Aktywne Wpisy
EmDeCe +216
#partiamem #bekazkonfederacji #ukraina #wojna
Tak tylko przypominam. Gdy patrioci będą ginąć za wolną Polskę, oni już będą tworzyć rząd kolaboracyjny
Tak tylko przypominam. Gdy patrioci będą ginąć za wolną Polskę, oni już będą tworzyć rząd kolaboracyjny
Vinizius 0
#ukraina Ale to byłby plot twist jakby Ukraina wygrała i napadła na Polskę. Niby mało realne jest samo wygranie wojny, a co dopiero napaść na Polskę, no ale jednak jest możliwy taki scenariusz.
Elo mordy! Postanowiłem dowiedzieć się czegoś o ludziach i wydarzeniach. Nie o byle kim, o niczym przypadkowym ale… patronach naszych ulic, a ściślej postanowiłem sprawdzić wszystkich z mojej małej miejscowości! Ma to być krótka notka ewentualnie z ciekawostkami.
Na pierwszy ogień idzie Kazimierz Przerwa-Tetmajer (ur. 12 lutego 1865 w Ludźmierzu, zm. 18 stycznia 1940 w Warszawie). Reprezentant literacki Młodej Polski, znany większości dzięki wierszom przerabianym na lekcjach języka polskiego. Oczywiście urodzony w usytuowanej rodzinie, co pozwoliło na rozwój w stronę artystyczną (nie był jedynym z tej rodziny).
Jednak co tak naprawdę sprawiłoby, że utkwił by nam w pamięci i moglibyśmy cokolwiek o nim powiedzieć po kilku latach od napisania matury? Chorował na nerwicę, ale że było to na przełomie XIX i XX wieku to średnio radzono sobie z leczeniem tego typu chorób.
Był starym kawalerem, ale nie z tagu #przegryw , nie żadnym piwniczkami co w ukryciu pisał smęty pokroju cierpień młodego Wertera. Był nim bo lubił się zabawić! Miał sporo przygód, przez co też zaraził się kiłą. Oczywiście nieleczona kiła doprowadziła do utraty wzroku i pogłębiła problemy psychiczne. Na tym etapie już całkowicie zniknął z życia publicznego. O jego podbojach nie świadczy tylko kiła, którą pewnie nawet nie wiedział gdzie i kiedy się zaraził ale też sporo erotyków, które napisał! Trzymajcie chyba jeden z najbardziej znanych:
Lubię, kiedy kobieta omdlewa w objęciu,
kiedy w lubieżnym zwisa przez ramię przegięciu,
gdy jej oczy zachodzą mgłą, twarz cała blednie,
i wargi się wilgotnie rozchylą bezwiednie.
Lubię, kiedy ją rozkosz i żądza oniemi,
gdy wpija się w ramiona palcami drżącemi,
gdy krótkim, urywanym oddycha oddechem
i oddaje się cała z mdlejacym uśmiechem.
I lubię ten wstyd, co się kobiecie zabrania
przyznać, że czuje rozkosz, że moc pożądania
zwalcza ją, a sycenie żądzy oszalenia,
gdy szuka ust, a lęka się słów i spojrzenia.
Lubię to - i tę chwile lubię, gdy koło mnie
wyczerpana, zmęczona leży nieprzytomnie,
a myśl moja już od niej wybiega skrzydlata
w nieskończone przestrzenie nieziemskiego świata.
#poezja #historia
Komentarz usunięty przez moderatora