Wpis z mikrobloga

Będę podłym choyem, że to napiszę, ale mam dość. Dość ludzi. A zwłaszcza ludzi z depresją (czasami połączona ze schizofrenią i lękami).
Latami medytowałem, aby móc osiągnąć ten stan, jaki mam teraz: umiejętność cieszenia się z drobnych rzeczy, brak przejmowania się opinią innych, życie codziennością a nie przeszłością, wyciszenie wewnętrznych traum i traktowania wszystkich ludzi przez pryzmat tych napotkanych w przeszłości. To była ciężka praca, nie raz miałem wątpliwości czy wyjdę z tego wiecznego doła i poczucia beznadziei i bezsensu, ale opłacało się, bo teraz inaczej patrzę na życie. Już nie boję się ludzi, walczyć o swoje i pokazywać swoich mocnych stron. Wszystko bez leków, jedynie ciężką pracą i zmianą nastawienia trwającą wiele lat. Nadal mam nerwicę natręctw ale nie użalam się nad sobą. Nie chcę wracać do tej otchłani ponownie....

Ale to cholernie trudnie, bo osoby z depresją lgną do mnie jak muchy. Często to depresja nie spowodowana niczym, ot osoba od urodzenia ma jakieś problemy ze sobą i sobie z niczym nie radzi. Czy to osoby znane dłużej, czy nowopoznane, czy znane z Internetu, czy losowo spotkane na forach - co rusz ktoś pisze mi, że ma depresję... I tak od 10 lat. No ja pitolę, ileż można?

Cała medytacja jak krew w piach bo co rusz mi ktoś biadoli o braku sensu w życiu. Jedna osoba, bliższa, ok. Ale 5 i dochodzą kolejne? Co ja jestem?

Dość mam tych wampirów energetycznych, są jak studnia bez dna. Doradza się im, pociesza, tłumaczy, wysł#!$%@? ciągle te same żale o nic konkretnego, dzień w dzień, tydzień w tydzień, analizuje, szuka plusów, męczy się, zachęca do innego myślenia, i tak z jedną, drugą, trzecią... myślę, że koniec, sprawa zażegnana, a za dwa dni znowu to samo: "ja sobie nie radzę, moje problemy mnie przerastają" (a tak naprawdę nie ma żadnych problemów, na które da się poradzić typu brak hajsu czy zdradzająca żona, tylko ciągle to samo pietolenie o braku humoru, sensu itp, chociaż niedawno to było już omawiane! Bo przecież bania chora, czyli żaden konkretny problem tak naprawdę, a na to nie jestem w stanie nic zaradzić), "za 3 lata nie będę mieć sił", "depresja mnie kiedyś pokona, przyjdzie jedno z moich załamań i się nie podniosę" (ponownie załamań bez powodu).

Ale gdy tylko ja mam gorszy dzień i chcę się komuś wyżalić, to co słyszę? Że przesadzam, że oni mają gorzej, bo mają depresję, że są na mnie źli, bo im tym głowę zawracam, bla bla bla. Ja jestem od słuchania ich gorzkich żali, pocieszania w kółko tymi samymi słowami i słuchania ich niezadowolenia, że śmiem doradzać coś, co i tak nie pomoże, że nie rozumiem (sic! a co mam robić innego?) ale mnie nikt nie wysłucha, bo oni mają moje problemy gdzieś, bo ich są najważniejsiejsze. W końcu oni mają depresję, a ja co? Realne problemy z brakiem kasy, czasu dla siebie i życia towarzyskiego, rodziną i wiele wiele innych to przecież pikuś, nie? Ja nic nie mogę powiedzieć, wszystko na moich barkach, moje problemy i ich. Na uj mi tacy "znajomi"?

Ile z tych osób ma prawdziwą depresję a ile przesadza? Inni ludzie nie mają co jeść, gdzie mieszkać, a oni marudzą nie wiadomo już na co, bo ciągle im źle i ciężko. Większość ludzi z "depresją" to hipochondryccy malkontenci.

Co z wami, ludzie? Leki nie działają? Weźcie się w garść, pracujcie nad sobą, nic się samo nie zrobi, większość rozkłada ręce i czeka na cud uleczenia, jednocześnie rozsiewając depresję na innych jak jakąś zarazę. Wiem, że życie jest do D, ale nie można wiecznie oczekiwać, że wszyscy inni wszystko zrobią, pocieszą, że wystarczy czekać na gotowe, zatruwając zdrowie psychiczne innych.

Wiem, że to podłe i egoistyczne, ale ja o swoją higienę psychiczną też muszę zadbać, a od tego ciągłego narzekania i marudzenia to i mi się odechciewa wszystkiego. Nie po to tyle lat pracowałem nad sobą, by to poszło na marne. Wyciągnę rękę do tych ludzi, by ich wyciągnąć z tego doła, to oni pociągną mnie tam za sobą. Od tego są specjaliści, by im pomóc i rozumiem ludzi, rodzinę i znajomych, która już ma dość i po prostu wymięka, odsuwa się, gdy nie ma poprawy a jest coraz gorzej, bo ja też już wymiękam.

Wiem, że wbiłem tym postem kij w mrowisko i uraziłem depresiarzy, ale musiałem się poskarżyć na życie. W końcu moja kolej.

#depresja #psychologia #przegryw #niebieskiepaski #rozowepaski #choroby #psychiatria #leki #zalesie #wykop #medycyna #schizofrenia #nerwica #problemypierwszegoswiata #zycie #niewiemjaktootagowac #medytacja #humor
  • 9
@AstraLavistA_Baby: Ten księżyc patrzy znowu tylko na mnie, jakby chciał powiedzieć ziomuś, że nieładnie, że nie mówię nic nikomu, jak jest.
Ale ziomuś powiedz mi, kto to ogarnie?
Tylko księżyc przy mnie wierny jak pies, jak pies, jak pies.
Tylko księżyc przy mnie wierny jak pies, jak pies, jak pies.
Tylko księżyc przy mnie wierny jak...