Wpis z mikrobloga

via Wykop Mobilny (Android)
  • 1434
Dobra mireczki, nocna lada moment i szansa, że mnie ktoś skojarzy z poniższej historii po tych 15 latach nikła to wam opowiem jak mnie niegdyś matula wywaliła z domu, jak ta historia trafiła do lokalnej gazety, dlaczego było zajebiście i czemu morda mi się cieszy za każdym razem jak to wspominam :D

Mały wstęp - ogólnie to byłem tym dzieciakiem co jednak wolał w komputery niż książki ale z ocenami poniżej średniej 4.0 w gimbazie nie spadłem nigdy jednak ilość czasu, który spędzałem przed monitorem (kodziłem co nieco w Delphi + gra w Metin2) wpieniała moją mamę do granic możliwości. Ogolnie zawód rodziców w chj ale nieważne. Było jednak coś co mialo na mnie giantyczny wplyw - moj stary, pasjonat survivalu, namiotów, biwaków, lasów i noży. Także gdy wy jako kilkuletnie dzieci dostawliście lego, figurki power rangers czy inne zabawki ja dostawałem #!$%@? menaszki, noże, kompas, niezbedniki, krzesiwa, namiot itp. itd. Jednak mimo wszystko jakoś mnie to nie odrzucało i dosyć często gdzieś z ojcem łaziliśmy czy biwakowaliśmy na weekendy czy czy nawet w zimie na ferie.

Do rzeczy - ojciec na weekendy czesto pracowal i tak bylo pewnego pieknego majowego dnia, kiedy moja mama po piątkowej wywiadówce zrobiła inbę w chj, zabrała mi telefon za karę i w sobotni poranek po wymianie kilku słów za dużo kazała mi się wynosić z domu, trzask dzwiami, elo po dyskusji. Ogólnie były nerwy, złość itd. ale pomyślałem, że krwa nie ma problemu. Spakowanie całego wyprawowego majdanu zajęło mi z 2h ale miałem wszystko: moj jednoosobowy namiot, dwie wojskowe duże racje żywnościowe, składaną saperkę, karimatę, śpiwór, ciuchy, tabsy z aktywnym srebrem do wody z siatka maskujaca i pierdyliard innych rzeczy + folie malarską, bo się gdzieś walała po remoncie i całe moje zasoby finansowe, jakieś 80z zł. Moja wielka ucieczka zaczęła się od wizyty w pobliskim tesco (xD), bo musiałem uzupełnić zapasy żywności i nabyłem 5 litrowy baniak wody. Ledwo to nioslem wszystko, serio. No ale w końcu cały mój dobytek na plecach to nie wymiekne, nie będę pzdą. Potem autobus za miasto na wioskę. Miejsce docelowe miałem mniej wiecej rozpoznane - niecale 3 km do wioski w ktorej byl sklep, kilkaset metrów od najbliżej leśnej drogi, skraj lasu, strumyk z niewielką kaskadą. Rozstawiłem ten swój cały sprzet jak mnie ojciec nauczył no i... kima, bo późno. Następnego dnia sprawy porządkowe, zabezpieczyłem namiot, obok dół na wór (ze wspomnianej folii) z rzeczami które mi się nie mieściły w namiocie, ognisko, jakiś nawet taki trójnóg z patyków skleciłem do menaszki żeby zawiesić. No naprawdę biwak pierwsza klasa, chociaż trochę nuda ale postanowiłem siedzieć tam w zaparte, ile kurła dam radę. Jedzenia miałem jakoś tak na 4-5 dni, woda po tych tabsach ze srebrem była paskudna ale dało się do pić zagotowane z herbatą xd. Nie pizgało w nocy na tyle żeby mnie zniechęcić, możliwość ogarniecia podstawowej higieny miałem wiec nawet wszystko spoko. Jednak po 4 dniu, wtorek (tak, powinienem byc w szkole) robilo sie kiepsko z jedzeniem zgodnie z oczekiwaniami. Postanowilem, ze nastepnego dnia w godzinach popoludniowych (zeby jako dzieciak nie wzbudzac rano podejrzen) przejde sie do sklepu na wsi i kupie sobie jakies konserwy. Wszystko przebieglo zgodnie z planem ale kres mojej rebelii był bliski, bo hajsu zostalo mi co najwyzej na bilet na autobus do domu. Postanowilem wytrwac przynajmniej do soboty. I tu sytuacja okazala sie bardziej dynamiczna niż przypuszczałem, bo jednak jak ojciec wrócił w niedzielę weekendu kiedy to wszystko się zaczęło i mnie nie było ani w domu, ani u babci, ani u cioci jednej czy drugiej plus sprzęt zniknął razem ze mną to on już wiedział - młody sperdolił do lasu. Poczatkowo nie zawiadomił służb ale no zaalarmował rodzinę, ktoś po znajomości załatwił ogłoszenia w lokalnym radiu, że jestem poszukiwany i pojawiła się też notka w lokalnej gazecie z prośbą o kontakt. I to zadziałało, rozpoznała mnie stara baba ze sklepu na wsi, w którym uzupełniałem prowiant. Może nie tyle rozpoznała co skleiła fakty, że młody, obcy, ubrany w ciuchy moro wpadł po konserwy. Zawiadomiła mojego ojca, a ten skubaniec znalazł mnie kolejnego dnia (piątek). Wiedział gdzie szukać, bo kiedys w tamtych rejonach nocowalismy kiedys pod namiotami, szedl wzdluz strumyka i znalazl. Myslicie, że był #!$%@?? Był, ale stary był tak #!$%@? ze mnie dumny, że jak skonczył odkrecać całe poszukiwania to potem po powrocie cały weekend mnie maglował pytaniami co robiłem i jak, bo tak sie cieszyl, że wykorzystałem to czego sam mnie nauczyl. O całej reszcie konsekwencji jakie to miało nie bede pisał ale nadal, jako doroslemu facetowi zdarza mi się nadal zrobić czasem survivalowy trip, bo mi się to z jakąś taką wolnością kojarzy ( ͡° ͜ʖ ͡°).

