Wpis z mikrobloga

Japoński smok sportowy

czyli

Mitsuoka Orochi

W historii motoryzacji niejednokrotnie przedstawiano i produkowano samochody, których design był kontrowersyjny lub podlegał przedmiotom szerszej dyskusji. Wiadomo, każdy ma jakiś ustalony swój kanon piękna, którym określa czy dane auto mu się podoba czy nie. Oczywiście, oprócz własnych typów poszczególnych modeli samochodów, są też takie z których swoistą bekę ma duże grono osób, chociaż projektowano je z myślą aby były nowatorskie albo przełamywały pewne kanony; do nich można zaliczyć na pewno Fiata Multiplę z końca lat 90., czy też Pontiaca Azteca – niektórzy fani motoryzacji mogą także kojarzyć koncept z lat 50. o nazwie Aurora, czy dzisiejszego bohatera (bohaterkę?) wpisu, produkowanego już w XXI wieku.

Historia Mitsuoki Orochi rozpoczyna się w 2001 roku – wówczas firma Mitsuoka Motors, marka znana głównie ze stylizowanych na retro przeróbek samochodów azjatyckich, przedstawiła na targach samochodowych w Tokio swoisty koncept samochodu, który korzystał z silnika Toyoty i podwozia Hondy NSX. Dwuosobowy projekt sportowego coupe nazwano Orochi, na cześć japońskiego ośmiogłowego smoka Yamata no Orochi; do czasu rozpoczęcia produkcji kilka lat później koncept przeszedł niewielkie zmiany – główny zarys pojazdu pozostał niezmienny; jeszcze przed uruchomieniem produkcji, bo w 2005 roku, przedstawiono prototyp kabrioletu o nazwie Orochi Nude Top.

Pierwsze egzemplarze Orochi powstały w 2006 roku, zaś rok później pierwsi właściciele odebrali zamówione samochody; plany produkcyjne przewidywały tworzenie 400 egzemplarzy. Mitsuoka Orochi korzystała ze wspomnianej platformy NSXa oraz widlastego V6 od Toyoty, który generował około 230 KM z 3.3 litra pojemności; napęd był przenoszony na tylną oś poprzez pięciobiegową skrzynię automatyczną, Taka specyfikacja pozwalała rozpędzić samochód w około 6 sekund do setki i osiągać prędkość maksymalną około 250 km/h. Standardowo samochód posiadał skórzane wnętrze, w którym opcjonalnie można było zamówić wstawki z alcantary, czy też standardowe dodatki pokroju klimatyzacji, elektrycznych szyb i lusterek, airbagi czy nawigację satelitarną. Bardziej ekskluzywną wersją, której wytworzono tylko pięć sztuk, było Orochi Kabuto, po raz pierwszy zaprezentowane w 2007 roku, a produkowane od 2009. Kabuto posiadało karbonowy bodykit i tylny spoiler, silnik przystosowany do modyfikacji, wydech z pięcioma końcówkami czy wnętrze z aluminiowymi wstawkami. Tańszą alternatywą dla zwykłej Orochi była swoista biedawersja o nazwie Orochi Zero, która posiadała między innymi metalowe części nadwozia czy tapicerkę ze skóry syntetycznej, zastosowane w celu obniżenia kosztów i ceny samochodu – ich miano wyprodukować z kolei 20 sztuk.

No dobra, tak piszę o Orochi, a nie wspomniałem o wyglądzie, najbardziej charakterystycznej cesze tego japońskiego wozu. Nie bez przyczyny, gdyż wygląd jest dosyć dyskusyjny – o ile sama sylwetka dwuosobowego auta jest dosyć zwyczajna i jest ewolucją wszelkich klinowców z lat 70 i 80. XX wieku pokroju Dome Zero, Maserati Boomeranga czy Ferrari Testarossy i DeLoreana, o tyle wygląd przodu czy poszczególnych elementów nadwozia jest mocno dyskusyjny – Mitsuoka, zgodnie ze swoją linią stylistyczną, postanowiło umieścić retro nawiązania do samochodów z lat 50 i 60, które najlepiej widać w przednim pasie z poczwórnymi światłami i chromowanym grillem; swoistą robotę robią też otwory wentylacyjne na przedniej i tylnej klapie, czy wloty w zderzakach, które sprawiają że samochód wygląda jak egzotyczna ryba, tudzież smok. Fakt, Orochi wygląda przez to niecodziennie, no ale umówmy się – nie każdemu (czytaj: prawie nikomu) taka stylistyka przypadnie do gustu; same recenzje auta wahały się od neutralnych do bardzo brzydkiego , nawet posuwając się do stwierdzenia, że to najbrzydsze auto świata.

Dyskusyjny wygląd, przeciętne osiągi jak na auto aspirujące do bycia samochodem i cena wynosząca około 120 tysięcy dolarów - za tyle można było kupić topowe wersje chociażby ówczesnej generacji Porsche 911 GT3 - sprawiły, że produkcja Mitsuoki Orochi nie była dość duża. Wprawdzie wprowadzano wspomniane wyżej wersje Kabuto, Zero czy Seven Eleven Evangelion Limited Edition w 2014 roku


jednak to i tak nic nie dało i produkcję zakończono w listopadzie 2014 roku limitowaną do pięciu sztuk – a jakże! – edycją o nazwie Final Edition, w której głównym wyróżnikiem był przedni spoiler, opony osadzone na felgach i malowanie na lakier Gold Pearl (trzy egzemplarze) i ciemny o nazwie Fuyoru; od wyboru lakieru zależał też wybór koloru wnętrza, odpowiednio ciemnego lub szarego albo ciemnofioletowego. Co ciekawe, w 2018 roku stworzono JEDEN egzemplarz Orochi w wersji Devilman, który malunkiem nawiązywał do innej ̶h̶i̶ń̶s̶k̶i̶e̶j̶ ̶b̶a̶j̶k̶i̶ animacji, gdzie też „wystąpił”.

Mitsuoka Orochi poza kilkoma epizodycznymi rolami czy testem w programie Top Gear nie był przedstawiony szerszej publiczności, co nie powinno dziwić ze względu na „urodę” samochodu. Inna sprawa że auto poza wyglądem niezbyt wbija się w pamięć przeciętnego odbiorcy.

#autakrokieta #jdm #samochody #motoryzacja #gruparatowaniapoziomu #ciekawostki #japonia



SonyKrokiet - Japoński smok sportowy

czyli

Mitsuoka Orochi

W historii motory...

źródło: comment_1613241394FL559zGGTYGF4yBOT05pnS.jpg

Pobierz
  • 31