Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Mam problem z moim niebieskim. Jesteśmy razem od 4 lat. Mój partner ma niskie poczucie własnej wartości (wyniesione z dzieciństwa) i dużo kompleksów. Każda, nawet najmniejsza porażka go dołuje: spięcia z przełożonym w pracy, komentarz w code review, trudne zadania w pracy, no ogółem jakikolwiek popełniony "błąd". Ostatnio znajomy powiedział mu, że jest za chudy, to potem pół dnia chodził smutny i to przeżywał.

Gdy go poznałam, dostrzegłam w nim wspaniałego człowieka (którym jest nadal!) i starałam się go wspierać najmnocniej jak potrafiłam: pocieszałam go, powtarzałam mu, że jest wspaniałym, mądrym, dobrym człowiekiem, że powinien w siebie wierzyć i pomimo porażek nie zniechęcać się. Starałam się mówić mu o pozytywach, powtarzać, że ma wspaniałych przyjaciół, że dużo w życiu osiągnął, że jest niezwykle dobrym człowiekiem, że go uwielbiam, że ma super poczucie humoru... Był bardzo dzięczny za wsparcie, zawsze powtarzał że bardzo mu to pomaga, a ja wierzyłam, że jeśli będę mu to wystarczająco dużo razy powtarzać, to może kiedyś faktycznie w to uwierzy.

Mamy czwarty rok związku i jest bez zmian. Czuję, że się wypalam: nie mam już siły angażować się emocjonalnie w każdy jego dołek i gorsze samopoczucie. Ja też mam czasem zły, smutny dzień (wiadomo, wszyscy jesteśmy tylko ludźmi - od niego też nie wymagam, aby każdego dnia był super szczęśliwy) i widzę, że wzięcie się w garść, aby wesprzeć mojego niebieskiego, kosztuje mnie coraz więcej energii. Ostatnio, ku mojemu przerażeniu, zaczęłąm się denerwować, gdy on się smuci. Niebieski chodzi od 3 lat na terapię do psychologa i psychiatry, ale w sumie to nie wiem, czy to w ogóle przynosi jakieś rezultaty...

Naprawdę nie wiem, jak mu pomóc. I nie wiem co robić. To jest jak siedzenie na bombie: budzisz się i zastanawiasz, czy dzisiaj twój partner będzie miał dobry humor czy może znów będzie cały dzień smutny i trzeba będzie go pocieszać. Nie wiem, czy to jest toksyczne? A może ja jestem toksyczna? Pytałam go, czy może to moja wina. Może nie jest ze mną szczęśliwy, może chciałby odsapnąć? Ja wtedy pojechałabym do moich rodziców na tydzień lub miesiąc. Ale na propozycję mojego wyjazdu zareagował panicznym strachem i obiecał, że weźmie się w garść. Mówił, że wie, że cieżko jest czuć się dobrze i stabilnie z partnerem, który ma takie huśtawki nastrojów.

Dziś znów chodzi smutny i narzeka, że jest mu źle.

Mamy na Facebooku wspólne konwersacje z naszymi znajomymi, tam też narzeka, że jest mu źle. Budzę się i widzę jego smutną minę. Wchodzę na Facebooka i czytam jego smutne wiadomości do znajomych. Mam tego dosyć... Jest naprawdę dobrym człowiekiem, wspaniałym partnerem, bardzo go kocham. Nigdy, przenigdy nawet się nie pokłóciliśmy! Ale już wysiadam emocjonalnie.

Mieliście kiedyś taką sytuację z partnerem/partnerką/znajomymi? Co robić? Jak mu pomóc?

#rozowepaski #niebieskiepaski #depresja #zwiazki #mirabelkopomusz #psychologia #zalesie

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
ID: #605c68e801f7d2000aaf9e1d
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: LeVentLeCri
Doceń mój czas włożony w projekt i przekaż darowiznę
  • 24
@AnonimoweMirkoWyznania: Opie. Bardzo pobieżnie napisałaś, że problem Twojego partnera zaczął się w dzieciństwie. Niskie poczucie wartości mężczyzny bierze się z braku solidnej figury ojca w życiu młodzieńca. Mówiąc wprost. Brakowało mu akceptacji i docenienia ze strony ojca. Różnie to bywa, niektórzy ojcowie zajęci są sobą, niektórzy pogardzają synem bo sami tego doświadczyli, niektórzy dowartościowują się sami wyżywając się na synu. Pick one. Pick many. Z pewnością zrozumiesz, że dziecko to dziecko.
OP: @ludzik: Nie, nie jest manipulantem, tego nie można tak udawać. Z tego co się orientuję, to jego terapia polega przede wszystkim na możliwości wyrzucania z siebie wszystkich lęków, smutków i złości. Terapeuta jednak nie daje mu żadnych większych rad, bo "jeszcze nie nadszedł czas" - po prostu go wysł#!$%@?. Ja, szczerze powiedziawszy, nigdy nie byłam na żadnej terapii, więc ciężko mi sobie wyobrazić i ocenić, czy to jest dobre
RudaEkolożka: To jest taki charakter tak naprawdę i go sobie idealizujesz xd Wybrałaś sobie takiego partnera i się z tym pogódź. Wyobraź sobie, że inni też mają trudne przeżycia i nadal tkwią w problemach, a są wesołymi optymistami.

Nie chcę się wywyższać, ale pochodzę z patologicznej rodziny i wychowywałem się bez ojca + bycie kozłem ofiarnym od podstawówki do końca technikum, a byłem w stanie się ogarnąć bez różowej i znajomych.
@AnonimoweMirkoWyznania: OPie. Rozumiem o czym piszesz. Wiem jak łatwo zatapiać się w smutku. Zrozum skąd się u niego to wzięło i że to nie Twoja rola być mu ojcem. Możesz nawet spowodować u niego irytację i złość, lub wręcz przeciwnie uwiązanie, poczucie bezradności i rezygnację. I obie te reakcje są naturalne. Bardzo ważne jest żeby ten proces zadział się między nim a kimś na kogo będzie patrzył jak na ojca żeby
@AnonimoweMirkoWyznania: OK, ale jedno jest pewne. Brniesz w toksyczność bo zaczyna się u Ciebie wypalenie. Jeśli czujesz się bezradna i już nieco zmęczona, to powinnaś iść z nim do terapeuty by się poradzić. Takie problemy, jak sama widzisz, nigdy nie są problemami jednej osoby lecz całego otoczenia. Partnera w szczególności, bo masz to każdego dnia. Musicie się leczyć niejako razem. U Ciebie będzie to nabranie odpowiedniego dystansu i wypracowanie zachowań które