Strona główna na #linkedin już od jakiegoś czasu zmienia się w haerowo-korporacyjne #!$%@?, gdzie Żanety, Grażyny i inne Anety z #hr mogą sobie dawać nawzajem lajki (pardon "polecać" różne gówna) oraz pisać komcie w godzinach pracy. Zacząłem wyłączać śledzenie albo nawet usuwać niektóre kontakty, bo były dni, kiedy nic innego nie widziałem, poza zdjęciami "dynamicznych zespołów", owocowych czwartków, nowych stanowisk w biurze w Piździchowice Hi-Tech Hub Office Center itp. itd. To chyba nie do tego miało służyć. Jeszcze jak czasami się trafi dyskusja z argumentacją na poziomie Onetu, to można rezerwować sobie termin na onkologii.
@Doctor_Pleasure: generalnie na linkedin od dawna jest dramat. Używam go tylko do odbierania wiadomości od rekruterów, a i tam czasem trafi się spam jakimiś gównami. Strony głównej w ogóle nie przeglądam, nie mam czasu na te bzdury. To samo zresztą tyczy się fejsa.
@wkrk: Ja dochodzę do wniosku, że fejs, dzięki temu że 90% postów to grupy do których się zapisałem, ma więcej wartościowego contentu scrollujac tablice niż LinkedIn
Wpis z mikrobloga
Skopiuj link
Skopiuj link