Wpis z mikrobloga

Gruzja na pewno cię nie zanudzi widokami. Cz.6

Od granicy Gruzińskiej pojawiły się góry, ale takie specyficzne. Sprawiały wrażenie jakby w całości powstały z litej skały i tylko po przez erozję trochę się wygładziły. Szczyty były rozmieszczone bardzo blisko siebie, ściany sprawiają wrażenie ciężkich do zdobycia bez sprzętu, a to wszystko porasta bujnie zielona i niska roślinność.
Droga prowadziła pomiędzy momentami pionowymi ścianami, czasem nad przepaścią. Ale nie ma się czego bać, tuż przy krawędzi asfaltu były barierki wysokie na pół metra.
Barierka idealna dla motocyklisty bo jak się w nią uderzy to momentalnie wylatujesz jak z katapulty. A wtedy masz szansę wyrzucić spadochron aby bezpiecznie wylądować. Rzecz jasna o ile go zabrałeś.

Po południu dotarliśmy do starego kościoła stojącego majestatycznie na szczycie góry. Wrażenie robi dopiero to gdy sobie uświadomisz ile ten kościołek miał lat.
U podnóża było miasteczko w którym poszukaliśmy noclegu.
Pawełek zapytał się miejscowych babć stojącej na przystanku o gościnicę. Alleluja cóż za szczęście akurat wszystkie babcie prowadziły we własnych domach gościnicę. Nasza babcia była najmniej wymagająca finansowo, w dodatku jej przybytek dysponował nawet toaletą i prysznicem i z dumom dodała że ma także wajf fajf jak to ujęła. A przed jej budynkiem zastaliśmy rów, szeroki na metr i głęboki na tyle samo.
-Jak mamy wjechać na podwórko? Zapytał znajomy.
-Na podwórku jest deska. Odpowiedziała właścicielka.
Wybraliśmy najszerszą dwie stopy złączone razem się na niej mieściły.
Tylko nikt nie chciał przejechać pierwszy. Niby nie jest to żaden większy problem ale ta usypana wzdłuż wykopu górka ziemi trochę utrudniała przejazd bo najpierw trzeba było z rozpędu wjechać w miękką ziemię po czym jak wisiało się na silniku to przednie koło było już na desce. Ostatni miał najłatwiej.
Do dyspozycji był kawałek korytarza, kulturalna łazienka i pokój po jakiejś babci którą stamtąd usunęli lub sama się wyniosła do innego świata. Po staruszce dostaliśmy łóżka z komuny, rama metalowa pomalowana olejną farbą na biało a pod materacem siatka jak z ogrodzenia przymocowana na sprężynach do ramy. Zostało także mnóstwo książek. Wziąłem pierwszą z brzegu i ona uświadomiła mi że nie znam Gruzińskiego, natomiast jej koleżanka obok dała mi do zrozumienia że rosyjskiego też nie znam. Wolałem dalej nie ryzykować bo by się okazało że kolejna jest po angielsku a dla mnie równie dobrze mogła by być napisana w farsi.

