Wpis z mikrobloga

Jeśli jest w moim życiu społeczno-towarzyskim coś, z czego mogę być dumny to fakt, że w przeciwieństwie do niektórych nigdy nie dałem się wkręcić w rolę maskotki żadnej normickiej grupki. I pisząc o "niektorych" nie mam nawet na myśli jakichś publicznych błaznów typu #przemcel ale konkretne osoby spotkane na swojej drodze życia, głównie w szkołach, bo na tamtym etapie chyba najmocniej takie procesy "maskotkowania" zachodzą. I jeszcze były te maskotki zadowolone, że ci fajni, popularni i edgy chcą z nimi gadać, a nawet czasem z nimi gdzieś wyjdą. A to, że na co dzień po nich jechali, czasem nawet prosto w twarz, za plecami traktowali jak pośmiewisko to już się te maskotki nie przejmowały, w końcu hehe trzeba mieć dystansik, a w ogóle to tylko takie przyjacielskie docinki hehe
#przegryw
Kozikiewicz - Jeśli jest w moim życiu społeczno-towarzyskim coś, z czego mogę być dum...

źródło: comment_1646495656Qi8uiP2mCWYCGRuVYLph2H.jpg

Pobierz
  • 2
@Kozikiewicz: ja to nazywałem za młodego "kolegą czwartkowym": dzwonili w czwartek/w środku tygodnia/w weekend jak już nie mieli z kim wyjść, jak mieli to nawet jak ciebie spotkali w tym samym lokalu to znaleźli sposób by ciebie spławić, bo przy lepszych znajomych to wstyd, poznałem się natychmiast, ale znam ludzi którzy już 3 dekadę robią jako czwartkowy znajomy.
To samo o czym piszesz, tylko w starszym wydaniu