Wpis z mikrobloga

Dla tych, którzy są ze mną od początku pewnie nie będzie zaskoczenia, że jestem przeciwny blokadcie państwa (z ang. lockdown). Po części dlatego, że blokada dotknęła mnie zawodowo już podczas drugiej fali, dotknęła podczas trzeciej, ale już podczas czwartej nie bardzo, z tego względu, że musiałem się przekonwertować na pracownika fizycznego. Dlaczego? No zwyczajnie nie było mnie już dłużej stać na utrzymywanie pustego pubu, który dodatkowo był prawie codziennie napastowany przez panie z sanepidu. Z dniem, w którym zablokowano mi 30 tysięcy na koncie oraz zawieszono wypłaty, zawrotnych 2 tysięcy zł z tarczy antykryzysowej, złożyłem wniosek o zamknięcie biznesu, pożegnałem się z pracownikami, spakowałem sprzęt i do widzenia. Tak o to runęły marzenia i praca na swoim. Po 16 latach. Niestety praca w pubie to nie praca w knajpie, że jeszcze da się zarobić na pensje i media przy pomocy dań na wynos. Ale no cóż, opłaty za mieszkanie czekają, kredyt się nie spłaci, trzeba było zakasać rękawy i wejść na rynek pracy. Umiejętności jako takie zarządzające mam (w końcu zarządzałem 5 osobowym zespołem + sprzątaczki i 1 dostawca), angielski na dobrym poziomie, matura zdana, studia w międzyczasie zrobione. No więc wchodzę na rynek pracy ale CV marne. Po 2 miesiącach szukania, znalazłem pracę na magazynie za zawrotną kwotę 2600zł netto + weekendy. No cóż wybrzydzać nie ma co. Jest praca to idę. Szkolenie BHP, 8 godzin na 3 zmiany, moża było wybrać tylko nocki więc tak też zrobiłem. No to lecę z tematem. Nie powiem przeskok z zarobków z 5-15 (zależnie od miesiąca) na stałe 2600 netto jest ogromny. I tak sobie ciągnę teraz? Czy wrócę do gastronomii? Może wrócę? kiedy? nie wiem. Za dwa lata pewnie. Szkoda, że w ten sposób wykończyli coś co stworzyłem od zera, gdzie lubiło przyjść dużo osób i dużo ludzi lubiło siedzieć (nie będę pisał gdzie bo nie chce być wystalkowany, szczególnie teraz).

Dalej zastanawia mnie podejście ludzi do blokady państwa. Widać czarno na białym, że to nic nie daje. Nie pamiętam sytuacji z przeszłości, żeby ludzie w tak łatwy sposób dali sobie wszystko wmówić bez zadawania pytań. Przecież jeszcze 2 tygodnie temu na konferencji Niedzielski tłumaczył, że decyzja o lockdownie to przede wszystkim ilość zakażeń. Zakażenia spadają, współczynnikiem decyzyjnym nagle stają się zajęte łóżka. Zbliża się majówka. Hotele, knajpy, miejsca wypoczynku doznają kolejnego ciosu na grube miliony złotych. Na co rząd czeka? Kolejne dwa tygodnie bez żadnego realnego wsparcia. Kolejne branże zamknięte, którym chcą wypłacić postojowe. Kto na to zarobi? Ja w tym magazynie za 2600 netto ( z czego zostaje mi 300 zł xD, dobrze, że żona pracuje). Mógłbym zrozumieć obostrzenia? Połowa gości w knajpach czy kinach, baseny otwarte np. 1 osoba na 15 metrów powierzchni wodnej. Ale to co się dzieje teraz, dodatkowo przy akompaniamencie otwartych kościołów, zakrawa już o żart. I żartem jest. Nikt mi nie powie, że po roku walki z pandemią nie jesteśmy w stanie żyć w jakiejkolwiek przestrzeni publicznej. Bo jeżeli nie jesteśmy to mamy nieudolnych rządzących.
#koronawirus
  • 2