Ze słowem pisanym nie szło się porozumieć dlatego uznałem że nowoczesne zdobycze techniki jak pecet przykryty nakrochmaloną wzorzystą chustą będzie moim chwilowym oknem na świat. Pecet działał Waj-Fajf też działało. Ale tym razem zawiodła klawiatura która miała literki po gruzińsku i w cyrylicy.
Wieczorem okazało się że w tej samej miejscowości są zaprzyjaźnieni z Pawełkiem organizatorzy wycieczek motocyklowych, którzy wraz ze swoimi klientami zatrzymali się nieopodal.. Miło się z nimi spędzało czas.
Rano przygotowaliśmy motocykle do jazdy w terenie i zaplanowaliśmy wyjazd do Szatili. Niechęć co do tego pomysłu wykazał mój motocykl, znów nie chciał kręcić rozrusznikiem. Podwórko było za małe na branie go na pych a za bramą był wykop. Po kilkunastu minutach rozrusznik zadziałał.
Byłem już mocno zirytowany problemami z rozruchem. Doszło nawet do tego że nie gasiłem motocykla gdy zatrzymywaliśmy się na zrobienie zdjęć.
Jednak przy którymś z kolei postoju zgasiłem silnik. Po postoju towarzysze wsiedli na motocykle i pojechali a ja zostałem. Po pewnym czasie wrócił Grześ, oświadczyłem że dalsza jazda nie ma sensu, jak mi pomoże go wziąść na pych to wracam do miejsca noclegu i szukam tam mechanika samochodowego.
Kolega wysłuchał moich żali i postanowił przyjrzeć się czujnikowi od klamki sprzęgła.
Naprawa była banalnie prosta. I zrobił by ją średnio inteligentny szympans jak mawiał mój doktor od projektowania inżeryjnego. Różnica polegała na tym że kolega wiedział gdzie szukać a szympans pewnie by nie wiedział, choć może, taki szkolony, jedzący super banany....
Może nie bez przyczyny wykładowca na studiach porównywał połowę roku w tym mnie do tych naczelnych.
W sumie Grześ ratował dalszą część wycieczki z moim udziałem a ja dowiedziałem się nowej rzeczy o moim motocyklu.
Wtedy byłem jednym z najszczęśliwszych ludzi na świecie. Właśnie skończyło się coś co nie dawało mi spokoju i nawet jak szedłem spać to gdzieś w zakamarkach zwojów nerwowych coś mówiło:
-I tak jutro nie odpalisz. Po co chcesz tam jechać, jedź do mechanika. Niech jadą sami.
Sto kilometrów przed naszym celem zjechaliśmy z głównego asfaltu i wjechaliśmy na drogę na początku dziurawa z plamami asfaltu która przechodziła w szutrową z plamami dziur. Nie wiem czego było więcej ale był to świetny test dla amortyzatorów w moim motocyklu.
Test którego nie zdały, obciążenie było znaczne a dziury miały zbyt pionowe ściany. Przyjemnie się jechało 30-40km/h. Koledze i znajomemu niezbyt odpowiadała ta prędkość. Dlatego szybko zostałem w tyle. Gdy droga przeszła w jedno jezdniową, podłoże się wyrównało a my wcale nie przyspieszyliśmy gdyż widoki były godne kontemplacji. Gruzińskie góry są zwierciadłem całego kraju. Wszystkiego jest tutaj po trochu i w dodatku ściśnięte na małym obszarze.
Czym dalej od ostatniego asfaltu tym bardziej padał deszcz. Gdy dotarliśmy do najwyższego punktu trasy pojawiły się resztki zasp śnieżnych o dziwo spotkaliśmy też samochody w tym mały busa do przewozu osób. Mimo niedużego prześwitu i napędu tylko na tył dawał sobie świetnie radę.
Tak droga terenowo ani technicznie nie była w żadnym stopniu trudna.
Dojechaliśmy do Szatili i nocleg wypadł w pierwszych wioskowych zabudowaniach. Zajęliśmy dwa pokoje, ja z Grzesiem w jednym a Pawełek w drugim. Wieczorem nasz współtowarzysz wycieczki zaznajomił się z grupą która jechała busem, okazało się że są to nauczyciele wraz z młodzieżą ze szkoły w Tibilisi. Między nimi była nauczycielka angielskiego z którą znajomy próbował pogadać a ona jakoś niechętnie lub nie udolnie odpowiadała. Gdy się ściemniło ja z kolegą serwisowaliśmy motocykle i praliśmy odzież, a znajomy dostał zaproszenie do stołu od nauczycieli, kilka razy przychodził i relacjonował nam przebieg imprezy oraz wspominał ze pani pedagog od angielskiego notabene najmłodsza z całego grona, próbowała go namówić aby już skończył pić ze starymi wychowawcami i gdzieś z nią poszedł. Na pytanie Pawełka dlaczego ma skończyć pić i gdzie ma z nią iść nie chciała udzielić odpowiedzi.
Gdy jeszcze raz po niego wróciła gdy siedział przy stole przegnali ja jej koledzy po fachu.
Dwie godziny później gdy gadaliśmy przed snem z Grzesiem o doładowaniu w silniku dwusuwowym po korytarzu chodził Pawełek i bełkocząc powtarzał.
-Gdzzzie jest moja nauczyccieeeelka, gdzzzzie jest moja nauczycieeelka?
-W sąsiednim budynku. Któryś z nas odpowiedział.
-Byłemmm.... ale budynek jest zamknięty. Gdzie jest moja nuczycielka?..... heppp.
No cóż zagadka nie została rozwiązana miejmy nadzieję że Pawełek wyciągnął wnioski że picie alkoholu to nie jest najprzyjemniejsze z ziemskich doznań które być może spotkały by go tego dnia..

