Wpis z mikrobloga

Co innego wstawać latem, co innego zimo. Słonko to zawsze wstaje równo, zaraz po kogutach, i to zima czy lato, tyle że latem pokazuje sie od razu, latem dużo roboty, a zimo, jesienio wyleguje sie: nie wschodzi na niebo, bo po co? Leży sobie pod spodem, wygrzewa sie po ciemku, czochra sie, całkiem jak w chatach gospodarze. Jesienio gospodarze wstajo długo, po trochu, posmakować lubio. Jakby taki był, co by widział przez ściany i przez ciemno, to on by może i widział co gospodarze robio jak koguty w sieniach odśpiewajo im trzecie pobudkę. Przecknąwszy sie oczow nie odmykajo, leżo, leżo sobie pod pierzynami jak bochenki w piecach, jak w gniazdach jajka pod kurami, każdy rozgrzany, rozpalony, baba jemu do pleców przylipła, dycha w szyje aż parzy, w nogach ciepło, w łokciach ciepło, pod pachami ciepło, aj dobrze, żaden nie ruszy sie, nie drygnie, żeb tego swojego przytuliska, ciepliska Broń Boże nie zruszyć, leży, poleży, jeszcze trochu, troszku, aj nie chce sie z gniazda ciepłego wyłazić. Ale to że tam dzieś słonko sie ocknęło i czas wstawać, świdruje to, #!$%@?. Taki, co by widział przez ściany i ciemno, zobaczyłby naraz we wszystkich chatach nogi, jak raptem myk, wyłażo spod pierzynow i bose szukajo podłogi, macajo. A już i głowy, plecy dżwigajo sie, prostuje i niewiadome kiedy na wszystkich łóżkach siedzo męszczyzny w gaciach i koszulach, oczy dalej maj o zapluszczone. Nie odpluszczajo, bo chco sobie poziewać: poziewać i poprzeciągać sie na siedząco, uch, co to za siły natężaj o tak od środka, że głowy poodrzucało aż na łopatki, ręce rozkrzyżowało, brzuchi, plecy w dugi wygięło! Siedzo w pomorce, wygięte, naprężone, aj dobrze im, dobrze! Naraz sprężyny puszczajo: miękno chłopy, zwijajo sie, bezwładniejo, ręce zsuwajo sie im. między kolana, siedzo miętkie, bezwładne, jak nieżywe, jakby ich nie było, ile czasu tak siedzo? Nie wiadomo, nikt nie wie, nima komu wiedzieć. Siedzo. Siedzo Jurczaki, Bartoszki, Mazury, Koleśniki, Litwiny, Orele, Prymaki, Dunaje, Kozaki, czterdzieście gospodarzy na czterdzieści łóżkach, oni w swoich chatach najważniejsze, wstajo piersze: siedzo sobie, słedzo. A teraz przydałby sie taki, coby słyszał przez wszystkie dżwi, ściany: taki posłyszałby raptem we wszystkich chatach uchanie, sapanie, pufanie, marmotanie: to zimno wzdrygnęło ich poruszyło, zaczynaj o gospodarze ćmę rozganiać, tuman, co głowy mroczy, odprawiajo drapanie, postukiwanie, szorowanie paznokciami w kostkę, łydkę o łydkę, kolanem o kolano, czochranie sie pod pachami, po żebrach, w pachwinach, pod kolanami. Brodo o koszule chręszczo, jednym kułakiem krzyży rozciera j o drugim oczy, a wyginajo sie przy tym jak baby w połogu, a stękajo, a gęby wykrzywiajo. I dobrze, ludkowie, oj jak dobrze! W uchu powiercić jeszcze, smarknoć na podłogę, kachnoć na szczęście i zegnawszy sie ręko ciężko jeszcze, zaspano, na słowie Amen oczy odpluszczyć.

#podlasie #czytajzwykopem