilka sekund. Jesteśmy na miejscu po 15 minutach. Szybko biorę go na ręce, ale zaczyna się wyrywać, aż mnie drapnął do krwi i chyba nawet raz delikatnie wydał z siebie głos. Dałem go szybko do transportera i pobiegłem do weterynarii. Drzwi zamknięte. Dzwonię do niej, gdzie jest. Mówi, że za 5 minut bedzie, bo jedzie z innego miasta. Otwieram transporter, żeby wziąć na ręce.
Henio już zemdlał. Ciało zupełnie bezwładne. Takie malutkie. Miał nieco ponad 5 miesięcy. Stracił oddech. Siadłem na ziemi opierając się o drzwi weterynarii, podkuliłem nogi w kolanach. Położyłem go na sobie i starałem się go reanimować. Dzwonię do niej gdzie jest. Mówi, że 2 minuty i będzie.
Nie pamiętam kiedy tak płakałem. Starałem się go ocucić. Prosiłem, żeby się obudził. Nie wierzyłem w to co się dzieje. Otwierałem pyszczek, żeby udrożnić mu drogi oddechowe, bo język miał już bezwładny. Robię mu masaż serca cały czas. Jakiś pan obok przechodzi z psem na spacer i zatrzymuje się niedaleko mnie pytając czy wszystko ok. Nawet nie wiem co mu z tej całej rozpaczy powiedziałem. Henio miał już tylko pusty wzrok, czerń źrenic zaczęła się robić taka dziwnie zielona, połyskująca. Nie ruszał się zupełnie. Za moment słyszę, że drzwi do weterynarii się otwierają. Daliśmy go szybko na stół. Zobaczyła go i powiedziała, że jest jej przykro. Nie ma leku, by mogła go przywrócić nam do życia. Jego malutkie ciało leżało na stole, a ja zastanawiałem się jak powiedzieć o tym żonie, która czekała paręset metrów na parkingu w samochodzie.

Bardzo go kochaliśmy. Żona wzięła go z pracy, bo jakaś kotka się okociła i chciała się nim zaopiekować. Kiedyś u niej w domu nigdy nie uznawano kota i mówiono, że psy są lepsze. Ja stwierdziłem, że zrobię wszystko, by zmieniła zdanie i go pokochala. Wychowywałem go najlepiej jak mogłem. Spędzałem z nim kilka godzin dziennie, bawiąc się i dając mu miłość i ciepło. Uczyłem go jak się wspinać po drzewach, żeby nabierał kondycji i szybkości. Po jakimś czasie zrobiła się z niego taka przylepa, że tylko cały czas chodził za ludźmi. Nie wychodził za ogrodzenie. Bardzo lubił wskakiwać na kolana, albo pobujać się na hamaku w ciepłe dni. Chciał być bardzo z ludźmi. To niesamowite, bo inne kocurki w jego wieku ciężko tak oswoić. Był najlepszym zwierzakiem jakiego znałem. Szkoda, że nie zobaczył nigdy śniegu. Szkoda, że tak się męczył pod koniec. Przecież to jeszcze było tak naprawdę dziecko. Moja żona tak go pokochała, że teraz mam wyrzuty sumienia. Ale wiem, że to już tylko niepotrzebne rzeczy wchodzą do głowy. Bardzo za nim tęsknimy, mimo, że znaliśmy go tylko przez kilka miesięcy.
Henio leży teraz na ogrodzie, pod taką ogromną magnolią, pod którą często spał chowając się przed słońcem. Śpij mały. Będziemy o Tobie pamiętać.

#pokazkota #feels #zalesie
A.....l - Ostatnie zdjęcie małego Henia zrobione w piątek.
W sobotę zrobiło mu się tr...

źródło: comment_1602487896grGPRo0ZcC4hZWDBMJAPGK.jpg

Pobierz
  • 84
konto usunięte via Wykop Mobilny (Android)
  • 3
@NiespokojnySzachista: Nie mamy pojęcia. Jak miał robioną morfologię i USG jelit to było ok. Teraz miał robiony test na takiego śmiertelnego kociego wirusa. Też ok. Może po poprzednim razie, gdy nie jadł kilka dni zepsuła mu się wątroba (u kotów to ważne by jednak nie głodowały) i teraz poszło na nerki, skoro pił wodę i od razu robił pod siebie. Może przeziębił tyłek. Nie wiemy
konto usunięte via Wykop Mobilny (Android)
  • 0
@wepavof570: Mokra, a potem dodatkowo trochę sucha karma, bo dopiero się tego uczył. Ludzkiego jedzenia nie jadł. Pił wodę z kranu lub z oczka wodnego, z którego inne zwierzaki domowe też piły. Może zaraził się czymś od innych kotów, które błąkały się po podwórku i podjadały mu jedzenie wieczorami.