Wstaliśmy dość wcześnie rano, śniadanie miało być od dziesiątej dlatego postanowiliśmy nie czekać i ruszyć w stronę granicy z Rosją i tam szukać innej drogi do następnego punktu czyli Omalo. Wyjechaliśmy tylko za zakręt i okazało się że w Szatili jest kompleks wież obronnych. Ciekawy widok i nie omieszkaliśmy je zwiedzić. O dziwo ktoś w jednej mieszkał, suszył sobie ręcznik na balkonie i czytał książkę. Wieże w większości są puste w środku dlatego ze wszystko co się w nich znajdowało było z drewna.

Dzień prędzej minęliśmy tak charakterystyczne dla Gruzji małe wierze poustawiane przy górskich drogach. Budynki te często mają ponad 600 lat. Przetrwały do naszych czasów tylko dlatego że służyły jako spichlerze. Kiedyś miały także funkcję obronną i w zależności od wielkości chroniła się tam rodzina lub kilka rodzin. Wieża taka ma kilka pięter. Drzwi bardzo wąskie i bardzo niskie, umiejscowione są zawsze na wysokości pierwszego piętra a schody są drewniane ale niezbyt mocne i biegnące tuz przy ścianie aby trudniej się forsowało drzwi. Na piętrach jeśli w ogóle coś jest to są to szczeliny wzdłużne, dopiero pod dachem są małe okienka do ostrzeliwania się.
Nam z perspektywy potężnych zamków wydają się być śmieszne ale tam często nie było scentralizowanej władzy a najazdy nawiedzały ich jak grzyby po deszczu, poczynając od Mongolskich po przez Tureckie a kończąc na Rosyjskich. Dodatkowo dochodziły nieustanne wojenki miejscowych baronów.

Pojechaliśmy dalej, w kierunku Granicy, po drodze zauważyłem niski budynek i most. Dostrzegłem też psa kaukaza który szczekając biegł od strony domku w moim kierunku. Po kilkunastu sekundach z chatki wyłonił się gość ubrany w moro i coś krzyczał i machał rekami. Pokazywał żebym się zatrzymał.
Ten to ma głupie pomysły, najpierw puszcza luzem kaukaza który chce mnie zagryźć a potem krzyczy żebym się zatrzymał. Głośno sobie wtedy myślałem. Dodałem gazu i pojechałem po śladach znajomych.
Minęliśmy stary cmentarz ale jeszcze ktoś się nim opiekował bywały takie którymi nikt się nie opiekował a budulec to były okoliczne kamienie. Jadąc dalej na północ naszym oczom ukazała się stara opuszczona wioska z kamiennymi domami ale raczej takimi które mogły być zbudowane w XV wieku jak i w XIX.. Jednak jakiś gość od niej schodził wraz z koniem i tobołami. Gdy my obserwowaliśmy miejscowego, Pawełek pojechał trochę dalej i natknął się na patrol Gruzińskich pograniczników którzy zakazali nam dalszej jazdy. Musieliśmy zawrócić a na końcu zapytali się czy nie zatrzymywał nas taki gość przy moście.
Kilka godzin zajął nam powrót do głównego asfaltu a tam skierowaliśmy się w stronę kolejnej górskiej wioski czyli Omalo.

#podroze #mpetrumnigrum
#motocykle
  • 15
najpierw puszcza luzem kaukaza który chce mnie zagryźć a potem krzyczy żebym się zatrzymał.


@mpetrumnigrum: jakbyś sie zatrzymał to piesek miałby rozrywkę.I może Ty byś się rozerwał...( ͡º ͜ʖ͡º)
@mpetrumnigrum: zależy gdzie byliście - gdybyscie zignorowali tego pana, a później nie trafilibyście na patrol to wchodząc na teren Osetii mielibyście #!$%@? i to nie byłby żaden mandat tylko kilka tygodni w srogim więzieniu. W najlepszym wypadku ( ͡° ͜ʖ ͡°)
myślałeś o założeniu bloga? te co ciekawsze polskie to poupadały albo rzadko coś nowego dodają


@Meserole: Już mi to pisali pod wpisami abym bloga otworzył.
Chcę dokończyć te wspomnienia i chyba otworze tego bloga.
A ludziom się nie dziwię że poupadały blogi bo zarobek pewnie z tego żaden a jeden taki wyjazd u mnie to 2 miesiące i kupę kasy.
@mpetrumnigrum: no właśnie ja nie szukam takich blogów czi kanałów na yt gdzie ktoś zrobił sobie z tego źródło zarobku jak Fazowski lub Pater czy paru innych co regularnie reklamuje się na wykopie tylko np fizykwpodrozy albo bunkrowniema polecam zwlaszcza tego drugiego bo albo ma zajebiste zycie albo jest zajebistym pisarzem