#bushcraft #survival
  • 41
@UmbertoDalleMontagne
Chciałbym mieć zawsze takie wpisy po przebudzeniu, serio.

To teraz pytanie z serii "eh panowie, coraz więcej amatorów (...)" ¯_(ツ)_/¯

Ile myślisz trzeba sensownie zainwestować w dzisiejszych czasach żeby mieć sprzęt na taką wyprawę jak Twoja?
Survival chodził mi już dłużej po głowie, mam dość niezdrowy nawyk siedzenia non stop przy monitorze i dwu trzy dniowy reset marzy mi się już od dawna, a nie mam na tyle samozaparcia żeby zrobić
@bkwas: Jeśli chcesz podejść mocno budżetowo, to w 300zł się zmieścisz. Jeśli planujesz biwakować zimowo, to można doliczyć ok 150-200zł na cieplejszy śpiwór i dobrą izolację w postaci maty samopompującej albo solidnej karimaty. Jeśli zastanawiasz się nad spędzaniem czasu w terenie, to nie ma się co zastanawiać, trzeba robić.
Afrati - @bkwas: Jeśli chcesz podejść mocno budżetowo, to w 300zł się zmieścisz. Jeśl...

źródło: comment_1610433832uj8mXHKTY1PVB56fyc9uU6.jpg

Pobierz
@Afrati nie, budżetowo na pewno nie chcę - bo to nie ma być na raz tylko na dłużej. A w zasadzie wiosna może być idealnym momentem: pierwsze kopnięcie natury, temperatury wyższe niż teraz i mniej problemów na samym początku.

Tak czy tak da się bez wydawania tysiąca monet, dzięki!